Urodziła się i mieszka w Łodzi. Tam też pracuje w wyuczonym zawodzie - lekarz dentysta. Od dzieciństwa czyta książki - jak sama mówi - maniacko i nałogowo. Zaczęła pisać jeszcze w liceum, ale do przysłowiowej szuflady. Największe marzenia pani Ani? - zdrowie, święty spokój i wydanie książkowe jednej z jej opowieści. O zdrowie i święty spokój musi zadbać sama, ale nagroda w Wielkim Konkursie Literackim „Kolory życia” na pewno pomogła zrealizować trzecie pragnienie.
Nie bardzo wiem, po co ta książka została napisana. Jest jakby uzupełnieniem wydanej rok wcześniej "Bajerom wbrew". Uzupełnieniem, a nie kontynuacją, chronologicznie lokuje się trochę wcześniej, opisuje dokładniej sytuacje, o których była już mowa w poprzedniej powieści, ale paradoksalnie to nic nowego nie wnosi. Może autorka potrzebowała się wypisać...?
Jeśli komuś podobało się "Bajerom wbrew", to pewnie ta książeczka (jest dużo cieńsza) też się spodoba. W mój gust zupełnie nie trafia, jest taka "o wszystkim i o niczym", a jej głównych bohaterów nie da się lubić. Czułam się obciążona ciężką i nerwową atmosferą lektury.
I zupełnie nie moje poczucie humoru; moją reakcją było raczej rozdrażnienie, na pewno nie rozbawienie.
Pierwsze, co najbardziej zwróciło moją uwagę- język! Brawo i dziękuję! Autorka funduje nam całkiem za darmo dużą porcję pozytywnego nastroju, który mam ochotę dawkować nie kończąc zbyt szybko tej lektury. Możemy sie dowiedzieć dużo na temat realiów studiowania stomatologii, gdyż główna bohaterka to przyszła pani stomatolog.Przenosimy się do studenckiej rzeczywistości, czyli sytuacji pełnych absurdów (a może słowo "studenckiej" należałoby zastąpić określeniem "polskiej"?).
Choć dentystów zawsze utożsamiałam z ludźmi cierpliwymi i wyrozumiałymi, Ania bynajmniej nie wyróżnia się wspomnianymi cechami charakteru. Bałabym się usiąść na jej fotelu dentystycznym. W zasadzie niejednokrotnie denerwowało mnie jej choleryczne usposobienie, poza tym mam wrażenie, ze autorka nadała fabule zbyt osobisty wymiar. A to Łódź- rodzinne miasto A. Ziętary, które tytułowa bohaterka (de facto imienniczka) także kocha, czy też tematyka wyuczonego zawodu. Chwilami myslałam też "dość juz mowy o facecie"! Jednym i tym samym, wielokrotnie. O tym, jak to wszystko sie skończyło nie będę pisać, doczytajcie sami. Polecam, bo takiej humorystycznej narracji nie widziałam już dawno;)