Piter

Profil użytkownika: Piter

Zielona Góra Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 3 tygodnie temu
100
Przeczytanych
książek
108
Książek
w biblioteczce
93
Opinii
666
Polubień
opinii
Zielona Góra Mężczyzna
Dodane| Nie dodano
Od najmłodszych lat są w moim sercu słowa: „Kto czyta książki, ten żyje podwójnie.” Ach, podwójne życie. Brzmi intrygująco i niebezpiecznie. I coś w tym jest, bo czytanie to przecież przygoda- niezwykła przygoda, podczas której poznaje się niezwykłych ludzi. Wystarczy zapomnieć, że są jedynie fikcją ;) Zamiłowanie do książek mam dzięki rodzicom. Pierwsze fabularne powieści, które czytałem poza lekturami mogą wyglądać nietypowo. Obca mi była 'potteromania', pochłaniałem przygodowe książki polskich autorów np. Z. Nienackiego czy W. Wernica. Najbardziej kocham fantastykę i powieści z nutką historii, ale jestem też otwarty na inne gatunki. Kiedyś postanowiłem nie tracić nabytej w szkolnych czasach umiejętności pisania i udało się - od jakiegoś czasu tworzę recenzje przeczytanych dzieł, które umieszczam na tej stronie. Książka bez recenzji to książka stracona ;) Raczej nie zawierają spoilerów, więc możecie zapoznawać się z nimi przed lub po własnej lekturze. Zapraszam do czytania, plusy mile widziane! Piotr zwany Piterem

Opinie


Na półkach: ,

Dziki Zachód od zawsze miał to do siebie, że był kojarzony z wolnością. Kto się tam wybierał był zdany wyłącznie na siebie. Prawo praktycznie nie istniało, więc wygrywał silniejszy lub sprytniejszy. Nie bez powodu więc ściągało tam tylu przestępców - zwykłych bandytów, którzy chcieli uniknąć sprawiedliwości. Wolność miała swoje ciemne strony, lecz nikt wtedy nawet nie pomyślał, żeby ją ograniczać i wprowadzać dziwne zakazy. A z tym właśnie zetknęli się bohaterowie tej książki gdy pewnego razu na wjeździe do miasteczka przywitały ich szlabany, opłaty i przepustki.

„Złe miasto” to zakończenie dwudziestotomowej sagi traperskiej Wiesława Wernica. Opisuje ostatnią podróż doktora Jana i Karola Gordona na Dziki Zachód, a konkretnie do Nevady. Ten daleki, suchy i nieprzyjazny kraj stanie się tym razem nie tylko ich celem, ale także... więzieniem. Chodzi o pewne miasteczko, w którym panuje gęsta atmosfera wzajemnej nieufności podsycana przez mroczną historię sprzed lat. Pośród mieszkańców postrach i zarazem podziw budzi miejscowy szeryf, który wprowadził na swoim terenie zasady niespotykane na Dzikim Zachodzie. Jak Nevada przywita doktora i Karola? Czy wydostaną się ze złego miasta? Jaką mroczną historię skrywa jego szeryf?

Na początek będzie kilka słów o „Złym mieście”, a potem pokuszę się o krótkie podsumowanie całej serii, jako że to jest końcowa książka cyklu. W „Złym mieście” nie ma żadnej poza przypisem wzmianki, że mamy do czynienia z ostatnią przygodą doktora Jana i Karola Gordona. Niestety autor nie zdołał dokończyć swojego cyklu i zamknąć go w jakieś ramy. Jeśli chodzi o samą książkę, to nie wyróżnia się niczym pośród pozostałych. Jest nawet nieco poniżej ich poziomu. Wszystko za sprawą umieszczenia akcji w praktycznie jednym miejscu bez podróży na konnym grzbiecie, polowań, przygód i spotkań z Indianami. Głównym wątkiem jest tajemnicza historia miasteczka Colding i to ciekawa oś fabularna, ale nie na tyle, żeby nie można było się oderwać od książki. W dodatku przez długi czas akcji jest bardzo mało i nijak to się ma do budzących grozę przygód w dziczy, które autor opisywał w innych książkach. Zaletą jest dobrze odwzorowany klimat miasteczka z Dzikiego Zachodu z zatłoczonymi saloonami, w których jeden przy drugim siedzą bywalcy w szerokich kapeluszach i z coltem przy pasie.

To właśnie dbałość o szczegóły i świetne przedstawienie Ameryki pod koniec XIX wieku jest największą według mnie zaletą całego cyklu. Ogromnym plusem są też przygody, momentami pełne akcji i grozy. Jako pasjonat geografii muszę docenić różnorodność regionów, które zwiedzili doktor i Karol, a w każdym z nich przyroda była nakreślona barwnie i szczegółowo. Mam mieszane uczucia co do tego, że Wernic pisał te książki dla młodzieży. Z jednej strony świetnie, że promował dbanie o przyrodę i szacunek do Indian, z drugiej jednak strony książki stały się przez to bardzo płytkie i ugrzecznione. Wiele razy miałem wrażenie, że z tych historii można wyciągnąć dużo więcej gdyby dodać tam nieco pikanterii. Autor nie zawracał też sobie głowy postaciami i relacjami między nimi. Skupienie się na przygodach było dobre, ale tylko gdy nie brakowało pomysłu na główny wątek. W przeciwnym razie cała książka traciła i stawała się nudna, co miało miejsce dość często.

Tak oto zakończyła się moja przygoda z sagą traperską Wiesława Wernica - książkami, które czytałem w dzieciństwie wielokrotnie, uwielbiając przenosić się na Dziki Zachód razem z bohaterami. Części jest dwadzieścia, jedne przygody są lepsze, inne gorsze. Moje ulubione to „Skarby MacKenzie”, „Wołanie dalekich wzgórz” i „Na południe od Rio Grande”. Niestety „Złe miasto” moim zdaniem zalicza się do tych słabszych, co nie zmienia faktu, że zawiera w sobie dużo smaczków z Dzikiego Zachodu, zwłaszcza od jego mrocznej strony. Na pewno jeszcze kiedyś wrócę tam, gdzie dwójka jeźdźców przemierza prerię na końskim grzbiecie w poszukiwaniu miejsca na nocleg przy ognisku z siodłem pod głową. Może ich celem jest najbliższe miasteczko i łyk zimnego piwa w zatłoczonym saloonie, a może tropią właśnie niebezpiecznego bandytę, który ucieka w góry, gdzie prędzej można spotkać Indianina i niedźwiedzia grizzly niż białego człowieka. Tam właśnie w górskich strumieniach można jeszcze znaleźć grudki złota, a zwierzęta żyją bez strachu przed myśliwymi. Czy warto się tam przenieść? Uważam, że tak i polecam choć na chwilę zagłębić się w ten świat. Kto wie, czy nie zostaniecie w nim na dłużej.

Ocena: 6,5/10

Dziki Zachód od zawsze miał to do siebie, że był kojarzony z wolnością. Kto się tam wybierał był zdany wyłącznie na siebie. Prawo praktycznie nie istniało, więc wygrywał silniejszy lub sprytniejszy. Nie bez powodu więc ściągało tam tylu przestępców - zwykłych bandytów, którzy chcieli uniknąć sprawiedliwości. Wolność miała swoje ciemne strony, lecz nikt wtedy nawet nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak Ameryka długa i szeroka można w niej znaleźć jej rodowitych mieszkańców czyli Indian i ich potomków - Metysów. Jest jednak region, a właściwie wyspa, która jest wyjątkowo uboga, żeby nie powiedzieć pozbawiona rdzennych Amerykanów. To Nowa Fundlandia, zimna i niedostępna wyspa na uboczu kontynentu, gdzie zapuszcza się bardzo niewielu podróżników. Ta słabo zamieszkana okolica kryje smutną historię jej pierwotnych mieszkańców, którzy odeszli w zapomnienie...

Jest końcówka XIX wieku w Ameryce. Coroczne wyprawy Karola Gordona i doktora Jana stały się już wieloletnią tradycją. Każdej wiosny opuszczają cywilizowane strony, by wyruszyć na Dziki Zachód, gdzie rządzi pierwotna przyroda. Tym razem powędrowali w odmiennym kierunku, bo na wschód, by odwiedzić Nową Fundlandię. Zamiast w leśnej głuszy, zatrzymują się u znajomych w leśniczówce, więc początkowo wszystko wskazuje na spokojną i przyjemną wycieczkę. Szybko jednak w okolicy zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Tajemnicze ślady są już zastanawiające, lecz gdy dochodzi do rabunku i porwania, atmosfera staje się nie do zniesienia. Co kryje gęsta, nowofundlandzka puszcza? Jakie niebezpieczeństwa kryje? Co wspólnego z tymi wydarzeniami ma dawno wymarły naród Beothuk?

Jeden tylko krok dzieli mnie od ukończenia sagi traperskiej Wiesława Wernica. Przedostatnią częścią cyklu jest właśnie „W Nowej Fundlandii”. Dobrze już znani bohaterowie wybrali się na kolejną przygodę. Całkiem nowa okolica, ale też wiele odgrzewanych kotletów. Schemat przygody powtarza się we wielu częściach. Po spokojnym początku następuje powolny rozwój wydarzeń i atmosfery tajemniczości aż do szybkiego zakończenia z mniejszym lub większym zaskoczeniem. Tutaj zdecydowanie było mniej niż więcej. Przyroda strasznie mdła i mało charakterystyczna, przygody bardzo przewidywalne, a Dzikiego Zachodu nie uświadczyłem wcale. Oczywiście zdarzały się już nudniejsze części. Tutaj przynajmniej jest ciekawy wątek Indian, który jednak został rozwiązany słabo mimo dobrego potencjału. Chyba największym plusem była obecność doktora i Karola - starych i lubianych postaci. To ostatnie chwile z nimi, jeszcze jedna książka i trzeba będzie się pożegnać.

„W Nowej Fundlandii” miało być ciekawą powieścią przygodową z innym klimatem niż większość książek Wiesława Wernica, ale ta część wyszła mocno przeciętnie i powiela stare schematy. Nie doszukałem się niczego nowego, nie było żadnych zaskoczeń i nietypowych rozwiązań fabularnych. Mimo tego z przyjemnością znowu zagłębiłem się w dzicz i poszukiwałem tropów nie tylko zwierzyny, ale i zagadki. Te traperskie książki wprowadzają w całkiem inny świat i przyciągają mimo dość powolnej akcji i staroświeckiego stylu pisania.

Ocena: 6,7/10

Jak Ameryka długa i szeroka można w niej znaleźć jej rodowitych mieszkańców czyli Indian i ich potomków - Metysów. Jest jednak region, a właściwie wyspa, która jest wyjątkowo uboga, żeby nie powiedzieć pozbawiona rdzennych Amerykanów. To Nowa Fundlandia, zimna i niedostępna wyspa na uboczu kontynentu, gdzie zapuszcza się bardzo niewielu podróżników. Ta słabo zamieszkana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak Ameryka długa i szeroka można się dzisiaj natknąć na przybyszów z całego świata. Mało kto jednak pamięta o pierwotnych mieszkańcach tego kontynentu, którzy jeszcze przed kilkuset laty przemierzali go wzdłuż i wszerz, polując na bizony. Niegdyś wolni i dumni Indianie zostali pozamykani w rezerwatach, gdzie cierpieli nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Nic więc dziwnego, że chcieli uniknąć takiego losu i dalej żyć spokojnie pośród gór, lasów i prerii, kultywując zwyczaje przodków. Chociaż przez chwilę jeszcze władać ziemiami, które zostały im tak brutalnie odebrane.

Dwóch podróżników, tropicieli śladów i poszukiwaczy przygód wyrusza znów na letnią wyprawę na Dziki Zachód, który z dnia na dzień staje się coraz mniej dziki za sprawą osadnictwa, kolei i różnego rodzaju ludzi ciągnących w te strony. Doktor Jan i Karol Gordon wybrali tym razem Park Narodowy Yellowstone w Górach Skalistych i zamierzają wybrać się tam żaglówką. Jakie nieprzewidziane komplikacje spotkają ich na wodnym szlaku? Co i kto kryje się pośród niezbadanych gór i dolin Montany? Czy podążą za wołaniem dalekich wzgórz?

Do zakończenia serii dwudziestu westernów Wiesława Wernica pozostały zaledwie trzy pozycje, a ta jest jedną z nich. Z zadowoleniem muszę stwierdzić, że „Wołanie dalekich wzgórz” jest jedną z najbardziej klimatycznych części i jedną z najbardziej dzikich, bo akcja toczy się prawie cały czas w górach, gdzie biały człowiek jest rzadkością, a spotkać można co najwyżej niedźwiedzia, pumę albo Indianina. To właśnie rdzenni Amerykanie grają pierwszoplanową rolę, co z miejsca daje kilka punktów na plus książce. Interakcje z Indianami są opisane bardzo naturalnie i przypuszczam, że bardzo wiernie, bo autor nie wyssał ich z palca - sam był znawcą Dzikiego Zachodu. Akcja toczy się początkowo powoli niczym nurt rzeki, którą płyną doktor i Karol, ale potem przyspiesza. Cały czas w tle jest jakaś tajemnica i w powietrzu wisi coś, co nie pozwala nikomu spać spokojnie. Dzięki temu książkę czyta się szybko i przyjemnie. Podobały mi się nowości, które autor wplątał w tę książkę, a nie było ich w pozostałych, jak chociażby żeglarstwo i malarstwo. Właściwie największą wadą książki jest to, że jest za krótka. Kilka przygód więcej na pewno by nie zaszkodziło.

„Wołanie dalekich wzgórz” to już nieco zakurzona, ale dalej dobra powieść przygodowa z klimatem Dzikiego Zachodu. Autor tworzy świetną atmosferę, która z sielanki szybko zamienia się w pełną niewyjaśnionych sytuacji podróż, co do której nie wiadomo, czy skończy się szczęśliwie. Główny wątek, który ujawnia się dopiero w połowie książki jest bardzo ciekawy i dobrze poprowadzony. Indianie i dzikie zwierzęta są na każdym kroku, podobnie jak dobre dla wyobraźni opisy przyrody. A to wszystko ze znanymi i lubianymi bohaterami z poprzednich części, którzy po tylu podróżach znają się już jak łyse konie i my ich również. Nic tylko zanurzyć się w ten świat razem z nimi i zmierzać wspólnie ku dalekim wzgórzom.

Ocena 8,1/10

Jak Ameryka długa i szeroka można się dzisiaj natknąć na przybyszów z całego świata. Mało kto jednak pamięta o pierwotnych mieszkańcach tego kontynentu, którzy jeszcze przed kilkuset laty przemierzali go wzdłuż i wszerz, polując na bizony. Niegdyś wolni i dumni Indianie zostali pozamykani w rezerwatach, gdzie cierpieli nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Nic więc...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Piter

z ostatnich 3 m-cy
Piter
2024-04-01 12:08:34
Piter ocenił książkę Złe miasto na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-04-01 12:08:34
Piter ocenił książkę Złe miasto na
7 / 10
i dodał opinię:

Dziki Zachód od zawsze miał to do siebie, że był kojarzony z wolnością. Kto się tam wybierał był zdany wyłącznie na siebie. Prawo praktycznie nie istniało, więc wygrywał silniejszy lub sprytniejszy. Nie bez powodu więc ściągało tam tylu przestępców - zwykłych bandytów, którzy chcieli unikn...

Rozwiń Rozwiń
Złe miasto Wiesław Wernic
Średnia ocena:
7.1 / 10
120 ocen
Piter
2024-04-01 11:20:43
2024-04-01 11:20:43
Piter
2024-04-01 11:20:21
Piter dodał książkę Ostatnie życzenie na półkę Teraz czytam
2024-04-01 11:20:21
Piter dodał książkę Ostatnie życzenie na półkę Teraz czytam
Ostatnie życzenie Andrzej Sapkowski
Średnia ocena:
8.4 / 10
47153 ocen
Piter
2024-03-09 23:39:50
Piter ocenił książkę W Nowej Fundlandii na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-03-09 23:39:50
Piter ocenił książkę W Nowej Fundlandii na
7 / 10
i dodał opinię:

Jak Ameryka długa i szeroka można w niej znaleźć jej rodowitych mieszkańców czyli Indian i ich potomków - Metysów. Jest jednak region, a właściwie wyspa, która jest wyjątkowo uboga, żeby nie powiedzieć pozbawiona rdzennych Amerykanów. To Nowa Fundlandia, zimna i niedostępna wyspa na uboczu...

Rozwiń Rozwiń
W Nowej Fundlandii Wiesław Wernic
Średnia ocena:
6.9 / 10
116 ocen
Piter
2024-02-23 21:15:20
Piter ocenił książkę Wołanie dalekich wzgórz na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-02-23 21:15:20
Piter ocenił książkę Wołanie dalekich wzgórz na
8 / 10
i dodał opinię:

Jak Ameryka długa i szeroka można się dzisiaj natknąć na przybyszów z całego świata. Mało kto jednak pamięta o pierwotnych mieszkańcach tego kontynentu, którzy jeszcze przed kilkuset laty przemierzali go wzdłuż i wszerz, polując na bizony. Niegdyś wolni i dumni Indianie zostali pozamykani ...

Rozwiń Rozwiń
Wołanie dalekich wzgórz Wiesław Wernic
Średnia ocena:
7.2 / 10
89 ocen
Piter
2024-02-14 14:25:38
Piter ocenił książkę Sierżant konnej policji na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-02-14 14:25:38
Piter ocenił książkę Sierżant konnej policji na
8 / 10
i dodał opinię:

W naszym kraju policja od dawna nie cieszy się powszechną dobrą opinią. Policjanci zamiast ze stróżami prawa kojarzą nam się z mandatami, aferami i brakiem kompetencji, przez co coraz mniej osób chce do nich dołączyć. Jednak nie w każdym kraju jest tak źle. Chociażby w Kanadzie służba w po...

Rozwiń Rozwiń
Sierżant konnej policji Wiesław Wernic
Średnia ocena:
7 / 10
118 ocen

statystyki

W sumie
przeczytano
100
książek
Średnio w roku
przeczytane
9
książek
Opinie były
pomocne
666
razy
W sumie
wystawione
99
ocen ze średnią 8,1

Spędzone
na czytaniu
873
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
15
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]