cytaty z książki "Więcej niż jedno życie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Starała się oddychać głęboko. Już się zaczęło. Znała te emocje, gdy wciągała się w jakąś sprawę. Nie potrafiła myśleć ani rozmawiać o niczym innym.
[...]
wszystkie tu nosiły kamień – lub ciężki krzyż, jak kto woli. Udręka, która przenikała każdą tkankę ich ciała, każdy strzępek myśli, marzeń, planów, do których nie miały prawa. Życie z chorym dzieckiem było jak rollercoaster, pełne
wzlotów i upadków.
[...]
Baśka poczuła silne emocje. Miała ochotę skoczyć za nimi i wyrwać im Marecką z rąk. Gdzieś w głębi dochodziła jednak do jej świadomości drażniąca myśl. Doświadczenie zdobyte w policji podpowiadało jej, że nawet najniewinniejsza osoba jest czasem zdolna do zabójstwa.
[...]
Całe życie przy chorym dziecku walczysz, jesteś wojowniczką, a tu nagle każą ci przestać. Nie da się przestać. To już w człowieku zostaje.
[...]
To były raczej drobne złośliwości. Każdy policjant to miał – ba, każda nauczycielka, pracownik urzędu i ksiądz. To był efekt wypalenia zawodowego. Wydawało mu się, że tylko w Polsce nikt tego nie bada, że tak po prostu musi być. A jak ma być inaczej, skoro od najmłodszych lat uczy się akceptacji tej drobnej przemocy?.
Co ten internet w sobie ma? Otwiera ludzi i pozwala im wylać z siebie wszystkie brudy. Nie trzeba już hipnozy, aby pokazać prawdziwe oblicze człowieka wystarczy wrzucić jakieś gorące post, jakiegoś newsa, który zagotuje naród.
Mikołaj się zarumienił. Popatrzył na swoje odbicie w lustrze. Do tej pory postrzega się jako zupełnie innego niż „takie” dzieci. Dopiero teraz, gdy stał nad tą dziewczynką i widział, że cieszy ją to samo co jego, że chce się bawić, zrozumiał ją. Byli tacy sami, tylko ona była uwięziona w skorupie, w swoim upośledzonym ciele. Niczym innym się od niej nie różnił.
Tak bardzo chciał, żeby już poszli. Czekał na tę wizytę, lecz gdy tylko przestąpili próg oddziału onkologicznego, wiedział, że to zły pomysł. Babcia i dziadek nie potrafili ukryć przerażenia.
Tomek Witkowski widział już wiele "spadochroniarzy". Tak nazywali w policji samobójców decydujących się na skok z wysokości.
Jego ciałem wstrząsnął szloch. Wsadził do ust róg poduszki, aby stłumić płacz. Nie chciał być już pocieszany. Przez nikogo. Nigdy więcej.
Niech to się wreszcie skończy. Pomyślał przez chwilę, jak by to było, gdyby się nie obudził. Wreszcie by nie bolało. Widział już wiele śmierci na oddziale. Wiedział, że nic się wtedy nie dzieje. Świat nie staje ani na chwilę. Ani na ułamek sekundy nie zaprzestaje gonitwy.
Niebo nad miastem wyglądało jak mokra szmata. Wszędzie panoszyła się bura szarość.
Kraków, jak perz w ogrodzie, rozpleniał się z roku na rok, wydzierając z natury kolejne hektary. Zapełniał je marketami, blokami i domami jednorodzinnymi. Pochłaniał w swych czeluściach drzewa, krzewy i łąki.
Życie z chorym dzieckiem było jak rollercoaster, pełne wzlotów i upadków.
Już się zaczęło. Znała te emocje, gdy wciągała się w jakąś sprawę.
Nie potrafiła myśleć ani rozmawiać o niczym innym.
To nie była ta sama kobieta, która przed chwilą gładko mijała się z prawdą. Coś się z nią stało. Zajda miała wrażenie, jakby się popsuła.
Znów była w tym samym miejscu co kiedyś. Stała samotnie pod pomnikiem Adama Mickiewicza. Rynek świecił pustkami. Nie było turystów, kwiaciarek, mimów.
Sunęła przez główną płytę, niosąc gdzieś w środku małą żałobę po tym, co mogło być, a nie było. Pomyślała, że czas wracać w cień Babiej Góry.
Nie pamiętała już, kiedy miała spokojną noc. Taką, gdy po wieczornej kąpieli kładziesz się do łóżka. Czujesz przyjemny ciężar kołdry, wtapiasz się w poduszkę i spokojnie zamykasz oczy, oczekując na sen.
- Ano, wieści po Zawoi jak holny lotojo predko. Opwiodoj, sikorecko, co tam w grodzie Kraka? Bo my tu z twojo matulo sie frasujemy o ciebie.
Lokum Marty Kuc trudno było nazwać zwykłym mieszkaniem w bloku. Był to dwupiętrowy apartament z tarasem.
[...]
– Dziadku, miałam ci załatwiać aparat słuchowy, ale widzę, że ci niepotrzebny. Chyba tak przed moją Celinką głuchego udajesz, jak ci suszy głowę o badaniach i lekarzach. Ale gumowe ucho działa świetnie.
Uciecha śmiał się na całego.
– Widzis, sikorecko. Starość mo swoje zalety. Mozna na przykłod udawoć głuchego abo niekumatego, jak jest tako potrzeba.
Owszem, kochała córkę. Kasia była najlepszym, ale i najgorszym, co ją w życiu spotkało. Dziewczynka rosła i opieka nad nią stawała się ponad jej siły.