cytaty z książki "Polka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nienawidzę niedzieli. Ten poświęcony rosołkiem zaduch. Ludzie wyłażący na spacery ze swoją bezmyślnością. Usprawiedliwieni infantylnością bełkotu, podgrzanego rodzinnym ciepełkiem.
Ludzkie pierdolenie w większości przypadków nie prowadzi do ciąży. Musi być tajemnicza zgoda wszechświata na zaistnienie czegoś nowego
Też nie jestem geniuszem, ale są granice niedorozwoju technicznego.
Jestem zakochana. Może nie wiem, czym jest poważna, dorosła miłość, chodząca w garniturze i z teczką, podpisująca zobowiązania, kredyty zaufania.
Po kilku latach wspólnego bycia razem, mieszkania, ciągle o nim marzę. Zakochanie jest w wyobraźni, więc tylko w myślach, nie naprawdę?
Płaczę i rzygam, proszę, żeby odszedł, to wstrętne, upokarzające. Podtrzymuje mi głowę. Zachlapuję nam sandały i sikam. Jestem mokra od góry do dołu. Czyste, niesplamione fizjologią „ja” uciekło gdzieś na czubek głowy. (…) Sikam, rzygam i płaczę. Jestem w ciąży, dokładnie.
Wolny zawód kojarzy mi się często w Polsce z wolnością robienia kogoś w ciula („artysty”)
Pietuszka wchodzi do łazienki, kiedy obsikuję tester. (…) Pietuszka stuka się w głowę:
- Czysta marnacja i babska ciekawość – kładzie się znowu do łóżka.
Oszukujące banki, niedouczone sekretarki. Oczko wyżej to samo: redakcje, gdzie bezczelnie nie zezwalają na autoryzację, paranoicy, dopisujący swoją wersję Pigmalionów. Nieudani reżyserzy, nie tylko filmowi, ale i własnego życia. Paniusie „ja wiem lepiej”, poskręcani z chorej ambicji młodziankowie. Rodacy!
Uciekamy przed plemienno – wikingowską wspólnotą, która zarządziła niedzielne sprzątanie osiedla. Godzina zamiatania, zbierania liści i pół dnia na pogwarki, picie kawy ugotowanej przez miejscowe staruszki. (…) Tutejsi nie przeżyli czynów społecznych PRL-u, nie zrozumieją wstrętu do stadnej pracy i zabawy.
Dwa kły, pamiątka po drapieżnych przodkach. Wygraliśmy nie tylko kolejną wojnę, wygraliśmy ze wszystkim, co żyje. Człowiek się może ucywilizował- zorganizował w bandę (narodu), ale nie uczłowieczył. Uczłowieczyć można psa albo zwierzaki disneya.
Rządzą nami nadal bogowie bez masek- instynkty i kapka szarych komórek na czubku głowy, zwana drapieżną inteligencją, okrutniejsza od kłów i pazurów. Te małe pol potki po biurach i redakcjach, dręczące skazanych etatową pracą. Wracających do domu gorzej niż z wojny, z dziurą w żołądku. Wrzody jako rana postrzałowa cywilizacji
Wiem jednak, że kiedy ludzie są ze sobą szczęśliwi i tak blisko jak my-zdrada nie jest możliwa.
Coraz częściej zwykłe rozmowy ze znajomymi przypominają audycje komercjalnej telewizji. Po błyskotliwym łubu-dubu trzeba przeczekać kilkuminutową autoreklamę bliźniego. Nieliczni zachowali jeszcze klasę ambitnych stacji telewizyjnych.
Prawdziwi sataniści, deprawujący duszyczki mojego pokolenia, siedzą w Sejmie, wygrzewają się w świetle reflektorów telewizyjnych.