cytaty z książki "Naznaczeni śmiercią"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Chcesz widzieć ludzi jako skrajności. Dobry albo zły, godny zaufania albo niegodny - powiedziałam. - Rozumiem. Tak jest prościej. Ale to nie zgadza się z rzeczywistością.
Miękkie serca sprawiają, że warto żyć na tym świecie.
Jestem z Shotet. Jestem ostra jak odłamek szkła i tak samo krucha. Opowiadam kłamstwa lepiej niż prawdę. Widzę cała galaktykę, ale nigdy jej nie dostrzegam.
Dobrze ją poznałeś. Kiedy kogoś dobrze się zna, trudno go opisać.
Litość, jak wiedziałam, to tylko brak szacunku zapakowany w uprzejmość.
Po raz pierwszy zrozumiałam, jak cienka granica oddziela strach od miłości, respekt od uwielbienia.
Wszyscy ludzie są agresywni. Niektórzy potrafią oprzeć się impulsom, inni nie.
-Zakładasz, że jestem brutalna, bo tak słyszałeś- powiedziałam. -A co ja słyszałam na twój temat? Masz cienką skórę, jesteś tchórzem, durniem?
-Pochodzisz z rodziny Noaveków- odezwał się stanowczym tonem. -Masz brutalność we krwi.
-Nie wybierałam krwi, która płynie w moich żyłach- odparłam. -Tak jak ty nie wybierałeś swego losu. Ty i ja jesteśmy tym, kim nas uczyniono.
- Wiem, jak to jest stać się kimś, kogo się nienawidzi. Wiem, jak to boli. Ale życie jest pełne bólu.
- Trzeba znaleźć powód, dla którego się wytrzymuje - odparłam. - Nie musi być dobry ani szlachetny. Po prostu powód.
Jeszcze nigdy nie słyszałam, by ktoś wypowiedział moje nazwisko z takim jadem. Poczułam się wyróżniona.
-Co?-zapytał. -Dziwnie na mnie patrzysz.
-Nic. Po prostu... ładnie wyglądasz.
-Ty też.
-Ja wyglądam strasznie-odparłam. -Ale dzięki za miłe kłamstwo.
Patrząc na nią, odniosłam wrażenie, że pragnęłaby, żeby świat wokół niej był prosty, włączając żyjących w nim ludzi. (...) Ale ja nauczyłam się, że świat nie ma zwyczaju naginać się do naszych pragnień.
Nigdy nie wiesz, w jaki sposób odnajdzie cię los, ja też tego nie wiem. Ale do tego momentu musimy być tym, czym być możemy.
Miarą człowieczeństwa jest to, jak zachowuje się w chwili cierpienia.
- Myślałam, że przez ten czas przynajmniej czegoś się nauczyłeś - powiedziała Cyra, nie całkiem wyraźnie. (...)
- Hej, nauczyłem się, i to całkiem sporo - ścisnął jej dłoń. - Najtrudniejsza lekcja dotyczyła instrukcji obsługi Cyry Noavek.
Każdy z nas jest gotów zmierzyć się ze skutkami swoich czynów.
-Cóż, każdy z nas czasem czuje strach. -Westchnęłam. -Ci gniewni nawet bardziej niż pozostali.
Czasem łatwo dostrzec, dlaczego ktoś staje się takim, jakim jest.
Sivbarat używano na określenie najbliższego przyjaciela, kogoś tak drogiego, że utrata tej osoby byłaby jak utrata części ciała.
-Eijeh był w amfiteatrze. Tuż obok. Mogłeś go złapać. Dlaczego nie...
Jego wargi- wciąż pod moimi palcami- wygięły się w uśmiechu.
-Bo przyleciałem po ciebie, kretynko.
- Opowiadam kłamstwa, lepiej niż prawdę - odparłam.
Człowiek pogrążony w smutku wie,że sprawiedliwości stało się zadość.
- No dalej, Noavek, weź się w garść - powiedział, obracając się bokiem w drzwiach. Pojazd trochę trząsł i Akos potknął się na progu. - Moja Cyra do tej pory zrobiłaby co najmniej dwie złośliwe uwagi.
- Hmm. - uśmiechnęła się. - Twoja Cyra.
-Uwolnienie cię było jedyną dobrą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłam, a teraz nawet ona okazała się nic nie warta, bo wróciłeś, ty... ty idioto!
To był koszt tej samej łagodności, która sprawiła, że wcześniej tego dnia patrzył na mnie ze współczuciem, a nie z odrazą: obłęd. Wciąż kochać kogoś, kto znalazł się poza zasięgiem pomocy, poza szansą na ratunek, to czysty obłęd.
- Nie potrafię cię zrozumieć - powiedziałam. - Odnoszę wrażenie, że im więcej potwornych rzeczy odkrywasz na temat jakiejś osoby, im gorzej ona cię traktuje, tym lepiej się do niej odnosisz. To masochizm.
- Powiedziała ta, która tnie się za rzeczy, do których ją zmuszano - odparł cierpko.
To chyba niemożliwe, nie poczuć straty kogoś, z kim łączy cię taka przyjaźń?
Dobry żołnierz nigdy nie siada z przyjaciółmi do stołu nieuzbrojony. - A ja byłam jego bronią.
Mama zawsze mówiła cicho, kiedy była wściekła. Twierdziła, że wtedy ludzie słuchają. Nie miałam jej lekkiego dotyku, charakteryzowałam się raczej subtelnością pięści. Ale Akos posłuchał, wyciągnął rękę z pełnym rezygnacji westchnieniem, spodem do góry, jakby chciał ulżyć mi w bólu.