cytaty z książek autora "Jean-Pierre Milovanoff"
Z niektórymi miłościami jest jak z letnimi burzami, które wybuchają zawsze wtedy, gdy siedzimy z książką w głębi ogrodu i wcale nie mamy ochoty przestać czytać.
Fotografia daje prawo bycia kimś innym, kimś zupełnie innym i jeszcze raz innym i tak w nieskończoność (...) Nie ma twarzy nieciekawych. Wszyscy mają jakieś ukryte oblicze. Nawet niejedno.
Każde kalectwo otoczone jest milczeniem i samotnością. Nie wystarczy niedowidzieć, niedosłyszeć, nie chodzić, trzeba jeszcze być samotnym z tą udręką zasypiać i budzić się z wadą, którą wszyscy widzą, a z którą nikt się nie liczy.
Nierzadko nastrój malarza bywa mylony z usposobieniem modela.
Interesują mnie jedynie te religie, które nie są objawione.
Świat jest za mocno osadzony w swoich podziałach, abym mógł mu udzielić kredytu zaufania.
Wolę prawdziwe kłamstwo niż niedokładną prawdę.
- O czym myślisz?
- Nie mogę być z Tobą.
- Dlaczego?
- jestem żonaty. Mam syna.
- A co to zmienia?
Z niektórymi miłościami jest jak z letnimi burzami, które wybuchają zawsze, gdy siedzimy z książką w głębi ogrodu i wcale nie mamy ochoty przestać czytać.
Dlatego proszę pana, panie Milanoff, żeby nigdy nie zdejmował pan maski przed osobami, które mogłyby z tego powodu cierpieć. Byłby to brak taktu i popełnienie dwóch błędów zamiast jednego. ten, kto przyznaje się do zdrady, jest podejrzewany, i słusznie, o to, że takie wyznanie sprawia mu przyjemność.
(...) Trzeba pisać o tym, czego się doświadczyło, w przeciwnym razie wszystko jest oszustwem. Camus nikogo nie zabił i w Obcym od razu widać, że nie umie się do tego zabrać. Ja, gdybym miała napisać historię kaleki uduszonego sznurowadłem albo wykrwawionego po pchnięciu szydłem, spróbowałabym i jednego i drugiego.
Niesprawiedliwość, jeśli dotyka innych, nie jest zbyt trudna do zniesienia. Szybko przyzwyczajamy się do cierpień, których sami nie odczuwamy.