cytaty z książki "Chrystus z karabinem na ramieniu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nasz naród do życia potrzebuje nieszczęścia. Dopiero, kiedy pojawia się nieszczęście – nieudane powstanie warszawskie czy inna klęska – jesteśmy kimś. Krzywda nas wywyższa ponad inne narody. Polska kultura jest kulturą nekrofilską. Śmierć powoduje uszlachcenie człowieka…. Polacy są więc lepsi w celebrowaniu pogrzebów i klęsk niż sukcesów… . Polacy umieją się jednoczyć, ale wokół nieszczęścia. A ponieważ wiemy, że świat nie docenia naszego cierpienia, pokażemy: w celebrowaniu śmierci i tragedii jesteśmy mistrzami świata!… Az świat wreszcie przyzna: oni cierpieli najbardziej. Bardziej niż Żydzi. Już zresztą się słyszy: „Nikt tak nie umie cierpieć , jak my”.
Jeżeli nie wkroczy świat, tej wojny nie zakończy żadna ze stron. Za dużo nienawiści, za dużo śmierci, zbyt wielka przepaść, za dobra pamięć.
Każdy wie, kim jest ambasador USA w kraju Ameryki Środkowej: jest Panem Bogiem.
Jeżeli przesiedlą się tam wszyscy Palestyńczycy, podusimy się albo pomrzemy z głodu. Wypadnie żyć z pomocy zagranicznej. Ale w ten sposób otworzy się pole dla międzynarodowej walki o wpływy w tym państwie. Trzeba będzie brać pomoc, a kto da pomoc, będzie chciał rządzić.
Jeszcze w czasach Adenauera Gwatemala została wpisana przez Bonn na listę krajów uprzywilejowanych w dziedzinie otrzymywania pomocy. Co roku Bonn płaci na utrzymanie dyktatury gwatemalskiej blisko 3 miliony dolarów. RFN jest po Stanach Zjednoczonych drugim partnerem handlowym Gwatemali.
Byłoby ciekawie, gdyby ktoś zbadał, w jakim stopniu światowe systemy masowego przekazu pracują w służbie informacji, a w jakim - w służbie ciszy i milczenia. Czego jest więcej: tego, co się mówi, czy tego, czego się nie mówi?
Dawniej partyzanci próbowali organizować na wsiach wiece, pogadanki itd., próbowali uświadamiać. Na drugi dzień przychodziło do wsi wojsko i urządzało masową egzekucję tych wszystkich chłopów, którzy byli na wiecu. Liczba ofiar była tak duża, że trzeba było tej formy pracy [wieców] zaniechać. Ulotki, gazetki, broszury - to wszystko nie wchodzi w rachubę, ponieważ całą wieś jest analfabetyczna.
Wojna jest najokrutniejszą rzeczą z prostej przyczyny: wymaga straszliwych ofiar.
Wojna jest najokrutniejszą rzeczą z prostej przyczyny: wymaga straszliwych ofiar. Ludzie z mojego kraju, którzy doszli do Bramy Brandenburskiej, mogą powiedzieć, ile kosztuje zwycięstwo. Kto chce wiedzieć, ile trzeba zapłacić, żeby wybrać wojnę, niech zobaczy nasze cmentarze. Kto twierdzi, że można odnieść trwałe zwycięstwo bez wielkich strat, że można mieć wojnę bez cmentarzy, nie wie, co mówi. Chcę podkreślić, co następuje: istota wojny polega na tym, że pod swoje czarne skrzydła wojna zagarnia wszystkich. Nikt nie może pozostać na uboczu, nikt nie może siedzieć i pić kawy, kiedy akurat w tym momencie trzeba zająć się rzucaniem granatów.
Mądrze ktoś powiedział, że w polityce nie trzeba nic robić, bo połowy problemów i tak się nie rozwiąże, a połowa rozwiąże się sama. W polityce trzeba umieć czekać. Kto lepiej czeka, ten wygrywa.
Ludzie, którzy piszą historię, zbyt dużo uwagi poświęcają tzw. głośnym momentom, a za mało badają okresy ciszy. Jest to brak intuicji tak niezawodnej u każdej matki, kiedy usłyszy, że w pokoju jej dziecka raptem zrobiło się cicho. Matka wie, że ta cisza oznacza coś niedobrego. Że jest to cisza, że którą coś się kryje. Biegnie interweniować, ponieważ czuje, że zło wisi w powietrzu. Tę samą funkcję spełnia cisza w historii i w polityce. Cisza jest sygnałem nieszczęścia i często - przestępstwa. Jest takim samym narzędziem politycznym jak szczęk oręża czy przemówienie na wiecu. Cisza jest potrzebna tyranom i okupantom, którzy dbają, aby ich dziełu towarzyszyło milczenie.
Generał [Napoleon Bonaparte] miał różne mądre powiedzonka: "Naród trzeba głodzić - mówił - głodny naród zajmuje się walką o chleb i nie ma czasu na walkę z rządem".
Nauczanie historii mojego kraju jest smutnym zajęciem - powiedział mi profesor gwatemalski. Nie umiałem zaprzeczyć. W trakcie tej rozmowy przyszła mi do głowy myśl absurdalna: może to i lepiej, że tylko co dziesiąte dziecko chodzi w Gwatemali do szkoły? Bo jaką mentalność musi kształtować taka historia?
Rząd nie przejawia najmniejszej troski o szkolnictwo. Przekonywająco wytłumaczył to kolumbijskiemu reporterowi, Luisowi Murillo, jeden z ministrów Gwatemali: - Dokąd byśmy zaszli, mój panie, gdyby ta kupa łbów nauczyła się myśleć?
Historia uczy, że jeśli Waszyngton zacznie się komuś przyglądać, podejrzany musi popaść w nieszczęście.
Jego [Jacoba Arbenza Guzmanowa, od marca 1951 prezydenta Gwatemali] tragedia polegała na myśleniu prostolinijnym i na mówieniu prawd oczywistych. Takie myślenie i takie mówienie są w Ameryce Łacińskiej niedopuszczalne.
{...] jesienią 1953 roku Arbenz [prezydent Gwatemali] skonfliskował blisko połowę odłogów United Fruit - 83 tysiące hektarów. Skandal polegał na tym, że Arbenz próbował stworzyć niedopuszczalny precedens: próbował naruszyć terytorium monopolu USA. W mentalności Departamentu Stanu teren należący do prywatnej spółki USA, choćby leżał na końcu świata, jest traktowany jako przedłużenie obszaru Stanów Zjednoczonych. Dotknąć takiej ziemi to jakby naruszyć świętość granic państwa amerykańskiego. Kto nie zna tej mentalności, nie rozumie ogromu problemów, jakie piętrzą się przed każdym śmiałkiem, który odważy się - w granicach własnego państwa - urwać monopolowi USA pół hektara jałowego piachu.
Zapytany [kandydat na prezydenta Gwatemali], co zrobi, jeżeli przegra, odpowiedział: "Zrobię przewrót wojskowy".
W wyborach głosowało na niego 235 tysięcy ludzi, co stanowi 4,5 procenta mieszkańców Gwatemali. (Blisko 80 procent ludności tego kraju nie ma prawa głosu, ponieważ nie umie czytać i pisać). Te 4,5 procenta wystarczyło żeby został wybrany prezydentem republiki.
W Ameryce Łacińskiej jest rzeczą zwyczajną, że jeśli grupie oficerów przewrót nie wyjdzie, jadą za granicę albo uciekają do lasu, a potem, kiedy emocje już opadną, wracają do koszar i znowu po jakimś czasie zaczynają obmyślać kolejny przewrót: po to w końcu ci oficerowie są.
Zgodnie z konstytucją Gwatemali, której przestrzega się wtedy, kiedy jest to wojsku wygodne, stan wyjątkowy oznacza przejęcie całej władzy przez armię. I więcej: działań armii nie ogranicza wtedy żadne prawo, słowem może robić, co chce. Jest to swoisty rodzaj przewrotu wojskowego przy zachowaniu form legalizmu.
Przesyłam panu 25 ochotników do pracy przy budowie drogi. Proszę o zwrot powrozów.
Dyktatura nigdy nie upada stopniowo i po trochu, tylko zawsze momentalnie i całkowicie. Do końca wydaje się silna i dlatego nie można przewidzieć dnia, w którym przestanie istnieć.
Człowiek, którzy przeżył wielką wojnę jest inny od tego, który nie przeżył żadnej wojny. Są to dwa różne gatunki ludzi. Nigdy nie znajdą wspólnego języka, ponieważ tak naprawdę wojny nie można opisać, nie można się nią podzielić, nie można powiedzieć komuś - weź trochę tej mojej wojny. Każdy musi dożyć do końca ze swoją wojną.
Rashidyia - to jeden z obozów palestyńskich w Libanie, a obozy palestyńskie to najsmutniejsza rzecz, jaką można zobaczyć na Bliskim Wschodzie. Jeżeli jedziecie gdzieś przez Syrię, Jordanię czy Liban i jest pięknie, i wszystko jest w porządku, a nagle zobaczycie coś szokującego, coś, co będzie wyglądać jak wielki i nędzny plaster zlepiony z gliny, z zardzewiałych blach, ze starych szmat i połamanych żerdzi i z każdym powiewem wiatru będą wzbijać się nad tym plastrem tumany rozpalonego kurzu i pyłu, a wewnątrz plastra będą roić się gromady półnagich dzieci, szalejących much i wychudłych psów, a mężczyźni będą siedzieć pod ścianami, czekając nie wiadomo na co, czekając na cokolwiek - to właśnie będzie obóz palestyński.
Patriotyzm Palestyńczyka wyraża się w ściśle określonych konkretach: dom, pole, sad, wioska. Jest to stanowczy, nieustępliwy patriotyzm chłopa, dla którego ziemia ma swoją ponadmaterialną wartość, jest częścią jego osobowości i źródłem jego życia. Palestyńczyk wypędzony ze swojej wioski czuje się odarty ze wszystkiego, nagi, upodlony, pozbawiony sensu istnienia. I dlatego wyrwany przemocą z tej wioski trzyma się kurczowo bodaj jej nazwy. Stąd ten Ahmed Shoury z Bet Shemesh, 25 kilometrów od Jerozolimy - bo dopiero połączenie imienia człowieka z imieniem jego ziemi stanowi pełną i godną prezentację.
Może być jeszcze jedna wojna, jeszcze dwie wojny i to wszystko. Żadna wojna niczego nie rozwiąże, droga wojny prowadzi do ślepiej uliczki, która kończy się ścianą płaczu.
Słuchaj mądrych ludzi, młody człowieku - powiedział wujek - ponieważ ich ustami przemawia doświadczenie ludzkości. Musimy brać, co dają. Albo inaczej: jeżeli nie możesz uzyskać wszystkiego, nie odrzucaj wszystkiego.
Palestyński sposób zawierania znajomości: spotkanemu człowiekowi ofiarować owoc. Owoce są największym i właściwie jedynym bogactwem Palestyny i dać komuś owoc, to dać mu wszystko, co się ma.
Wojna poraniła wszystkich i ci, którzy przetrwali, nie mogą się z niej wyleczyć.