Żona inkwizytora Jeanne Kalogridis 6,1
ocenił(a) na 43 lata temu Jestem tak rozczarowana tą książką, że aż muszę wyrzucić z siebie tę frustrację, która mnie ogarnęła! Materiał na dobrą historię był naprawdę świetny, wystarczyło jednak inaczej go wykorzystać.
Trochę o postaciach w moim odczuciu:
Gabriel - mąż głównej bohaterki, który od początku (mówi o tym także opis) jest czarnym charakterem, okrutnikiem bez serca. Cóż, ja jednak go tak nie postrzegałam (aż do momentu, gdy autorka całkowicie zniszczyła potencjał tej postaci). Moim zdaniem najciekawszy bohater, najbardziej złożony psychologicznie z nich wszystkich, i to sprawiło, że mu kibicowałam. Dawałam mu szansę oraz pragnęłam, aby ktoś, bądź coś pomogło mu uwierzyć w dobro, które w nim jest. Bo przecież gdy katował Żyda, toczył wewnętrzną walkę. Niczym w eksperymencie Asha, poszedł za tłumem i lekceważąc swoje wątpliwości, po prostu uległ grupie. Jego wątek z Marisol także był najciekawszy, czego nie mogę powiedzieć o Antonio, do którego zaraz przejdę.
Otóż, ta miłość, która rzekomo ma zachęcić nas do sięgnięcia po tę pozycję, według mnie nie jest ani trochę ciekawa, pociągająca. A Marisol i Antonio razem są po prostu nudni. Nie ma w książce żadnego opisu, który skłoniłby mnie do kibicowania tej parze. Naprawdę. Jeśli to ma być wątek romantyczny, za którym zaszaleją czytelnicy, to ja się poddaję.
Muszę jednak zwrócić uwagę także na pozytyw. Autorka ma lekkie pióro, dzięki czemu książkę czytało się płynnie, a nużące opisy (na początku były ciekawe, zaś potem naprawdę dłużyły się niemiłosiernie) łatwiej mi się pokonywało.
Nie wiem co mogę więcej napisać. Książka przeciętna, dość płytko przedstawiona relacja Antonia i Marisol, z kolei relacja Marisol oraz Gabriela miała naprawdę duży potencjał. Niewykorzystany, nad czym ubolewam. Powieść doczytałam do końca tylko dla postaci inkwizytora, reszta nie za bardzo mnie interesowała.
Jestem rozczarowania, zdenerwowana i chyba nie sięgnę już więcej po książki owej autorki.