Sufrażystki Lucy Ribchester 5,5
ocenił(a) na 55 lata temu Frankie George to aspirująca dziennikarka, która żyje w czasach, gdzie mężczyźni grają główne skrzypce. Marzy o temacie do artykułu z prawdziwego zdarzenia i pewnego dnia spełnia się ono. Ma przeprowadzić wywiad z Ebony Diamonds, akrobatką oraz znaną sufrażetką. Kobieta nie jest jednak chętna na rozmowę. Dodatkowo Ebony na oczach setki widzów znika w tajemniczych okolicznościach. Frankie postanawia iść tropem akrobatki, dzięki czemu odkrywa podział świata sufrażystek oraz natrafia na ślad mordercy.
Przeglądając książki w księgarni Tak Czytam natrafiłam na tytuł “Sufrażystki”, a wraz z nim doczepioną reklamę filmu na jej podstawię, w której zagrały, chociażby Helena Bonham Carter oraz Meryl Streep. Wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Dodatkowo opis powieści również zachęcał: połączenie kryminału oraz przedstawienie świata sufrażystek, czyli początku feminizmu. Książka posiada wszystkie elementy, które mogły mnie zachęcić do przeczytania, a potem przeżywania zakończenia przez jeszcze kilka dni. Jak się jednak można spodziewać, wcale tak nie było. Więc co poszło nie tak w debiucie (kolejnym w mojej biblioteczce) Lucy Ribchester?
Fabuła “Sufrażystek” wydaje się lekko przewidywalna, lecz śmiało, można z niej zrobić wciągający kryminał. Problem w tym, że autorka dodała również wiele wydarzeń, które nie mają specjalnie sensu i jedynie nudzą. Poza tym podczas czytania nie czułam żadnego dreszczyku emocji, który w jakimś stopniu powinien pojawić się w kryminale. Sprawa morderstwa również jest dość oczywista i po połowie książki można się domyślić kto stoi za morderstwami. Natomiast wątki historyczne, a raczej fikcja literacka nawiązująca do działań sufrażetek, według mnie zostały pokazane w jeden sposób. Miał być dwojaki obraz kobiet walczących o swoje prawa, jednak wyszło ukazanie ich jako brutalnych kobiet, które mimo głoszenia pokojowych manifestów i stwierdzania, że krzywdę wyrządzą tylko sobie, po nocach wybijają młotkami szyby oraz chcą dla sprawy mordować przeciwników. Traci to trochę na sensie. Kolejną rzeczą będącą dla mnie niezrozumiałą jest prowadzenie śledztwa przez inspektora Primrose’a. Autorka zdecydowanie nie poświęciła temu wątkowi fabuły. Osobiście miałam wrażenie, że informacje na temat poszlak oraz sprawcy morderstw dowiadywał się w jakiś boski lub magiczny sposób. Wszystko, co było związane z zagadką poznajemy tak naprawdę od Frankie i jej dziennikarskich poszukiwań. Tak jak by jego postać została stworzona dla zasady, bo w większości kryminałów jest policjant.
Same charaktery bohaterów zostały zdecydowanie lepiej stworzone. Frankie to typowa chłopczyca, która nie utożsamia się z sufrażystkami, gdyż te nie chciały przyjąć jej do ich gazety. Poza tym dąży do osiągnięcia sukcesu w dziennikarstwie, gdyż nie chce mieć, jak większość dziewczyn z tamtego okresu, małżeństwa ustalanego przez rodziców. Jej przykład idealnie pokazuje życie młodej oraz ambitnej dziewczyny w tamtym okresie. Inną barwną postacią jest Iskierka, starsza kobieta, która stara się za wszelką cenę zatrzymać młodość. Jej pomysły na temat artykułów bądź medycyny bywają zbyt absurdalne nawet na dzisiejsze czasy. Natomiast inspektor Primrose jest według mnie najsympatyczniejszą postacią w całej książce. Nie podoba mu się sposób, w jaki musi pracować oraz traktowanie innych ludzi, zwłaszcza kobiet. Z drugiej strony czuje się rozczarowany swoim własnym postępowaniem względem żony. Postać inspektora Primrose’a to zdecydowanie interesująca osoba i tym bardziej szkoda, że autorka poświęciła mu tak mało czasu w książce.
Lucy Ribchester w posłowiu dodaje, że do tworzenia książki wykorzystała wiele artykułów i książek o sufrażystkach, jak i same biografie znanych działaczek. Jednak dodaje również, w jaki sposób się nimi bawiła, dzięki czemu powstała fikcja literacka. Dla mnie samej historii kobiet walczących o swoje prawa było za mało i wolałabym, gdyby było jej proporcjonalnie więcej do wątków Frankie i przydługich opisów śledztwa. Książka stałaby się zdecydowanie ciekawsza, chociażby dla czytelników lubiących historię. A tak w pewnym momencie “Sufrażystki” stały się nużącą lekturą.
Z bólem serca muszę przyznać, że “Sufrażystki” to powieść z dużym potencjałem, który nie został wykorzystany. Zapowiadała się na bardzo ciekawy kryminał z wątkiem historycznym, ale przydługie opisy oraz wątki niemające jakiejkolwiek przydatności w późniejszej fabule powodują, że utwór ten stał się strasznie nudny. W pewnym momencie złapałam się na tym, jak liczę strony do zakończenia. Jeśli choć przez moment zastanawialiście się, czy przeczytać tę książkę, myślę, że powinniście sięgnąć po jakąś ciekawszą lekturę. Nie ma sensu marnować czasu na nią czasu.