cytaty z książki "W ramionach gwiazd"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Chłód to tylko brak ciepła, ciemność to brak światła. A tam jest tak, jakby… światło i ciepło nie istniały, nigdy.
Szepty istnieją, wszyscy o tym wiedzą. Nawet jeśli nikt nigdy niczego nie udowodnił, ludzie zawsze opowiadali historie o tym, co leży poza skrajem zbadanego wszechświata.
- (...) Ja właśnie z tych świateł pochodzę. Czy ma mi pan to za złe ?
- Nie istnieje taka rzecz, którą mógłbym mieć pani za złe.
Zastanawiam się, czy już zawsze będę na wszystko patrzyła pod kątem ewentualnej przydatności i czy już zawsze będę się zastanawiać, w jaki sposób z pomocą kawałka sznura, odrobiny oleju czy zardzewiałego młotka można uratować komuś życie.
I wtedy nadchodzi olśnienie jak chlust lodowatej wody prosto w twarz.
- Ty nie żyjesz.
- Hej, musisz mi to wypominać? - Alec uśmiecha się wesoło. - Zdarza się najlepszym.
- Pańskie ówczesne priorytety?
- Cóż, panna LaRoux pragnęła zdążyć do domu na jakieś przyjęcie, a ja...
- Majorze, pan chyba nie rozumie powagi sytuacji.
- Jasne, że rozumiem. Jak, do diabła, myślicie? Jakie mogły być nasze priorytety?
To zabawne, że choć już dwa lata temu byłem wystarczająco dorosły, by pić, walczyć i głosować, nadal jestem zbyt młody na szacunek.
Jedno jego spojrzenie wystarczy, by rozpalić we mnie krew. Zdaje mu się, że nie widzę, jak wyciąga rękę w moją stronę i jak powstrzymuje się w ostatniej chwili. Jest niecierpliwy, ale potrafi się hamować - chce mnie odzyskać, ale czeka. Myśli, że mamy czas.
Przez chwilę czuję, jak wyciąga ramiona, żeby przygarnąć mnie do siebie, i marzę już tylko o tym, by wtulić się w niego mocno i nie puszczać, Tak żeby nikt nigdy mi go nie odebrał.
- Zaczęliście się do siebie zbliżać.
- I?
- A więc pan nie zaprzecza?
- To było stwierdzenie, nie pytanie.
- Czy może pan wyjaśnić, jak do tego doszło?
- Zdawało mi się, że zależy wam na moich wrażeniach dotyczących planety.
- Zależy nam na tym, by odpowiadał pan na pytania, które uznamy za stosowne panu zadać, majorze. Teraz chodzi nam o pannę LaRoux.
- Jak brzmiało pytanie?
- Nieważne. Jeszcze do tego wrócimy.
- Nie mogę się doczekać.
- W wojsku człowiek się szybko uczy, że należy najpierw działać, a dopiero potem myśleć.
Ciemność wiruje wokół mnie, zmęczenie niemal zwala mnie z nóg. Zamykam oczy i opieram się ręką o ścianę. Nie stać mnie na to, by stracić nadzieję.
Przez moment obraz nieruchomieje: nasz świat, nasze życie, zredukowane do garści rozbitych gwiazd rozsypanych w niezbadanej przestrzeni. Wszystko potem znika, wchłonięte przez hiperprzestrzenny podmuch, a błekitnozielone zorze porywają ze sobą powidoki utraconego świata.
Powinien był dać mi na imię Cykuta, Pokrzywa albo Belladonna.
Tarver to kłamca, ale jego kłamstwa sprawiają, że idę dalej, nie mogę go więc za nie winić. Jedyne, co mogę zrobić, to udowodnić, że się nie myli.
Wiodę życie pełne przywilejów. Wiem o tym. Akceptuję to. - Głos łamie mi się lekko. Oblizuję wargi. - Ale nic nie jest za darmo. Przywileje mają swoją cenę.
W duchu krzyczę, błagam, żeby nie wypowiadał tego imienia. Lilac. To już tylko echo. Gdyby przestał go używać, mogłabym po prostu rozpłynąć się w powietrzu.
Człowiek niechętnie wspomina o śmierci, gdy jej widmo wisi nad kimś, kogo kocha. Lepiej nie prowokować kostuchy.