cytaty z książek autora "Bożena Walewska"
Byk raz za razem walił toporem, mamrocząc pod nosem:
– Za wisielców, za dziewczynki, za Sylów, za Morovów, za tych z pustyni. No, dawać tu… Za wisielców, za… – Z taką litanią na ustach rozwalał łby.
Pobojowisko, brunatne od krwi, przykryła śnieżyca. Murda stanął w miejscu, by złapać oddech, i wtedy dostrzegł przed sobą obraz tak nierzeczywisty, że przez moment gapił się z otwartymi ustami. W blasku księżyca rozciągała się cicha, nieskazitelnie biała kotlinka otoczona lasem. Wyglądała tak spokojnie i urokliwie, jakby nic się nie zdarzyło.
Jestem zwykłym chłopem i moja filozofia jest prosta, oko za oko, ząb za ząb – odpalił Byk, kipiąc ze złości. – Gadasz mi tu, że mógłbyś mnie zabić. Myślisz, że się ciebie boję?
Królewscy w mig pojęli, że wciągnięto ich w pułapkę, ale na ratunek było już za późno. Rozpędzona jazda wpadła w nich jak taran, tratując wszystko na swej drodze. Kto upadł, już się nie podniósł. Kopyta grzebały martwych i żywych.
– To nie woda. Nie pij duszkiem jak jakiś pastuch. Trzeba delektować się każdym łyczkiem. – Upił dosłownie kilka kropel, zatrzymał w ustach i smakował, cmokając przy tym i przewracając oczami. – Widziałeś? Tak to się robi. Wiem, bo obserwowałem Caril i Sullę. Wszystkie kobiety tak właśnie popijały kawę. – Ponownie uniósł czarkę do ust i upił kolejny łyczek, odginając przy tym palce w wachlarzyk.
Weźmiemy ich głodem i chłodem, pani ochmistrzyni. Odetniemy wszelkie źródła dostaw żywności, a ich własne plony będziemy palić i niszczyć. Poczekamy z inwazją do wiosny, kiedy zima wykończy Sylów i tych, którym udzielili schronienia.
Więźniów było wielu, bardzo wielu. Wyglądali jak upiory – skołtunione włosy, zarośnięte, kościste twarze, bose stopy – żywe trupy okryte brudnymi szmatami. Nawet w sposobie ich chodzenia było coś nieludzkiego. Lata w kajdanach zrobiły swoje.