cytaty z książek autora "Anna Szumacher"
- W sumie mogło być o wiele gorzej. To mogły być szkielety. Banda rozbójników. Albo jakiś zirytowany mag. Ci są naprawdę okropni.
– Co samotna kobieta robi w takim miejscu? – Głos Jorda był pełen zgrozy. – A gdyby coś z tego, co wymieniłaś, pani, pojawiło się na twojej drodze?
– Och, pożałowałoby, że się kiedykolwiek urodziło. – Dale uśmiechnęła się czarująco i spuściła powieki o długich rzęsach. – Lub że wstało z grobu, zamiast spokojnie w nim leżeć.
Podniosła wzrok. Spojrzenie. jakim go obdarzyła, sprawiło, że Jordowi ciarki przebiegły po krzyżu.
– W końcu sama jestem magiem, którego szalenie łatwo zirytować, a odkąd spadła na mnie, ha, ha, klątwa spadających domów, mam wyjątkowo krótki lont. Wystarczy drobna iskra i…
Strzeliła palcami. W kominku za plecami Jorda buchnął ogień. Rycerz zerwał się gwałtownie, przewracając krzesło.
Kobieta zachichotała.
Poczuła, że miękną jej kolana. Usiadła na składanym krzesełku i wypuściła powietrze. A więc stało się. Oszalała. Dostała bzika. Pomieszały jej się zmysły. Ześwirowała. Sfiksowała. Popadła w obłęd. Postradała rozum. Upadła na głowę.
To wszystko tłumaczy.
- Ale jak już znajdziemy Aenaia, ty będziesz się przed nim tłumaczył, skąd ma żonę…
- Jak to skąd? Nie pamiętasz tej wielkiej uczty, podczas której spił się do nieprzytomności, oświadczył przy świadkach, zrzucił żyrandol na błazna, a potem zasnął w nogach łoża, pła- cząc jak dziecko? – zapytał poważnie rycerz.
- Nie… – zaczęła Cyan.
- No. On też nie pamięta i raczej będzie wolał, byśmy nie wdawali się w co bardziej wstydliwe szczegóły. – Jord wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Zaczynam poważnie się zastanawiać, kto w tym układzie wasalnym jest panem, a kto sługą – mruknęła dziewczyna, wracając do jedzenia.
- Co mu jest? Umarł?
- Trudno powiedzieć. Poza tym, że się nie porusza i lekko dymi, wygląda na całego i zdrowego.
Hidra szturchnął Agniego palcem w bok. Nic, zero reakcji.
- Ciepły jest - zauważył.
- W znaczeniu, że żyje? Rycerz starał się ustalić ostateczną wersję.
- W takim razie raczej jest przegrzany - poprawił się Hidra. - Może dlatego dymi.
I prawdopodobnie skrywa jakąś mroczną tajemnicę, która w najmniej oczekiwanym momencie kopnie nas w dupę - dokończył myśl. Umiejętność czytania naprawdę nie jest mu potrzebna do życia.
Jord zaklął. Rzeczywiście, jeszcze przed chwilą, ledwie rozdział temu, mieli dorodne i piękne konie. Jak mogli tak po prostu zgubić dwadzieścia nóg i kilkaset kilogramów bandyckiego wątku?
- Kolega zapodział flaszkę!
Śmiech i kiwanie głową były najczęstszą reakcją, po czym byli zostawiania w spokoju.
- " Kolega zapodział flaszkę"?! - zapytał Hidra po pierwszym takim wyskoku. - Co to niby ma znaczyć? Skąd ci to przyszło do głowy?
Agni wzruszył ramionami.
- Nie wiem, wydawało mi się po prostu, że to właściwe zachowanie w takiej sytuacji. Poza tym działa, więc o co chodzi?
- Czy ktoś policzył, ile to gówno ma pięter? - zainteresował się w połowie piątego Hidra, starając się ukryć delikatną zadyszkę.
- Za dużo. - Usłyszał z tyłu zipanego Jorda.
Bogowie, czemu na jej wycieraczce stoi nawet nie ciastko, a cała cukiernia? Czym tak nagrzeszyła?
Niebieskooki odwrócił się w jej stronę, dzierżąc kilkanaście centymetrów stali z wygodnym uchwytem. Nie zdążył się jeszcze przekonać, że wszystkie noże w domu czarownicy cierpią na chroniczną tępotę i wymagają natychmiastowego ostrzenia.
- Czy ja chcę wiedzieć, skąd wziąłeś ten strój? - zapytał sucho.
- Spokojnie, wszyscy przeżyli proces pozyskiwania - odpowiedział Hidra.
- Erwonie Jord, to tylko wóz konny - zapewniała nadal dziewczyna. - Tylko że teraz konie są malutkie i wszystkie schowane tam z przodu. Poza tym niczym się nie różni od tego, co znasz.
- Rycerz na chrupko z pieczoną koniną - odpowiedział zgodnie z prawdą Hidra, podnosząc dłoń do ust. Zrobiło mu się trochę niedobrze. - Specjalność karczny "Pod Wielkim Paskudnym Czarnym Smoczyskiem".
- Nie mamy wyboru - zdecydował Jord. - Jeśli nie siła argumentu, to argument siły.
Gdybym wiedziała, że twórczość literacka jest tak diabelnie niebezpiecznym i ryzykownym zajęciem, nigdy nie napisałabym ani słowa.
Nic mi nie daje wiedza, gdzie ktoś był, o ile nie chcę wypytywać ludzi. Żeby kogoś zabić, potrzebuję wiedzieć, gdzie będzie. Zanim tam dotrze.
Utknąłem bez sensu i bez fabuły z dwoma irytującymi i przepoconymi facetami, których na dodatek wcale nie lubię!
Nadal nie mamy pojęcia, gdzie jest nasz dowódca ani co powinniśmy robić.
Jesteśmy końcem wszystkiego. Gdy nadchodzi kataklizm, siedzimy w pierwszym rzędzie.
Czasami ważna jest nie odpowiedź, ale brzmienie pytania, które zadasz.
Tam, gdzie w nocy widziała dobroć, zagubienie i szczerość, tutaj emanowała śmierć, pycha i arogancja oraz całkiem sporo pogardy.
Nadal nie ogarniała życia w tym świecie i sama raczej by sobie nie poradziła.
Jestem śmiertelnie poważna, gdy ktoś napada mnie bez powodu.
Masz cały czas tę samą twarz i paskudny charakter, który jeszcze trudniej ukryć.
Serio, nie ogarniam, jakim cudem pamiętam tak bezsensowne rzeczy, które okazują się nagle zadziwiająco przydatne.
Przy Niwie było gwałtownie, ale teraz mam wrażenie, że zostałem przeciągnięty przez trzy równoległe rzeczywistości jednocześnie. Coś musiało pójść poważnie nie tak.
Tonął. Ewentualnie dusił się - trudno było orzec, gdy rozpaczliwie machał rękami w rzece czarnych jak noc liter i co chwilę znikał pod jej powierzchnią. Palce wpadały mu na brzuszki samogłosek, kanty spółgłosek tarły o suchą jak papier skórę. (...)
A potem nagle wypadł na szeleszczącą trawę, która z sekundy na sekundę nabierała barwy, miękkości, zapach.
-Ale jak już znajdziemy Aenaia, ty będziesz się przed nim tłumaczył, skąd ma żonę...
-Jak to skąd? Nie pamiętasz tej wielkiej uczty, podczas której spił on się do nieprzytomności, oświadczył przy świadkach, zrzucił żyrandol na błazna, a potem zasnął w nogach łoża, płacząc jak dziecko?- zapytał poważnie rycerz.
-Nie..- zaczęła Cyan.
-No. On też nie pamięta i raczej będzie wolał, byśmy nie wdawali się w co bardziej wstydliwe szczegóły.