Czy obok takiej książki można przejść obojętnie? Nawet nie ma o czym mówić. W poszukiwaniu mocnych, bezlitosnych emocji konieczne jest sięgnięcie po najnowszą pozycję autorstwa Moniki Madej „Król Pik”. Mam w rękach historię, która jest o podarowaniu drugiej szansy…ale tylko JEDNEJ!
Kontynuacja książki „As Pik” opisująca losy najstarszego z braci Andersonów – Collina. Jednak znajomość poprzedniej książki nie jest wymagana, aby sięgnąć po tą pozycję. Co nie zmienia faktu, że słowo „warto” to za mało, żeby określić jak bardzo zachęcam was do przeczytania książki o naszym kochanym Smuteczku i Adeline.
„Król Pik” jest historią o najstarszym potomku mafijnej rodziny oraz utalentowanej młodej tancerce. W jednej książce jest zawarte wiele lat ich wspólnego życia, od samego poznania przechodząc do tych najszczęśliwszych i najgorszych chwil.
Może zacznę od tej radośniejszej części tej historii. Już po pierwszych paru stronach dało się zauważyć, że Monia jest w doskonałej formie, ponieważ śmiechu było co nie miara 😂 Kto jak kto, ale Nicholas, młodszy brat Collina, był pionierem w dostarczaniu tych napadów śmiechu i rozbawienia. On pod tym względem nigdy nie zawodzi 😂
Z najmniejszymi szczegółami mamy przedstawiony rozwój relacji Collina i Claudii. Myślę, że było to niezbędne, aby mieć niezaprzeczalny dowód na to, zwłaszcza w tych najgorszych momentach, że ich więź zapoczątkowało silne, bezwarunkowe uczucie – miłość. Nie znajdziecie tutaj standardowego schematu, gdzie po ślubie „żyli długo i szczęśliwie”….. Po wielu latach małżeństwa nie zawsze jest kolorowo, a wiele „rzeczy” po drodze może pójść nie tak. Jednak nie brakuje tutaj chwil, które doprowadzają do bezwarunkowego uśmiechu na ustach i pojawienia się iskierek w oczach 🤩
Autorka wykreowała postacie bardzo wyraziście i mam wrażenie, że zrobiła to tak rewelacyjnie jak to było możliwe. Dialogi jak i same opisy były odpowiednio wyważone, czytało je się bardzo przyjemnie i o jakiś znużeniu podczas czytania nawet nie było mowy! Kartki przewracały się same…
Obdarzyłam Claudię wielkim podziwem. Mimo, że była krucha to nieugięta bardziej niż niejeden człowiek. Na drodze swojego życia była na tych dwóch skrajnych i przeciwnych sobie zakrętach, bezwarunkowego szczęścia i największej rozpaczy. Jednak mimo upadku zawsze wstawała i walczyła o siebie i o to czego tak naprawdę pragnie.
Słówko o Collinie. Collin, Collin, Collinnnnn…. Żałuję, że nie liczyłam ile razy miałam w planach jego to#tury. Pewnie wynik byłby pokaźny. Wiele razy mnie pozytywnie zaskoczył, ale również niestety zawiódł. Silny charakter, a jednak złamany i zmanipulowany.
Nie mogę nie wspomnieć o tym genialnym stworzeniu tych naprawdę ‘gorących’ momentów 🔥😈 Te chwile były jak niegasnący ogień, pełne pożądania, namiętności i emocji.
Czy końcówka była przewidywalna? No jak to ma w stylu autorka… wyszła poza wszelkie standardy i zaskoczyła czymś nieoczekiwanym! Baaa… to było po jak bomba, kompletny zwrot akcji, jednoczesnych koniec i początek czegoś nowego.
Po zakończeniu przygody z tą historią potrafiłam tylko siedzieć i patrzeć w jeden punkt, jednocześnie w głowie odtwarzając co było mi dane przeżyć. Obraz tej historii pozostał we mnie jako wspomnienie bardzo trudnych przeżyć, których jednak warto było doświadczyć. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że gdyby ktoś za jakiś czas wspomniał mi o historii tych dwojga ludzi, którzy mają za sobą tak trudną drogę, to najprawdopodobniej bym się zawahała czy to nie wydarzyło się naprawdę. Właśnie tak działa magia dobrego pióra, granica między fikcją, a rzeczywistość zaciera się. Czułam jakbym zatopiła się w tym świecie i stała się jego nieodłączną częścią.
Jasne! To co wydarzyło się w książce jest tylko fikcją literacką! Jednak takie przypadki, takie problemy, takie trudności, przeżycia i ból są prawdziwe! To nasza rzeczywistość i nie jest to absolutnie dalekie od prawdy…
Mogę nieśmiało stwierdzić, że na pewno każdy, a przynajmniej większość czytelników nie było w stanie powstrzymać łez. Nie stanowię wyjątku, ale to było coś więcej niż łzy. To była emocjonalna pustka. Bardzo trudno jest mi powiedzieć, jak skutecznie „Król Pik” wbił mi nóż w serce i pogrążył wiele razy w smutku. Mówi się, że płacz oczyszcza duszę, a ja miałam wrażenie jakby to właśnie duszę dotknął ten emocjonalny płacz.
Książka „Król Pik” była tak intensywna i bliska otaczającej nas rzeczywistości, że wszystko (!) dosłownie każdy moment, każde słowo było w tych najgorszych chwilach jak emocjonalna przemoc i jednak bolesna prawda, którą Monika pokazała nam w najprostszy, ale najbardziej bezlitosny sposób.
Książka nie dała się odłożyć na półkę. Hipokryzją co nie? Wiedziałam, że każda strona będzie boleć na inny sposób, a i tak brnęłam w to dalej. Ale wierzcie mi tak jest. Przeczytajcie, bo słowami nie potrafię tego nazwać, ale doświadczcie tego, ponieważ tylko to jest w stanie ubrać to w pełni wartościową formę i dotknąć serc mocniej, niż można to sobie wyobrazić.
Wraz z przeczytaniem kilku ostatnich słów, tym samym kończąc tą przygodę, poczułam jakbym mogła odetchnąć pełną piersią. Poczułam się taka oczyszczona z wszelkich emocji. Mogłabym nawet nazwać formą terapii, która otworzyła we mnie całkiem nową perspektywę, ale jednocześnie zmusiła do refleksji.
Moja AUTORKO po raz kolejny udowodniłaś, że twoje książki potrafią złamać i uszczęśliwić na tysiąc różnych sposobów ❤ Jak odnaleźć odrobinę nadziei w beznadziejnych sytuacjach, jak przerwać łańcuch negatywnych myśli i odkryć pozytywne aspekty nawet w najtrudniejszych chwilach.
Czy obok takiej książki można przejść obojętnie? Nawet nie ma o czym mówić. W poszukiwaniu mocnych, bezlitosnych emocji konieczne jest sięgnięcie po najnowszą pozycję autorstwa Moniki Madej „Król Pik”. Mam w rękach historię, która jest o podarowaniu drugiej szansy…ale tylko JEDNEJ!
Kontyn...
Rozwiń
Zwiń