cytaty z książek autora "Klaudia Kopiasz"
Ze smakiem apetycznego połączenia sera Reblochon i winogron w ustach, czekałam, aż powoli wyłoni się przede mną Lazurowe Wybrzeże. Zachwyt dotykał mojego wnętrza, gdy ukazywały się urzekające pasma gór, otulonych bujną zielenią, potężne drzewa – najczęściej dęby korkowe – których gałęzie splatały się, tworząc bajeczny baldachim. Słońce, mimo późnej pory, jaśniało nad majaczącym w oddali Morzem Śródziemnym i lawendowymi polami, roztaczającymi oszałamiający zapach.
Takie jest życie. Nieprzewidywalne. Pewnego dnia budzisz się i wiesz, że ten dzień nie jest już tak piękny jak poprzedni, a mimo to musisz o niego walczyć.
Dlatego nie bójmy się miłości, niech swoim całunem piękna zakryje nasze ciemne strony, nie dopuści do tego, by z naszego wnętrza uwalniał się smutek, złość czy żal.
(...) czasami miłość rani człowieka. Jednak sądzę, że najbardziej rani jej brak.
Kiedy kogoś naprawdę kochasz, nie pozwalasz, by jego wady zaważyły na twoim uczuciu. Prawdziwa miłość nie zna granic, nie kończy się na słabościach ukochanej osoby.
- Lubię żyć tak, jakby to była ostatnia dana mi chwila - mówiła Miriam - dlatego wszystko wydaje mi się takie piękne. Siedzę tu z tobą, piję wino i nabierać sił. Wyobrażam sobie, że chwile takie jak ta ktoś utrwala na jakimś obrazie...
Grudzień nie kojarzył mu się już ze wspaniałym czasem, kiedy rozbrzmiewają kolędy, dzieci cieszą się śniegiem i świątecznymi prezentami, a dorośli radują się swoją obecnością. Dla niego miesiąc ten był silnym zderzeniem z przeszłością. Tą, która pozostawiła blizny.
Bo jak pogodzić się ze śmiercią ukochanej? Nieważne, że odeszła pięć lat temu, skoro emocje w Williamie wciąż były tak żywe jak w dniu jej pogrzebu. Każda chwila przypominała mu o Rose, tak jakby była przy nim przez cały czas. Słyszał ją, widział, czuł w dotyku wiatru, lecz wszystko to na nic, skoro nie mógł już chwycić jej dłoni, objąć, pocałować. Stała się zaledwie podążającym za nim cieniem. I to martwiło go najbardziej, bał się, że kiedyś z tego cienia nie pozostanie już nic, że jego pamięć go zawiedzie. Nie chciał nigdy jej zapomnieć, pragnął zapamiętać każdy szczegół, który ich łączył. Wierzył, że tylko w ten sposób pozostanie z nią na zawsze.
W tamtym miejscu panowała niesamowita atmosfera. Mężczyźnie wydawało się, że znalazł się w uroczej kra-inie doznań, gdzie czas płynie powoli, niezakłócany przez pośpiech, a uśmiech tryumfuje nad zmartwieniami.
Nie mylił się.
– Proszę przejrzeć – rzekł. – Nie sugeruję, że przy-padnie od razu do gustu, dlatego warto najpierw przeczytać zamieszczoną z tyłu recenzję.
– Dziękuję – odpowiedział. – W głąb lawendowych uliczek… Czyżby to o Francji?
Nie każda ze ścieżek usłana jest różami, lecz z pewnością każda prowadzi nas w stronę przeznaczenia.
Teraz, przelewając swoje przemyślenia na papier, przesiaduję w maleńkiej tawernie w Nicei, w samym sercu Zatoki Aniołów. Porośnięte winoroślą kolumny oraz hebanowe stoliki, nakryte pięknie haftowanymi obrusami, otaczają klientelę. Kelner z uśmiechem na brzoskwiniowej twarzy trzyma w dłoniach grę cytrynowych i zielonkawych smaków. Blaski gwiazd na szafirowym firmamencie wydają się bezwiednie tonąć pośród różanych bąbelków szampańskich rozkoszy. Szelest sukien pań, połączony z brzmieniem wypowiadanych przez nie słów, stanowi idealną kompozycję nicejskich doznań. W tle słychać delikatną melodię wydobywającą się z akordeonu… To ubrany w garnitur Francuz pozwala instrumentowi uwolnić niebywałe dźwięki.
Mogłabym rzec, iż zakochałam się w tej krainie winem płynącej, która na myśl przywodzi roziskrzone wybrzeże i w oddali kołyszące się na wietrze lawendowe lany. Zauroczyły mnie także wąskie, idylliczny uliczki, urzekające misternie wykończonymi balkonikamo czy kopułami oraz lśniące barwami złota i błękitu plaże, wzbogacone blaskiem luksusu.
Wenecja nocą skąpana jest w barwach złota, czerwieni i zieleni. Lśni pośród gwiazd i romantycznych latarenek, usytuowanych blisko kamiennych budynków. Wraz z muzyką, rozbrzmiewającą w trattoriach wtłaczają się pojedyncze dźwięki, uderzających o siebie kieliszków, a także gwaru, wydobywającego się z wąskich, tętniących życiem uliczek. Piękno miejsca podkreślają eleganckie gondole, poruszające się bezwiednie po szmaragdowej tafli.
- Tato, zrozum... Próbuję oswoić się z nową sytuacją. Czy to dziwne, że dalej nie mogę uwierzyć w diagnozę lekarza? Pytam siebie, dlaczego mnie to spotkało, ale nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Co za szaleństwo! Przecież jeszcze do niedawna byłam pełna sił. Biegałam z Caroline po parku! A teraz... Jakaś cholerna choroba zwala mnie z nóg - urwała, a jej głos zadrżał. - Próbuję nie płakać, wrócić do normalności. Ale jest mi naprawdę trudno.
Miriam zastanowiła się przez dłuższą chwilę. Wzięła talerz z sosem z mango i pomarańczy, po czym podała go mężczyźnie. - Spróbuj. Jest słodki, ale czuć w nim gorycz skórki pomarańczy. Podobnie smakuje życie.
Jeśli nie pozwolisz drzewku cytrynowemu chylić się w stronę słońca,skąd będziesz wiedział, że zrodzi wspaniałe owoce? Tak samo jak roślinom, także rodzinnym relacjom potrzebna jest dawka miłości i troski.
Niczym strugi deszczu ocierające się o ściany omdlałych domostw, wtulił się w ramiona lawendowych wrażeń w nadziei, że owe strugi zamienią się w spadające gwiazdy.
Oliver bez zastanowienia podszedł do hebanowych drzwi, by zapukać. Ku jego zdziwieniu otworzyły się same, ukazując widok na długi, otulony szarością hall. Rozejrzał się przez chwilę zanim wszedł do środka. Tajemniczość miejsca, w którym przebywał, rozbudziła jego wyobraźnię. Zapewne fakt, iż mógłby spotkać tutaj Harrego Pottera, nie wywołałby w nim żadnych skrajnych emocji. A jednak, czekała na niego zupełnie inna osoba… Był to mężczyzna w podeszłym wieku. Jego specyficzny typ urody, elegancki ubiór w postaci połyskującego garnituru oraz kieliszek czerwonego wina trzymanego w dłoni, zdradzały, że jest Włochem. Na widok młodego mężczyzny zaklasnął w dłonie, wypowiadając przy tym niezwykle charyzmatycznie „buongiorno”.
- Drogi Oliverze, kiedy przechadzasz się nowojorskimi uliczkami, czy dostrzegasz pary staruszków trzymających się za ręce, którzy przebrnęli przez mgłę minionych lat, rozkwitając w tym uczuciu? - Gestykulacja i ogromna pewność siebie podkreślały wagę jego słów. - Nie tylko oni dają obraz prawdziwej miłości, tej rozpalającej serce niczym włoskie słońce... Spróbuj wyobrazić sobie zakochanych, ich spojrzenia, zwilżone kontemplacją usta, twarze utkane z nici zauroczenia.