cytaty z książki "Córki niczyje"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wszak nie urodziła się jeszcze kobieta, która potrafiłaby wyrzucić z serca prawdziwą miłość tylko dlatego, że jej obiekt nie jest jej wart.
Nie, nic na tym świecie nie pozostaje w ukryciu na zawsze. Prędzej czy później przychodzi dzień, w którym złoto od stuleci leżące niepostrzeżenie w ziemi wydostaje się na powierzchnię. Zdradliwy piasek odsłania ślad stopy, która kiedyś po nim stąpała, woda w końcu wyrzuca na brzeg ciało, które w niej utonęło. Nawet ogień po strawieniu jakiegoś przedmiotu pozostawia wyznanie winy w postaci popiołu.
W ludziach o skromnych możliwościach finansowych niekiedy budzą się nader hojne odruchy – w bogaczach nigdy.
Czy głęboko poza zasięgiem inspirujących lub zahamowujących bodźców społecznych nie istnieją w każdym z nas wrodzone pierwiastki Dobra i Zła - jednakowo zdane na łaskę nadarzających się okazji i pokus?
- Proszę stanąć prosto i mnie posłuchać - zaczął. - Zadam pani pytanie. Pani Wragge, czy wie pani, czyją skórę ma pani w tej chwili na sobie? Czy wie pani, że umarła i została pochowana w Londynie, by następnie powstać z prochów pani Wragge niczym feniks z popiołów? Nie! Widzę, że pani o tym nie wie! To skandaliczne! Jak ma pani na imię?
- Matylda - odparła pani Wragge w bezgranicznym osłupieniu.
- Ależ skąd! - zawołał dziko kapitan. - Jak śmie pani tak mówić? Ma pani na imię Julia. A ja jak się nazywam? (Jeżeli nie będzie pani trzymała tego koszyka z prowiantem prosto, wyrzucę go do morza!) Jak się nazywam?
- Nie wiem - powiedziała trwożliwie pani Wragge, tym razem nie ryzykując odpowiedzi.
- Proszę siadać! - jej mąż wskazał palcem na niski murek ogrodowy. - Bardziej na prawo! Jeszcze bardziej! Dobrze, wystarczy... Nie wie pani? - powtórzył surowo. Teraz, kiedy siedziała, mógł swobodniej patrzeć jej w twarz. - Żeby to był ostatni raz, jak to słyszę! Żeby jutro rano mojej brody nie goliła kobieta, która nie wie, kim jestem! Proszę na mnie spojrzeć! Bardziej na lewo - jeszcze bardziej - wystarczy... Jak się nazywam? Otóż nazywam się pan Bygrave, a na imię mi Thomas. Jak się pani nazywa? nazywa się pani Bygrave i na imię pani Julia. Kim jest ta młoda dama, która przyjechała wraz z panią z Londynu? Ta młoda dama to panna Bygrave, jej imię to Susan. Ja jestem jej błyskotliwym stryjkiem Tomem. A pani jej umysłowo ociężałą stryjenką Julią. Proszę natychmiast mi to wszystko powtórzyć - ma pani to znać jak katechizm! [...]
Kapitan ponownie pokręcił swoją czujną głową.
- Taki początek nie wróży nic dobrego - rzekł z mniejszą niż zazwyczaj uprzejmością. - Tępota mojej żony będzie nam kulą u nogi.
(...) kobiety, które szczycą się swoim poczuciem przyzwoitości, w dziewięciu przypadkach na dziesięć nie znają czegoś takiego jak pobłażliwość czy litość.
Niektóre suknie są takie uparte! Niektóre z nich zdają się mówić: "Nie! Możesz robić ze mną, co ci się tylko podoba, ale ja i tak nie będę na tobie dobrze leżała!".
- Pani Wragge nie ma żadnych kłopotów ze słuchem - wyjaśnił kapitan. - Jest tylko nieco... powolna. Przejawia skłonności do umysłowej hibernacji, że tak się wyrażę. Trzeba mówić do niej głośno - głośne dźwięki stanowią bowiem bodziec stymulujący jej umysł. Kiedy się do niej krzyczy, jej myśli od razu stają na baczność. Ale gdy tylko zniżyć głos, odpływają w nieznane... Pani Wragge!!!
Pani Wragge natychmiast zareagowała na ów bodziec.
- Herbaty, kapitanie? - zapytała po raz drugi.
- Proszę wyprostować czepek! - ryknął kapitan. (...) Pod względem powierzchowności pani Wragge jest, ku mojemu bezgranicznemu ubolewaniu, najbardziej niesymetryczną kobietą, jaką widziałem w swoim życiu... Bardziej na prawo!!! - wykrzyknął kapitan, kiedy pani Wragge, niczym posłuszne dziecko, podeszła zaprezentować mu rezultaty swoich zmagań z nakryciem głowy.
- Oto on! - zawołała pani Wragge. - Omlet z ziołami. Gospodyni mi pomogła i tak wygląda efekt naszych wspólnych wysiłków. Kiedy kapitan przyjdzie, niech panienka będzie tak miła i nie prosi o porcję dla siebie, dobrze? Nie jest wcale smaczny. Miałyśmy z nim istne urwanie głowy. Najpierw wyślizgnął się nam pod ruszt, potem spadł na schody, a na końcu poparzył najmłodszego syna gospodyni, kiedy ten na nim usiadł. Och, nie! Nie jest nawet w połowie tak smaczny, na jaki wygląda. Niech panienka nie próbuje go jeść. Może kapitan nie zauważy, jeśli panienka nic na ten temat nie wspomni.
Jako dorastająca dziewczyna wylałam wiele łez z powodu swoich gabarytów. Jest mnie o połowę za dużo, madame. Jakkolwiek by mnie mierzyć - czy to wzdłuż, czy w poprzek - nie da się zaprzeczyć, że jest mnie o połowę za dużo.
- Dużo tego bagażu? - zapytała pani Wragge konfidencjonalnym szeptem. - Pójdźmy po niego! Kapitana nie ma w domu.
- Pani Wragge! - zagrzmiał straszliwie kapitan, który właśnie pojawił się w drzwiach. [...]
- Czy ja znowu słyszę człapanie?! - wykrzyknął kapitan Wragge z odrazą. - Ależ tak! Pantofel znów przydeptany! Tym razem lewy! Proszę go podciągnąć, pani Wragge! Proszę go podciągnąć...! [...]
Pani Wragge - która ośmieliła się tymczasem znów wysunąć nieco ze swojego kąta - złowiła uchem słowa "sklep" i "sprawunki" i w przypływie nieposkromionej ekscytacji klasnęła w dłonie.
- Och, panienka będzie robiła zakupy! Czy ja też mogę pójść? - zawołała. - Proszę mi pozwolić, proszę mi pozwolić z nią pójść!
- Proszę usiąść, pani Wragge! - wykrzyknął kapitan. - Prosto! Bardziej na prawo... Jeszcze trochę! I nie ruszać się!
Pani Wragge splotła swoje bezradne dłonie na podołku i zaniosła się cichym płaczem.
- Tak bardzo lubię zakupy... - poczęła tłumaczyć błagalnym tonem. - I tak rzadko je teraz robię... [...]
- Niechże pani nie pozwoli mojej żonie, by ją zanudzała - rzekł ciepło na odchodnym. - Niech pani trzyma tę biedaczkę krótko, jak najkrócej.
Pociąg do Londynu odjechał prawie cztery godziny temu, zabierając ze sobą pannę Vanstone i towarzyszącą jej panią Wragge. Moja nieszczęsna żona jest za mało rozgarnięta, by mogła posłużyć mi jakąkolwiek aktywną pomocą - ale będzie ogniwem łączącym mnie z panną Vanstone. W imię owej wyższej racji godzę się z tym, że przez pewien czas sam będę musiał szczotkować sobie spodnie, golić się i wykonywać wokół siebie inne przyziemne czynności. Jeśli pani Wragge miewała wcześniej jakiekolwiek przebłyski inteligencji, to opuściły ją one już chyba na dobre. Kiedy oświadczyłem, że zgadzam się na jej wyjazd do Londynu, od razu uraczyła nas dwoma pytaniami. Chciała wiedzieć, czy wolno jej będzie pójść na zakupy i czy będzie mogła zostawić swoją książkę kucharską w domu. Panna Vanstone i ja jednogłośnie przytaknęliśmy - i od tamtej pory pani Wragge ani na chwilę nie przestała chichotać. Nadal jestem ochrypły od daremnych prób przywołania jej do porządku za pomocą aplikowanych w nieskończoność bodźców głosowych. Ponadto z odrazą przypominam sobie teraz, że gdy zostawiałem ją w pociągu, obydwa jej pantofle były przydeptane.
W zwykłych okolicznościach te absurdalne szczegóły w ogóle nie zaprzątałyby mojej uwagi. Mam jednak podstawy, by obawiać się, że imbecylizm mojej żony doprowadzi do nieprzewidzianych komplikacji.
(...) kobieta nie może nigdy wiedzieć, jak bardzo oddała się człowiekowi, którego kocha, dopóki ów człowiek jej nie sponiewiera.
Szukając dla nas nowego nazwiska, bacznie stosowałem się do Pani wskazówek. W jednej z moich ksiąg - mam nadzieję, że nie zapomniała Pani o moich księgach? - pod nagłówkiem "Skóry do przywdziania" znajduje się lista osobników, którzy zeszli już z tego świata i których dzieje i sytuację rodzinną znam jak własną kieszeń. Niektóre z owych skór przywdziewałem już we wcześniejszych okresach swojej działalności zawodowej. Pozostałe nadal są niczym nowe, nienoszone ubrania i nadają się do użycia. Ta, która jawi mi się jako najodpowiedniejsza dla nas, pierwotnie okrywała ciała rodziny o nazwisku Bygrave. W tej chwili mam już na sobie skórę pana Bygrave'a - i muszę powiedzieć, że leży ona na mnie jak ulał. Gdyby zechciała Pani wcielić się w pannę Bygrave (o imieniu Susan) i gdyby udało nam się wcisnąć panią Wragge (w jakikolwiek sposób, nawet głową naprzód) w skórę pani Bygrave (o imieniu Julia), metamorfoza byłaby kompletna.
- Gdzie go pani poznała? - zapytała Magdalen, wykorzystując tę sytuację, by choć trochę poprawić skąpy stan swojej wiedzy na temat nieprzeniknionego Wragge'a.
- W jadłodajni - odparła jego żona. - Ze wszystkich głodnych i rozkrzyczanych klientów był najgorszy. Obsługując go, popełniałam więcej błędów niż w przypadku całej reszty razem wziętej. Na początku przeklinał - och, jak straszliwie przeklinał! A kiedy przestał przeklinać, ożenił się ze mną. Inni też chcieli się ze mną żenić. O tak, miałam w czym wybierać! A dlaczego by nie? Gdy na kobietę spada niespodziewany spadek... jeżeli to nie czyni z niej damy, to co innego? A czy to nie naturalne, że dama ma duży wybór? Więc miałam swój mały spadek, miałam w czym wybierać i wybrałam kapitana - o tak... Był najmądrzejszy i najniższy ze wszystkich. Dobrze się zajął mną i moimi pieniędzmi. Ja wciąż tu jestem, ale pieniędzy już nie ma. Niech panienka nie kładzie tego ręcznika na stole -nie spodoba mu się to! I proszę nie przekładać jego brzytew - jeśli przełoży je panienka, zapomnę, która jest która. A jutro rano koniecznie muszę pamiętać, która jest która. Ależ nie, panienko, kapitan nie goli się sam! Kazał mnie się tego nauczyć i teraz ja to robię. Układam mu też włosy i obcinam paznokcie - odnośnie do paznokci jest okrutnie wymagający. Tak samo wymagający jest odnośnie do swoich spodni. I swoich butów. I swojej porannej gazety . I swoich śniadań, obiadów, kolacji i podwieczorków...
Szukając dla nas nowego nazwiska, bacznie stosowałem się do Pani wskazówek. W jednej z moich ksiąg - mam nadzieję, że nie zapomniała Pani o moich księgach? - pod nagłówkiem "Skóry do przywdziania" znajduje się lista osobników, którzy zeszli już z tego świata i których dzieje i sytuację rodzinną znam jak własną kieszeń. Niektóre z owych skór przywdziewałem już we wcześniejszych okresach swojej działalności zawodowej. Pozostałe nadal są niczym nowe, nienoszone ubrania i nadają się do użycia. Ta, która jawi mi się jako najodpowiedniejsza dla nas, pierwotnie okrywała ciała rodziny o nazwisku Bygrave. W tej chwili mam już na sobie skórę pana Bygrave'a - i muszę powiedzieć, że leży ona na mnie jak ulał. Gdyby zechciała Pani wcielić się w pannę Bygrave (o imieniu Susan) i gdyby udało nam się wcisnąć panią Wragge (w jakikolwiek sposób, nawet głową naprzód) w skórę pani Bygrave (o imieniu Julia), metamorfoza byłaby kompletna.
Szukając dla nas nowego nazwiska, bacznie stosowałem się do Pani wskazówek. W jednej z moich ksiąg - mam nadzieję, że nie zapomniała Pani o moich księgach? - pod nagłówkiem "Skóry do przywdziania" znajduje się lista osobników, którzy zeszli już z tego świata i których dzieje i sytuację rodzinną znam jak własną kieszeń. Niektóre z owych skór przywdziewałem już we wcześniejszych okresach swojej działalności zawodowej. Pozostałe nadal są niczym nowe, nienoszone ubrania i nadają się do użycia. Ta, która jawi mi się jako najodpowiedniejsza dla nas, pierwotnie okrywała ciała rodziny o nazwisku Bygrave. W tej chwili mam już na sobie skórę pana Bygrave'a - i muszę powiedzieć, że leży ona na mnie jak ulał. Gdyby zechciała Pani wcielić się w pannę Bygrave (o imieniu Susan) i gdyby udało nam się wcisnąć panią Wragge (w jakikolwiek sposób, nawet głową naprzód) w skórę pani Bygrave (o imieniu Julia), metamorfoza byłaby kompletna.
Szukając dla nas nowego nazwiska, bacznie stosowałem się do Pani wskazówek. W jednej z moich ksiąg - mam nadzieję, że nie zapomniała Pani o moich księgach? - pod nagłówkiem "Skóry do przywdziania" znajduje się lista osobników, którzy zeszli już z tego świata i których dzieje i sytuację rodzinną znam jak własną kieszeń. Niektóre z owych skór przywdziewałem już we wcześniejszych okresach swojej działalności zawodowej. Pozostałe nadal są niczym nowe, nienoszone ubrania i nadają się do użycia. Ta, która jawi mi się jako najodpowiedniejsza dla nas, pierwotnie okrywała ciała rodziny o nazwisku Bygrave. W tej chwili mam już na sobie skórę pana Bygrave'a - i muszę powiedzieć, że leży ona na mnie jak ulał. Gdyby zechciała Pani wcielić się w pannę Bygrave (o imieniu Susan) i gdyby udało nam się wcisnąć panią Wragge (w jakikolwiek sposób, nawet głową naprzód) w skórę pani Bygrave (o imieniu Julia), metamorfoza byłaby kompletna.
Szukając dla nas nowego nazwiska, bacznie stosowałem się do Pani wskazówek. W jednej z moich ksiąg - mam nadzieję, że nie zapomniała Pani o moich księgach? - pod nagłówkiem "Skóry do przywdziania" znajduje się lista osobników, którzy zeszli już z tego świata i których dzieje i sytuację rodzinną znam jak własną kieszeń. Niektóre z owych skór przywdziewałem już we wcześniejszych okresach swojej działalności zawodowej. Pozostałe nadal są niczym nowe, nienoszone ubrania i nadają się do użycia. Ta, która jawi mi się jako najodpowiedniejsza dla nas, pierwotnie okrywała ciała rodziny o nazwisku Bygrave. W tej chwili mam już na sobie skórę pana Bygrave'a - i muszę powiedzieć, że leży ona na mnie jak ulał. Gdyby zechciała Pani wcielić się w pannę Bygrave (o imieniu Susan) i gdyby udało nam się wcisnąć panią Wragge (w jakikolwiek sposób, nawet głową naprzód) w skórę pani Bygrave (o imieniu Julia), metamorfoza byłaby kompletna.