cytaty z książek autora "Bogdan Frymorgen"
Kwiat lokalnej młodzieży. To oni dodawali knajpie brakujących gwiazdek. Pstrykali palcami na kelnerkę i pili piwo kuflami. Były cholernie ciężkie, z dużym jak pięść szklanym uchem. My zamawialiśmy wodę z sokiem. Woda była z kranu a sok z porzeczki.
Jak mówił anonimowy filozof spod budki z piwem, wszystkiego w życiu należy doświadczyć, lepiej się jednak tym delektować.
Katecheza na wsi nie była burzą mózgów. Raczej dyktandem wiary i niewolniczym spisywaniem go w zeszytach. W jednym końcu salki ksiądz prawił swe komunały, a w drugim my, baranki boże, bujaliśmy w obłokach. Ale byliśmy tam bliżej Boga niż niejeden w kościele.
Ksiądz gadał swoje, myśmy się nudzili, a na koniec roku wszyscy dostawali świadectwo z religii. Sprawa odfajkowana, babcia zadowolona. Nie pamiętam jednak ani jednego zdania, które zapadłoby mi głębiej w pamięć. Żaden katecheta nie zaspokoił mojej ciekawości ani nie pobudził wyobraźni. Było to równanie z dwiema wiadomymi - na lekcjach religii nic się nie działo, poza nimi działo się wszystko.
Dotyk zapamiętany wraca. Człowiek nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Nagle prostuje ramiona jak różdżkarz poszukujący wody. Podąża w transie, bo czuje, że musi. A gdy spotyka przyjazne ciało, niepotrzebne są słowa. Ono odpowie podobnym gestem i razem wykopią studnię. Potem będą z niej pili. Posadzą wspólnie sad i zasieją ogrody, a do tego konieczna jest woda. To nie jest projekcja. Piszę z autopsji. Tak spotkałem kiedyś moją żonę, matkę moich dorosłych synów. Wcześniej parę odwiertów było chybionych, ale ten jeden się udał. Nikt naszej studni nie zatruł ani nie zdołał jej zasypać. Zawsze będziemy bronić jej głębi, wilgoci i echa.
Kilka lat później Wiesiek zachorował. Zaczęło się od niewinnego bólu głowy i nudności. Potem była seria badań i konsultacje u lekarza. W końcu tomograf ujawnił prawdę - w jego pięknej, romantycznej głowie pojawił się guz wielkości monety. Na początku się tym nie przejmował. Mówił o nim - ten cholerny intruz. A skoro nie miał zapasowej głowy, postanowił żyć z tą chorą.
Wiedzieliśmy, że choroba postępuje bezlitośnie. Po trzeciej operacji przestaliśmy liczyć kolejne. Każdy następny telefon czy spotkanie były dla nas prawdziwym świętem. Przyjaźnią zaciągniętą na kredyt.
Gdy naciskam migawkę, wiem, że tworzę wspomnienia. Nie zapominam, że zwierzęta żyją krócej od nas.
Psy nie pozują. Nie poprawiają makijażu i nie przygryzają nerwowo pazurów.
Dzięki psu moje życie stało się lepsze i pełniejsze - jakbym doświadczył istnienia równoległego świata. Widywałem takie sceny w filmach science-fiction. Człowiek wyciąga rękę, prostując palec, a ten wchodzi w pionową taflę wody. Potem już krok na drugą stronę i wszystko zmienia się nie do poznania.
W psach nie ma zawiści ani podstępu. Szczekają na powitanie i tęsknią, gdy wychodzimy z domu. Mają duszę i marzą - o rozległych przestrzeniach, zabawie i łowach. A może tylko o kiełbasie.
Długie pożegnania nie mają sensu - spojrzeliśmy z żoną na siebie - jeśli nie daliśmy jej wystarczająco miłości za życia, te kilka minut po śmierci niczego nie załatwią. Migająca jarzeniówka nad głowami dała nam odpowiedź. Wyszliśmy z gabinetu. Przez kilka minut podpieraliśmy ściany korytarza w maseczkach na twarzach. W ręku trzymałem obrożę, którą w ostatnim przytomnym momencie ściągnąłem Senie z karku. Weterynarz z kliniki widział to wielokrotnie - ludzie po uśpieniu zwierząt są nieobecni. Nie reagują. Nie ma więc pośpiechu. W Anglii zresztą nie nazywa się tego usypianiem, to eutanazja.
Łatwo uwierzyć, że pies jest człowiekiem. Wydaje nam się, że milczy, bo nie ma nic do powiedzenia. Widzimy w nim siebie. Jesteśmy przekonani, że rozumie każdą naszą myśl, każde wypowiedziane słowo. W parku opowiadałem Senie różne historie, robiąc pauzę, gdyby przypadkiem chciała mi przerwać. Nie reagowała. Sprowadzała mnie na ziemię. Gdy byłem przekonany, że oto zawarłem z nią intelektualne przymierze, wskakiwała w krzaki i wynurzała się z ludzkim gównem w pysku. Takie miała hobby. Zawsze karmiłem się w myślach za wiarę w psa-człowieka. Po czym znowu tak samo błądziłem.