Wydawnictwo pozywa tłumacza za krytykę na Facebooku
Wydawnictwo Sonia Draga pozwało Krzysztofa Cieślika, tłumacza i krytyka literackiego, za naruszenie dobrego imienia. W opublikowanych na Facebooku wpisach Cieślik krytycznie odniósł się do jakości tłumaczeń niektórych książek oferowanych przez wydawnictwo, w tym powieści Jonathana Franzena. „Nie zamierzam wycofywać się ze swoich opinii”, zapewnia tłumacz w rozmowie z naszą redakcją. Do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi ze strony wydawnictwa.
Wystosowany przez wydawnictwo pozew dotyczy wpisów, które pojawiły się w mediach społecznościowych Krzysztofa Cieślika w 2020 i 2021 roku. O otrzymaniu wezwania do „usunięcia skutków naruszeń dóbr osobistych spółki” poinformował sam zainteresowany, tłumacz takich pozycji jak „Shuggie Bain” Douglasa Stuarta czy „Wyspa niebieskich lisów. Legendarna wyprawa Beringa” Stephena R. Browna. Jak wyjaśnił, rzecz dotyczy zarzutów dotyczących „jakości przekładów książek autorstwa wybitnych pisarzy”, publikowanych przez wydawnictwo. Krytyka tłumacza skupiła się na przekładach Jonathana Franzena (choć w tekście opublikowanym przed kilkoma laty w „Dwutygodniku” wspomniał on również tłumaczenia pozycji z dorobku Eleny Ferrante).
Przeprosiny i 5 tys. złotych?
Pierwszy z wpisów, których usunięcia domaga się Wydawnictwo Sonia Draga, pochodzi z listopada 2020 roku. Krzysztof Cieślik odniósł się w nim do nowej powieści Franzena, „Crossroads”. Tłumacz wskazał wówczas, że książka zapewne pojawi się na polskim rynku nakładem wspomnianego wydawnictwa. „Niestety u nas pewnie wyda Sonia Draga, przycinając na dobrym tłumaczu i porządnej, spokojnej redakcji”, pisał.
Średnia ocena wspomnianej powieści „Na rozdrożu” (ang. „Crossroads”) w naszym serwisie to wysokie 7,4. Książka zyskała jednak zarówno sporo dobrych, jak i negatywnych komentarzy czytelników.
Dwa kolejne wpisy, których dotyczy pozew, krytyk opublikował w swych mediach społecznościowych w 2021 roku. Wspominając zlecenie przez wydawnictwo nowego przekładu „50 twarzy Greya”, Cieślik napisał, że nie zdecydowano o nim „z uwagi na jakość przekładu (to by tam nie przyszło nikomu do głowy), tylko żeby nie płacić tantiem tłumaczce, która ją pozwała o podwyższenie wynagrodzenia za tłumaczenie bestsellera”. W ostatnim z postów będących przedmiotem pozwu Soni Dragi tłumacz pisał o nowej książce Franzena, sugerując, by „nie ruszać” jej polskiego wydania.
Wydawnictwo Sonia Draga domaga się przeprosin ze strony Krzysztofa Cieślika, usunięcia wpisów z mediów społecznościowych oraz przekazania 5 tys. złotych na cel społeczny.
Wydawnictwo: wpisy dotyczą faktów
W uzasadnieniu pozwu, który został skierowany do Sądu Okręgowego w Katowicach w styczniu tego roku, wydawnictwo argumentuje, że wpisy Krzysztofa Cieślika miały między innymi insynuować, że spółka zleca tłumaczenia „niewykwalifikowanym osobom, w celu zaoszczędzenia pieniędzy na wynagrodzeniach za tłumaczenie”, a także prowadzi proces wydawniczy „w sposób niedbały”.
Dodaje też, że poleciła przekłady utworów Franzena uznanemu tłumaczowi, czego dowodzić mają wycinki pozytywnych recenzji z magazynów „Elle” oraz „Glamour”. Podkreśla, że działa na polskim rynku od ponad 20 lat i wydała „setki pozycji literackich”, a sama prezeska spółki, Sonia Draga, została odznaczona Kawalerskim Narodowym Orderem Zasługi, przyznawanym przez prezydenta Francji za publikowanie i promowanie autorów piszących po francusku.
Wydawnictwo Sonia Draga argumentuje ponadto, że pozwany poniżył spółkę w oczach opinii publicznej, zwłaszcza w kręgach związanych z branżą wydawniczą. W udostępnionej nam przez Krzysztofa Cieślika treści pozwu czytamy:
Wpisy pozwanego insynuują, jakoby powódka umyślnie, w celu zaoszczędzenia kosztów zlecała tłumaczenia niewykwalifikowanym tłumaczom, godząc się na niską jakość przekładu. Insynuacje pozwanego obejmują (...) w zasadzie cały proces wydawniczy.
Spółka wskazuje też, że „przedmiotowe wpisy dotyczą faktów, tj. określonego zachowania powódki, tym samym nie stanowią wyłącznie subiektywnej oceny pozwanego (która stanowiłaby dopuszczalną krytykę)”.
Krzysztof Cieślik: „Nie zamierzam na pewno wycofywać się ze swoich opinii”
W rozmowie z redakcją lubimyczytać.pl Krzysztof Cieślik podkreśla, że w jego przekonaniu wpisy mieszczą się w granicach prawa. „Uważam, że trudno będzie dowieść, że tak nie jest”, dodaje. Tłumacz zwraca też uwagę:
Na jakość książki składa się kilka czynników. W przypadku przekładu, co chciałbym podkreślić, bo nie jest moją intencją uderzanie w kolegów po fachu, to nie tylko kwestia jakości tłumaczenia, ale też redakcji, korekty, a nierzadko przede wszystkim czasu, jaki każda z osób pracujących nad tekstem ma do dyspozycji. Nie da się zrobić szybko wybitnego przekładu, a wybitni pisarze na takie przekłady zasługują.
Krytyk ocenia, że powoływanie się na pozytywne recenzje w „Glamour” czy „Elle” należałoby uznać za dość niefortunne. „Ja mógłbym powołać się na przykład na opinie cenionej krytyczki Justyny Sobolewskiej czy wybitnej pisarki Doroty Masłowskiej, które najnowszy przekład Franzena krytykowały”, wskazuje.
Cieślik przywołuje również opublikowany w „Dwutygodniku” tekst Macieja Jakubowiaka, uznanego krytyka literackiego, który przed laty pisał:
Sukces pisarza – trzeba dodać na zasadzie lokalnego ekskursu – sprawił też, że jego powieści zostały błyskawicznie przyswojone polszczyźnie. Pośpiech wpłynął jednak niekorzystnie na jakość wydawnictw, które nie tylko rażą cokolwiek kiczowatymi okładkami, ale przede wszystkim jakością tłumaczenia i redakcji. Chlubnym wyjątkiem są „Korekty” w przekładzie Arkadiusza Nakoniecznika i Joanny Grabarek, pozwalającym docenić tempo narracyjne powieści. Niestety zupełnie inaczej jest w przypadku pozostałych tytułów, straszących natrętnymi anglicyzmami i sztucznie brzmiącymi dialogami. Takie wydawnicze wpadki sprawiają niestety, że polski czytelnik może słusznie zapytać: o co tyle hałasu?
Pytany o sprawę tłumaczenia „50 twarzy Greya”, którego dotyczy jeden z wpisów, Krzysztof Cieślik odpowiada, że „historię zna dobrze od osób związanych dawniej z wydawnictwem, a także od tłumaczki, która otrzymała propozycję nowego przekładu”.
Dodaje, że jego prawnik Szymon Sakowski, który sam jest czytelnikiem prozy Franzena, wyraża nadzieję, że jeśli istotnie dojdzie do procesu, nie okaże się on przegrany: „Choć oczywiście decyzję podejmie sąd na podstawie zeznań i wypowiedzi”. Zapytany o docierające do niego głosy wsparcia ze strony środowiska, Krzysztof Cieślik zaznacza:
Od samego początku czuję wsparcie, zwłaszcza koleżanek i kolegów ze Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury, bo to sprawa ważna chyba już dla całego środowiska, a także od tłumaczy niezrzeszonych. Jestem im głęboko wdzięczny, zresztą to jest wspaniałe środowisko, mnóstwo bardzo inteligentnych, niezwykle oczytanych ludzi, z którymi mam zaszczyt się przyjaźnić i których po prostu cenię. Ale też dostałem mnóstwo głosów wsparcia i ciepłych słów od osób, których nie znam, sporo z nich w relacjach na Instagramie. Cieszę się z tego, bo sprawa wydaje mi się niezbyt zrozumiała. Nie zamierzam na pewno wycofywać się ze swoich opinii, także dzięki temu wsparciu.
Na kontrowersję wokół pozwu zareagował też Jakub Żulczyk. „Jest to sytuacja kuriozalna, skandaliczna, kompletnie dyskredytująca publicznie tego wydawcę oraz jego prezeskę”, ocenił pisarz. Po stronie Krzysztofa Cieślika stanęła też Justyna Sobolewska, publicystka Tygodnika Polityka, znana krytyczka literacka.
Do sprawy nawiązali też inni członkowie środowiska.
Skontaktowaliśmy się z przedstawicielami Wydawnictwa Sonia Draga celem uzyskania komentarza. Gdy tylko go otrzymamy, opublikujemy.
Jakie jest Wasze zdanie w tej sprawie? Czekamy na komentarze.
[kw]
komentarze [19]
Teraz to dopiero będę uważać na jakość tłumaczenia w książkach Soni Dragi! Do tej pory nie zwracałam uwagi na wpadki w konkretnym wydawnictwie, a tylko na wpadki w ogóle. Których jest mnóstwo.
A pani prezes to chyba taka osoba znana znana tego że jest znana... 1. Wydawnictwo z jej nazwiskiem (nie ona jedna, na gorąco przypomina mi się Zysk i Prószyński). 2. Pozew. 3....
Źle się dzieje w państwie, w którym za krytykę produktu lub bylejakość wykonania, można zostać ukaranym. To trochę przypomina wczesny PRL i zakaz krytyki osób, organów, doktryn.
A poza tym, czy miałaby to być próba zastraszania krytyków literackich i innych? Bo jak napiszesz o nas źle, to cię zaskarżymy? O to chodzi?
Widać jednak, że obecnie jest to dość częste zjawisko. To, czyli karanie tych, którzy ośmielają się krytykować: https://www.dobreprogramy.pl/leroy-merlin-poskarzyl-sie-facebookowi-krytycy-sklepu-zostali-zbanowani,6754977086290528a
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPrzecież to nic nowego, nie tylko "u nasz". Kilka lat temu uwielbiany przez wszystkich Netflix wycofał możliwość oceniania swoich "dzieł" po tym jak zapowiadany przez nich "hitowy" stand up Amy Schumer został całkowicie rozjechany przez użytkowników. To jeszcze nie karanie, w twoim rozumieniu, ale cenzorskie zapędy jak najbardziej.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post7 lat temu kolega zwrócił uwagę na te wszystkie bolączki... na naszej niezależnej stronie: [url][http://slowfoot.pl/korekta-tekstow-czyli-zmora-dzisiejszych-mediow//url]
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Strefa Czytacza zrobił filmik o tym: https://www.youtube.com/watch?v=Prea9zp5kig
Dla mnie sprawa jest rozwojowa i czekam na konkrety z obu stron.
Jeśli jako "biegłych" wzywa się dziennikarzy z "Elle" i "Glamour" to coś jest na rzeczy. Może jeszcze "Magazyn motoryzacyjny"? Najwyraźniej nikt z czasopism zajmujących się literaturą nie miał ochoty owych tłumaczeń chwalić. Nie mówiąc już o samym bezsensie tego pozwu. Nie wiem jaki zasięg i wpływ na czytelników mają teksty pozwanego, ale teraz o jego opinii dowie się pół...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejStrach się bać, bo w swoich recenzjach na LC nierzadko wyciągam kalki w tłumaczeniu albo niezrozumiałą sieczkę jak z translatora i zaniżam nawet ocenę książki, jeżeli przekład jest fatalny. W czytadełkach to jest w ogóle masakra, bo tam to już na pewno liczy się tylko szybkość wydania.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNie powiem, to trochę śmieszne pozywać kogoś za takie komentarze. Przecież to zwykła opinia, pełno takich komentarzy można znaleźć nawet na tym portalu, zresztą często bardzo słusznych. Również podanie takiego dowodu jak podało wydawnictwo to kpina XD Gdyby nie ta sprawa pewnie nigdy nie natknęłabym się na opinie pana Cieślika, nawet teraz nie mają one dużej ilości...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejJest to trochę śmieszne, ale idzie chyba o to, że tu tłumacz i krytyk zamachnął się na wydawnictwo, a to trochę inny kaliber zamachu niż na przykład mój. Ja sobie mogę napisać, że mi się przekład nie podoba (zdarzało mi się, ale akurat nie w przypadku tego wydawnictwa) i w ogóle całe wydawnictwo śmierdzi kapustą, i pies z kulawą nogą się nie zatrzyma przy tej opinii. Ale...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Ale już krytyk/tłumacz to cięższa waga.
Zauważ, że ten krytyk/tłumacz więcej ryzykuje. Zarówno Ty jak i on ryzykujecie swoją reputację, szacunek. Przy on zarabia tym na życie, więc jeśli krytyka jest bezpodstawna może dużo stracić.
Domyślam się, że nie jesteś zawodowym krytykiem i Tobą czy mną niewiele osób by się przejęło.
@pebro Oczywiście, ryzykuje odpowiednio do zdobytej przez siebie reputacji. Czytając repliki tego pana odniosłem wrażenie, że są spokojne w tonie, jakby wiedział co robi i był pewny swego. Reakcja wydawnictwa zaś raczej konieczna, bo również idzie o reputację i prowadzenie biznesu.
Co cała akcja ma na celu i czy było warto okaże się po ewentualnej rozprawie.
Nie, nie...
Pamiętam jak z 15 lat temu Szmidt albo Lewandowski (ale chyba ten pierwszy) chciał pozywać ludzi za niepochlebne recenzje swojej książki. Tutaj ten sam poziom oderwania od rzeczywistości. 😁
W sumie to nawet nie jestem zdziwiony - nazwanie wydawnictwa swoim imieniem i nazwiskiem chyba najlepiej świadczy o wybujałym ego. Więcej nie napiszę, bo jeszcze mnie pozwą. 😂