rozwiń zwiń

Wiesław Myśliwski niespiesznie opowiada historie. 90. rocznica urodzin pisarza

Remigiusz Koziński Remigiusz Koziński
25.03.2022

Notki encyklopedyczne na temat Wiesława Myśliwskiego są do siebie podobne jak krople wody. Nie „dwie” – wytłumaczę się z karygodnego dłubania przy frazeologizmie – ponieważ publikowanych biogramów jest zdecydowanie więcej. Praktycznie wszystkie powtarzają wątki „literatury chłopskiej”, Sandomierza i „podwójnej nagrody Nike”. Do znudzenia…

Wiesław Myśliwski niespiesznie opowiada historie. 90. rocznica urodzin pisarza EastNews/Andrzej Hulimka/REPORTER

Podobieństwo wynika z tego, że niewiele w istocie wiemy o autorze: powieści, dramatów, scenariuszy (o, proszę – sam wpadam w schemat). Wydana ostatnio książka „W środku jesteśmy baśnią. Mowy i rozmowy” umożliwia uzupełnienie wiedzy… o szczyptę – Wiesław Myśliwski jest dość konsekwentny w pilnowaniu swojej prywatności. I o trochę więcej, jeśli chodzi o jego poglądy na temat literatury i świata.

Książki dojrzewają długo

Pierwszą publikacją Wiesława Myśliwskiego była recenzja powieści Etienne de Greef „Noc jest moim światłem” w roku 1955, jednak na pierwszą powieść trzeba było czekać aż do roku 1967. Wtedy ukazał się „Nagi sad”. Wiesław Myśliwski miał trzydzieści pięć lat. Od dwunastu pracował w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej w Warszawie. Wśród opowieści „Nagiego sadu” jest jedna o ukrywaniu się w gałęziach gruszy rosnącej w niewielkim sadzie. Historia ta wydaje się wyjaśniać późniejszą niechęć pisarza do wypowiadania się w inny sposób niż na kartach książek. Ojciec narratora szuka ukrytego w koronie drzewa syna. Udaje, że szuka. To rodzaj gry. Nie zabawy, a właśnie gry. Z synem, z czytelnikiem. Ojciec narratora, gdy go „znajduje” mówi: „Nic nie chciałem. Tylko… czy jesteś”. „W środku jesteśmy baśnią” wydaje się być takim symbolicznym odezwaniem się do czytelnika z gęstwiny gałęzi gruszy. Głos dobiega z wysoka. To stara, potężna grusza, ulęgałka; nie nowomodne niskopienne drzewko, jedno z wielu stojących w rzędzie w „przemysłowym” sadzie. Owoce ulęgałki musiały poleżeć, żeby nadawały się do zjedzenia.

Podobnie długo dojrzewały kolejne dzieła pisarza, choć chronologicznie następne. „Pałac” ukazał się już po trzech latach. „Już”, bowiem była to najkrótsza jak do tej pory przerwa między ukazywaniem się kolejnych książek Wiesława Myśliwskiego.

Melancholią podszyte…

„Pałac” z roku 1970 pulsuje emocjami. Jakub, główny bohater, narrator, pasterz dworskich owiec jest chwilami groteskowy. Wśród jego krzyków jednak, wśród bezładnego biegania po pałacowych pokojach i surrealistycznych wizji, czai się melancholia. Więcej jej – a może po prostu łatwiej ją wyłowić – ze spokojniejszej narracji w trzeciej z rzędu „chłopskiej” opowieści „Kamień na kamieniu”. Opowieści o budowaniu grobu, o podsumowaniach. Ta „ulęgałka” dojrzewała z kolei czternaście lat. Przemysław Czapliński w artykule „Demony Myśliwskiego” traktuje ją jako zamknięcie wiejskiej trylogii książek autora i doszukuje się swoistej magii liczby trzy.

Po trzech tytułach „wiejskich”, kolejne trzy są zdaniem Przemysława Czaplińskiego „małomiasteczkowe” – „Widnokrąg”, „Traktat o łuskaniu fasoli” i „Ostatnie rozdanie”. „Ucho igielne” zaś początkiem nowego tryptyku, który skupi się na rozliczeniach z duchami tych, których, jak mieszkańcy Sandomierza Żydów, narrator i czytelnicy nie pożegnali podczas ich ostatniej drogi. Z drugiej strony do pożegnania i akceptacji tego, co było na granicę, za którą są cienie, wiedzie już wcześniejsze o pięć lat „Ostatnie rozdanie”... Melancholia oznacza smutek, ale również akceptację. Akceptację tego, co było. Miłość, nawet jeśli była, cały czas pozostaje, rzadko wraca, ale nawet jej echa są piękne, jak list Marii, niedokończony, w „Ostatnim rozdaniu”.

Wspominanie przeszłości, a nie jej rozpamiętywanie

Wiesław Myśliwski kilkakrotnie podkreślał, że jego powieści żyją, że odkrywa je w trakcie tworzenia, a to, co dzieje się na ich kartach jest dla niego na początku pisania niewiadomą. Z drugiej strony w „Zapiskach ze współczesności” nagranych dla Programu Drugiego Polskiego Radia w 2007 roku twórca stwierdził, że literatura też jest matematyką, posiada formę, język, strukturę. Połączenie swoistej „improwizacji” podczas pisania z precyzją formułowania myśli sprawia, że lektura książek autora „Traktatu o łuskaniu fasoli” jest niezwykłą wędrówką z ukrytą pod koniec obietnicą spełnienia. Trochę jak spacer z piękną kobietą, który niekiedy potoczy się tak, że palce dłoni spacerujących splotą się... Czy obydwoje powędrują razem? Czym ta wędrówka się zakończy? Nie wiadomo. Warto jednak spróbować, choćby po to, by wspominać przeszły (jak czas w powieściach pisarza) smak ust, zapach włosów, dźwięk głosu, spojrzenie… Książki Wiesława Myśliwskiego uczą nas wspominania, a nie rozpamiętywania. To istotna różnica. Jak między melancholią a rozpaczą.

Dramaty

Pisane w pierwszej osobie, w czasie (lub czasach) przeszłym powieści prowadzą, jak sam Myśliwski stwierdził, nie tylko autora, ale też czytelnika. Podobnie jest z dramatami. Precyzyjnie opisane historie dają jednocześnie szerokie pole do interpretacji. Do dziś pamiętam dramat „Drzewo”, który prowadził osadzonych z grupy teatralnej przy Areszcie Śledczym w Poznaniu i nas, pracujących z nimi wolontariuszy. Każda próba przynosiła coś nowego, każde spotkanie owocowało nowymi pomysłami, a nieraz i kłótniami. Didaskalia sugerowały, proponowały, wciągały w dyskusję z treścią i osobistymi jej interpretacjami. Korowód postaci i broniący drzewa i swojej przemijającej bezpowrotnie przeszłości Marcin Duda będzie miał dla mnie już zawsze twarz aktora z więziennych spektakli.

Dramaty Wiesława Myśliwskiego publikowane w „Dialogu” i „Twórczości” też dostawały czas na „dojrzewanie”, jak ulęgałki. „Złodziej” pojawił się w „Dialogu” w 1973 roku, „Klucznik” – pięć lat później, wspomniane już „Drzewo” po kolejnych dziesięciu latach. Na „Requiem dla gospodyni” Wiesław Myśliwski kazał czekać jeszcze dłużej, bo lat dwanaście. Na scenę i ekrany przenoszono zarówno dramaty (chyba „Drzewo” miało najwięcej scenicznych premier, między innymi w reżyseriach: Kazimierza Dejmka, Krzysztofa Nazara czy Izabelli Cywińskiej), jak i powieści pisarza.

Z okazji jego 90. urodzin wypada życzyć Wiesławowi Myśliwskiemu sił do napisania kolejnych dzieł, które poprowadzą nas, czytelników, już po raz kolejny przez krainę melancholijnych retrospekcji i refleksyjnych wspomnień. Spokojnie i niespiesznie.


komentarze [9]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
PanLiterka 28.03.2022 19:28
Czytelnik

Pamiętam, że kiedyś urzekła mnie książka Nagi sad. W niezwykły sposób, jak na tego szacownego pisarza przystało, opisał on relacje ojca z synem. Polecam wszystkim taką literacką podróż...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mac 26.03.2022 22:14
Czytelnik

Pana Myśliwskiego przeczytałem tylko jedną książkę (Traktat o łuskaniu fasoli). Nie miałem żadnych oczekiwań. Skończyło się na tym, że to jedna z niewielu książek (policzyłbym na palcach jednej ręki), przy których uroniłem łzę. Dosłownie, nie w przenośni. Nie rozumiem samego siebie, dlaczego jeszcze nie sięgnąłem po kolejne jego dzieła. Ale na pewno to zrobię.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Remigiusz Koziński 27.03.2022 22:29
Redaktor

Nie trzeba się spieszyć. Dobrze jest mieć czas na Myśliwskiego, a właściwie dać czas sobie na jego książki i dać czas jego książkom u siebie
 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
vandenesse 25.03.2022 16:41
Czytelniczka

Numerem jeden jest dla mnie powieść "Kamień na kamieniu" i bezkonkurencyjne słowa:

"O szczęściu mówiłem. Że szczęścia trzeba szukać w sobie, a nie naokoło. Że nikt go człowiekowi nie da, jak sam sobie go nie da. Że szczęście jest nieraz bliziutko, może w tej ubogiej izbie, gdzie się całe życie żyje, a ludzie Bóg wie gdzie go szukają. Że niektórzy w sławie i bogactwie go...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Hogata 26.03.2022 11:38
Czytelnik

Nie czytałam, ale po Twojej rekomendacji przeczytam. Mnie zachwycił "Traktat o łuskaniu fasoli". Niby nic się nie dzieje, książka 400 stron... Siedzi facet, łuska fasolę... Ale jak on opowiada! Mistrzostwo.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
vandenesse 26.03.2022 16:10
Czytelniczka

Tak, Traktat też był rewelacyjny. Tylko trzeba pamiętać, że "Kamień na kamieniu" to bardzo "chłopskie klimaty" – nie każdemu ten styl podchodzi, ja uwielbiam. Ciekawe czy Ci się spodoba :) 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aguirre 28.03.2022 21:13
Czytelnik

Kamień na kamieniuto klasa sama w sobie. Polecam też Widnokrąg. Żal mi było kończyć. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Remigiusz Koziński 25.03.2022 13:31
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Hanna 22.11.2022 09:23
Czytelnik

Alchemik słowa, mistrz prawdy o życiu,  prawdy do której się dochodzi czasem zbyt późno ale którą podświadomie czuje sie gdzieś w głebi siebie. Takie mysli i uczucia mam po przeczytaniu Traktatu o łuskaniu fasoli. Dla mnie ta ksiązka to arcydzieło wybitne. Od bardzo dawna nie czytałam tak wspaniałej literatury. Nareszczie mam czas aby to nadrobić i już nie zmarnuję go na...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się