Wena, batoniki i bohaterki buntowniczki. Wywiad z autorką „Niespokojnych lat" Wiktorią Gische

LubimyCzytać LubimyCzytać
21.04.2020

Pieczątka patronatu lubimyczytać.pl„Jeżeli czytam kryminał z akcją prowadzoną w przeszłości, to chciałabym dowiedzieć się, jak wówczas wyglądało śledztwo. Jak pracowały służby. Nie lubię, kiedy autor osadza fabułę w przeszłości, a potem ślizga się po historii" – mówi pisarka i historyczka Wiktoria Gische w rozmowie z Martą Mrowiec o swojej najnowszej powieści historycznej „Niespokojne lata".

Wena, batoniki i bohaterki buntowniczki. Wywiad z autorką „Niespokojnych lat" Wiktorią Gische

Okładka książki "Niespokojne lata"[Opis wydawcy] My, kobiety, chcemy całego życia!

Początek XX wieku. Eleonora ma wszystko, czego może pragnąć dziewczyna w przedwojennym Krakowie. Uroda, pewność siebie i piękne stroje wyróżniają ją spośród młodych kobiet na balach i przyjęciach. Zwraca uwagę mężczyzn. Przystojny hrabia Julian nie może oderwać od niej wzroku. To wszystko jednak jej nie wystarcza. Eleonora chce więcej. Marzy o tym, aby być niezależna. Młodość i energia napędzają ją do działania. W czasach gdy szczytem odwagi i wolności kobiety jest palenie papierosów czy jazda na rowerze, ona słucha wykładów uniwersyteckich i walczy o samodzielność. Pociąga ją nowy ruch feministyczny, o którym zaczyna się robić coraz głośniej.

Barwna, porywająca historia poszukiwania szczęścia i spełnienia w świecie jasno określonych zasad oraz ciasnych konwenansów. Miłość, która wzmacnia się we wspólnym dążeniu do przełamania hipokryzji i niesprawiedliwych ograniczeń.

Bale, hazard, opium, seanse spirytystyczne, wiece sufrażystek. I wielka wojna, która zmienia wszystko.

Marta Mrowiec*: Zazwyczaj już w dzieciństwie mamy wizję tego, kim chcemy być w przyszłości. Czy mała Wiktoria zawsze marzyła o tym, by być pisarką?

Wiktoria GischeNajpierw chciałam zostać weterynarzem. Ten pomysł zrodził się w mojej dziecięcej głowie zapewne dlatego, że byłam otoczona pieskami i kotkami. Odkąd pamiętam, w naszym domu był pies. Duży owczarek niemiecki. Mieszkaliśmy w kamienicy, w centrum Siemianowic Śląskich, nieopodal liceum Śniadeckich, i tam, w tej kamienicy, większość sąsiadów miała jakieś zwierzęta. Psy, koty, a w tak zwanych chlewikach, które stały z tyłu kamienicy (kto w takiej mieszkał, ten wie, o czym mówię) ludzie trzymali nie tylko węgiel na opał, ale także króliki, a w górnej części, bo te pomieszczenia były dość wysokie, podzielone na dwie kondygnacje, hodowano gołębie. A później poszłam do szkoły i w czwartej klasie zaczęła się historia. Mój ulubiony przedmiot. Wpadłam na pomysł, że zostanę nauczycielką historii, więc zdając egzaminy do liceum ogólnokształcącego, wybrałam klasę o profilu pedagogicznym i nawet w trzeciej klasie odbyłam praktyki z nauczania dzieci z pierwszej klasy podstawówki.

Mniej więcej w tym czasie zaczęłam głębiej interesować się historią starożytnego Egiptu i tak z chęci zostania nauczycielem przeskoczyłam na zamiar skończenia archeologii śródziemnomorskiej ze wskazaniem na egiptologię. Niestety na początku lat 90. archeologię można było studiować tylko na studiach dziennych. I tu był problem. Najbliżej było do Krakowa, na Uniwersytet Jagielloński. Nie chciałam jeździć tam każdego dnia. Na akademik się na kwalifikowałam, a na prywatne stancje nie było nas po prostu stać. Więc zamiast tego skończyłam ekonomię i dopiero dekadę po ukończeniu liceum poszłam na historię na Uniwersytecie Śląskim. Natomiast nigdy nie myślałam, żeby zostać autorką książek. To stało się jakoś tak mimo woli.

Wiktoria Gische

Jak w ogóle zaczęła się pani przygoda z pisaniem? Pamięta pani emocje związane z premierą pierwszej książki?

Pod koniec 2011 roku wyjechaliśmy z mężem do Niemiec i właśnie tam zaczęłam pisać swoją pierwszą powieść. Pomysł wyszedł z głowy mojego męża, który pewnego dnia, kiedy rozmawialiśmy o książkach, rzucił od niechcenia, żebym napisała powieść o Lucyferze. Pomyślałam, że to już było, ale potem zaczęłam szukać różnych wydarzeń historycznych i dobierać takie, które były mało znane albo było w nich coś tajemniczego, nie do końca wytłumaczonego. W te wydarzenia wpisałam postać Lucyfera, który za miłość do ziemskiej kobiety zostaje skazany na samotność.

Z perspektywy czasu i pracy nad warsztatem pisarskim zdaję sobie sprawę z pewnych braków, szczególnie stylistycznych, ale wtedy, kiedy książka wychodziła jako e-book w 2012 roku, bałam się tego, czy sam pomysł się spodoba, nie myślałam za bardzo, jak czytelnicy odniosą się do stylu. Wiem, że zamysł przypadł czytelnikom do gustu i szczerze żałuję, że nie udało się wydać powieści w nowej, przeredagowanej formie, ale może jeszcze wszystko przede mną. Po tylu latach w mojej głowie zrodził się nowy pomysł na przedstawienie tej historii.

Co pisanie zmieniło pani w życiu? Czy wpłynęło również na to, jakim czytelnikiem się pani stała?

Nigdy nie miałam problemu z oceną własnej wartości. Znam swoje wady i zalety, ale mogę powiedzieć, że fakt, iż udało mi się wydać kilka powieści i to na dodatek tylko jedna z nich była wydana jako self-publishing, a za pozostałymi stały znane i renomowane wydawnictwa, sprawił, że poczułam się jeszcze bardziej dowartościowana i podbudowana.

Z kolei fakt, że sama piszę i wciąż pracuję nad swoim warsztatem literackim spowodował, że stałam się czytelnikiem bardziej wybrednym. Kiedyś mniejszą uwagę przywiązywałam do języka, jakim napisana jest książka. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że każda tematyka wymaga określonego stylu, ale niezależnie od tego, styl ten powinien być plastyczny, płynny. Często zdarza mi się, że czytając, w myślach poprawiam zdania zapisane w książkach i powtarzam je ponownie już w takiej formie, jaka bardziej mi odpowiada. Zdarza się to szczególnie przy książkach tłumaczonych. Wówczas chciałabym mieć pod ręką oryginał, aby przekonać się, czy to autor nie wykształcił dobrego literackiego stylu, czy jest to jednak wina tłumacza, bo książki nie można tłumaczyć słowo w słowo. Czasami trzeba nieco zmienić zdanie, nie zmieniając oczywiście kontekstu, aby brzmiało ono dobrze w naszym języku.

Okładka książki "Niespokojne lata"

Jak długo pisała pani „Niespokojne lata”?

Kilka miesięcy. Sam proces pisania nie zajmuje mi tyle czasu, ile proces zbierania materiałów. Jako czytelnik uwielbiam sagi. Takich powieści najczęściej szukam, chociaż lubię też książki stricte historyczne, przygodowe, fantasy, kryminały i horrory.

Skąd w ogóle pomysł na tę historię? Gdzie szukała pani materiałów o tamtym okresie?

Lubię sagi, więc pomysł zrodził się naturalnie. Zresztą pomysły co rusz przychodzą mi do głowy. Jedne zapisuję na później, ponieważ pamięć jest zawodna, chociaż ja mam ją bardzo dobrą, ale krótką. O innych po prostu myślę, rozwijając fabułę w głowie. W ten sposób prowadzę ją do jakiegoś punktu i wówczas stwierdzam, czy mogę ją poprowadzić tak, aby powstała z tego powieść. Tak było w przypadku „Kamienicy pod Irysami”, która od samego początku była pomyślana jako saga na trzy tomy, może więcej, ale to już zweryfikują czytelnicy. Umieszczenie akcji w Krakowie też przyszło mi naturalnie, bez zadumy, myślenia, w którym mieście najlepiej umieścić życie bohaterów. Po prostu uwielbiam to miasto, Kraków zawsze był dla mnie magiczny. Byłam w wielu popularnych miastach w Europie, ale jakoś żadne z nich nie zdobyło mojego serca tak, jak Kraków. Najbliżej tego jest Praga. Więc, czy mogłam umieścić fabułę w innym mieście?

Z drugiej strony od lat myślę, żeby napisać sagę, której akcja dzieje się na Śląsku, także na początku XX wieku. Problem polega jednak na tym, że będąc Ślązaczką z krwi i kości, której rodzina mieszka tu od wielu pokoleń, nie potrafię wyobrazić sobie, żeby o Śląsku i to na dodatek o Śląsku z początku XX wieku pisać po polsku, a napisanie sagi w gwarze raczej, na razie, nie wchodzi w grę. Może kiedyś dojdę sama ze sobą do kompromisu i napiszę ją po polsku z licznymi wstawkami gwary, zwłaszcza w dialogach.

Materiałów szukam w internecie. Całe szczęście dziś można przeszukać archiwa, nie wychodząc z domu. Dużą skarbnicą wiedzy na temat wydarzeń w tamtych dniach jest dla mnie strona Małopolskiej Biblioteki Cyfrowej oraz wydania prasy z interesującego mnie okresu.

Bohaterki „Niespokojnych lat" zdecydowanie różnią się od swoich rówieśniczek. Niepokorne, często idą pod prąd i możne je śmiało nazwać buntowniczkami. Jakie tak naprawdę są Eleonora i Stefania?

Eleonora Schramm zostaje przedstawiona czytelnikowi już jako dorosła panna. Powieść rozpoczyna się z końcem 1910 roku, za kilka miesięcy Eleonora skończy 18. lat. Ma już ukształtowane poglądy, na które duży wpływ miała profesja brata jej matki, który jest profesorem na Uniwersytecie Jagiellońskim. Eleonora od dziecka ma styczność z książkami, nauką, czy spotkaniami studentów, które odbywają się w domu wuja, a że uwielbia czytać, każdą wolną chwilę poświęca swojemu zamiłowaniu, spędzając długie godziny w antykwariacie, czym doprowadza matkę do rozpaczy. Z tego zamiłowania rodzi się chęć nauki. Głębszej, poważniejszej, niż tylko lekcje dla panny z dobrego domu, pobierane na stancji. Nasza bohaterka, głodna wiedzy, nauki i samodzielności, nie godzi się z rolą kobiety, jaką narzucają jej mężczyźni, widząc w płci pięknej tylko ozdobę. Coraz więcej młodych panien zaczyna podążać za tymi, które mają odwagę głośno domagać się swoich praw. Eleonora bierze udział w wiecu, który został zorganizowany przez sufrażystki. Podziela ich poglądy, nawet jeżeli naraża ją to na reprymendę ze strony ojca i złośliwe docinki matki. Nie zamierza rezygnować z samodzielności, dlatego składa papiery do szkoły pielęgniarskiej, marząc jednocześnie o studiach, na które zaczynają z wolna uczęszczać kobiety. Sytuacja zaczyna się zmieniać, choć pod pewnymi obostrzeniami.
Eleonora początkowo nie dopuszcza do siebie myśli o związaniu się z mężczyzną, poddaniu jego woli, ale ma też duszę romantyczki i kiedy na swojej drodze spotyka Juliana Michałowskiego, młodego hrabiego, którego nowoczesne poglądy ścierają się z konserwatyzmem ojca, zaczyna dostrzegać, że mając przy boku odpowiedniego mężczyznę, może stworzyć związek oparty na zasadzie partnerstwa, a nie zasadzie zwierzchnik-opiekun, jak to miało miejsce do tej pory.

Z kolei Stefania, młodsza o cztery lata siostra Eleonory, od samego początku pokazuje czytelnikowi buntowniczą duszę. Jako dorastająca panienka zafascynowana jest ideą romantycznej, można powiedzieć rycerskiej miłości. W Julianie widzi rycerza na białym koniu. W głębi duszy jest przekonana, że młody hrabia skrycie się w niej podkochuje, wykorzystując Eleonorę jako pretekst, żeby przebywać w jej towarzystwie. Czyta romanse i fascynuje się światem artystycznym. Żyje ploteczkami i sama bez skrępowania przekazuje je dalej. Na początku jawi się jako panna egzaltowana, ale wraz z wiekiem zaczyna patrzeć na świat poważniej, bez zbędnej egzaltacji. Wszystko zmienia się, kiedy poznaje Mikołaja, syna aptekarza, który nie tylko wprowadza ją w świat teatru, ale wraz z którym, mimo sprzeciwu matki i ojca, występuje na jego deskach. Zostaje zarażona miłością do występowania. Uwielbia grać i pragnie wraz z Mikołajem spełnić jego i swoje marzenie, wyjechać z Krakowa i zacząć występować w filmie.

Pisze pani głównie powieści historyczne. Czy po takie też najczęściej sięga pani jako czytelnik?

Raczej tak. Przynajmniej podświadomie sięgam po książki, które w jakiś sposób związane są z historią. Czy to bezpośrednio, czy w kontekście jakiegoś wydarzenia, kiedy to fabuła jest wokół niego opisana. Lubię powieści, które dzieją się dwutorowo. Czasy współczesne w jakiś sposób wiążą się z przeszłością, która ma zasadniczy wpływ na wydarzenia, dziejące się tu i teraz. Poza tym szukam w książkach informacji, które związane są z fabułą. Jeżeli czytam kryminał z akcją prowadzoną w przeszłości, to chciałabym dowiedzieć się, jak wówczas wyglądało śledztwo. Jak pracowały służby. Nie lubię, kiedy autor osadza fabułę w przeszłości, a potem ślizga się po historii, nie wprowadzając do powieści wątków, informacji, które utwierdziłyby mnie w przekonaniu, że akcja faktycznie dzieje się na przykład w XIX wieku.

Książka "Niespokojne lata"

Dużo mówi się o wenie w kontekście pisania. Czy u pani też ona się pojawia, czy raczej pisanie to systematyczna praca bez impulsów i weny?

Z tym bywa różnie. Wena dopada mnie najczęściej wtedy, kiedy nie mogę pisać. Wówczas, będąc daleko od komputera, staram się zapisać pomysły albo je zapamiętać. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby pisanie było jakąś mechaniczną czynnością. Nie da się pisać, kiedy słowa nie spływają z głowy na palce. Wówczas nic się nie klei. Ani opisy, ani dialogi. Od razu widać, że są sztywne, niedopracowane stylistycznie. Brak im plastyczności. Staram się pisać każdego dnia, ale niekiedy trzeba zrobić sobie przerwę, bo nawet największe chęci nie pomagają, kiedy następuje blokada.

Pisze pani w jednym miejscu? Ma swój biuro? Czy raczej miejsce zależy od dnia?

Mam swój kącik, który wygospodarowałam sobie w sypialni. Duże biurko, laptop i filiżanka, duża filiżanka, ciemnej, mocnej herbaty. Czasami podjadam batoniki. Zwłaszcza gdy poczuję, że spada mi cukier.

Gdyby „Niespokojne lata” zostały zekranizowane (czego szczerze życzę i chętnie zobaczę!) to kogo widzi pani w roli Eleonory i Stefci?

To jest bardzo trudne pytanie wbrew pozorom. Nie jestem w stanie wskazać, kogo obsadziłabym w roli Eleonory i Stefci, chociaż moją uwagę przykuła Weronika Rosati. Mogę za to powiedzieć, że w roli Juliana widziałabym Mateusza Damięckiego, który zresztą ma na swoim koncie filmy historyczne.

Mówi się, że pisarze często przelewają siebie na postaci. Więc gdyby pani sama miała utożsamić się z jedną z sióstr to, do której jest pani bardziej podobna?

Do żadnej. One wszystkie są zbyt pozytywne. 

Dziękuję i czekam już na kolejny tom!

Wiktoria Gische – autorka książek historyczno-obyczajowych. Z wykształcenia i z zamiłowania jest historykiem. Mieszka na Śląsku.

*Marta Mrowiec - blogerka.

Książka jest już dostępna w księgarniach online.

#czytamwdomu #kupujeksiazki 

[pz]


komentarze [2]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Uroki czytania 01.05.2020 19:41
Czytelniczka

Wspaniały wywiad. Uwielbiam takie powieści. To miło coś więcej dowiedzieć się o autorce, której książki chciałoby się mieć i czytać.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 17.04.2020 13:36
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post