Czytamy w weekend
W ostatnich dniach do czytania namawiają znani pisarze i pisarki biorący udział w akcji #czytamwdomu #kupujeksiazki. Jeśli jednak chcecie wysłuchać kolejnych książkowych poleceń, to zerknijcie, co w ten weekend będą czytać Justyna, Adam, Kinga i Agata. Czytelnicy z zespołu LC udają się w ten weekend w przeszłość, do Westeros, do Stanów Zjednoczonych oraz… do Szczecina. A dokąd was zaprowadzą literackie podróże?
Odosobnienie – dziwny stan, w którym wszyscy ostatnio funkcjonujemy. Niby jest więcej czasu na realizacje zaległych planów, czytanie, sprzątanie czy ćwiczenia, ale jednak stuprocentowego komfortu w tych czynnościach nie ma. Izolacja przymusowa nie jest przecież normą, choć da się w niej żyć, ale czasami może stać się niesprawiedliwą karą, której człowiek nie jest w stanie się przeciwstawić.
W książce „Ja nie mam duszy. Sprawa Barbary Ubryk, uwięzionej zakonnicy, której historią żyła cała Polska” autorka Natalia Budzyńska opisuje właśnie taką sytuację. Zakonnica Barbara Ubryk dwadzieścia lat spędziła w odosobnieniu. Przetrzymywana była w osobnej zamurowanej celi w klasztorze karmelitek bosych w Krakowie. Kiedy sprawa w końcu wyszła na jaw, mimo dowodów obciążających przełożone zakonu śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.
Nie wiem, czy ten reportaż to dobra lektura na ten moment, ale z chęcią poznam tę historię i spróbuję zrozumieć, czym kierowali się ci, którzy skazali Ubryk na taki los.
„Kiedyś dzień miał zawsze swój początek i koniec, podobnie jak noc…”
Dziwny ten czas izolacji dla większości. Zamknięci wraz z najbliższymi w czterech ścianach snujemy się po domach z podkrążonymi od wieczornych maratonów seriali oczami, przypominając zombie rodem z kina klasy B. Gdy już zagraliśmy w każdą możliwą planszówkę i odhaczyliśmy wszystkie dostępne w tych trudnych chwilach rodzinne aktywności, zaczynamy szukać odrobiny miejsca dla siebie. Odrobiny prywatności, na tyle, na ile to możliwe na tych parudziesięciu metrach kwadratowych, do których już wliczyłem łazienkę i kuchnię. Ja te drobne chwile samotności odnajduję… czytając w wannie. Tylko że nie wszystko w takich okolicznościach czytać wypada. No bo jak to tak, z powieścią noblistki czy reportażem laureata Pulitzera do łazienki? Książka do wanny musi być za to wciągająca (by w łazience nie zasnąć), nie może się dłużyć (woda wystygnie!), no i, co oczywiste, musi być takiego formatu, by nie wpadła do wody. Dlatego w weekend na wycieczkę do sąsiedniego pomieszczenia zabieram ze sobą „Jeden fałszywy ruch” Harlana Cobena. A jeśli mnie wciągnie, to dokończę go czytać w fotelu w dużym pokoju.
Pamiętam tę sytuację dość dobrze. Mama wzięła mnie na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem do Empiku i zapytała wprost, jakie książki chcę dostać na święta. Już dawno stwierdziła, że kupowanie na ślepo, podczas gdy ja pochłaniam dość spore ilości literatury, jest bez sensu, dlatego odkąd skończyłam 16 lat, zawsze pytała mnie, co ma mi kupić na prezent. Ba, robimy to do dzisiaj.
Właśnie wtedy przechodziłam fascynację „Grą o tron”. W końcu dałam się namówić mojej przyjaciółce i sięgnęłam po książki. Pamiętam, że były to wyjątkowo zaczytane ferie zimowe, bo w ciągu dwóch tygodni właściwie połknęłam całą sagę. Więc gdy mama zadała to magiczne pytanie, wzięłam ją pod rękę i zaprowadziłam do odpowiedniego regału. „Świat Lodu i Ognia” to książka, którą wtedy wielokrotnie oglądałam, jednak jej kwota zdecydowanie przekraczała wtedy możliwości finansowe licealisty. Dlatego gdy w końcu wypakowałam ją ze świątecznego papieru, od razu zaczęłam czytać. Praktycznie się z nią nie rozstawałam. Każdy czytelnik zna to uczucie, gdy wreszcie może zagłębić się w długo wyczekiwanej lekturze.
Ostatnio siedząc zamknięta w moim małym mieszkaniu, zatęskniłam za światem stworzonym przez Martina. Wciąż gorzko wspominam zakończenie serialu, więc może żeby zmyć z siebie to rozczarowanie, wrócę do książkowego pierwowzoru. Zacznę właśnie od „Świata Lodu i Ognia”, czyli przepięknie ilustrowanej historii Westeros. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że jest to najładniejszy egzemplarz w mojej biblioteczce. W ten weekend wrócę do świata smoków, wilkorów i rycerzy. A kto wie, może następne weekendy również spędzę w Westeros. Zwłaszcza że ostatnio udało mi się zaopatrzyć w ilustrowane wydania dwóch pierwszych tomów sagi.
Odkąd pamiętam, fascynowały mnie dzieje mojego rodzinnego miasta – Szczecina. Ma on w swojej historii wiele niezwykle ciekawych elementów – puzzli składających się na opowieść o mieście, które w 1945 roku znalazło się w polskich granicach z ogromnym bagażem historycznych doświadczeń – podobnie jak jego nowi mieszkańcy. Dlatego też bardzo chętnie sięgam po książki, których bohaterem jest moje rodzinne miasto i jego okolice.
„Morze i ziemia. Antologia reportaży z Pomorza” to zbiór tekstów, który zabiera czytelnika w podróż przez ostatnie sto lat – nie tylko Szczecina, ale całego Pomorza. Podróżujemy więc do Kołobrzegu latem 1926 roku, przypatrujemy się szczecińskiemu sylwestrowi 1936/1937, dowiadujemy się, co Cedynia zawdzięcza Władysławowi Filipiakowi i jak społeczeństwo Darłowa wygrało wybory w 1989 roku. Co w Pomorzu zaintrygowało niemieckich dziennikarzy, a co Hannę Krall, Małgorzatę Szejnert czy Charlesa Wassermanna — korespondenta kanadyjskiego radia? Przedstawione w zbiorze reportaże tworzą barwny obraz historii Pomorza i jego społeczeństwa w XX wieku, odkrywają przed czytelnikiem bardziej i mniej znane opowieści (na przykład: jak rolnik szukał żony na wczasach w Ustroniu?).
Książkę otwiera mapa z 1905 roku. Kończy mapa z 1946 roku, już z polskimi nazwami miejscowości. Stettin jest Szczecinem, Colberg Kołobrzegiem, a Swinemünde – Świnoujściem. Nie ma chyba lepszej klamry niż te dwie mapy, by spiąć zebrane w zbiorze teksty w jedną opowieść o tym niezwykłym regionie.
Więcej o historii Szczecina przeczytacie na stronie Twoja Historia.
komentarze [181]
Konklawe. Już mnie wciągnęła bez reszty. Po przeczytaniu bardzo ciekawej ksiazki "Oficer i szpieg" postanowiłam przyjrzeć się bliżej książkom autora.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postSkończyłam Les farfocles i zaczęłam tez Szczygielskiego Poczet królowych polskich. Powieść i klucz
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postDzisiaj skończyłam Siostra perły i zaczynam Płonąca lampa
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postskoczylam wczoraj Ocalało tylko serce a dzisiaj czytam Przyjaciel
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Miałam zastój czytelniczy, więc postanowiłam na razie odłożyć wszystko, co miałam zaczęte i zacząć coś nowego, tym razem w formie tradycyjnej. Czas na wydarzenia z inwazji Japonii na Chiny w wersji fantasy:
Wojna makowa
Kończę Tolkien Biografia a potem poczekam na wyzwanie na kwiecień #wyzwanieLC2020
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post