Są osoby, którym dopiero zbrodnia przynosi ukojenie – Janne Aagaard o „Morderstwach nad Bałtykiem”
„Morderstwa nad Bałtykiem” to audiobookowa seria sześciu historii, opisujących prawdziwe zbrodnie w kilku krajach – w tym dwie z Polski. Ich twórczyni i producentka, pochodząca z Danii Janne Aagaard, opowiedziała nam, co skłoniło ją do zajęcia się akurat true crime, jak powstawały podcasty oraz czego dowiedziała się o ludzkiej naturze, pracując nad tymi historiami. Zapraszamy do lektury!
[Opis: Wydawnictwo Saga Egmont] „Morderstwa nad Bałtykiem” to seria opisująca okrutne morderstwa w krajach regionu Morza Bałtyckiego.
Znajdują się w niej opisy zbrodni z Polski („Łowcy skór” i „Wampir z Bytomia”), Litwy („Zaginiona rodzina”), Rosji („Morderswo bez granic”, „Doktor Śmierć”), Estonii („Nielojalna żona”). Ich autorką jest Janne Aagaard, znana twórczyni podcastów z Danii.
Wywiad z Janne Aagaard
Anna Sierant: Co sprawiło, że postanowiłaś zająć się najpierw opisywaniem, a potem nagrywaniem i produkowaniem serii o prawdziwych zbrodniach?
Janne Aagaard: Dorastałam w małej miejscowości i zawsze czułam się inna, nigdzie nie przynależałam. Wcześnie straciłam tatę, byłam zbuntowana, długo szukałam własnej drogi. Myślę, że to doświadczenie bycia outsiderką wykształciło we mnie empatię wobec osób, które też są w jakiś sposób inne: żyją na obrzeżach społeczeństwa, a nawet robią straszne rzeczy. Dorastając, zastanawiałam się, co skłania człowieka do popełnienia przestępstwa, jakie okoliczności doprowadzają ludzi do takiego wyboru. Z wiekiem to zainteresowanie nie malało, a wręcz przeciwnie – sprawy tych różnych przestępstw niemal magnetycznie mnie przyciągały. Ich zgłębianie stało się najpierw moim zawodem, a potem – powołaniem.
Nad Bałtykiem leży 9 państw, jednak w swojej serii postanowiłaś przedstawić kryminalne historie tylko z kilku z nich: Rosji, Estonii, Litwy i Polski. To kraje, które dawniej stanowiły część ZSRR bądź pozostawały pod jego wpływem. Nie są to też zbrodnie z ostatnich lat, a z czasów po upadku Związku Radzieckiego. Skąd taki wybór?
Początkowo chcieliśmy stworzyć serię o wszystkich państwach nadbałtyckich, ale aby to zrobić, musieliśmy znaleźć w każdym kraju zaufanych dziennikarzy – w końcu nie jest łatwo samodzielnie szukać danych w obcych językach. Czasem udało nam się trafić na świetnych fachowców zupełnym przypadkiem, a z pracy w innych krajach musieliśmy zrezygnować. Zazwyczaj opisujemy sprawy, do których doszło przed laty – zawsze są to sprawy rozwiązane. Staram się też wybierać te historie, o których w krajach skandynawskich nie słyszeliśmy – „Morderstwa nad Bałtykiem” są również dostępne w językach duńskim i fińskim, a słuchanie o tym, co działo się w krajach sąsiednich lub po prostu geograficznie bliskich, zawsze jest szczególnie interesujące.
No właśnie, w każdym z krajów znalazłaś badaczy i dziennikarzy, którzy zbierali informacje o przestępstwach. W Polsce byli to Aleksandra Wójcik i Łukasz Tamkun.
Tak, wykonali kawał naprawdę dobrej roboty – zgromadzili mnóstwo materiałów, które potem zostały przetłumaczone. Czasem prosiłam też naszych współpracowników, nie tylko z Polski, o pokazanie map czy osi czasowych przedstawiających następujące po sobie przestępstwa. Niekiedy udawało mi się znaleźć filmy, np. na YouTube. Nawet jeśli nie rozumiałam języka, to widziałam sprawców – słyszałam, jak mówią, widziałam, jak się zachowują. Potem spisywałam historię, wysyłałam do redaktora, a na końcu tekst znów trafiał do osób odpowiedzialnych za fact checking. Oczywiście zawsze – mimo wszystko – mogą się zdarzyć jakieś błędy, ale robimy, co możemy, żeby stworzyć najlepszą, najbardziej wnikliwą wersję danej historii.
W „Morderstwach nad Bałtykiem” przedstawiasz dwie sprawy z Polski, o których w kraju było przed laty bardzo głośno: historię wampira z Bytomia i łowców skór z Łodzi. Czy słyszałaś o nich, zanim przystąpiłaś do prac nad „Morderstwami nad Bałtykiem”? Myślałaś o opisaniu również innych polskich zbrodni?
Zależało mi na opisaniu przestępstw, które byłyby „inne”, np. nie dotyczyły działań wielkich organizacji przestępczych czy handlarzy narkotyków. Interesowały mnie morderstwa, które wywarły ogromny wpływ na społeczeństwa, w których do nich doszło. Obie polskie historie były też zupełnie inne niż te skandynawskie, o których pisałam wcześniej. Zbrodnie dokonywane przez łowców skór wydawały mi się szczególnie okrutne, zwłaszcza jeśli spojrzy się na skalę tych przestępstw i to, ile ludzkich żyć zostało przez nie straconych.
O zbrodniach true crime piszesz, opowiadasz od wielu lat – czy kierując się tym doświadczeniem, byłabyś w stanie wskazać czynnik, który powoduje, że ktoś decyduje się odebrać życie drugiej osobie? Co jest tym tragicznym punktem zwrotnym? Część osób, których historie poznajemy, od zawsze pozostawała w konflikcie z prawem, ale część wcześniej wybierała zawody, które miały ratować ludzkie życie i zdrowie, jak lekarz czy ratownik medyczny.
Nierzadko do opisywanych zbrodni dochodziło na tle ważnych przemian politycznych w danym kraju. Tak właśnie było po upadku ZSRR – wydawało się, że nastąpiła wtedy swoista próżnia władzy, ale i ludzkiej moralności. Wiele byłych sowieckich republik zmagało się nie tylko z wewnętrznymi walkami o władzę, ale i brakiem żywności, biedą.
A jeśli chodzi o samych przestępców, to myślę, że tak – istniał w nich element braku empatii, bezduszności. Wielu z nich dorastało w trudnych warunkach, doświadczało przemocy. Myślę, że dlatego tak mnie te sprawy interesują – próbuję znaleźć jakieś wytłumaczenie tej bezsensownej przemocy.
Zbrodnie, które opisujesz, w przeciwieństwie do tych w powieściach, przedstawiają tragedie prawdziwych ludzi. Jak więc te historie opowiedzieć, mając na uwadze właśnie te tragedie, szacunek dla tych osób?
To zdecydowanie nie jest łatwe! Pracowałam kiedyś jako reporterka kryminalna w jednym z duńskich tabloidów i wielokrotnie pisałam o morderstwach, o których inne gazety nie wspominały. Spotykałam się z rodzinami ofiar, a one dziękowały mi za napisanie o ich kochanych bliskich. Zbyt często zapominamy, że rodziny chcą, aby ta pamięć trwała. Chcą, by głośno powiedzieć o ich dojmującej stracie. Myślę, że właśnie to trzeba mieć na uwadze, zajmując się true crime.
Czy zauważyłaś, że twoich serii słucha więcej np. kobiet niż mężczyzn (lub odwrotnie) albo osób młodszych niż starszych (lub odwrotnie)? A jeśli tak, jak sądzisz, z czego to wynika?
W Danii moich serii częściej słuchają kobiety. Myślę, że to dlatego, iż to właśnie my, kobiety, częściej doświadczamy przemocy, i to jest jakiś nasz sposób na poradzenie sobie ze strachem. Większość moich słuchaczy to osoby młode – poniżej 50. roku życia, ale wiem, że przedstawiciele starszych generacji też zaczynają słuchać podcastów.
Czy na skutek pracy nad historiami true crime nie zyskałaś jak najgorszej opinii o ludzkiej naturze? A może dowiedziałaś się o niej także czegoś dobrego?
Dowiedziałam się, że ludzie robią straszne rzeczy nie bez powodu – ten powód swędzi ich, drapie, i dopiero zbrodnia przynosi im ukojenie. Zapewnia pieniądze lub jedzenie, stanowi zemstę za wszystko, czego wcześniej doświadczyli. Dlatego mogę powiedzieć, że jeśli zależy nam na zmniejszeniu liczby zbrodni w kraju, musimy inwestować w dzieci. Prowadzić dobre przedszkola, wspierać ludzi (rodziców) borykających się z problemami finansowymi. Utrudnić dostęp do broni.
Poświęcanie uwagi prawdziwym zbrodniom zapewne bywa trudne – czy masz swoje sposoby na oderwanie od nich myśli? W jaki sposób odpoczywasz?
Dużo czytam, najczęściej powieści i książki autorów z Australii, gdzie mieszkałam dawno temu. Uwielbiam też seriale, takie jak „Rodzina Soprano”, „Breaking Bad” czy „Kulawe konie”. Przede wszystkim dużo jednak spaceruję – mieszkam teraz w Portugalii, a tutejsza natura jest nadal dzika, zachwycająca. Uspokaja mnie również układanie puzzli – zawsze z motywem artystycznym, np. ze słynnymi dziełami. Zeszłe lato spędziłam natomiast na… pisaniu książki o lobotomii.
No i na koniec zapytam zupełnie niekryminalnie: czy lubisz wypoczywać nad Morzem Bałtyckim? W Polsce często go nie doceniamy, wybierając raczej cieplejsze (zagraniczne) wakacyjne kierunki.
Dawno nie byłam nad Bałtykiem, ale Polska jest na mojej liście miejsc do odwiedzenia. I w Danii, i w Portugalii poznałam wielu polskich emigrantów i na podstawie tych znajomości mogę powiedzieć tylko dobre słowa i o waszym kraju, i o jego mieszkańcach. Nie rozmawiałam jeszcze na żywo z polskimi researcherami pracującymi przy „Morderstwach nad Bałtykiem”, więc takie spotkanie byłoby kolejnym powodem do odwiedzenia Polski.
Serii audiobooków „Morderstwa nad Bałtykiem” w interpretacji Jacka Rozenka możecie posłuchać w największych sklepach cyfrowych w Polsce.
O autorce
Janne Aagaard – pisarka i dziennikarka, która stworzyła kilka z najczęściej słuchanych podcastów kryminalnych w Danii. Aagaard posiada tytuł magistra dziennikarstwa i kryminologii na Queens University.
Artykuł sponsorowany
komentarze [2]
Nie znam twórczości tej Pani, ale wywiad z nią jest interesujący, tak, jak jej sposób wypowiedzi. Seria zapowiada się obiecująco :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spamZapraszam do dyskusji.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam