rozwiń zwiń

Arogancja i buta popychają świat do przodu. Rozmowa z Tomem Phillipsem

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
29.11.2019

Tom Phillips na nasz wywiad nie doleciał. I gdy myślałem, że już po ptakach, udało nam się umówić następnego dnia. Okazało się, że autor „Ludzi. Krótkiej historii o tym, jak spieprzyliśmy wszystko” miał ku temu dobry powód, który zdradził już na początku rozmowy. A ta dotyczyła polityki, fake newsów, ludzkich pomyłek i końca świata.

Arogancja i buta popychają świat do przodu. Rozmowa z Tomem Phillipsem

[Opis wydawcy] Kiedy po raz kolejny pomyślisz, jak bardzo coś spieprzyłeś, ta książka przypomni ci, że mogło być o wiele gorzej…

Ekscytująca podróż przez najbardziej kreatywne i katastrofalne porażki w historii ludzkości, począwszy od upadku naszego praprzodka z drzewa, na najbardziej spektakularnych współczesnych klęskach gatunku ludzkiego skończywszy!

W ciągu ostatnich siedemdziesięciu tysięcy lat, odkąd homo sapiens chodzi po Ziemi, przebyliśmy długą drogę. Sztuka, nauka, kultura, handel – w ewolucyjnym łańcuchu pokarmowym jesteśmy prawdziwymi zwycięzcami. Ale powiedzmy sobie szczerze, to wcale nie była bułka z masłem, a do tego czasami, zupełnie  przypadkiem, udawało się nam coś naprawdę wybitnie spieprzyć. Od klęski ekologicznej na Wielkich Równinach Stanów Zjednoczonych w latach 30. XX wieku do walki z czterema plagami przewodniczącego Mao. Od pijanej w sztok armii austriackiej, która przypuściła atak na samą siebie, do supermocarstwa, które wybrało na prezydenta gospodarza programu telewizyjnego z gatunku reality show… Można dość bezpiecznie stwierdzić, że jako gatunek z wiekiem wcale nie stajemy się mądrzejsi.

Bartek Czartoryski: Dosłownie przed momentem przeczytałem, że wczoraj biuro prasowe partii konserwatywnej podszywało się na Twitterze pod organizację zajmującą się fact-checkingiem. A skoro ty dla takowej pracujesz, nie mógłbym nie poprosić cię o komentarz.

Tom Phillips: I był to powód, dla którego spóźniłem się na swój samolot do Polski! Nadchodzące wybory są dla mojego kraju niezwykle istotne, a rywalizujące ze sobą partie oferują skrajnie odmienne wizje polityki. Nasz wybór zadecyduje o kształcie państwa na kolejnych kilka lat. Stąd wydaje się, że partie powinny traktować potencjalnych wyborców serio. A ten numer wprowadził ich w błąd. Konto biura prasowego na Twitterze zmieniło nazwę akurat na czas politycznej debaty, ale nadal służyło jako tuba partii konserwatywnej. Dziwię się temu podejściu, bo przecież chcesz sprawić, aby ludzie na ciebie głosowali, aby zobaczyli w tobie kogoś, kto jest zdolny rządzić krajem, a wywijasz taki numer. Nadużywasz zaufania, którym obdarza cię potencjalny elektorat.

Nie ma wątpliwości, że żyjemy w erze fake newsów, ale nie wydaje mi się, aby ta świadomość powodowała, że ludzie weryfikują czytane informacje. Chyba wolimy być nimi karmieni.

Bo tak jest. Ale chyba każdy z nas chętniej słucha opinii, które potwierdzają te nasze, wynika to z ludzkiej natury. Nie zawsze odważamy się zweryfikować coś, co chcieliśmy usłyszeć. I musimy być tego świadomi. Jako człowiek zajmujący się sprawdzaniem informacji muszę być możliwie jak najbardziej obiektywny i uczciwy, czyli muszę sprawdzać i samego siebie, czy mam rację. Trzeba być ostrożnym z samym sobą i nie zawsze ufać swojemu osądowi. Czasem, jeśli uznamy, że dana informacja brzmi aż zbyt dobrze, tym bardziej należy ją sprawdzić. Nie chcę przez to powiedzieć, że to musi być nieprawda. Bynajmniej. Ale nie zaszkodzi zweryfikować. Odrobina samoświadomości może pomóc nam poruszać się po świecie pełnym różnorakich informacji.

Przyznam ci się, że podczas lektury nie potrafiłem się zdecydować, czy „Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko” to książka dająca radochę, czy raczej dołująca.

Nie chciałem, żeby moja książka cię za bardzo sponiewierała. Bo jest jednak coś cudownego w tym parciu ku klęsce. Błądzić to przecież rzecz wybitnie ludzka. Chodziło mi raczej o to, że musimy zaakceptować, jacy jesteśmy. I że jednak, mimo wszystko, uczyniliśmy ten świat, przynajmniej dla siebie, lepszym. Osobiście nie chciałbym żyć w żadnej innej epoce niż tu i teraz. Sporo się nauczyliśmy przez setki lat i może tym bardziej frustruje nas to, że ciągle popełniamy te same błędy. Lecz świadomość omylności człowieka jest cenna. Możemy przecież uczyć się na swoich potknięciach, ale nie sprawi to, że nigdy już niczego nie zawalimy. Ale może chociaż będzie się to zdarzało nieco rzadziej? I skutki nie będą aż tak opłakane? Któż to potrafi stwierdzić!

Potrafiłbyś wyprowadzić jakiś uniwersalny mianownik dla opisanych przez ciebie ludzkich pomyłek? Bo trudno chyba wykpić się czymś tak ogólnym, jak głupota.

Głupota też czasem zawiniła, ale częściej powodem klęski bywa zbytnia pewność siebie. Spora część porażek, o których piszę, była dziełem bystrych ludzi usiłujących osiągnąć coś całkiem sensownego. Tyle że popełnili oni ogromne błędy i wydaje mi się, że owym wspólnym mianownikiem jest arogancja i buta. Która z kolei jest niejako naturalnym wynikiem chęci popchnięcia świata naprzód. Bo aby w ogóle do jakiegokolwiek postępu doszło, musimy do naszych pomysłów uparcie przekonywać całą rzeszę ludzi. I nie zawsze bierzemy pod uwagę to, co może pójść nie tak. Nie myślimy o porażce, ale o sukcesie, co oczywiście jest czymś zupełnie zwyczajnym, inaczej zapewne nigdy nie odważylibyśmy się podjąć większego ryzyka.

Powiem ci, a uznaję to za komplement, że twoja książka przypomniała mi o „Strrrasznej historii” Terry'ego Deary'ego. Uwielbiałem niegdyś tę serię.

O tak, ja też! Ikoniczny tytuł, i myślę tu zarówno o książkach, jak i serialu telewizyjnym. I powiem ci, że jeśli ktokolwiek stwierdzi, że faktycznie udało mi się napisać „Strrraszną historię” dla dorosłych, to będę z siebie ogromnie dumny, bo to znakomite, mądre książki.

Jak wyobrażasz sobie apokalipsę? Przez lata, czytając powieści sci-fi i oglądając hollywoodzkie blockbustery, przerobiliśmy tyle wizji końca świata, że jest w czym wybierać.

Dobre pytanie, szczególnie że moja kolejna książka prawdopodobnie będzie traktować o tym, jak może się skończyć świat! Ale odpowiadając na twoje pytanie, myślę, że po prostu zgaśniemy, bez żadnego huku i spektaklu. Prawdopodobnie będzie to coś związanego z postępującymi zmianami klimatycznymi, choć chciałbym zauważyć, że świat jest wytrzymały, Ziemia sobie poradzi – to my będziemy mieli przechlapane. Słyszałem jednak kiedyś całkiem niezłą teorię. Pokrótce rozchodzi się o rozpad próżni, czyli o to, że nasz wszechświat napuchnie niczym bąbel i pęknie, uwalniając ogromne pokłady energii, które zmiotą absolutnie wszystko. Nie mam pojęcia, czy fizycy nadal dopuszczają taki rozwój wydarzeń, ale brzmi nieźle. Zgodziłbym się na taki koniec, bez żadnego dramatycznego spoglądania na niebo i tak dalej. Nawet byśmy nie zauważyli naszej zagłady.


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
jatymyoni 29.11.2019 17:54
Bibliotekarz

Zgadzam się z @Maciek, zbiór ciekawostek, które z czasem zapomnę. Dobrze, że w Empiku w Krakowie była za połowę ceny, inaczej bym jej nie kupiła. Miejscami nudnawa. Najciekawsze były podsumowania na koniec rozdziałów, zwięzłe.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
konto usunięte
29.11.2019 17:20
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Gocha 29.11.2019 15:37
Czytelniczka

Ten wywiad jest trochę bez zakończenia. Brak mi w nim puenty. Ale mogę się mylić. Książka jest u mnie na półce i czeka na swoją kolej.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bartek Czartoryski 29.11.2019 14:13
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post