Mam sentyment do przeszłości – wywiad z Agnieszką Janiszewską

LubimyCzytać LubimyCzytać
23.08.2019

Jej wielowątkowe, rodzinne sagi z wielką historią w tle cieszą się niesłabnącą popularnością wśród polskich czytelniczek. Właśnie ukazała się kolejna dwutomowa powieść autorki, zatytułowana „Podróż do Carcassonne”. Z Agnieszką Janiszewską rozmawiamy o zamiłowaniu do historii, trudnych momentach podczas pisania oraz o cieniach i blaskach życia w XIX wieku.

Mam sentyment do przeszłości – wywiad z Agnieszką Janiszewską

[Opis wydawcy] Są marzenia, które uskrzydlają, i takie, które stają się przekleństwem.

Warszawa, rok 1921. Hrabina Stefania Leszczyńska aranżuje korzystne małżeństwo dla swojego syna, Ksawerego, które ma zapewnić mu wysoką pozycję towarzyską i otworzyć drzwi do wielkiej kariery w dyplomacji. Realizację tego planu komplikuje jego romans z początkującą aktorką, Natalią Moore, która w dodatku spodziewa się dziecka. Dziewczyna, nakłaniana przez hrabinę do wyjazdu z Warszawy, w końcu znika bez śladu, a Ksawery rozpoczyna nowe życie. Życie pełne goryczy, poczucia niespełnienia i żalu… 
„Podróż do Carcassonne” to poruszająca historia jednej rodziny, której członkowie będą musieli zmierzyć się z bolesnymi konsekwencjami swoich decyzji, zawalczyć o marzenia i nauczyć się przebaczać. A w tle – odmalowane z pietyzmem i czułością Warszawa i Kraków z okresu międzywojnia, okupacji i pierwszych lat powojennych.

Aleksandra Lamek*: Pani najnowsza powieść, „Podróż do Carcassonne”, opowiada historię dwóch kobiet, matki i córki, które w trudnym czasie wojennej zawieruchy muszą nauczyć się żyć z bolesnymi wspomnieniami i przebaczać tym, którzy niegdyś byli im najbliżsi – także sobie nawzajem. Proszę opowiedzieć, jak narodził się pomysł na tę opowieść.

Agnieszka Janiszewska: Od pewnego czasu nosiłam się z zamiarem napisania powieści, której tłem byłaby druga wojna światowa, a ściślej rzecz ujmując okres okupacji na ziemiach polskich. Przy czym nie chodziło mi o powieść historyczną w ścisłym tego słowa rozumieniu, a obyczajową, w której losy fikcyjnych, wykreowanych przeze mnie bohaterów są kwestią najważniejszą, pierwszoplanową, niemniej splecioną z tą rzeczywistością, która jest wokół nich, z wydarzeniami, które musiały odcisnąć mniejsze lub większe piętno na życiu każdego człowieka żyjącego w tamtych czasach. Jeśli decydujemy się umieścić akcję powieści w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku, musimy uwzględnić tło historyczne – moim zdaniem inaczej po prostu się nie da, powieść będzie w pewnym sensie „nieprawdziwa”, to znaczy zupełnie pozbawiona realiów. Zaznaczyć tu jednak muszę, że akcja „Podróży do Carcassonne” obejmuje swoim zasięgiem około czterdzieści lat, a zatem nie dotyczy tylko dramatycznych lat wojny i okupacji, ale także okresu międzywojennego i pierwszego dziesięciolecia po zakończeniu tamtego światowego konfliktu. Pomysł na fabułę powieści nie powstał od razu. Najpierw wykreowałam w swojej głowie głównych bohaterów, relacje i zależności między nimi, ale potem – już w trakcie pisania – dokonywałam poważnych niekiedy zmian. Wprowadzałam nowe postacie, także te z dalszego planu, których w pierwszej wersji nie przewidywałam lub nie zamierzałam rozwijać związanych z nimi wątków, zmieniałam też relacje między głównymi bohaterami, co decydująco wpływało na ich dalsze losy. W rezultacie niektóre rozdziały pisałam od początku… To były czasami naprawdę niełatwe dla mnie decyzje i wyzwania, musiałam dokładnie przemyśleć i rozważyć wady i zalety nowych rozwiązań, ale na tym przecież polega cały trud, a zarazem piękno pracy pisarza.

Mam wrażenie, że bardzo lubi pani tworzyć postacie silnych kobiet, które mają odwagę, by żyć po swojemu. Mężczyźni, mimo że ważni, jednak zwykle są w pani powieściach nieco w tle, pozostają w cieniu pewnych siebie kobiet – tak jest również w „Podróży do Carcassonne”. Uważa pani, że słaba płeć tak naprawdę jest silniejsza?

Ja nie postrzegam tego w ten sposób. Pisząc kolejne powieści, nigdy z góry nie zakładałam, że wykreuję postacie silnych, niezależnych kobiet. Moje bohaterki są przecież różne, choć faktycznie życie stawiało je wobec niełatwych wyborów. Musiały podejmować określone decyzje, starały się nie poddawać bez walki, podejmowały wyzwania. Przeważnie dlatego, że miały dla kogo to robić, czuły się odpowiedzialne za swoich bliskich, za dzieci. Choć przecież czasami – wcale nie tak rzadko – dopadało je zniechęcenie, poczucie beznadziei, wewnętrzny ból, wydawałoby się nie do wytrzymania. One go jednak wytrzymywały, bo miały świadomość, że nie pozostaje im nic innego, jak dalej walczyć. To jednak dotyczy większości z nas. Na co dzień podejmujemy swoje zadania, mocujemy się z problemami i raczej nie analizujemy tego pod kątem naszej siły i niezależności. Robimy to dla siebie samych, ale przede wszystkim dla tych, za których czujemy się odpowiedzialni. Tak było, jest i – podejrzewam – że nadal będzie. A siła naszej osobowości nie zależy od płci.

Jednym z tematów, jaki powraca w pani powieściach, jest walka o spełnianie własnych marzeń. Czy pierwsza książka też była dla pani takim marzeniem, które udało się zrealizować? Pamięta jeszcze pani okoliczności jej powstania?

Oczywiście, że pamiętam. Moją debiutancką powieść „Szepty i tajemnice” darzę szczególnym sentymentem, choć każda z kolejnych książek ma dla mnie duże znaczenie. Jednak pierwsza wydana powieść ma specjalne miejsce w moim sercu. W dużej mierze właśnie dlatego, że – jak pani to ujęła – była moim wielkim, zrealizowanym marzeniem. A wykreowani tam przeze mnie bohaterowie, w miarę jak powieść posuwała się do przodu, stawali się dla mnie tak bliscy, jak prawdziwi przyjaciele. Jakby byli zupełnie realnymi postaciami, a nie jedynie wytworami mojej wyobraźni. Tamtą powieść zaczęłam tworzyć jeszcze na pierwszym roku studiów, a więc już dawno temu. Nie dokończyłam jej wówczas, przerwałam. Uznałam, że pisanie do szuflady nie ma sensu i nawet nie brałam poważnie pod uwagę możliwości zaistnienia na rynku wydawniczym. To wydawało mi się zupełnie nieosiągalne. Poza tym studia historyczne na UW wymagały bardzo dużego zaangażowania, a po ich zakończeniu zajęłam się pracą zawodową. Krótko mówiąc: na całego wciągnęła mnie codzienność, tak zwane zwyczajne życie. Nigdy jednak nie wyrzuciłam tamtego niedokończonego rękopisu, choć całe lata do niego nie zaglądałam. Jednak pewnego wieczoru, pięć lat temu – pamiętam to doskonale – z jakiegoś powodu wyciągnęłam to pudło spod szafy i zupełnie impulsywnie sięgnęłam po tamte stare zeszyty. Przeglądałam je do drugiej nad ranem, a w miarę czytania odzywało się we mnie tamto, porzucone przed laty, pragnienie. Aby pisać. Choćby dla samej siebie, względnie dla najbliższej rodziny i przyjaciół. Nawet jeśli nie uda się tego wydać, to przynajmniej zrobię coś dla siebie. I przynajmniej na trochę oderwę się od otaczającej rzeczywistości i codzienności. Tak też zrobiłam, choć nie od razu. Przez lata odwykłam od tego typu twórczości, początkowo więc wdrażałam się powoli, wreszcie po kilku tygodniach zdecydowałam się zacząć pisać tę książkę od początku i od tego momentu praca poszła wartko. Z pierwotnej, tej niedokończonej przed laty wersji, nie zostało prawie nic oprócz postaci głównych bohaterów. Niemniej teraz już powieść pisałam szybko, pomysł gonił pomysł. Nie mogłam się wprost doczekać, gdy skończę codzienne obowiązki i zasiądę do pisania dalszego ciągu. I nie mógł mnie powstrzymać fakt, że miałam na to czas przeważnie późną nocą, względnie w dni wolne od pracy. W miarę jak akcja posuwała się do przodu, wróciła do mnie determinacja, by jednak spróbować znaleźć wydawcę. Że nie chcę, aby ta powieść ponownie znalazła się w szufladzie albo w starym pudle. I udało się. Po kilku miesiącach od wysłania „Szepty i tajemnice” zostały przyjęte do wydania.

„Podróż do Carcassonne” to już dziewiąta książka w pani dorobku. Zaczynając swoją przygodę z pisaniem, podejrzewała pani, że tak się to rozwinie?

Tak jak już wcześniej wspomniałam, długo nie wierzyłam, że znajdę wydawcę dla mojej pierwszej książki. Nie znałam rynku wydawniczego. Podejrzewałam, że zasady, jakimi się kieruje, stanowią dla mnie zaporę nie do przezwyciężenia. Te miesiące, gdy czekałam na odpowiedź, zdawały się potwierdzać moje pesymistyczne przypuszczenia, choć przecież z drugiej strony każde wydawnictwo z góry uprzedza, że trzeba poczekać na decyzję. I należy się liczyć, że nie będzie to trwało krótko. Rozumiałam to, ale niecierpliwość przeplatana raz nadzieją, raz zwątpieniem, brała jednak górę.

A przecież wcześniej sama sobie tłumaczyłam, że najważniejsza była sama przyjemność związana z pisaniem, choćby do szuflady. Tak właśnie było z moimi dotychczasowymi „powieściami”. Moja przygoda z pisaniem nie zaczęła się bowiem od „Szeptów i tajemnic”. Pierwsze „książki” napisałam w wieku jedenastu – dwunastu lat. Tworzyłam je wręcz masowo niemal przez cały okres uczęszczania do szkoły podstawowej i liceum. Zapisywałam nimi 60- i 80-kartkowe, a potem i grubsze zeszyty. Moimi wiernymi czytelniczkami były wtedy siostra, kuzynka i szkolne koleżanki. Niektóre z tych brulionów trzymam nadal, na pamiątkę.

Z zawodu jest pani nauczycielką historii. Zakładam, że to bardzo pomaga w tworzeniu tła historycznego dla kreowanych przez panią losów bohaterów. Pewnie większość czytelniczek zgodzi się ze mną, że odmalowane w niezwykle barwny, a jednocześnie wiarygodny sposób realia życia w XIX- oraz XX-wiecznej Polsce są jedną z największych zalet pani powieści.

Tak, nie ukrywam – studia historyczne okazały się tu bardzo pomocne. Były bardzo wymagające, pracochłonne, ale wyposażyły mnie też w merytoryczną wiedzę i praktyczne umiejętności korzystania z materiału źródłowego, a także ich krytycznej analizy. Na pewno pod pewnymi względami rozszerzyły moje horyzonty. Historią zresztą interesowałam się od dziecka; już pierwsze lekcje w szkole podstawowej obudziły we mnie tę fascynację. I jak dotąd – pozostałam jej wierna.

A czy myślała pani kiedykolwiek o tym, żeby rzucić nauczanie i poświęcić się wyłącznie pisaniu? Czy jednak, mimo popularności, jaką cieszą się pani powieści, literatura funkcjonuje w pani życiu głównie jako hobby?

Pisanie powieści sprawia mi ogromną satysfakcję i jest ważnym elementem mojego życia, czymś, co zdecydowanie wykracza poza pojęcie hobby. Nie ulega jednak wątpliwości, że pogodzenie tego z pracą w szkole jest sporym wyzwaniem. Głównie z tego powodu, że tak jedno, jak i drugie wymaga bardzo dużego zaangażowania, wysiłku i czasu. A zarazem są to jednak dwie zupełnie odmienne formy działalności. Na razie staram się to jakoś godzić. Wychodzę bowiem z założenia, że trzeba jednak twardo stąpać po ziemi. Nie mogę przecież przewidzieć, jak ułoży się w przyszłości moje życie. Nie jestem też pewna, czy poświęcając się wyłącznie pisaniu, twórca nie odrywa się w pewnym sensie od realiów, tak zwanej szarej codzienności. Jak już wcześniej wspomniałam, dobrze się od niej od czasu do czasu uwolnić i poszybować w obłokach, ale pozostawanie tam na stałe bądź zbyt długo chyba nie jest wskazane. Także dla wiarygodności własnej twórczości.

Opisując rzeczywistość sprzed kilkudziesięciu lat, można wpaść w pułapkę nostalgicznego myślenia: „Ech, kiedyś to było lepiej…”. Zdarza się pani, opisując świat, w którym żyją pani bohaterowie, westchnąć tak sobie pod nosem? Czy wręcz przeciwnie – jest pani zadowolona, że żyje w XXI wieku?

Oczywiście można wpaść w taką pułapkę. Zwłaszcza gdy opisuje się świat salonów, artystów czy, szeroko rzecz ujmując, śmietanki towarzyskiej. Warto jednak pamiętać, że rzeczywistość każdej epoki była dużo bardziej złożona. Miała swoje niewątpliwe blaski, bardzo pozytywnie oddziałujące na naszą wyobraźnię i uczucia – ale także cienie, na które niekiedy dość chętnie przymykamy oczy. Zresztą nawet urodzenie w tak zwanej wyższej sferze nie gwarantowało szczęścia, za to niosło ze sobą cały szereg ograniczeń, na które współczesny człowiek niekoniecznie by się godził. Dodajmy też do tego fakt, że pierwsza połowa XX wieku upłynęła w cieniu dwóch katastrofalnych w skutkach konfliktów światowych, a także groźnych totalitaryzmów. Abstrahując jednak od tragedii tamtych wydarzeń, niewątpliwie mam pewien sentyment do przeszłości. Tej, która nieodmiennie kojarzy nam się z wiekiem XIX, z belle époque, ale też z pierwszymi dziesięcioleciami wieku XX. Dostrzegam niewątpliwy urok tamtych czasów, manier, literackich i artystycznych gustów. Czy jednak znalazłabym tam swoje miejsce? Nie wiem. Widocznie przeznaczone mi było żyć tu i teraz. Czy jestem z tego zadowolona? No cóż, to zależy, co jeszcze przyniesie nam XXI wiek… Ludzie żyjący na początku XX wieku też przecież nie przewidywali, jaka czeka ich przyszłość.

*Aleksandra Lamek – urodzona w Malborku, rocznik 1982. Filolożka, redaktorka, dziennikarka. Przez dziesięć lat współpracowała z lokalnymi mediami, m.in. Gazetą Wyborczą Trójmiasto i portalem Trójmiasto.pl, zajmując się przede wszystkim tematami związanymi z literaturą. Kiedy nie pisze i nie czyta, tropi ptaki i borsuki w okolicach Puszczy Białowieskiej.


komentarze [11]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Agnieszka Żelazna 24.08.2019 16:36
Czytelniczka

Książki Pani Agnieszki zapadają głęboko w pamięć, a przede wszystkim w serce. Oczywiście te najnowsze, też już zamówiłam i nie mogę się doczekać kiedy zacznę je czytać. Autorka musi mieć wspaniałą duszę, skoro jest w stanie pisać tak poruszające historie. To moja ulubiona autorka i żałuję, że jeszcze tak mało znana. Gdy ktoś raz przeczyta jej książkę, nie będzie mógł się...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
konto usunięte
24.08.2019 06:20
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Arszu 24.08.2019 11:44
Czytelnik

Hehehe :)

Człowiek demolka 1996 --> 2032, Seksmisja 1991 --> 2044 mam nadzieję, że się nie sprawdzi ;), Tajemnice Syriusza 2078, i mnóstwo innych fajnych wizji strachu przed sztuczną inteligencją albo atakiem obcych, bardziej i mniej poważnych. Z przewidywaniem przyszłości jest jak z pogodą.

Zastanawia mnie też coś innego , dlaczego Harrison Ford, nie dostał jeszcze...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
konto usunięte
25.08.2019 06:53
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

allison 23.08.2019 17:17
Czytelniczka

Ciekawy wywiad.

Z książek pani Janiszewskiej czytałam tylko dwa tomy Szepty i tajemnice. Tom I i Szepty i tajemnice. Tom II - pamiętam, że lektura bardzo mnie wciągnęła, podobało mi się ukazywanie losów postaci na tle ważnych wydarzeń historycznych; gawędziarski...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Szepty i tajemnice. Tom I  Szepty i tajemnice. Tom II
konto usunięte
24.08.2019 06:17
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Agnieszka Żelazna 25.08.2019 08:50
Czytelniczka

Proszę przeczytać "Pamiętam" - gwarantuję,że będzie Pani zachwycona

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
konto usunięte
26.08.2019 05:06
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Agnieszka Żelazna 26.08.2019 13:53
Czytelniczka

Tak. "Pamiętam" u mnie w pracy czytał chyba każdy,wyrywałyśmy sobie tę książkę z rąk. Ja niedawno czytałam też tom I i II "Po drugiej stronie" i ryczałam jak bóbr i książka do tej pory we mnie "siedzi". Każda lektura tej autorki wywołuje tak silne emocje.Przynajmniej u mnie

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
konto usunięte
27.08.2019 06:10
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 23.08.2019 11:59
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post