rozwiń zwiń

Służbowe kalosze i land rover – rozmowa z Martą Merriday

LubimyCzytać LubimyCzytać
19.11.2018

Autorka powieści „Adler. Tajemnica zamku Bazina” opowiada o swoich inspiracjach oraz życiu wypełnionym pisaniem i podróżami.

Służbowe kalosze i land rover – rozmowa z Martą Merriday

Adler. Tajemnica zamku Bazina, Marta Merriday

Pięknie napisana, barwna powieść, której akcja toczy się w niezwykłych zakątkach Wielkiej Brytanii. Główny bohater, Adler, przybywa do małego miasteczka Pelham, aby wyjaśnić zagadkowe wydarzenia, które mają tam miejsce. Wplątuje się w szereg przygód, zadziera z lokalnymi myśliwymi, arystokratami i naukowcami, a także staje oko w oko z bestiami nie z tej ziemi.

W ruinach zamczyska w Pelham zamieszkała banda rosyjskich kłusowników. Tytułowy Adler zmierzy się z nimi nie raz i nie będą to przyjemne starcia. Pani Marto, dlaczego właśnie Rosjanie?

Marta Merriday: Potrzebowałam dzikich łowców z dalekiej Syberii, żeby wprowadzić trochę zamieszania w sennym angielskim miasteczku, jakim jest Pelham. Bazin, król tej dzikiej bandy, potrafi nie tylko sprawnie posługiwać się prymitywną bronią myśliwską – jest również ekscentrycznym biznesmenem. Prowadzi on na zamku szemraną, choć bardzo pomysłową działalność. Jaką? To właśnie będzie starał się ustalić Adler, syn legendarnego szkockiego tropiciela baobarów. 

Czy baobary istnieją? W Pani powieści pojawia się wiele zagadkowych zwierząt, których chyba nie spotyka się na co dzień w angielskich lasach…

Ojciec Adlera przemierzył rosyjski Daleki Wschód, podążając tropem baobarów. Wiem, że zobaczył jednego w górach Sichote-Aliń. A co do tajemniczych zwierząt w angielskim lesie, nie znalazły się tam przypadkowo. Sprawę bada Adler – zapalony młody zoolog, podróżnik i myśliwy. 

Adler należy do bardzo oryginalnego bractwa, jakim jest edynburski Klub Zoologów. Czy Pani również interesuje się zoologią? 

Tak. Interesuje mnie świat przyrody – jego piękno, ale też jego brutalność. Interesuje mnie również fenomen, jakim jest podbój tego świata przez człowieka. W mojej powieści królestwo zwierząt jest na tyle potężne, że potrafi przeciwstawić się ludziom. 

Zanim jeszcze rozpoczęłam pracę nad „Adlerem”, sporo włóczyłam się po wietrznych szkockich Highlandach i starych angielskich lasach, wypatrując tamtejszej zwierzyny. Przebywając w miejscach tak magicznych i mrocznych, nietrudno uwierzyć w istnienie baśniowych stworzeń, takich jak potwór z Loch Ness. Pisanie o przygodach Adlera dało mi świetny pretekst, żeby spędzać długie godziny w muzeach historii naturalnej, a nawet studiować dzieła Darwina w oryginale! Oczywiście bardzo chciałabym sama należeć do elitarnego Klubu Zoologów, choć wówczas musiałabym się poddać mrożącej krew w żyłach inicjacji…

W Pani powieści świat przyrody jest magiczny i groźny. Czy taka wizja tego świata to fantazja, czy też budowała ją Pani na podstawie własnych obserwacji i doświadczeń?

Od kilku lat jestem w podróży i tak już mam, że dostrzegam magię niemal w każdym miejscu,  do którego poprowadzi mnie szlak. A kiedy schodzę ze szlaku i otacza mnie dzika przyroda, moje zmysły wyostrzają się i nagle słyszę wiele dźwięków, których przedtem nie słyszałam, czuję na sobie ślepia pochowanych w chaszczach stworzeń. Wiem, że mnie obserwują, ale nie znam ich zamiarów. Wtedy robi się trochę groźnie. 

Świat, który ukazałam w „Adlerze”, odzwierciedla moje własne doświadczenia. Chodziłam po większości ścieżek, które przemierza Adler. W powieści występują i łowcy, i arystokraci, a także mnóstwo innych ekscentrycznych mieszkańców West Sussex. Ja miałam do czynienia z podobnymi ekscentrykami, gdy pracowałam w parku narodowym na południu Anglii. To były ciekawe czasy: na powitanie dostałam służbową parę kaloszy i land rover, nie obeszło się też bez białej bluzki do spotkań z miejscowymi – w tym regionie mieszkają najbogatsi ludzie Anglii: prawnicy, bankierzy z Londynu. 

Co Panią skłoniło do wyjazdu na południe Anglii? Przedtem żyła Pani w Edynburgu, jeszcze przedtem w Krakowie. Czy Anglia była po prostu kolejnym etapem Pani podróży?

Skusiła mnie oferta pracy we wspomnianym już tamtejszym parku narodowym – była to jedyna tego typu oferta na całą Wielką Brytanię, a ja miałam ogromne szczęście, że wybrano właśnie mnie. To był dobry moment na zmianę miejsca. W Edynburgu skończyłam właśnie studia, po paru ciekawych latach dobiegła końca moja szkocka przygoda.

Ale na Anglii nie skończyły się Pani podróże. Później żyła pani w Bawarii, a teraz przyszedł czas na Australię? 

Tak. Lubię się przemieszczać, bo każde nowe miejsce inspiruje mnie do tworzenia kolejnych opowieści. W Bawarii należałam do klubu strzeleckiego i to doświadczenie – jak również magia starej Norymbergi, w której żyłam – zaowocowało pomysłem na mój anglojęzyczny debiut, mroczną opowieść o młodym niemieckim strzelcu z elitarnej norymberskiej gildii. Australia również przyniosła nowe pomysły, choć zanim przystąpię do układania ich w opowieść, planuję dokończyć pracę nad powieścią bawarską oraz drugim tomem przygód „Adlera”.

Pani życie wypełnione jest podróżami i pisaniem – czy przy takim trybie życia znajduje Pani czas na czytanie książek?

Jestem ogromną fanką audiobooków, słucham nagrań powieści po wiele godzin dziennie. Uwielbiam w ogóle ideę czytania książek na głos, chciałabym, żeby wrócił zwyczaj, kiedy zbierano się wieczorami po domach, by czytać i opowiadać sobie różne, straszne bądź wesołe, historie. Bardzo się cieszę, że „Adlera” czyta znakomity lektor, słucham tego nagrania po wielokroć z ogromną przyjemnością.

Książki do czytania z konieczności przechowuję na czytnikach, ze sobą wożę tylko kilka ulubionych tekstów, np. unikalne wydanie opowiadań łowieckich Johna O’Connora czy powieść, która zawsze potrafi mnie rozśmieszyć – „Życie i niezwykłe przygody żołnierza Iwana Czonkina” Wojnowicza.  

Dziękujemy serdecznie za rozmowę.


komentarze [5]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
konto usunięte
25.01.2019 00:45
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Batalia 21.11.2018 00:16
Czytelniczka

Wydała w vanity, nie dotknę. Dziękuję, pozdrawiam.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Matylda Saresta 20.11.2018 07:50
Czytelniczka

ŚWIETNA historia, zupełnie INNA.
Byłam w lekkim szoku, że napisała to polska dziewczyna i to jeszcze tak młoda :) Myślałam, że to pisała jakaś siostrzenica Dana Simmonsa ;0 (objętość i podobna stylizacja literacka).
Najbardziej niezwykłe w tej powieści są niesamowicie obrazowe opisy - na palcach jednej ręki mogę sobie przypomnieć podobne, które wciągają od razu do samego...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
LubimyCzytać 19.11.2018 14:43
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post