rozwiń zwiń

Długa lekcja, czyli słowo o lekturach szkolnych

Sylwia Sekret Sylwia Sekret
07.09.2014

Za nami pierwszy tydzień szkoły. Mieszkając na parterze, w mieszkaniu, którego okno balkonowe wychodzi na podwórko służące dzieciakom za boisko, od razu można odczuć, że wrzesień otworzył przed nami swoje podwoje. Skończyły się radosne piski do późna i kopanie piłki od rana. Przyznam, że to co dzieje się nierzadko za moim oknem, przeczy ogólnemu pojmowaniu dzieciaków i młodzieży w XXI wieku. Ta niewielka kwadratowa przestrzeń tętniła życiem niezależnie od pogody! Nadszedł jednak czas na naukę i teraz zdeptany plac straszy szarością i pustką. Dzieci i młodzież - wszyscy na powrót co rano drepczą do szkoły, a tam, jak zawsze, czeka na nich - często znienawidzona - lista lektur szkolnych.

Długa lekcja, czyli słowo o lekturach szkolnych

To, że nie mam jeszcze dzieci, nie znaczy wcale, że nie myślę o tym, jakie książki podsunę w przyszłości swoim latoroślom. Od tych myśli natomiast, prosta droga do lektur narzucanych uczniom w podstawówce, gimnazjum i liceum. Za moich czasów ich lista wyglądała nieco inaczej, choć lwia część pozostała jednak bez zmian. Ja natomiast w ciągu ostatnich lat przeczytałam kilka powieści, które - moim skromnym, ale upartym zdaniem - powinny znaleźć się wśród obowiązkowych lektur. Bo, na przykład, jeśli moje dziecko nie będzie przepadało za czytaniem, to podsuwanie mu książek na nic się zda. I tutaj może z pomocą (nie sądziłam, że kiedyś to powiem) przyjść szkoła. Wydaje mi się jednak, że nadal za dużo jest lektur, które choć przekazują słuszne wartości, to nie robią tego w sposób zrozumiały dla młodych czytelników. Poza tym np. „W pustyni i w puszczy”, „Kamienie na szaniec” czy „Krzyżacy” - mimo, że jak najbardziej doceniam ich wartość, to uważam, że niejednokrotnie dzieciaki nie wrosną w ich świat ze względu na to, że będzie im zbyt obcy. Za mało jest natomiast lektur, które przekazują wartości za pomocą tematów i problemów wciąż jak najbardziej aktualnych. Mało tego - problemów, o których nadal niewiele lub po prostu za mało się mówi. A czy uczniowie nie chcieliby też przeczytać czegoś, co mogą doświadczyć na własnej skórze? Co będą potrafili odnieść do swojej rzeczywistości?

Na pewno widziałabym na liście lektur, wydaną w tym roku powieść Cud chłopak. Myślę, że koniec szkoły podstawowej lub początek gimnazjum byłby dobrym okresem na taką lekturę. Powieść R.J. Palacio podsunęłabym każdemu dziecku w wieku od dziesięciu lat, jakie tylko bym spotkała. Historia chłopczyka, który w takim właśnie wieku pierwszy raz idzie do szkoły ze względu na swoją chorobę i związaną z tym deformację twarzy, jest porządną nauką przyjaźni i tolerancji, a także zaglądania w głąb człowieka, a nie tylko na jego aparycję. Dodatkowo osadzona współcześnie, w szkole jaką będą znali z własnego doświadczenia młodzi czytelnicy; pełna wątpliwości, smutków i radości, z którymi oni również na co dzień się spotykają. Dodatkowo, narratorem jest właśnie dziesięcioletni August, dzięki czemu język jest prosty - taki, jakim właśnie posługują się dzieciaki. A nie ukrywam, że nauczycielom i rodzicom również  przyda się lektura takiej historii i lekcja empatii.

Po „Cud chłopaku” kolej na coś ze szczyptą magii i przygody. I tutaj na scenę wkracza Robert McCammon i jego wspaniałe Magiczne lata. Ileż bym dała, żeby już teraz, kolejny raz sięgnąć po tę historię! Wypełniona tajemnicą i przygodą, z lekką nutką fantastyki, a mimo wszystko wciąż tak bliska, że chciałoby się wedrzeć w książkę, wsiąść na rower i razem z dwunastoletnim Corym Mackensonem wyruszyć ku przygodzie. Ta, jedna z najcieplejszych i najwspanialszych książek, jakie dane mi było czytać, również bezapelacyjnie powinna znaleźć swoje miejsce na liście lektur. Świetnym eksperymentem dla dzieciaków byłoby też odkrywanie tych zacierających się i rozmywających granic pomiędzy snem a jawą, pomiędzy tym, co rzeczywiste a tym, co jest wytworem naszej wyobraźni. Zalecałabym jednak czytać tę powieść w czerwcu, pod sam koniec roku szkolnego. „Magiczne lata” obejmują bowiem okres wakacyjny, co może miernie wpłynąć na siedzenie za szkolną ławą.

#####

W liceum z kolei, kiedy na scenę wchodzą poważniejsze problemy, beztroska powoli znika, a tym samym tworzy się miejsce na cięższe tematycznie książki, ukradkiem chciałabym podsunąć trzy powieści. Niełatwe, skomplikowane, ale wszystkie jak najbardziej prawdziwe - dotykające realnych problemów, o których w szkole mówi się zbyt rzadko.

Pierwszą taką lekturą byłby oczywiście Władca much. Choć chyba dopiero pod koniec liceum odważyłabym się zaproponować go uczniom. Moja mama zrobiła to, kiedy byłam na pierwszym roku studiów. Do tej pory pamiętam to dziwne, nienazwane uczucie, które zagnieździło się wewnątrz mnie i jeszcze długo po ukończeniu lektury, nie chciało mnie opuścić. Pamiętam krzyki i niezgodę, które wyrywały mi się z piersi. I tutaj, jak zauważyliście wyjątek - choć chłopcy z powieści Goldinga są dużo młodsi, powieść podsunęłabym starszym uczniom. Właśnie ten kontrast działa najbardziej szokująco na czytelnika; gdyby bohaterami byli dorośli lub chociaż starsza młodzież, wszystko byłoby inaczej - zwłaszcza przesłanie i sens powieści. Niełatwo jednak określić wiek, w jakim warto sięgnąć po tę lekturę. Liceum to chyba jednak nie za wcześnie…?

Na pewno jednak nie za wcześnie będzie, już w pierwszym roku nauki w liceum, na Trzynaście powodów Jaya Ashera. Pamiętam, jak przykuła mnie niebieska okładka, tytuł i w końcu opis powieści. Pamiętam, jakie wrażenie wywołała ona na mojej - dorosłej już przecież od dawna - wyższej połówce, a także znajomych, którym podsuwaliśmy tę historię. Plusem w przypadku licealistów będzie także to, że książka - zważając na ładunek emocjonalny, który niesie - jest niedługa, posiada bowiem niecałe trzysta stron. Razem z Clay'em Jansenem znajdujemy nagranie koleżanki z klasy, Hannah, która przed dwoma tygodniami popełniła samobójstwo. Taśm jest kilka, a na pierwszej z nich, dziewczyna wyjaśnia Clay'owi, że w dalszych częściach nagrania, zdradzi trzynaście powodów - a jednym z nich jest Clay - dla których postanowiła odejść z tego świata. Krok po kroku czytelnik odkrywa razem z bohaterem powieści, z czym borykała się Hannah i jaki ból znosiła - do czego przyczynił się on i otoczenie dziewczyny. Jest to niezwykła książka głównie dlatego, że - bez względu na wiek - rzadko kiedy zdajemy sobie sprawę z konsekwencji drobnych czynów, które dla nas są nieistotną kroplą w morzu, tymczasem dla kogoś mogą być tą, która przepełni czarę goryczy uzupełnianą stopniowo i nieświadomie przez innych. Jest to trudna powieść, pozostawiająca w głowie bałagan, jednak - obowiązkowa lektura dla licealistów. I nie tylko.

Ostatnią powieścią, jaką chciałabym widzieć na liście lektur, jest dzieło naszego rodzimego twórcy, Tomka Tryzny. Panna nikt wysoko oceniona przez Czesława Miłosza, przetłumaczona na czternaście języków, znajdująca się na listach bestsellerów w Polsce, Holandii, Belgii i Niemczech, to kolejna przytłaczająca powieść o dorastaniu. I tutaj również, kierowałabym lekturę do odbiorców starszych niż bohaterowie powieści. Starszych, a co za tym idzie uważniejszych i - mam nadzieję - wrażliwszych. Historia piętnastoletniej Marysi, która próbuje odnaleźć się w nowym mieście, nowej szkole i wśród nowych koleżanek jest tak niepokojąca, jak tylko może być niepokojąca powieść o piętnastolatce. Gra, w którą zostaje wciągnięta dorastająca dziewczyna, powoli niszczy jej niewinność i - tak, chyba nie da się tego inaczej nazwać - czystość. „Panna nikt” to jedna z tych historii, która po prostu nie może skończyć się dobrze.

Chciałabym - choć Wasz cenny czas mi na to nie pozwala - wspomnieć jeszcze nieśmiertelną powieść Zabić drozda, polską Długą lekcję i Miasteczko ostatnich westchnień. Z pewnością każdy - podobnie jak ja - chciałby dorzucić swoje przysłowiowe trzy grosze do listy lektur.  Co innego widzieliby na niej najbardziej zainteresowani czyli uczniowie, co innego rodzice, a co innego widzę ja - umiejscowiona gdzieś pośrodku między ukończeniem szkoły, a wysłaniem do niej własnych dzieci. Najważniejsze jednak, aby takie powieści były dla uczniów długą - niczym u Ewy Ostrowskiej - lekcją. Nie ze względu na czas potrzebny do przeczytania, ale ze względu na naukę, która przyda im się na całe życie.


komentarze [158]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
jatymyoni 27.11.2014 12:56
Bibliotekarz

Nie pamiętam jakieś ciekawej, inspirujące bohaterki z lektur szkolnych. Wszystkie one były jakieś rozmemłane. Dawno chodziłam do szkoły, lektóry się zmieniają.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
IsaX 27.11.2014 15:47
Czytelniczka

Moja córka ma w 4 klasie Opowieści z Narnii na liście lektur. Uważam że to fajna książka, dobrze, ze oprócz klasyków nauczyciele maja teraz więcej swobody na wprowadzanie książek które mogą dzieci naprawdę zainteresować i zachęcić do czytania, tak dla przyjemności a nie z obowiązku. Za moich czasów nie było takiej dowolności , a lektury raczej należały do gatunku ciężkich.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
jatymyoni 27.11.2014 16:36
Bibliotekarz

Książka wspaniała i jedna z nielicznych, która ma bohaterki godne naśladowania. Chyba Basia z "Awantury o Basię" Makuszyńskiego i jego drugi tom jest też takim przykładem. Ciekawa by była dyskusja jak obraz kobiet i dziewcząt w lekturach szkolnych wpływa na dzieci i młodzież. Moje dziecko też dawno wyrosło z lektur i w tej chwili nic o nich nie wiem.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Zuba 27.11.2014 11:37
Czytelniczka

Nel była tak irytującą rozmemłaną bohaterką, że już jako dziecko miałam ochotę nią potrząsnąć mocno.
To samo Danuśka, Gerda od Kaya i wiele innych.

Zastanawiam się czy chłopaki kochali się w jakichkolwiek bohaterkach lektur szkolnych - byłby to wyznacznik, czy postaci te były ciekawe i inspirujące, czy tez jak chce cytowany artykuł stanowiły jedynie tło.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Viola Bu 27.11.2014 10:43
Czytelniczka

W artykule o tytule "Czas przewietrzyć kanon lektur w podstawówce" w Wyborczej napisano:

"Książkowe dziewczynki służą za lustra, w których odbija się chłopięca wspaniałość.

Przykład? Staś Tarkowski z "W pustyni i w puszczy". W raporcie czytamy: "Chłopiec jawi się jako nadczłowiek: przeprowadza przez pustynię 8-latkę, walczy i w końcu pokonuje swoich prześladowców, zabija...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
furugoori 14.09.2014 02:22
Czytelniczka

Michał: Co do "Cierpień", zaskakuje mnie, że tyle dobrego słyszałaś, wydaje mi się, że wieeeele osób ma skrajnie mało szacunku dla tej pozycji. Sam mam skłonności do "1/10 albo 10/10" i w tym wypadku każdy dzień to inne podejście do niej.
Powiem tak - opinie były różne, ale sam zarys fabuły wydaje mi się ciekawy i jeśli nie będę "Cierpień" przerabiała w liceum to na pewno...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Molly 17.09.2014 17:28
Czytelniczka

Uwierz mi, Ferdydurke to nic dobrego. Jeszcze wspomnisz moje słowa.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Molly 27.11.2014 20:25
Czytelniczka

Dokładnie! Z reguły właśnie te książki, które najbardziej wychwalają poloniści są największą zmora uczniów.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
furugoori 14.09.2014 00:24
Czytelniczka

Raspberry: Teraz jestem w I klasie liceum (mat-fiz), więc mam tylko 4 lektury.
1) Sofokles "Król Edyp"
Znam tą historię, ponieważ omawiałam Antygonę w gimnazjum i wiem, że nie jest taka zła :)
2) Dzieje Tristana i Izoldy
Również znam :)
3) Szekspir "Makbet"
Gimnazjum: Oczywiście "Romeo i Julia", ale z fabuły "Makbeta" nie znam ani słowa
4) Goethe "Cierpienia młodego...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
konto usunięte
14.09.2014 00:58
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Raspberry 13.09.2014 23:54
Czytelniczka

Pierwsze znienawidzone lektury zaczęły się w gimnazjum. Zemsta i Krzyżacy zajmują pierwsze miejsce w moim rankingu najgorszych lektur po wszystkie czasy. Wiem, wiem... polska tradycja i tak dalej... Nope. Uważam, że nigdy się do nich nie przekonam. Mogę czytać Pana Tadeusza, zaskakujące, ale nawet Dziady mi się podobały, jednak nie Zemsta i Krzyżacy.Na mój gust reszta może...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
zlatawiecz 13.09.2014 22:44
Czytelnik

Najgorszą rzeczą jaką można uczynić książce jest nazwanie jej lekturą. Jestem jedną z bardzo niewielu osób, które w mojej klasie czytały lektury i choć większość mi się podobała(wyjątki to"Mały książe" i "Dziady") to i tak zabierałam się do nich z niechęcią. Więc jestem przeciwna umieszczaniem naprawdę dobrych książek na liście lektur.
Jedyne co mogłabym nadmienić, to fakt...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
kryptonite 11.09.2014 11:05
Bibliotekarz | Oficjalny recenzent

@adamats, zgadzam się z Tobą. Dopiero po skończeniu szkoły zobaczyłam, że bez znajomości mitologii i literatury antycznej nie da się w pełni zrozumieć niektórych książek napisanych kilkaset lat później.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
gekido 10.09.2014 19:49
Czytelniczka

Jestem tegoroczną maturzystką - i całkiem się z tego cieszę, bo obecnie matura skonstruowana jest tak, że musimy się po prostu "wybronić". Nie musimy znać wszystkich lektur i kuć na pałkę głupot typu "jak wyglądał pokój Izabeli?". W wakacje przeczytałam "Lolitę", "Proces" i "Świętoszka" - wszystko z własnej woli, bardzo przyjemne (choć to może zbyt małe słowo) książki....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
beliria 09.09.2014 17:01
Czytelniczka

Moim zdaniem lektury sa bardzo watrosciowe i nie zgodze sie z tym, ze na ich miejsce powinny trafic nowsze książki. Nie oszukujmy sie malo ktory uczen z wlasnej woli siegnalby po literature patriotyczna czy tez utwory Sienkiewicza, Mickiewicza, Szekspira. Swiatem zawladnela technologia i za niedlugo książki beda wymarla rozrywka . Coraz mniej nastolatkow siega po ksiazke,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej