Literatura na makietach

Joanna Janowicz Joanna Janowicz
29.03.2014

Plany mieszkań i domów. Place i ulice. Krajobrazy. Jak widzą je pisarze, gdy o nich piszą? Czy wymyślają przestrzenie swoich fabuł do najmniejszego detalu, czy wizualizują je sobie na bieżąco w miarę potrzeb? Dwa różne punkty widzenia: Paul Auster i J.M.Coetzee.

Literatura na makietach

Wśród różnych ciekawych tematów poruszanych  w książce Tu i teraz przez korespondujących ze sobą Paula Austera  i J.M.Coetzeego (np. przez wiele stron zajmuje ich sport i zestawienia go z literaturą) pojawia się jeden, który szczególnie mnie zainteresował. Temat książkowych przestrzeni. Lokum głównego bohatera. Mieszkania przyjaciół. Domy rodzinne. Miejskie krajobrazy. Czy pisarze z góry wiedzą, jak mają wyglądać? Czy dopracowują ich wygląd w myśli, zanim zaczną pisać? Czy też przestrzenie, w których toczy się akcja, jest dla nich nieistotna dla kreacji opisywanych scen? Dwaj pisarze rozmawiają ze sobą, konfrontując swoje postawy.

Paul Auster przyznaje:

Jako czytelnik czasami próbuję umiejscowić akcję, zrozumieć geografię opowieści. Może mieć to coś wspólnego z moją zubożałą wyobraźnią wizualną. Zamiast przenieść się w fikcyjną scenografię opisaną przez autora (…), mam zwyczaj przenosić bohaterów do miejsc, które są mi znane. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, dopóki nie przeczytałem „Dumy i uprzedzenia” tuż po dwudziestce (powieści, w której niemal nie ma opisów miejsca akcji) i nie zauważyłem, że „widzę” bohaterów w domu, w którym mieszkałem jako dziecko. Ale jak możesz sobie wyobrazić pokój z powieści, jeśli autor nie informuje Cię, co się w nim znajduje? Dlatego wymyślasz własny pokój albo wpisujesz scenę w jakiś pokój zapamiętany.

Dodaje jednak:

Gdy piszę, proces ten wydaje się odwrócony. Przestrzenie w moich powieściach są dla mnie zupełnie konkretne. Każda ulica, każdy dom, każdy pokój są żywe w moim umyśle – nawet gdy mówię o nich mało lub zgoła nic. Mogę nie wspomnieć, gdzie stoi kanapa, ale doskonale wiem, jaka jest jej pozycja w stosunku do pozostałych mebli. Wszystko to polega na ugruntowaniu wyobraźni w konkrecie, jak sądzę, co pozwala wierzyć – czy też łudzić się – że rzeczy, o których się pisze, dzieją się naprawdę.

A co na to J.M.Coetzee?

Piszesz, że doskonale wiesz, gdzie znajduje się fikcyjna kanapa w Twoim fikcyjnym pokoju, nawet jeśli nikt w Twojej książce na niej nie usiądzie, a nawet na nią nie spojrzy. Sądzę, że jestem nieco mniej dokładny. Pokój, w którym rozgrywa się moja wymyślona akcja, jest raczej pozbawionym mebli miejscem, a w zasadzie pustym sześcianem. Wstawiam do niego kanapę tylko wówczas, jeśli będzie potrzebna (jeśli ktoś będzie na niej siedział lub na nią spojrzy), a następnie kredens z zestawem sztućców w lewej górnej szufladzie, bo bez niego nie moglibyśmy mieć noża do masła, którym bohaterka planuje posmarować swój tost.

Przypomina też, co o tej sprawie sądził Vladimir Nabokov:

Gdy Vladimir Nabokov wykładał literaturę w Cornell, podobno kazał studentom rysować rzuty mieszkań na podstawie informacji dostarczonych przez powieść, którą akurat czytali na zajęciach. Słaba teza Nabokova brzmiała, że pisarz nie powinien dostarczać sprzecznych informacji (dywan, który na jednej stronicy jest czerwony, nie powinien być na drugiej niebieski). Mocna była teza, że powinno tam być wystarczająco dużo informacji, by student mógł rozrysować rzut i wykreślić na nim ruchy bohaterów, scena po scenie.

Jeśli chodzi o wyobrażanie sobie przestrzeni, w których rozgrywa się akcja czytanych książek, Coetzee pisze o tym tak:

W miejsce wyobraźni wizualnej mam chyba coś, co nieprecyzyjnie określam aurą albo tonacją. Gdy wracam myślami do jakiejś konkretnej znanej mi książki, potrafię przywołać unikatową aurę, której oczywiście nie potrafię ubrać w słowa, nie przepisując przy tym książki.

Panowie debatują nad tymi kwestiami przez kilka listów. Ostatecznie Auster podsumowuje dyskusję w najlepszy możliwy sposób, widząc w różnicach w czytaniu – w tym w wyobrażaniu sobie miejsc fabularnych rozgrywek – przyczynę, dla której czytanie jednej książki przez wielu to tak naprawdę czytanie różnych książek. To aktywne zajęcie i każdy umysł wciąż produkuje własne obrazy, pisze może nie odkrywczo, ale trafnie.


komentarze [6]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
krztonia 31.03.2014 09:40
Czytelniczka

Ja pamiętam, że kiedy byłam młodsza zawsze wyobrażałam sobie domy literackich bohaterów jako jakieś znane mi miejsca, np. sceny w domu Dursleyów z Harrego Pottera zawsze rozgrywały się w domku i kuchni mojej ciotki... chociaż nie było tam żadnej komórki pod schodami i ogólnie większość detali się zupełnie nie zgadzała, ale jakoś tak było mi łatwiej.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mateusz Cioch 30.03.2014 21:42
Czytelnik

A gdy ja opisuję jakieś miejsce, to nie widzę nic poza literami na ekranie. Czasami jawi mi się jakaś mglista wizja, której ulotne wrażenie nieudolnie usiłuję oddać w słowach. Ale mając świadomość, że jak dokładnie bym wszystkiego nie opisał, to i tak każdy wyobrazi to sobie po swojemu, z premedytacją nie jestem precyzyjny i podsuwam różne tropy. Zmieniający się ze strony...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Valakiria 30.03.2014 16:04
Autorka

W moim przypadku naprawdę wszystko zależy od sytuacji. Czasami są takie momenty, gdy dane miejsce po prostu jawi się całe przed oczyma - karczma ma konkretny wygląd, tu stół, tam szynkwas, drzwi, okna... To zazwyczaj jest przebłysk - jedna wizja i wszystko nagle znajduje swoje miejsce w przestrzeni, zupełnie jakby ktoś pokazał mi zdjęcie. Są też jednak takie momenty, gdy...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Reika 29.03.2014 17:37
Czytelniczka

Kiedy piszę mam zupełnie jak Paul Auster. Widzę cały pokój, ba! mam rozrysowany w głowie cały dom i osiedle! Czuję, że bez tego sceny byłyby niedopracowane. A z czytaniem mam tak, że owszem, widzę przed oczami wyobraźni miejsca dobrze mi znane, ale na siłę próbuję je przekształcać do tego stopnia by przestały je przypominać i pasowały do akcji i opisów, co de facto wcale...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Zbyszek Ściubak 29.03.2014 10:51
Czytelnik

Sądzę, że to kwestia percepcji.

Nie jesteśmy wcale świadomi, tego co nas otacza. Szczegółów, przykładowego w tekście, pokoju. Wystarczy prosty przykład: "Jak śpiewały ptaki, gdy dzisiaj wyszedłeś/wyszłaś z domu?". Ja nie mam pojęcia. Ponieważ nie zwracam uwagi. Moja uwaga jest "przylepiona" do konkretnych spraw, myśli lub widoków, ale pomija znacznie więcej niż widzą...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Eksperyment  Dramat polityczny
Joanna Janowicz 29.03.2014 10:06
Czytelniczka

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post