Literatura serialowa – „Mroczne materie”
Mówi się, że wyobraźnia nie zna granic. Ani terytorialnych, ani gatunkowych. W encyklopedii krain fantasy znajdziemy zresztą miejsca, które są naprawdę egzotyczne. Ale co to właściwie znaczy? Odpowiedzi zapisano w serialu „Mroczne materie”. I trzeba powiedzieć jasno, że HBO przywróciło blask literaturze Philipa Pullmana.
Rzeczywistość, jakiej (nie)znamy
Nawet najbardziej dziwaczna idea może zyskać realny wymiar. Choćby wieloświat. Superwszechświat, w którym nie ma jednej do końca określonej rzeczywistości. Istnieją bowiem warianty. Alternatywy. Naukowe rozważania, które swego czasu podjął Philip Pullman, są interesujące już w samych założeniach. A jeśli dopowiemy, że „Mroczne materie” stanowią szczególną baśń, w której fizyka kwantowa łączy się z teologią, a zwierzęta stanowią rodzaj duchowych przewodników… ciekawe, prawda? Bo magia splata się niekiedy z nauką, co utrwalono na filmowej taśmie. Serial reżyserowany przez Toma Hoopera, laureata Oscara za „Jak zostać królem”, jest niemalże barokowy, jeśli chodzi o formę realizacji. I bogaty w symbole, gdy mówimy o treści, która nareszcie odnosi się do literatury Pullmana.
Religia i wiedza, czyli prawa „Mrocznych materii”
Brytyjski twórca wydaje się zresztą usatysfakcjonowany telewizyjną wersją swojej historii. Nic zresztą dziwnego, wszak Jack Thorne, scenarzysta serialu, autor sztuki „Harry Potter i Przeklęte Dziecko”, konsultował się z Pullmanem w sprawie najważniejszych założeń „Mrocznych materii”. Świat Lyry – głównej bohaterki opowieści, charakternej, acz wrażliwej nastolatki – umocowany jest bowiem na ścisłych i skomplikowanych założeniach. Prawo ustanawiają przedstawiciele Magisterium – religijnej, właściwie fanatycznej organizacji, której celem jest jednak nie konkretne wyzwanie, sfera sacrum, a władza. Nad duszami śmiertelnych. A chyba nie ma trudniejszego zadania.
Zdają się o tym przekonywać właśnie twórcy serialu, którzy w doskonały, bo subtelny sposób nakreślili kontury świata. Jesteśmy świadomi, że wszystko, co widzimy na początku – choćby Oksford, miasto będące centrum nauki – jest tylko jedną z płaszczyzn rzeczywistości. Wielbiciele prozy Pullmana mają wreszcie szansę, aby porównać literackie obrazy fantasy z wierną, choć nieco uwspółcześnioną wersją wieloświatów.
Lyra, czyli Arya
Przewodnikiem po „Mrocznych materiach” mógłby być – a w zasadzie powinien – Lord Asriel, w którego w serialu wciela się James McAvoy. Jednak nie podróżnik i ceniony odkrywca (prywatnie wuj Lyry), lecz właśnie dorastająca dziewczynka będzie odsłaniać sekrety zapisane w magicznych rzeczywistościach. Do zrozumienia tego fenomenu potrzebna jest wiedza na temat Pyłu, przedziwnej substancji, która wpływa na prawa rządzące światem kierowanym przez Magisterium.
I nie sposób uciec od porównań, w których to Lyra – błystkotliwa, empatyczna, osierocona dziewczynka – przypominać może Aryę Stark z „Gry o tron”. Jest w Dafne Keen nieprawdopodobna wręcz siła i hart ducha, jakiś rodzaj emocjonalnego magnesu, dzięki któremu chcemy towarzyszyć jej w drodze. Właściwa misja rozpoczyna się zaś w momencie, gdy znika jej najlepszy przyjaciel. Roger jest zaś ofiarą uprowadzoną przez porywaczy cygańskich dzieci. Bo serialowe widowisko mieni się bogactwem związanym także z etnicznością. Ludzki majestat przejawia się w różnych kulturach. I cywilizacyjnych formach.
Retronowoczesność – scenograficzne cuda
Magiczna treść zapisana w trylogii Pullmana została zwizualizowana w arcyciekawy sposób. Miejsca, w których będziemy się znajdować, sprawiają wrażenie niezwykle wręcz wiarygodnych. Będą to zatem salonowe wnętrza z dziedzictwem kolonializmu, monumentalne przestrzenie zaanektowane przez Magisterium czy robotnicze dzielnice Londynu, albo polarne, dzikie piękno, do którego prowadzi nas złoty kompas, czyli Aletheiometr.
Wydaje się, że prawdziwa magia – bo nie sposób odmówić czarowności „Mrocznym materiom” – zawiera się między innymi w scenografii. Z jednej strony odtworzono historię, którą znamy z atlasów i kronik. Z drugiej zaś to tylko jedna z rzeczywistości… Wiktoriański styl zmieszano z elementami steampunku, czego świadectwem są chociażby modyfikowane sterowce. Modernizm łączy się zaś z technologią przyszłości. Zadziwiające, prawda? A przecież w tym świecie istnieją jeszcze duchy.
Zwierzęca magia ludzkiej duszy
Dajmony. Trudno o jednoznaczną definicję tego, czym są tak naprawdę. Stanowią manifestację duszy myślącej istoty. W harmonijny sposób wiążą się ze śmiertelnikami. Wyglądem przypominają zwierzęta – lisy, sowy, papugi, szczury, małpy – których ostateczny kształt utrwala się po osiągnięciu dojrzałości. Są towarzyszami w ziemskiej wędrówce każdego człowieka. I w tym elemencie zawiera się kolejna wartość serialu.
Bo wydawać by się mogło, że dajmony to jedynie dodatek. Efektowny, ujmujący – ach, po prostu słodki. Dajmony są jednak nierozerwalnie połączone z ludźmi, dzięki czemu zyskujemy informacje o tym, kim tak naprawdę są niektórzy bohaterowie. A najwięcej tajemnic często zapisano w postaciach kobiet. Udowadnia to Ruth Wilson, która wcielając się w enigmatyczną panią Coulter, potrafi pociągać za charakterologiczne sznurki. Kusi, wabi, manipuluje. I potrafi się troszczyć. Bo w „Mrocznych materiach” oddano moralne odcienie szarości. A przecież każdy, zwłaszcza w czasie wyprawy na daleką Północ, może się zmienić. Prawda?
Inny rodzaj baśni
Historia Lyry to dopiero początek. Pierwszy sezon nie będzie bowiem końcem. W przeciągu kilku najbliższych lat dostaniemy bowiem adaptacje „Delikatnego noża” i „Bursztynowej lunety”. Pullman wreszcie doczekał się wersji, która jest nie tylko wierna, ale zdaje się również wzbogacać źródłowy materiał. Bo światem dajmonów i ludzi rządzą nie do końca znane siły. Wszystko zapisane jest w symbolach.
Niektórzy pytają, czy „Mroczne materie” będą stanowić zastępstwo dla „Gry o tron”. Otóż nie. Bo i takie porównanie nie ma większego sensu. Nowy świat rządzi się swoimi prawami. Jest bardzo unikalny, a przy okazji bardzo różny od tego, co swego czasu opracował George R.R. Martin. W encyklopedii krain fantasy znajdziemy zresztą miejsca, które są naprawdę egzotyczne. „Mroczne materie” to inny rodzaj baśni, w których nauka łączy (bądź przeciwstawia) się z magią, piękno z niebezpieczeństwem, a ludzkie serca z sercami dajmonów. A to przecież dopiero początek podróży.
komentarze [8]
dobrze, że powstał serial, przez książkę nie mogłam przebrnąć...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postCzytałam Pullmana dwa razy, w obu przypadkach jako dorosła i jest to absolutnie fenomenalna seria. Natomiast serial niezbyt na razie przypadł mi do gustu, jakoś nie czuję tej zadziornej Lyry, bohaterka ma zupełnie inne cechy charakteru w ekranizacji.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ja również jestem fanką "Mrocznych materii". (Pierwszy raz czytałam tę książkę jakieś 15 lat temu.To było 1 polskie wydanie i tylko to wydanie polecam!).
Oglądałam także film "Złoty kompas",który był wspaniałą ekranizacją pierwszej części serii pt."Zorza polarna"! Cudowna kreacja świata Pullmana i magii stworzyła piękną, niesamowitą baśniową atmosferę! Aktorzy dobrani...
Książka Pullmana jest bardzo mocno anty-religijna i anty-kościelna w wymowie. I zawsze przez to była kontrowersyjna. Co do "politycznej poprawności" - aż szkoda strzępić język na te bzdety. Ciekawe, że nie przeszkadza kolor włosów Lyry i pani Coulter, które miały bardzo charakterystyczną złotą barwę. Ale przecież to tylko włosy i jakie to ma znaczenie prawda?
Zapewne się...
Masz prawo mieć swoje zdanie moja droga.
Film był świetny,a złoto włosa aktorka rewelacyjnie dobrana do swoich książkowych korzeni, a Nikol grała genialnie,ale to klasa sama w sobie.
Nie mam nic przeciwko równouprawnieniu, ale lubię "uwierzyć" w to co oglądam i dlatego gra aktorska jest dla Mnie ważna...
Gdybym chciała iść "zadziornym tokiem myślenia" zauważyłabym,iż Nikol...
Dla mnie "Mroczne materie" to jedna z ulubionych serii fantasy, która plasuję się w moim sercu zaraz obok Harrego Pottera i Opowieści z Narnii.
Zaczęłam dzisiaj oglądać serial, jestem po pierwszych trzech odcinkach i bardzo mi się podoba. Na pewno zapowiada się lepiej niż poprzednia ekranizacja. Dla mnie świat stworzony przez autora ma swój unikalny klimat, nie mogę się...
Użytkownik wypowiedzi usunął konto