W las stron – w stronę lasu
Każda pora roku jest dobra, żeby wybrać się do lasu, ale to właśnie jesienią masowo zapuszczamy się w bory i puszcze – z przyczyn zasadniczo praktycznych, a przyczyny te noszą miano grzybów. Jeśli jednak akurat nie masz pod ręką sensownego lasu – albo właśnie masz i zamierzasz się doń wybrać – nie ma to jak odpowiednia lektura, żeby wprowadzić się w stosowny nastrój. Oto osiem propozycji z prawdziwego – wybaczcie tani koncept – lasu czytelniczych możliwości.
Niedawno na księgarniane półki trafiła najnowsza książka Radka Raka „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli”, której tytuł jest nie tylko długi, ale i bardzo trafny: celnie oddaje bowiem charakter tej soczystej powieści. Jest to rzeczywiście rzecz o słynnym chłopskim rebeliancie, przywódcy galicyjskiej rabacji z 1846 roku, kiedy to polscy chłopi urządzili miejscowej szlachcie krwawą łaźnię, z podpuszczenia i ku radości zaborcy. Tyle że – co tytuł jasno zapowiada – nie mamy tu do czynienia z powieścią historyczną, tylko z czymś w rodzaju historyczności baśniowej, z naciskiem na baśń właśnie. Długo mógłbym się rozwodzić nad urokami tej książki, tu jednak interesuje nas jej puszczański charakter: lasów jest w niej naprawdę sporo. Akcja toczy się na terenach dawnej Galicji, czyli ziemiach, na których kapryśne pagórki przechodzą w może nie za wielkie, ale tajemnicze góry, a wszystko to w znacznej mierze (te półtora wieku temu znaczniejszej) porośnięte było drzewami. Trzeba powiedzieć, że Rak ma rękę i czucie do opisów kniei: łączy przyrodniczą znajomość rzeczy z baśniową atmosferą, czuć wyraźnie leśmianowski klimat – i mam na myśli nade wszystko tego Leśmiana z „Klechd polskich”. Las jest tu tajemniczy, piękny, ale i niebezpieczny – i nie chodzi o zwykłe niebezpieczeństwa, jakie wędrowiec może napotkać, tylko o zagrożenia magiczne. Po takiej lekturze człowiek chodzi po lesie jak natchniony – ale i z dużym respektem.
W ogóle baśń dobrze pasuje do lasu, a las do baśni. Szczególnie widać to w folklorze ludów bardziej północnych niż południowych – u nas, jak najbardziej, ale przecież u Skandynawów być może jeszcze bardziej. Przepiękny i bardzo intrygujący las znajdujemy w „Ronji, córce zbójnika” Astrid Lindgren. Przecież niemal cała fabuła toczy się w wielkiej puszczy, która jest zarazem wspaniała – ach, te odkrywcze wyprawy Ronji! – jak i niebezpieczna, roi się wszak w niej od groźnych stworzeń (acz sympatyczne też się zdarzają). Ta mieszanka powabu i grozy zawsze wydawała mi się bardziej przekonująca niż choćby tolkienowski Fangorn, puszcza bardziej straszna niż zachęcająca. Tolkien jednak ewidentnie był hobbitem, który dobrze czuł się w otoczeniu łagodnych uprawnych pagórków…
Prawda, że pewna niedostępność lasu stanowi o jego atrakcyjności. Wszyscy doskonale pamiętamy wtłoczony nam do głów na którymś etapie edukacji fragment „Matecznik” z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, w którym mowa o skrytym sercu puszczy, gdzie kryje się wszelka zwierzyna – szkoda tylko, że zaraz potem owa fauna staje się celem ze swadą referowanego polowania… Zdecydowanie mniej znany jest za to cykl Antoniego Gołubiewa „Bolesław Chrobry”. Gołubiew w ogóle tak jakby wypadł z czytelniczego obiegu, rzadko kto po niego sięga. Wynikać to może zapewne z bardzo specyficznego stylu tego cyklu, autor bowiem stworzył własną wersję języka, mocno inspirowaną staropolszczyzną, co, przyznajmy, odbioru nie ułatwia – za to tworzy klimat. Pierwsza odsłona tej piastowskiej sagi nosi tytuł „Puszcza” i zawiera znakomity opis podróży bohatera przez taką knieję właśnie. Oczywiście ówczesne lasy niewiele miały wspólnego z tymi, po których dziś sobie spokojnie spacerujemy – to były prawdziwe puszcze, dzikie i niedostępne, a przeprawa przez nie wcale nie była łatwiejsza niż przez Amazonię chociażby.
Co do przepraw, inny fascynujący opis ekstremalnej wędrówki przez ekstremalny las serwuje nam Michael Punke w swojej „Zjawie” – głośnej za sprawą ekranizacji, ale, jak zwykle, książka w zestawieniu z filmem wypada lepiej (Hollywood jednak zawsze musi po swojemu zeszlifować nieoczywiste kanty). Historia jest prosta: poharatany przez niedźwiedzia traper zostaje pozostawiony przez towarzyszy na pastwę losu, ale wbrew przewidywaniom przeżywa i rusza w drogę. Rzecz dzieje się w Ameryce Północnej w pionierskich czasach, lasy ciągną się przez setki kilometrów, ludzkich osad jest jak na lekarstwo, a do tego część z nich należy do niekoniecznie życzliwie nastawionych Indian. Nasz bohater, sam i nawet bez noża, musi więc nie tylko się przemieszczać, ale jeszcze zdobywać pożywienie, nie zamarznąć, nie dać się zjeść wilkom ani złapać rdzennym wojownikom wrogo nastawionym do białych. Niesamowita historia – a do tego wydarzyła się naprawdę. Współczesny grzybiarz, który denerwuje się brakiem zasięgu w telefonie, z obrzydzeniem ściąga lepką pajęczynę z twarzy, a za największe nieszczęście uważa to, że mu kalosz utkwił w błocku, może w tej lekturze znaleźć głęboką inspirację.
Tak naprawdę w leśnej literaturze cały czas przewijają się dwa uzupełniające się wątki: zachwyt i groza. Takie same emocje budzi także największy (wciąż chyba jeszcze) las świata, czyli puszcza amazońska, której poświęcono mnóstwo książek, ale dwie z nich wyraźnie unaoczniają tę dwoistość.
Pierwsza – to „Podróż do źródeł czasu” Alejo Carpentiera. Jej bohater, bezimienny muzykolog, wyrusza do Amazonii w poszukiwaniu prymitywnych instrumentów muzycznych dla pewnego amerykańskiego muzeum. Im głębiej w las, tym bardziej zdaje sobie sprawę, że jego wielkomiejskie, nowoczesne życie jest jałowe i bez sensu, że to w puszczy człowiek tak naprawdę jest człowiekiem – a sama puszcza jawi mu się jako zupełnie niesamowite, niezwykłej urody zjawisko. To pean na cześć Amazonii, a zarazem arcyciekawa wariacja na temat mitu powrotu do natury. Na drugim biegunie stoi mało u nas znane dzieło kolumbijskiego klasyka José Eustasia Rivery „Wir”. Jego bohaterowie także zagłębiają się w puszczę, ale ta szybko okazuje się swoistym potworem, wielkim monstrum, które połyka ludzi, niszczy ich zdrowie i odbiera zmysły. Rzecz dzieje się w czasach boomu kauczukowego, kiedy to wydobywany z drzew kauczukowca sok uzyskiwał wysokie ceny, a bezlitośni plantatorzy ściągali siłę roboczą do lasu, i tam, z dala od cywilizacji, zakładali coś w rodzaju półniewolniczych obozów pracy. I to puszcza okazuje się najsurowszą strażniczką i murem niepozwalającym na ucieczkę.
No dobrze, nam jednak, przyznajmy, takie ekstremalne przygody w polskich lasach raczej nie grożą. Co nie znaczy, że nie może być ciekawie. Księgarnie co sezon zasypywane są coraz to nowymi atlasami, przewodnikami czy informatorami poświęconymi grzybom, ale w tym roku ukazała się naprawdę interesująca i nietypowa tego typu pozycja: mam ma myśli „Polowanie na grzyby. Od borowika do grzybowej” Zofii Leszczyńskiej-Niziołek. Znajdują się tu rozdziały o „atlasowym” charakterze, ale także sporo innego rodzaju tekstów. Autorka opowiada o swojej grzybiarskiej historii, dzieli się pasją i wiedzą, a wszystko to uzupełnia przepięknymi zdjęciami. Wydaje mi się, że to może być niezła lektura dla tych, którzy pasję tę podzielają – to oczywiste – ale i dla tych, którzy jej nie podzielają. To bowiem okazja, żeby zajrzeć do świata grzybowych maniaków, ale także odkryć, jak niesamowicie piękne mogą być grzyby – taki żyłkowiec różowawy albo kolczakówka piekąca to po prostu cacka – a tym samym przekonać się, że do lasu naprawdę warto się wybrać.
Albo o nim poczytać.
komentarze [35]
Nie umieszczę tu swoich ulubionych książek o lesie, umieszczę za to jedną, dość kontrowersyjną wiele lat temu, ale naprawdę bardzo ciekawą i wartą przeczytania. Tylko z tą okładką... cóż, trzeba było uważać czytając w autobusie ;)
Wielki las
A książka jak najbardziej o lesie. I to tym złym.
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Do tej ballady Goethego nawiązuje
Król olchMichela Tourniera, trudno ją jednak znaleźć gdziekolwiek...
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
"Z czym ci się kojarzy las w literaturze" : to prawdziwe "silva rerum"... Mnie las się kojarzy z jednej strony z filozoficznymi esejami Emersona:
Walden, czyli życie w lesie
zaś z drugiej - krańcowo - z popularyzatorskimi publikacjami Wohllebena:
Instrukcja obsługi lasu
Duch puszczy - opowiadanie z borów amerykańskich Jak puszcza, to puszcza, a co. ;)
A poza tym, jak wiadomo, to ogary poszły w las.
Wielki las
Las jako teren wyidealizowanej, męskiej przygody, podczas której (wedle autora) kształtują się cnoty takie jak pokora, poczucie wspólnoty, bezinteresowność. Razem z lasem znika lepsza wersja człowieka.
Polecam trzy fantastycznie książki dla dzieci:
W lesie (pop-up) i Co kryje las? oraz Rok w lesie.
Pierwsza to rozkładanka, w której poruszono problem wyniszczania lasów przez człowieka - z optymistycznym zakończeniem; druga to bardzo atrakcyjna...
Podróż do wewnętrznego spokoju i radości: śladami współczesnych chińskich pustelników
Gdzie autor wyrusza w niedostępne góry i lasy Chin aby tam znaleźć współczesnych pustelników, którzy uciekli przed prześladowaniami. Wspaniały jest tam opis lasów i Gór...
"Nagle w głębi lasu" Amos Oz: Ta książka (2005/6) powstała pomiędzy "Panterą w piwnicy" (1999), a "Rymami życia i śmierci" (2008). Jest to piękna baśń dla wszystkich, bez ograniczeń wiekowych, o RŻYCY tj byciu innym. Aby jednak zrozumieć przesłanie trzeba troszkę pomyśleć, bo nie jest to bajeczka o znikających zwierzątkach. Ujmę to przesłanie Oza trzema słowami:...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Skoro Renax przypomniała Marię Rodziewiczówną, to jeszcze jedną książkę chciałabym dorzucić:
Lato leśnych ludzi- klasyka literatury młodzieżowej (z 1920 roku!). Trend ucieczki od cywilizacji zawsze popularny w literaturze. Tylko, czy da się to współcześnie czytać?
Moim zdaniem da się :) Czytałam 2 lata temu i książka wydała mi się uroczo staroświecka. Na pewno zastrzeżenia może budzić podejście bohaterów do drapieżników.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto