Marta

Profil użytkownika: Marta

Warszawa Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 7 lata temu
8
Przeczytanych
książek
8
Książek
w biblioteczce
8
Opinii
29
Polubień
opinii
Warszawa Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

"No i ja". No - to bezdomna osiemnastolatka. Ja - to trzynastoletnia Lou, najlepsza uczennica w klasie, dwa lata młodsza od swoich rówieśników, nieśmiała, wycofana. Losy dziewcząt łączą się, kiedy Lou nieopatrznie decyduje się przygotować szkolny referat na temat bezdomności młodych kobiet w Paryżu.

Powieść Delphine de Vigan niezwykle umiejętnie oddaje proces przywiązywania się, oswajania, jak mówił Mały Książę, wkraczania do równoległego świata, który tak naprawdę istnieje w każdym dużym mieście. Prostymi zdaniami rysuje portret przewrażliwionej nastolatki, zbyt rozwiniętej intelektualnie, której inteligencja emocjonalna wystawiona zostaje na próbę, z drugiej strony mamy historię No, dzikiego, skrzywdzonego zwierzątka, które usiłuje jakoś poradzić sobie na własną rękę.
Jest tu o konsekwencjach wydarzeń rodzinnych, ich niebagatelnym wpływie na losy dzieci. O dorastaniu, o zderzaniu z dorosłością, o traumach dorosłych i dzieci, mechanizmach, które tymi trzymani zarządzają i o skutkach, jakie skutki przynoszą.

Bezdomność, gwałt, śmierć dziecka, alkoholizm, depresja, wykluczenie, agresja, porzucenie... To sztuka mówić o takich rzeczach z lekkością. Laureatce wielu nagród literackich (m.in. Rotary Club, Nagroda Goncourtów) udało się to wyśmienicie.

"No i ja". No - to bezdomna osiemnastolatka. Ja - to trzynastoletnia Lou, najlepsza uczennica w klasie, dwa lata młodsza od swoich rówieśników, nieśmiała, wycofana. Losy dziewcząt łączą się, kiedy Lou nieopatrznie decyduje się przygotować szkolny referat na temat bezdomności młodych kobiet w Paryżu.

Powieść Delphine de Vigan niezwykle umiejętnie oddaje proces...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałam chyba z 11 lat, kiedy moja instruktorka z domu kultury zaproponowała, żebym nauczyła się "Modlitwy" z "Kwiatów polskich" Tuwima. To był jeden z wierszy, które weszły do mojego podstawówkowego "żelaznego repertuaru". Nie zliczę okazji, które powodowały konieczność wyrecytowania "Głupcom odejmij dar marzenia, / A sny szlachetnych ucieleśnij." To właśnie fragment - bardzo obszerny! - "Kwiatów" był dla mnie niezwykłą lekcją wyrażania uczuć, których w innych sposób wyrazić nie można. Zdradzę teraz swoją dziecięcą tajemnicę: ilekroć zauważyłam, że ktoś z niewystarczającym szacunkiem wsłuchuje się w słowa padające ze sceny - czy to moje, czy innych wykonawców, bo najczęściej to były jakieś większe programy - z tyłu dziecięcego umysłu rozbłyskała myśl: nie warciście tu być, nie warciście tego słuchać. Potrafiłam wyobrazić sobie, że mówię Tuwimowe wersety wprost do jednego czy drugiego delikwenta, który śmiał nie zachowywać się wystarczajaco godnie (w pojęciu przejętego dziewczątka). Tak, często zdażyło mi się mówić "Modlitwę" na straszliwie pogardliwej nucie.

Śmieję się dzisiaj z tego dziecięcego przejęcia, ale czytając "Tuwima. Wylęknionego bluźniercę", łapię się na myśli: ile razy musiał przez podobne stany przejść autor "Balu w operze".
Mariusza Urbanka cenię bardzo za szereg biografii (Wł. Broniewskiego, J. Brzechwy, gen. Wieniawy-Długoszowskiego...) - opowieść o Tuwimie jest jedną z moich ulubionych. Sięgnijcie - przenieście się do przedwojennej Łodzi, Warszawy XX-lecia międzywojennego, podróżujcie z powojenną emigracją, zmagajcie się z powojennymi losami Polski i wyborami jej obywateli. Tuwim wielki był i basta.

Pięknie kończy książkę Mariusz Urbanek: "Julian Tuwim nie dostał od losu szansy wytłumaczenia się z wielu słów, które napisał w ciagu ostatnich lat życia. (...) Twórcy, którzy mieli na koncie i sumieniu o wiele więcej niż Tuwim, którzy zbudowali swoją obecność w polskiej kulturze na opiewaniu traktorów zdobywających wiosnę, głoszący chwałę utrwalaczy władzy ludowej i funkcjonariuszy UB, zaczęli mówić o zaślepieniu, wypierając się własnych słów i czynów. Tuwim nie zdążył. (...) Umarł w najgorszym momencie".
Julian Tuwim zmarł 27.12.1953 - nie załapał się na postalinowską odwilż. Tym bardziej polecam te 300 stron, które nawet jeśli Tuwima nie tłumaczą, to pokazują, jak napisał Lechoń, że "Poezja Tuwima nie była bynajmniej kościołem bez Boga".

Miałam chyba z 11 lat, kiedy moja instruktorka z domu kultury zaproponowała, żebym nauczyła się "Modlitwy" z "Kwiatów polskich" Tuwima. To był jeden z wierszy, które weszły do mojego podstawówkowego "żelaznego repertuaru". Nie zliczę okazji, które powodowały konieczność wyrecytowania "Głupcom odejmij dar marzenia, / A sny szlachetnych ucieleśnij." To właśnie fragment -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W tej książce nie ma rozważań o banalności zła, posłuszeństwie miłości czy fenomenie krzyża. Każdy, kto zechce prześledzić rozwój postaw Hanny Arendt, Simone Weil i Edyty Stein musi osobno zgłębić dorobek każdej z myślicielek. Książka Sylvie Courtine-Denamy jest pod tym względem wymagająca: dobrze czyta się ją jeżeli mieliśmy wcześniej kontakt z trzema wybitnymi biografiami i dziełami ich bohaterek. Trzy wybitne postaci pochodzenia żydowskiego ukazane są w "Trzech kobietach w dobie ciemności" na tle mrocznej dekady 1933-1943, śledzimy ich stosunek do totalitaryzmu, antysemityzmu, religii, polityki. Być może kompozycja książki, która poświęcałyby każdej z postaci osobną część byłaby nieco przejrzystsza (tutaj mamy układ chronologiczny, poszczególne rozdziały to kolejne lata dekady, przeplatają się w każdym wydarzenia z historii powszechnej, biografii bohaterek i cytaty z ich publikacji), rozumiem jednak, że wówczas mielibyśmy raczej do czynienia z trzema książkami złączonymi w jedną, nie ze swoistą analizą porównawczą. Dzięki temu zanim trafiamy na rozpracowanie wydarzeń dekady '33-'43 czytamy o stosunku bohaterek do własnych mistrzów, kobiecości i żydowskiego pochodzenia.

Jedna z bardziej przejmujących mnie kwestii to pytanie o trwałość totalitaryzmu - czy wbrew wewnętrznej absurdalności jego kontynuacją może być stała dehumanizacja ludzkich społeczeństw? Przyznam, że poczułam dreszcz - czy przypadkiem nie jesteśmy świadkami takiej kontynuacji?
Inna sprawa: totalitaryzm to nie skutek szowinistycznych emancypacji narodów, lecz wzmożonej unifikacji, dążenia do jak największego zrównania postaw, ujednolicenia, podporządkowania. Znów niepokojąca myśl z tyłu głowy: a dziś...?
Historia magistra vitae est - także z tego powodu polecam spotkanie z fascynującymi postaciami silnych kobiet zmagających się, każda na swój sposób, ze światem, który popadł w obłęd, szukających przyczyn tego obłędu i sposobu, by pomimo owego obłędu ten świat nadal kochać. Jak zapisała Arendt: "potencjalne zbawienie świata tkwi w samym fakcie, że ludzkość się odnawia stale i na wieczność".

W tej książce nie ma rozważań o banalności zła, posłuszeństwie miłości czy fenomenie krzyża. Każdy, kto zechce prześledzić rozwój postaw Hanny Arendt, Simone Weil i Edyty Stein musi osobno zgłębić dorobek każdej z myślicielek. Książka Sylvie Courtine-Denamy jest pod tym względem wymagająca: dobrze czyta się ją jeżeli mieliśmy wcześniej kontakt z trzema wybitnymi biografiami...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Marta Januszewska

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
8
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
29
razy
W sumie
wystawione
8
ocen ze średnią 7,4

Spędzone
na czytaniu
34
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]