Nieoczytany128

Profil użytkownika: Nieoczytany128

3city Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 3 lata temu
35
Przeczytanych
książek
439
Książek
w biblioteczce
24
Opinii
122
Polubień
opinii
3city Mężczyzna
Dałnisko filmowe

Opinie


Na półkach:

Sztuka demagogii. Moim zdaniem już nieco przestarzała w dobie internetu, najlepiej odnosić niektóre z metod Schopenhauera do debat telewizyjnych, bo erystyka w formie najbardziej prostackiej z możliwych hula tam w najlepsze, górowanie ogółu nad szczegółem. Jest tu parę fajnych myśli, ale chyba lepiej poczytać platońskie dialogi (Schopenhauer sam to przyznał lol). Polubiłem zaś podsumowanie wszystkiego.

Sztuka demagogii. Moim zdaniem już nieco przestarzała w dobie internetu, najlepiej odnosić niektóre z metod Schopenhauera do debat telewizyjnych, bo erystyka w formie najbardziej prostackiej z możliwych hula tam w najlepsze, górowanie ogółu nad szczegółem. Jest tu parę fajnych myśli, ale chyba lepiej poczytać platońskie dialogi (Schopenhauer sam to przyznał lol). Polubiłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lecą cegły, dom murują.

Jak wielu oczekiwałem jakichś popłuczyn na poziomie polskiego jutuba, ale bardzo miło się zaskoczyłem, chociaż trochę po czasie. Pewne treści może i można było ominąć, ale sam język bywał trochę zbyt rozkochany w sobie, ślamazarny, zapychalski (szczególnie te poetyckie porównania na każdej stronie; myślałem, że się potnę tłuczkiem do ziemniaków). Jest tutaj też dużo "nowego" Radka, czyli pewnych siebie sucharów, co jako fana starej reżyserii Polimatów (gdzie te suchary były również suche, ale takie "szukające" odbiorcy; miało to swój urok), potrafiło mnie odtrącić. Pomarudziłem, przejdźmy już do plusów.

Książka napisana co prawda topornie, ale w słusznym celu! Po przyzwyczajeniu się do języka autora, dostrzegasz tu piękną myśl, pochwalny traktat filozoficzny o uczeniu się i rozwijaniu przez całe życie, ale bez, całe szczęście, kołczingowej otoczki. Robi sokratejską robotę. Sama książka wydaje się być nawet samoświadoma, żyje, ponieważ wielokrotnie wykorzystuje metody, które opisuje. Ostatecznie dostrzegłem to, kiedy zrozumiałem, że przemieszanie rozdziałów jest celowe i że zgodnie z metodą papugi w każdym rozdziale Radek szuka przykładu z nacechowaniem emocjonalnym.

Zaskoczyło mnie, że sporo z tych technik wykorzystywałem, kiedy musiałem się naprawdę spiąć i zawsze mam tutaj na myśli maturę z matematyki. Tłumaczyłem to szczerością wobec siebie samego i swoich umiejętności, a co warto również wspomnieć, ta szczerość podbiła mi wynik z oscylującego poniżej 30% na prawie 70%. Nie rozumiałem, że przypadkiem wykorzystuję sprawdzone metody, więc ciężko było mi je powtórzyć bez ich zrozumienia, czy wiedzy, że takowe istnieją. Cóż, ale jakby nie patrzeć, te metody też wymagają uczciwości wobec siebie! Liczy się skuteczność naszych sesji powtórkowych, a nie to, czy czujemy się po nich pewnie.

Teraz, kiedy uzmysłowiłem sobie sposób działania mnemotechnik, czuję się pewniej. Sesja przeraża mniej, nawet zastanawiam się, czy z tą książką osiągałbym podczas edukacji podstawowej lata temu lepsze wyniki i zaoszczędziłbym czasu, którego polskie szkolnictwo jakoś dużo nie rozdaje. Na pewno efektywność metod kodowania będę mógł niedługo zweryfikować, bo już za tydzień witamy rok akademicki :)

Lecą cegły, dom murują.

Jak wielu oczekiwałem jakichś popłuczyn na poziomie polskiego jutuba, ale bardzo miło się zaskoczyłem, chociaż trochę po czasie. Pewne treści może i można było ominąć, ale sam język bywał trochę zbyt rozkochany w sobie, ślamazarny, zapychalski (szczególnie te poetyckie porównania na każdej stronie; myślałem, że się potnę tłuczkiem do ziemniaków)....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słowem wstępu trzeba podziękować wydawnictwu MG za usuwanie ważnego rozdziału dla Biesów (U Tichona); w Braciach Karamazow podobno to samo.

Chyba nigdy tak bardzo nie wiedziałem, od czego zacząć swoją opinię, bo tak wiele rozgałęzień myśli się pojawiło. To jest książka totalna, po której to zakończeniu trzęsły mi się nogi. Zawsze, kiedy nie wiem o czym pisać, po prostu wyśmiewam inne opinie, ale tym razem nie ma czego. Wysokie noty mają trafne komentarze, te niskie zaś świadczą o braku gustu. Rozbawiła mnie notka studentki filologii rosyjskiej, że "Biesy" są zbyt ciężkie, bo za dużo filozofii. Na "Braci Karamazow" polecam zaopatrzenie się w pieluchy, a tak poza tym to zmianę kierunku na Zarządzanie.

Gdzieś spotykałem opinie, że Biesy to utwór pochwalny na cześć wiary w Boga. Oczywiście to kompletna bzdura, bo Biesy traktują religię jako pewien system, cel, może nawet trwalszy niż państwo. To religie kształtowały człowieka, nie państwo. Mówiąc o porządności niemieckim ornungu, mówimy właściwie o luterańskim. A katolicyzm wszystko sobie racjonalizuje, Dostojewski za to czerpie dużo z prawosławnego mistycyzmu. Państwo objawia się tylko w drobnych różnicach religijnych, dlatego np. u nas wyjątkowo się wszystko racjonalizuje, aż do refluksu.
Bardzo dużo tu religii. Zaczyna się od fragmentu z demonami wchodzącymi w wieprze. I ten fragment będzie nam towarzyszył aż do końca lektury, dosłownie lub w przenośni. Wszystkie te wieprze nawet tarzają się wiecznie w błocie. Według Biesów, każdy naród ma swojego Boga, bo Bóg to cel, ideologia. Religia to nie tylko Chrystus, ale również wiara w utopijne systemy, manipulacja (ta książka to jeden wielki poradnik, jak przejąć władzę i manipulować ludźmi). Nawet te "piątki" kojarzą mi się z początkami chrześcijaństwa. Państwo potrzebuje Boga, a człowiek potrzebuje pojęcia nieskończoności (przez to nawet w morzu, do którego rzucają się wieprze, zacząłem dostrzegać coś nieskończonego). Poza tym dużo tu pojęć po prostu z religii typu epitymia (zamiast pokuty akceptujesz swoje grzechy i i zmieniasz życie na takie, w którym grzech cię nie kusi), gubernantka ma się właściwie za Mesjasza itd. Gdzieś tam w indeksie padła treść, że rosyjska wieś to ludzie głęboko ateistyczni, ale wierząca w zabobony. Wydaje mi się, że też jest tak z nihilistami w tej książce.

Poglądy, z którymi się identyfikuje są raczej obiektem żartów Dostojewskiego. Spora część zarzutów ma słuszność, innym razem czułem się tym kpiarstwem zażenowany. Jest to pamflet na liberalnych frazesowiczów. Tak silny, że Cat-Mackiewicz się w nim rozkochał i nienawiść do frazesowiczów aktualnił. Ale Bóg to też frazes (jak i Cat-Mackiewicz). Z drugiej strony fakt, jak szigalewszczyzna spełniła się w Rosji wielokrotnie, czy w przypadku czystek stalinowskich, czy w przypadku rodziny cara Mikołaja II nie daje mi spokoju. W tej sytuacji ciężko tak naprawdę coś zarzucić Dostojewskiemu, kiedy staje w obronie prostego, wierzącego człowieka.
Wydaje mi się, że jednym z etapów rozwoju człowieka jest odrzucenie wiary, ograniczeń społecznych i przyjęcie nihilizmu jako części z nas. Jest dużo wypaczeń takiego nihilizmu, miesza się on często z jakimś mieszczańskim snobizmem (o tym później), co jak widać było obecne również w XIX wiecznej Rosji. Ale te spaczenia mają tu ciekawe odnogi.
Pierwsza z nich to Piotr Stiepanowicz, największy intrygant. Nihilizm i chaos z nim związany kieruje na zewnątrz. Wydaje mi się być najpustszym z bohaterów, jego cynizm jest miałki, do tego mało realistycznym bohaterem, ale po głębszym zastanowieniu zmieniłem zdanie co do jego realistyczności. Może jest nawet najbardziej! Bardzo przypomina ojca (o tym również później) i wszelkie decyzje polityczne kieruje osobistymi utargami.
Bez większego namysłu Stawrogin wydaje się być głębszy. Również jest znużony brakiem jakichkolwiek zmian (nieważne, czy dobrych czy złych), ale wewnątrz niego. Tak naprawdę wiecznie testuje swoją siłę psychiczną, jest w niej rozkochany, cieszy go poniżanie siebie i następująca nienawiść. To taka masochistyczna forma pokuty, tylko że nie potrafi pogodzić się z tym, że można żyć dalej. Zawsze znajdzie się większa ryba, ale Stawrogin nie może jej znaleźć. Jest nim tylko on sam (albo los, Bóg?), nie potrafi zwyciężyć siebie. Ostatnim jego testem siły jest samobójstwo. A zmian nie będzie, bo nie odróżnia dobra od zła. Sprawiają mu taką samą przyjemność.
Ciężko go utożsamiać z liberałami i nihilistami, jest po prostu zagubiony i wiecznie rozdarty między dwoma siłami: liberałami właśnie i nieliberałami, eros i tanatos, wiarą i niewiarą (ale ten rozdział został wywalony przez wydawnictwo MG <3). Jest jedynym bohaterem, który dokonuje skandalów wśród nihilistów, kpi sobie z nich jak oni z całego świata. Z szarych ludzi rzadziej (ale o tym również zaraz!). Fascynująco niejednoznaczna postać.
Dostojewski lituje się nad Kiriłowem i jemu podobnymi. Mówię "lituje", bo nie staje w jego obronie, ale nie przedstawia go jako złego człowieka. Jest najbardziej ludzkim nihilistą, bo chyba najbardziej zbliżonym do poglądów nihilistycznych. Co zabawne, do jego dylematu dotyczącego samobójstwa bardziej wpasował się Stawrogin (Stawrogin to nihilista bez idei nihilizmu, w przeciwieństwie do Kiriłowa). Dużo osób jednak utożsamiało to wszystko z usuniętym rozdziałem. Swoją drogą, Kiriłow kojarzył mi się z protagonistą Małej apokalipsy.

Co może zmienić naturę człowieka? Każdy tekst kultury odpowiada na to pytanie inaczej. Czasami to większa ryba, czasami to czasy nas zmieniają z "damy o wyższym polocie", w "najzwyklejszą, lekkomyślną, światową osobę". Albo to nie czasy, tylko miasto. Wydaje mi się, że cały biesowy nihilizm jest synonimem miasta. Demoralizacja bohaterów nie nastąpiła na prowincji, oni się spaczyli w Szwajcarii, w Petersburgu; tam się też przecież wychowali. Stiepan jest małym człowiekiem jak wszyscy "główni źli", ale nie na tyle małym, żeby zabłysnąć w pierwszych stronach na scenie petersburgskiej. Jego syn, z którym nie miał praktycznie kontaktu, już tak (nie zdążył mu wpoić pojęcia szlachetności, nawet spaczonej). Wszystkie cechy Piotra to wyszlifowane do perfekcji wady Stiepana. Obaj rozwlekają wypowiedzi na całą stronę, ale Stiepan robi to zazwyczaj bez większego zamiaru, pod wpływem emocji. Piotr nienawidzi ojca i emocji, jego wypowiedzi to syczenie węża, paciorki. To samo tyczy się Stawrogina, wszystkie jego okropieństwa zostały dokonane daleko poza okiem matki. Sama jego pogarda wobec ludzi otoczenia bardzo kojarzy się z matką, która ustawia wszystkich wokół. Wychodzi na to, że jesteśmy zbiorem wad naszych rodziców, zbiorem wchodzącym w kolejny poziom zepsucia. Swoją drogą to ciekawe, że Piotr tak samo kaja się przed Stawroginem, jak jego ojciec przed matką Stawrogina.
Dużo w Biesach mówi się o "wpływie na młodzież" i każdy z bohaterów, który miał te słowa w ustach, mówiąc w przerwach o swoich utopijnych wizjach świata, nie ma realnego wpływu na wychowanie. Młodzież została wychowana przez miasto na patrzolubów, pre-konsumpcyjną młodzież.
O czym warto też pamiętać, to że na podatny grunt do niepokojów trafili w domu. Właśnie na prowincji, gdzie dobro jest proste, naiwne; ale gdzie też plotki bardzo szybko się rozprzestrzeniają.

Z religii jest tutaj też dużo walki dobra ze złem. Dobro jest bardzo naiwne, a zło pięknie niewinne, ale zgodnie z przypowieścią, samo skończy do morza. Tylko, że morze kojarzy się z czymś nieskończonym, więc właściwie to wieprze będą tam wpadać po wsze czasy.
Bawił mnie fakt, jak Julia Michajłowna postrzegała w sobie Mesjasza, który zbawi młodzież. To jest właśnie ta naiwność, pozwoliła panoszyć się złu i rozprzestrzenić jak dżuma. Dobro nadstawia policzek nie będąc tego świadome, przez co zmiany zła często stają się nieodwracalne. Możemy tylko, zgodnie z epitymią, pogodzić się z ranami i zacząć nowe życie. I tak historia Adama i Ewy zatacza błędne koło.
Zło z kolei nie wydaje się być duże, jak często się mówi. Zaczyna się od małych rozmiarów, często nawet nie zdajemy sobie sprawę, że zło to zło, bagatelizujemy sprawę i patrzymy na inne czynniki. Tak postępowała Julia Michajłowna.
Mimo, że u Dostojewskiego dobro jest bardzo proste, to wygląda jak Homer z Simsonów, któy na klipsach spiął cały tłuszcz z tyłu. Prezentuje się prosto, ale za tym stoi masa kłamstw. Czy w takim razie na pewno jest dobre?

Dużo też napięć erotycznych iście freudowskich, ale Freud w momencie wydania książki miał 15 lat. To ten wieprz w każdym z nas. Zgorszenie nieletniej, związki czysto polityczne, w których coś zakwita w momencie kryzysu. Najciekawsza z nich imo to miłość, w połowie platoniczna? Stiepana do Barbary Pietrownej oraz jej ustawianie wszystkich mężczyzn wokół siebie. Same postacie kobiece fascynują pod tym względem, bo nigdy się nie kajają przed mężczyznami, albo robią to w bardzo pośredni, symboliczny sposób.

Okej, to teraz o języku Dostojewskiego. Na sam początek rozprawy o jego języku muszę się rozpłynąć nad jego mieszaniem biblijnych motywów. Pomijając fakt, jak wybitnie je wplata w psychopatów (psychopaci i socjopaci to wieprze), schizofreników (motyw Jurodiwyja) to rozkochałem się w ich zmieszaniu. Jego połączenie nadstawianie drugiego policzka z rozkoszą (poza oczywiście kobietami), upokarzaniem się, słowem masochizmem, no zajebiste jest! No i symbole narodowe, odwoływanie się do historii uważam za wzorowe.
Uczy pisarstwa w sposób inny niż wszystkie. Widać, że psychologia postaci jest oparta na przemyśleniach, ale przede wszystkim obserwacjach Dostojewskiego, tak samo z samą fabułą, która jest komentarzem do wydarzeń ówczesnych. Oczywiście są tu też ostre jak brzytwa komentarze. Można rzec, że takie są u każdego pisarza, którego styl do ciebie przemówi. Tutaj jednak ma to wszystko jakby charakter felietonowy. Podsumowawszy mój bełkot, złośliwy powiedziałby, że to taki Patryk Vega XIX wieku. Właściwie to zgodziłbym się, tylko trzeba pamiętać o paru rzeczach. Obserwacje Dostojewskiego do dzisiaj są świeże i bezkompromisowe (wielokrotnie obrywa się Polakom, czy Niemcom, ale to nie z nienawiści do nich, tylko wielokulturowości Rosji); wszystkim klasom wypomina wady, ale jednocześnie miłuje poczciwego człowieka, a poczciwości nie uzależnia od opcji politycznej czy sentymentalizmu. No i poza felietonowym wymiarem jest oczywiście między słowami język kultury. Rozumiem przez to napięcia erotyczne, sny, teatralna symbolika i odwołania biblijne jak i antyczne (głównie w sprawach losu). Jest dużo puszczania oka do czytelnika, ale czytelnika ciekawskiego i uważnego. Najbardziej mi się spodobało, jak jednym z opisów Stawrogina był fakt, że "został gdzieś tam odznaczony w 1863", heh. Można byłoby uznać, że felietonowy styl miał być komentarzem do zdarzenia sprzed akcji książki, ale to nie te zdarzenia są tu ważne tylko człowiek, zdarzenia są tylko pretekstem do zadumy nad banalnością zła, a jeszcze większą banalnością dobra. Po tym w ogóle chyba się rozpoznaje dobry tekst kultury.
Co warto nadmienić, felietonowy styl Dostojewskiego znajduje oparcie również w tym, że narratorem jest jeden z bohaterów, choć mało o nim wiadomo. Bardziej się w to wszystko wierzy, szczególnie kiedy poddaje się emocjom i nad poczciwym się lituje, a podłego atakuje.
Powiedzieć "psychologia postaci", to takie brzydkie słycenie. Psychologia postaci to może być na jakiejś szkolnej charakterystyce bohatera. Tutaj opisy motywacji bohaterów, ich słabości, co nimi szarga, podświadome traktowanie otoczenia zastępują opisy przyrody. Właściwie już w to jest wpisany też wymiar filozoficzny, bo to nie są rozterki związane z chemią w naszym mózgu. Właściwie każda scena ma w sobie coś z biblijnej przedmowy. W mordę! Nawet to jest paskudnym uogólnieniem.
Wiadomo, Dostojewski kocha psychopatów, ale ta książka to jeden wielki pejzaż jednego psychopaty i masy malusieńkich socjopatów, sparaliżowanych swoją maleńkością. Kiedy sporo tekstów kultury raczej konfrontuje socjopatę z psychopatą, tutaj jest zupełnie inaczej. Właściwie mógłbym powiedzieć, że dobro jest socjopatyczne, a zło psychopatyczne w Biesach.
Ano, i kocham ten moment u Dostojewskiego, kiedy najidealniejszy plan rozsypuje się później przez pochopność, emocje, podejrzliwość. Żaden twórca filmowy nie jest przy tym tak wiarygodny, chyba że imituje narracje Dostojewskiego.
A jest co naśladować. W serialach i filmach są sceny, które po prostu nic nie dodają do fabuły, a dają poznać bohaterów, bo zajmują się swoimi sprawami. Narracja się wtedy zatrzymuje i kocham takie sceny, ale u Dostojewskiego dodatkowo w jakiś sposób te sceny są proroctwem w myśl "charakter człowieka jest jego przeznaczeniem".

Najbardziej utożsamiałem się z ojcem Piotra, Stiepanem. Był uroczy w tych przemowach pełnych patosu, swojej żałosności i ckliwości. To chyba najciekawsza postać w książce. Jest naiwny w wierze człowieka, ale potrafi usłyszeć syczenie węża.

Gdzieś na koniec z Biesów pomyślałem, że lepiej mieć własne poglądy, nawet kiełkujące. Bo jeśli mamy czyjeś, to nie żyjemy swoim życiem. Przypomnia to trochę zaprzedanie duszy diabłu: właściciel tych poglądów upomni się o naszą duszę. Ale czy na pewno istnieje coś takiego jak nasz pogląd? Może to są zwykłe maski, bo wszyscy jesteśmy słabymi ludźmi?

Słowem wstępu trzeba podziękować wydawnictwu MG za usuwanie ważnego rozdziału dla Biesów (U Tichona); w Braciach Karamazow podobno to samo.

Chyba nigdy tak bardzo nie wiedziałem, od czego zacząć swoją opinię, bo tak wiele rozgałęzień myśli się pojawiło. To jest książka totalna, po której to zakończeniu trzęsły mi się nogi. Zawsze, kiedy nie wiem o czym pisać, po prostu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Nieoczytany128

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [13]

Stanisław Cat-Mackiewicz
Ocena książek:
7,3 / 10
29 książek
0 cykli
162 fanów
Tadeusz Konwicki
Ocena książek:
6,9 / 10
38 książek
2 cykle
261 fanów
Tadeusz Miciński
Ocena książek:
7,3 / 10
38 książek
3 cykle
Pisze książki z:
89 fanów

Ulubione

Franz Kafka - Zobacz więcej
Tadeusz Konwicki Mała apokalipsa Zobacz więcej
Franz Kafka Proces Zobacz więcej
Tadeusz Konwicki Mała apokalipsa Zobacz więcej
Tadeusz Konwicki Mała apokalipsa Zobacz więcej
Tadeusz Konwicki Mała apokalipsa Zobacz więcej
Stanisław Cat-Mackiewicz Stanisław August Zobacz więcej
Tadeusz Konwicki Mała apokalipsa Zobacz więcej
Tadeusz Konwicki Mała apokalipsa Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Franz Kafka Nowele i miniatury Zobacz więcej
Franz Kafka Proces Zobacz więcej
Tadeusz Konwicki Mała apokalipsa Zobacz więcej
Tadeusz Konwicki Mała apokalipsa Zobacz więcej
Tadeusz Konwicki Mała apokalipsa Zobacz więcej
Leopold Staff Sny o potędze Zobacz więcej
Leopold Staff Sny o potędze Zobacz więcej
Leopold Staff Dzień duszy Zobacz więcej
Leopold Staff Sny o potędze Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
34
książki
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
122
razy
W sumie
wystawione
33
oceny ze średnią 5,9

Spędzone
na czytaniu
133
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
67
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]