Maja

Profil użytkownika: Maja

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
233
Przeczytanych
książek
244
Książek
w biblioteczce
26
Opinii
105
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 1 cytat
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

"Szmira" Bukowskiego to nietypowa książka, będąca pastiszem stylów występujących w prasie brukowej. Przedstawia losy prywatnego detektywa, Nicka Belane'a. Na samym początku powieści do bohatera przychodzi trójka klientów, każdy z innym zadaniem. Osią lektury stają się działania detektywa na rzecz rozwiązania zadanych zleceń.

Ta książka wywołuje u mnie bardzo wiele sprzecznych odczuć. Z jednej strony staram się pamiętać o tym, że miała nawiązywać do kultury pulpu, o czym świadczy sam tytuł (w oryginale brzmi on: "Pulp"). To znaczy, że powieść związana jest z literaturą popularną, a także czerpie z filmu Quentina Tarantino "Pulp Fiction". Z drugiej strony nie wydaje mi się, by ta poza mogła faktycznie uratować powieść w moich oczach.

Fabuła jest stereotypowa i przewidywalna. Wszystkie elementy zaskoczenia są małymi światełkami, które zaraz giną w odmętach książki. Spodziewałam się tego, że powieść nie będzie wybitnie oryginalna, jednak oczekiwałam, że zachowa pewien poziom, że rozwiązywane zagadki w jakiś niezwykły sposób połączą się ze sobą lub autorowi uda się stworzyć niesamowity punkt kulminacyjny. Nie było tak. Wszystkie elementy fabuły rozwiązywały się same, stawały się prozaiczne. Pisarzowi w jakiś sposób udało się sprawić, że nawet najdziwniejsze sytuacje nie robiły na mnie wrażenia. Zdarzyło mi się pary razy uśmiechnąć delikatnie, ponieważ coś w książce przyciągnęło moją uwagę, jednak były to sporadyczne sytuacje, niknące w ogólnym wrażeniu wywołanym przez powieść.

Jednym z moich największych zarzutów wobec książki jest sposób w jaki została napisana. Jest zbudowana głównie z dialogów i krótkich, okolicznościowych opisów. Na początku przypadło mi to do gustu, bo pozwalało na szybkie czytanie, jednak prędko dostrzegłam wady takiej formy. Po pierwsze utrudniało to wyobrażenie sobie świata przedstawionego - brak szczegółów uniemożliwiał pogłębienie charakterystyki bohaterów. Po drugie, żadna z opisywanych sytuacji nie mogła przez to zapaść w pamięć. W mojej wyobraźni były to tylko szkice, ciągle tak samo nieprawdopodobne i zachowujące małą wagę. Przez to, że autor nie skupiał się na budowaniu atmosfery, tylko starał się jak najszybciej przedstawić wszystkie elementy akcji, stworzył coś, co dla mnie jest okropnie podobne do listy na zakupy. Uważam, że trochę "odbębnił" zadanie, jakim było napisanie "Szmiry". Ta książka nie daje mi poczucia dzieła przemyślanego ani skończonego. Każdy wątek, dialog, postać można by bez problemu poszerzyć i pogłębić. Wtedy też łatwiej byłoby mi napisać na jej temat recenzję - teraz analizuję coś, co właściwie jest szkieletem niezbyt dobrej powieści.

Tak płytkie utworzenie świata przedstawionego prowadzi do jeszcze jednej, bardzo negatywnej rzeczy. Postaci są tak niecharakterystyczne, iż zlewają się ze sobą i równie dobrze mogłyby być jedną osobą. W konsekwencji tak naprawdę mogłaby być tylko jedna postać kobieca (skoro i tak wszystkie opisane kobiety, które grają jakąś rolę w fabule są seksownymi, młodymi dziewczynami o niesamowitym ciele) i jedna postać męska (wszyscy mężczyźni to starsi, zaniedbani, obleśni faceci). Ten układ bohaterów jest bardzo niekorzystny również ze względu na stereotypowe role, które każdy z nich przybiera. W wyniku tego nie czułam się zbyt dobrze czytając tę książkę. Właściwie czułam się bardzo niekomfortowo, kiedy kolejny stary facet interesował się kobietą tylko ze względu na jej wygląd. Szczególnie, że nawet gdy bohaterka odgrywała ważną rolę, to najłatwiej było zapamiętać ją poprzez jej fizyczność i ostatecznie przez większość czasu tylko do tego się sprowadzała.

Niestety, główny bohater głównie zajmował się interesowaniem się młodszymi kobietami, piciem i leniwymi próbami rozwiązania zleceń. Przez to jawi się jako dość obleśny człowiek o rubasznym i wulgarnym sposobie bycia. Nie jest łatwo go lubić. Jest niemiły, prostacki i właściwie nie ma żadnej cechy, która sprawiłaby, bym chciała go spotkać. A zazwyczaj po przeczytaniu książki jestem na tyle przywiązana do bohaterów, by chcieć spotkać ich znowu (chociażby czytając daną książkę po raz kolejny). W tym wypadku tak nie było, raczej poczułam ulgę, gdy zbliżałam się do końca lektury.

Nick Belane miał jedną cechę, która mnie nurtuje. Często wplatał między dialogi, opisy krótkie przemyślenia o fatalistycznym wydźwięku. W konsekwencji między zupełnie niezwiązanymi ze śmiercią sytuacjami, pojawiały się myśli o śmierci właśnie lub też o bezsensie życia. Były one oderwane od fabuły, nieprzystające do niczego i stanowiły raczej odzwierciedlenie stanu autora niż próbę dodania głębi powieści.

Innym odpychającym elementem fabuły jest jej obsceniczność i wulgarność, dostrzegalna we wszystkich kontaktach bohaterów, wybijająca się w opisach i przemyśleniach głównego bohatera. Każda sytuacja wydawała się brudna, brutalna. Autor nie szczędził niepochlebnych opisów świadczących o pijaństwie Belane'a, wdawał się w niepotrzebne szczegóły, gdy rozlewała się krew. Nie dość, że w książce nie było pozytywnych elementów, to Bukowski wyolbrzymił negatywne sytuacje na tyle, by to one stały się najważniejsze, by przyciągały uwagę.

To, co jest dla mnie ciekawe, to fakt, że główny bohater został w pewnym momencie nazwany "ostatnim reliktem starego Hollywood, prawdziwego Hollywood". Muszę zauważyć, że w takim razie to "stare Hollywood" nie jawi się raczej jako miejsce, które powinno kiedykolwiek istnieć.

"Szmira" była dla mnie dużym rozczarowaniem i zniechęciła mnie do Bukowskiego. Wydaje mi się, że miała przedstawiać coś, czego nie ma i nigdy nie było. Można doszukiwać się w niej wartości, ale ja jej nie widzę. Uważam, że przewrotna dedykacja dla złego pisarstwa, którą autor zamieszcza w książce zemściła się na nim i sprawiła, że także jego utwór można zaliczyć do tej kategorii.


Jeśli podobała Ci się moja recenzja, zapraszam na mojego bloga: https://zgrajaksiazek.blogspot.com/2021/05/szmira-charles-bukowski.html

"Szmira" Bukowskiego to nietypowa książka, będąca pastiszem stylów występujących w prasie brukowej. Przedstawia losy prywatnego detektywa, Nicka Belane'a. Na samym początku powieści do bohatera przychodzi trójka klientów, każdy z innym zadaniem. Osią lektury stają się działania detektywa na rzecz rozwiązania zadanych zleceń.

Ta książka wywołuje u mnie bardzo wiele...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Kopalnie króla Salomona" Haggarda to dziewiętnastowieczna powieść przygodowa, otwierająca cykl książek przedstawiających losy Allana Quatermaina. Lektura opowiada o wyprawie, której celem jest odnalezienie brata jednego z głównych bohaterów. Zaginął on w skutek powzięcia kroków, mających pozwolić mu na odnalezienie skarbów ukrytych w odległej krainie Afryki.

Powieść jest typową historią przygodową, obfitującą w opisy przyrody i anegdotki na temat polowań na słonie. Przedstawia dosyć ciekawy świat i realia zupełnie odstające od współczesnych. Nie jest do końca zgodna z aktualną poprawnością polityczną - pojawiają się drobne wątki rasistowskie, a główny bohater utrzymuje się ze sprzedaży kości słoniowej. Jego zawód wydaje się być teraz zupełnie barbarzyński.

Mimo wszystko mam wrażenie, że książka nie zestarzała się i dalej może przyciągnąć wielu czytelników. Niezwykłe przygody, które opisuje Haggard są niesamowicie pociągające i wciągające. Idea odkrycia ogromnego skarbu, ukrytego od wielu lat jest ekscytująca, a postaci przemyślane i ciekawe. Jest to prosta historia, pozbawiona wątków pobocznych, dzięki czemu akcja pozostaje wartka. To również sprawia, że każdy element ważny dla głównej części fabuły jest pogłębiony i dokładnie sportretowany. Jest to ogromna zaleta - książka nie ma żadnych niedociągnięć, ponieważ autor skupił się na tym, by fabuła była spójna, a nie wypełniona zaskakującymi zwrotami akcji. Prostota formy pozostawia całą historię czystą, sensowną; od razu wiadomo, co było celem Haggarda przy pisaniu tej książki. Niestety we współczesnej literaturze czytelnik często nie może tak samo łatwo odgadywać planu autora.

Książka ta jest przykładem dobrej literatury. Mimo, że jej fabuła jest prosta, a poruszane problemy przyziemne (w tym znaczeniu, że nie podnoszą skomplikowanych kwestii moralnych) jest zdecydowanie warta przeczytania. Jest bardzo dobrze napisana, chociaż początkowo trzeba przestawić się na nieco inny sposób wyrażania się. Wynika to z tego, że jest to stara książka i w jej języku, nawet przy tłumaczeniu, widoczne są znamiona epoki. Jest to miłym urozmaiceniem - powieść jest barwna, a jej język przykuwa uwagę. Nie jest zupełnie prosty, infantylny, jak w wielu książkach, z którymi można się spotkać współcześnie. Dzięki temu utrzymuje "męski" charakter całej historii i sprawia, że jest ona spójniejsza. Dopełnia obraz świata tworzony przez Haggarda i ułatwia czytelnikowi rozeznanie się w nim, dostrzeżenie nawet najmniejszych szczegółów.

Również sposób kreowania bohaterów jest świetny. Od momentu ich wprowadzenia mowa jest o pewnych ich charakterystycznych cechach, które przewijają się przez całą powieść. Jest to bardzo duży plus, ponieważ ułatwia rozróżnianie postaci i zrozumienie ich charakterów. Umożliwia to także dodanie wielu akcentów komediowych, umilających lekturę. Warto zwrócić uwagę na sylwetkę głównego bohatera, który pełni rolę narratora. Prowadzi on delikatny dialog z czytelnikiem, dzięki czemu łatwo go polubić. Bardzo podobał mi się niespotykany dotąd zabieg, gdzie w przypisach autor tłumaczył pewne nieścisłości, których dopuścił się Quatermain. Podobało mi się to, ponieważ pozwalało na pewien dialog między pisarzem a bohaterem, którego stworzył. Traktuję to jako miłe urozmaicenie w zazwyczaj dokładnie ustalonych relacjach między światem rzeczywistym i przedstawionym.

Książka ma wiele zalet, jednak jej fabuła jest w dość przykry sposób przewidywalna. Same tytuły rozdziałów wiele podpowiadają, a od pewnego momentu wiadomym jest co będzie działo się dalej. Zaskakujące sytuacje są rzadkością i nie stanowią ważnego elementu fabuły. Zastanawiam się jednak, czy faktycznie dla każdego czytelnika lektura będzie miała tak mało niewiadomych. Myślę, że dla dziecka albo młodego nastolatka akcja może być mniej przewidywalna, tak samo jak i dla osoby, która bardziej niż ja wciągnie się w opisywany świat. Niestety, byłam zmuszona do częstego przerywania powieści, wobec czego miałam trochę za dużo czasu do myślenia o niej i mogłam ją samodzielnie rozpracować. Na pewno ktoś, kto czytałby ją "na raz" myślałby o niej w inny sposób niż ja.

Powinnam jednak zauważyć, że historia w książce jest opowiadana w dość powolny sposób. Między elementami ważnymi dla akcji przewija się wiele opisów i anegdot, co z jednej strony wydłuża książkę, a z drugiej sprawia, że trudniej jest pozostać na niej skupionym przez długi czas.

To, co bardzo podobało mi się w "Kopalniach króla Salomona" to sposób w jaki została wydana. Jedno z nowszych wydań zostało wykonane przez wydawnictwo Zysk i S-ka. Jest ono bardzo przemyślane i ładne. Bardzo współgra z treścią, a sposób zaznaczania rozdziałów sprawiał, że zawsze byłam bardzo ciekawa co znajdę w kolejnym.

Książka Haggarda to naprawdę ciekawa pozycja, zupełnie inna od współczesnych książek. Jest typową powieścią przygodową, ale ma w sobie coś więcej. Jest niezwykle dobrze napisana i przemyślana, dzięki czemu czytelnik może doskonale odnaleźć się w przedstawionym świecie. Jest wciągająca, fascynująca i gwarantuje niezapomnianą przygodę każdemu kto po nią sięgnie.

jeśli podobała Ci się ta recenzja, zapraszam na mojego bloga: https://zgrajaksiazek.blogspot.com/2021/05/kopalnie-krola-salomona-henry-rider.html

"Kopalnie króla Salomona" Haggarda to dziewiętnastowieczna powieść przygodowa, otwierająca cykl książek przedstawiających losy Allana Quatermaina. Lektura opowiada o wyprawie, której celem jest odnalezienie brata jednego z głównych bohaterów. Zaginął on w skutek powzięcia kroków, mających pozwolić mu na odnalezienie skarbów ukrytych w odległej krainie Afryki.

Powieść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Gdzie leży granica?" to jedna z najpopularniejszych książek Lodge'a, która mimo upływu lat nie traci na aktualności. Nie jest to jedna z powieści uniwersyteckich, jednak opowiada o środowisku zbliżonym, w niezwykły sposób łącząc wydarzenia historyczne lat 60. i 70., zmiany społeczne oraz tematykę kościoła katolickiego, tworząc poruszającą czarną komedię.

Książka opowiada o losach dziesiątki ludzi, którzy poznali się w czasach studiów, dzięki czwartkowym mszom i swojej wierze. Autor w niezwykły sposób splata ich losy, opowiada o ich życiu, zachodzących w nim zmianach, problemach, wzlotach i upadkach. Tematyka powieści obraca się cały czas wokół kościoła katolickiego, wiary. W bardzo inteligentny sposób zwraca uwagę na problematykę religii i mówi o czymś, czego jeszcze nigdy nie odnalazłam w literaturze - szczerze komentuje wydarzenia z życia katolików, na które zgadzają się w imię wiary.

Powieść bardzo mnie zaskoczyła. Myślałam, że będzie to bardzo zabawna książka, która po prostu umili mi czas. I, chociaż czyta się ją niebywale szybko, nie śmiałam się przy niej aż tak często. Problemy w niej poruszane są dużo bardziej poważne niż się wydaje. To, co przydarzało się bohaterom, dzieje się w życiu wielu wierzących ludzi - ich wszystkie rozterki, problemy tak naprawdę nie są zmyślone. Dotyczą dużej części społeczeństwa; nie zmienia tego brak świadomości ludzi ani wypieranie tego. Książka ta nazywa kwestie, które dawno powinny zostać nazwane i myślę, że powinna zostać przeczytana przez wszystkich, szczególnie w krajach, gdzie katolicyzm dominuje. W niezbyt komfortowy sposób zmusza do myślenia i odkrywa to, co większość chciałaby pozostawić w ukryciu. Bardzo podobała mi się szczerość autora - nie ułatwiał przyjęcia pewnych prawd, wprost mówił o religii, a to naprawdę rzadko się zdarza. Wiem, że osoby wierzące potraktowałyby tę książkę jako zabawną opowiastkę, historyjkę, która pół żartem, pół serio mówi o pewnych sprawach, jednak niewiele z niej wynika. Żałuję tego - ja nie umiałam się śmiać z pewnych akapitów, które mogłyby innych rozbawić. Jestem zbyt świadoma tragedii, które kryją się za ukrytymi pod fasadą humoru opowieściami. Ta wiedza nie jest przyjemna, pozbawia pewnych złudzeń, ale jednocześnie pozwala na dostrzeżenie serca instytucji kościoła - i kryjących się w nim problemów.

Tak naprawdę to najbardziej podobało mi się w tej książce. Po raz kolejny się powtórzę, jednak nie znajduję lepszego sposobu na ujęcie moich myśli - szczerość autora sprawiła, że powieść jest autentyczna, wyrazista i wciąga czytelnika, porywa go do swojego świata. A realizm przedstawianej historii sprawia, że, jeśli ktoś na to pozwoli, autor przedstawi mu rzeczywistość w innym świetle, pokaże coś, na co dotąd patrzyło się przez mgłę. Z drugiej strony "Gdzie leży granica?" jest swego rodzaju parabolą, którą można odebrać jako przyjemną powieść czytaną do poduszki. Niektóre jej fragmenty były naprawdę zabawne, a lekka fabuła sprzyja lekturze, utrudnia odłożenie jej w imię innych obowiązków. Dawno nic mnie tak nie wciągnęło jak ta książka, żałuję, iż jest ona tak krótka - chętnie dowiedziałabym się więcej o jej bohaterach, dłużej poznawała ich perypetie. Widzę jednak zaletę w jej długości - dzięki temu nie ma czasu, by stać się nużącą i nie sposób odnaleźć w niej jakiekolwiek dłużyzny.

Cenię także ilość bohaterów, których mamy okazję poznać - jest ich dużo, aż dziesięć. To również dodaje wiele wątków i możliwość poprowadzenia mnóstwa krótkich historii, urozmaicających główną fabułę. Pokazuje to także jak niezwykłe jest życie - każdy z bohaterów przeżył coś innego, zamieszkał w innym miejscu, mimo tego, że wszyscy zaczynali z jednego miejsca. Jest coś uspokajającego w takiej rosnącej świadomości możliwych scenariuszy, wedle których możemy poprowadzić własne życie.

Lodge pozostawił jedynym wspólnym mianownikiem u bohaterów ich wiarę. To też jest czymś wspaniałym i otwierającym oczy - pokazał bardzo dużą liczbę odmiennych postaw religijnych i pozwolił czytelnikom zobaczyć ogrom czynników wpływających na wiarę. Tak szerokie omówienie kościoła katolickiego i jego wyznawców nie pozwala nie zmienić chociaż o odrobinę jego odbioru. I to jest naprawdę świetne - książka uzmysławia wiele, ale co najważniejsze może być impulsem do rozpoczęcia zupełnie nowych przemyśleń na temat, który nie powinien być pomijany.

"Gdzie leży granica?" to niezwykła lektura, z której każdy może wyciągnąć tyle, ile chce. Jednak żadnego czytelnika nie pozostawi bez zmian - nawet jeśli on nie będzie ich świadomy.

Jeśli podobała Ci się ta recenzja, zapraszam na mojego bloga: https://zgrajaksiazek.blogspot.com/

"Gdzie leży granica?" to jedna z najpopularniejszych książek Lodge'a, która mimo upływu lat nie traci na aktualności. Nie jest to jedna z powieści uniwersyteckich, jednak opowiada o środowisku zbliżonym, w niezwykły sposób łącząc wydarzenia historyczne lat 60. i 70., zmiany społeczne oraz tematykę kościoła katolickiego, tworząc poruszającą czarną komedię.

Książka opowiada...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Maja

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


Umberto Eco Drugie zapiski na pudełku od zapałek Zobacz więcej
Umberto Eco Drugie zapiski na pudełku od zapałek Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
233
książki
Średnio w roku
przeczytane
16
książek
Opinie były
pomocne
105
razy
W sumie
wystawione
228
ocen ze średnią 8,4

Spędzone
na czytaniu
885
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
10
minut
W sumie
dodane
1
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]