rozwiń zwiń
Ranafe

Profil użytkownika: Ranafe

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 44 tygodnie temu
55
Przeczytanych
książek
78
Książek
w biblioteczce
8
Opinii
31
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Strony www:
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Obcego” tłumaczył znakomity i wszystkim znany Piotr Cholewa. I tutaj mam problem. Nie znam innych powieści Alana Deana Fostera. Wierzę, że jest on po prostu dobrym pisarzem – zresztą, Cholewa nie mógłby nadmiernie zmienić składni czy na siłę urozmaicać słownictwa, więc to nie tylko jego zasługa. Proponuję zatem uznać, że dobry pisarz trafił na świetnego tłumacza, dlatego tak przyjemnie się to czyta.

Konstrukcja powieści jest prosta. Co wcale nie jest wadą. To gatunkowo hard science-fiction, nie bawiące się w plątanie wątków czy retrospekcje. W obecnej modzie na fabuły pokręcone jak przewód pokarmowy facehuggera stanowi to wręcz przyjemną odmianę. Oczywiście, liniowe przedstawienie wydarzeń bierze się też z tego, że powieść jest adaptacją filmu, którego fabuła też była całkiem prosta. Nie byłby to jednak pierwszy raz, gdy pisarz postanowił dodać coś od siebie. A to pokusi go, by przeplatać główny wątek ze wspomnieniami bohaterów, a to by dodać jakieś sceny, które, w jego mniemaniu, rozwijają postacie.

Owszem, dialogów jest więcej i sytuacje są opisane szerzej. Ale postacie są dokładnie te same, włącznie z kotem. Nikogo więcej. Kilka szczegółów pominięto, jak np. odnalezienie na statku obcych szkieletu załogi. W powieści Foster zawarł kilka scen, które znalazły się w wersji reżyserskiej filmu albo w scenariuszu Dana O’Bannona. Można to jednak uznać za kosmetykę, a nie poważną ingerencję w dzieło. Jeśli zaś dodać do tego eleganckie wydanie, które zawdzięczamy Vesperowi, to kosmetyka owa stoi na bardzo wysokim poziomie. Zresztą, żyjemy w czasach, kiedy okładki powieści science-fiction czy fantasy nie straszą przaśnymi ilustracjami. Tutaj dodatkowo dołączona została zakładka z motywem Obcego, zaś w środku znajduje się kilka minimalistycznych ilustracji. Całość jest gęsta od mroku.

Wątpię, czy są wśród was osoby nieznające pierwowzoru filmowego. Jeśli takowe istnieją, to zazdroszczę im przeżyć towarzyszących lekturze. Klimat budowany jest stopniowo i bardzo umiejętnie. Mimo że film kojarzę dobrze, bo co jakiś czas go sobie odświeżam (za każdym razem straszy mnie tak samo), czułam napięcie i niepokój. Wiem, co się stanie, ale nie zmienia to faktu, że jest strasznie. Co więcej, udało się to osiągnąć bez zwrotów w stronę lovecraftowskiej narracji narzucającej emocje. Ale już sam opis, jak Dallas kładzie dłoń na grzbiecie facehuggera i czuje niepokojące pulsowanie… jest to zarazem pełne odrazy i chorej fascynacji. To istota żywa, ale, jak powiedział Ash „jak można nie podziwiać tej czystej symetrii, jaką sobą reprezentuje? (…) W swojej historii ludzkość nie spotkała się jeszcze z niczym porównywalnym”.

Pasażerowie próbują racjonalnie wytłumaczyć to, co się im przytrafia. Mają po swojej stronie technologię i tysiące lat doświadczenia w walce z silniejszymi od nich. Wykorzystują swoją wiedzę na temat statku, który jest ich domem. Znają tam każdy kąt. Są na swoim terenie.

Ale obcy wchodzi do tego domu i czyni go swoim terenem łowieckim z przerażającą łatwością.

Pełna recenzja znajduje się tutaj: http://www.mosttrolla.pl/2019/11/19/obcy-alan-dean-foster-krzyk-sie-niesie/

Obcego” tłumaczył znakomity i wszystkim znany Piotr Cholewa. I tutaj mam problem. Nie znam innych powieści Alana Deana Fostera. Wierzę, że jest on po prostu dobrym pisarzem – zresztą, Cholewa nie mógłby nadmiernie zmienić składni czy na siłę urozmaicać słownictwa, więc to nie tylko jego zasługa. Proponuję zatem uznać, że dobry pisarz trafił na świetnego tłumacza, dlatego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Całość recenzji tutaj: http://www.mosttrolla.pl/2019/08/30/star-wars-ostatni-strzal-han-solo-taki-grzeczny/

Han Solo i Lando Carlissian wyruszają w kosmos, bo pewne dawno poznane osoby upominają się o ich uwagę. A ponieważ robią to w bardzo niemiły sposób – grożąc śmiercią itd. – dwóch przyjaciół-rywali nie ma wyboru. Wprawdzie obu stać na to, by załatwić własne porachunki rękoma innych, ale ponieważ w przeszłości zdarzało im się działać nie do końca legalnie, wolą pofatygować się osobiście.

„Ostatni strzał” nie jest tylko prostą powieścią drogi, z egzotycznymi planetami i strzelaniną w każdym porcie. To znaczy – częściowo jest. Ale Older wplata w nią kilka wątków z przeszłości. Akcja przerywana jest historią powstania głównego antagonisty czy wspomnieniami o tym, jak Sokołem Millenium latał jeszcze Lando. Dzięki temu prosta w zasadzie historia nabiera smaczku, zwłaszcza że w wątku z przeszłości pojawia się postać bardzo nietypowej droidki – L3, znanej z filmu „Han Solo: Gwiezdne wojny – historie”.

Ale zawiedzie się ten, kto liczy na jakiś jej dłuższy występ. Nawet nowi bohaterowie – Ewoczka, narwany młody pilot, Twi’lekanka, do której czuje miętę Lando czy Gunganin erudyta – stanowią tylko tło dla głównej pary, czyli dla Landa i Hana. To oni grają pierwsze skrzypce, ich myśli poznajemy i na nich skupia się akcja.

Hanowi nigdy nie jest zbyt łatwo. To nie typ człowieka, który mógłby się ustatkować. Jest czymś w rodzaju kota-pechowca. Z jednej strony – prześladuje go jakieś dziwne fatum, przez które nawet najpiękniejsze chwile kończą się ucieczką i strzelaniną, z drugie zaś – zawsze spadnie na cztery łapy. Poobijany, bez grosza przy duszy, z listem gończym, ale przynajmniej żywy.

Znamy to. Znamy ten archetyp i lubimy Hana za to, jaki nie jest. Czyli: nie-ojciec, nie-pan domu, nie-żyjący w dostatku dygnitarz, nie-obrastający sadłem bohater, ten który zniszczył Gwiazdę Śmierci, więc może sobie teraz odpocząć. Każda z tych ról zostaje mu w jakiś tam sposób narzucona i z każdej z nich Han wymyka się. Biedna Leia, pozostaje jej pokiwać ze zrozumieniem głową i pełnić rolę przepełnionej mądrością kobiety, która chce dla swojego mężczyzny jak najlepiej, nawet jeśli miałoby to oznaczać, że ją na jakiś czas zostawi.

Postać Hana jest zatem największym plusem powieści Oldera. I, niestety, jednym z niewielu. Książka przypomina mi bowiem sam film „Han Solo” – poprawna, całkiem przyjemna, ale bez wściekłego tupnięcia. Bez pierwszego strzału. Bez mocniejszych akcji. To powieść awanturnicza, pełna bohaterów postępujących na krawędzi z prawem, ale jednocześnie dość ugrzecznionych. Myślę, że winę o to należałoby obarczyć obecną politykę Disneya, a dokładniej – wybór czytelnika docelowego. Książka jest wyraźnie przeznaczona dla młodszych wielbicieli Gwiezdnych Wojen. Zauważam tę tendencję, chociaż w „Ostatnim strzale” odznacza się ona najmocniej.

Całość recenzji tutaj: http://www.mosttrolla.pl/2019/08/30/star-wars-ostatni-strzal-han-solo-taki-grzeczny/

Han Solo i Lando Carlissian wyruszają w kosmos, bo pewne dawno poznane osoby upominają się o ich uwagę. A ponieważ robią to w bardzo niemiły sposób – grożąc śmiercią itd. – dwóch przyjaciół-rywali nie ma wyboru. Wprawdzie obu stać na to, by załatwić własne porachunki...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wiedźmin. Szpony i kły Nadia Gasik, Katarzyna Gielicz, Przemysław Gul, Piotr Jedliński, Sobiesław Kolanowski, Beatrycze Nowicka, Andrzej W. Sawicki, Michał Smyk, Barbara Szeląg, Jacek Wróbel, Tomasz Zliczewski
Ocena 6,8
Wiedźmin. Szpo... Nadia Gasik, Katarz...

Na półkach:

http://www.mosttrolla.pl/2017/12/20/szpony-i-kly-w-swiecie-wiedzmina/

Z jednej strony jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo niektórym autorom udało się podrobić styl Sapkowskiego. Z drugiej spodziewałam się więcej szaleństwa. W sumie wszystkie te opowiadania są szalenie zachowawcze. Zapomnijcie o nowych interpretacjach niektorych wątków – no może poza strzygą. Nie uświadczycie tutaj niczego w stylu Wasiljewa i jego Wiedźmina z wielkiego Kijowa. Żadnych wariacji na temat historii alternatywnych, zmiany perspektywy. Prawie wszystkie postacie znacie z uniwersum. O żadnej z nich nie dowiecie się więcej, niż zdołalibyście wyciągnąć z kanonu. I nie mam tu na myśli niedopowiedzianych historii, które u Sapkowskiego zostały ledwo zaznaczone, a w opowiadaniach znalazły swoje rozwinięcie. Chodzi mi o motywację. Jedynym wyjątkiem jest opowiadanie poświęcone Coenowi (Katarzyna Gielicz Skala powinności). Niestety, jest ono tak chaotyczne i niedopracowane, że aż ciężko się je czyta. Nie mam pojęcia, jak w ogóle mogło przejść przez sito recenzentów.

Najmniej pociągały mnie opowiadania, w których pojawia się Geralt i Jaskier. Z dwóch powodów – bohaterów. Geralt ani razu nie wypadł przekonująco. Jest postacią tak wyeksploatowaną, że aż nudną. Ale i tak jest to niczym w porównaniu do tego, co autorzy zrobili Jaskrowi. Z książek pamiętam go jako złotoustego spryciarza, który potrafił wykaraskać się z każdej opresji i miał niesamowity urok. W opowiadaniu z Ellen (Bez wzajemności) był po prostu durniem. Najciekawszy tekst z Jaskrem to ten w całości mu poświęcony. Zastanawialiście się może, co spotka Jaskra po śmierci? To polecam Balladę o kwiatuszku. Niestety, mimo ciekawej koncepcji, opowiadanie szybko zaczyna nużyć.

Najbardziej podobają mi się opowiadania ukazujące postacie mniej znane: Koral (Krew na śniegu. Apokryf Koral), Toruviel (Dziewczyna, która nigdy nie płakała), Lambert (Co dwie głowy…). Na uwagę zasługują też świetne przedstawienie potworów w Ironii losu, Dziewczynie, która nie płakała, Szponach i kłach oraz Nie będzie śladu. Te sześć opowiadań należy do najlepszych w tomie. Cała reszta to albo kalka bez polotu, albo jakieś wprawki, które nie powinny ujrzeć światła dziennego bez porządnej korekty.

Nawiązując do mojgo poprzedniego artykułu z warsztatów ze Stevem Berrym – widać, które opowiadania przygotowywane były z planem, a które na zasadzie „a usiądę i napiszę, co mi się plącze po głowie”. Narracja w Bez powinności i Skali powinności tak właśnie wygląda – jakby brakowało planu, a zakończenie powstało ad hoc. Z kolei Kres Cudów zakończenie ma wciśnięte na szybko.

Czy anotologia warta jest kupienia? Musze przyznać, że prawie 50 zeta za 400 stron w miękkiej oprawie to całkiem sporo. Poza tym poziom opowiadań jest bardzo nierówny, a niektóre tak kiepskie, że ostro zaniżają ogólną ocenę. Gdyby usunąć trzy opowiadania (proponuję: Skalę powinności, Bez wzajemności oraz Lekcję Samotności), poleciłabym tom z czystym sumieniem, a tak trochę się obawiam…

http://www.mosttrolla.pl/2017/12/20/szpony-i-kly-w-swiecie-wiedzmina/

Z jednej strony jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo niektórym autorom udało się podrobić styl Sapkowskiego. Z drugiej spodziewałam się więcej szaleństwa. W sumie wszystkie te opowiadania są szalenie zachowawcze. Zapomnijcie o nowych interpretacjach niektorych wątków – no może poza strzygą. Nie...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Ranafe

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
55
książek
Średnio w roku
przeczytane
4
książki
Opinie były
pomocne
31
razy
W sumie
wystawione
49
ocen ze średnią 8,1

Spędzone
na czytaniu
394
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
5
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]