Ryszard

Profil użytkownika: Ryszard

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 5 lata temu
3
Przeczytanych
książek
3
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
14
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Mam przyjaciół w Izraelu, byłem w tym kraju, z wielu powodów podziwiam Żydów, więc miałem spore oczekiwania wobec tej książki. Jest to trochę reportaż, trochę rocznik statystyczny splecione osobistymi opowieściami emigrantki. Nie zawiodłem się, przeczytałem z dużą przyjemnością. Czytałem akurat w momencie kiedy rozpętała się awantura wokół ustawy o IPN. Siłą rzeczy interesujące były rozdziały traktujące o antysemityzmie. Noblista Singer stwierdził: gdyby nie było antysemityzmu to Żydzi by go wynaleźli. Z obserwacji Autorki wynikają podobne wnioski.
W książce Izrael i jego mieszkańców możemy poznać z wielu stron, sporo tu również wątków historycznych. Nie ma jednak ani słowa o hipotezie o chazarskim pochodzeniu Aszkenazyjczyków. Czy w Izraelu mówi się na ten temat? Czy Autorka ma jakieś zdanie na ten temat? Chętnie bym się dowiedział.
No i jeszcze jedno - nie dziwię się panu Sidiemu że stracił głowę spotkawszy panią Elę.

Mam przyjaciół w Izraelu, byłem w tym kraju, z wielu powodów podziwiam Żydów, więc miałem spore oczekiwania wobec tej książki. Jest to trochę reportaż, trochę rocznik statystyczny splecione osobistymi opowieściami emigrantki. Nie zawiodłem się, przeczytałem z dużą przyjemnością. Czytałem akurat w momencie kiedy rozpętała się awantura wokół ustawy o IPN. Siłą rzeczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciągnęła mnie ta książka. Może dlatego że jestem łazikiem, człowiekiem drogi, może dlatego, że wiele między Autorem i mną podobieństw. Jesteśmy prawie rówieśnikami, obaj z Lublina, mamy podobną wrażliwość i zbliżone poglądy. Są i różnice: pan Zbyszek poszedł jako pielgrzym, ja jeśli wyruszę na Camino to zapewne z innych, laickich pobudek. Pewnie dlatego też nużyły mnie liczne i rozwlekłe dywagacje metafizyczne. Poza tym cała reszta mi się podobała (nie licząc kilku błędów przegapionych przez korektę). Czytając widziałem te krajobrazy, czułem ciężar plecaka, ból i deszcz, doznawałem przyjemności ze spotkań ze współwędrowcami i ze smaku czereśni lub bagietki. Jako potencjalny caminowicz odniosłem wiele korzyści, zapamiętałem wszystkie te perypetie organizacyjne. Od początku książki czekałem na etapy francuskie, bowiem często bywam w tym kraju. Z zadowoleniem przyjąłem fakt, że Autor ma wiele spostrzeżeń zbieżnych z moimi. Autora zaintrygowało zaniedbanie i opustoszenie północno-wschodniej Francji. Sądzę, że wynika to z komasacji i intensyfikacji rolnictwa. Kiedy byłem tam pierwszy raz 30 lat temu w każdej wsi było po kilku, kilkunastu rolników, dzisiaj zazwyczaj jeden lub dwóch plus kilka osób współpracujących. Z opowiadań wiem, że jeszcze w latach pięćdziesiątych całe wsie żyły z rolnictwa i usług związanych. Dzisiaj te obszary to rozległe pola i pastwiska oraz wyludnione wsie i miasteczka, pozamykane sklepy i warsztaty, opuszczone domy, porastające mchem i bluszczem kościoły i cmentarze.
Przy okazji wyjaśniam Autorowi, że charakterystyczny francuski gest dmuchania i podnoszenia łokcia jakim komentowano Pańskie wyczyny to wyraz zadziwienia i uznania. I jeszcze jedna uwaga: nazwa naszej Galicji (nie tej iberyjskiej) pochodzi od zniemczonej nazwy Halicza.
Jeszcze raz wyrazy uznania, za drogę i za książkę.

Wciągnęła mnie ta książka. Może dlatego że jestem łazikiem, człowiekiem drogi, może dlatego, że wiele między Autorem i mną podobieństw. Jesteśmy prawie rówieśnikami, obaj z Lublina, mamy podobną wrażliwość i zbliżone poglądy. Są i różnice: pan Zbyszek poszedł jako pielgrzym, ja jeśli wyruszę na Camino to zapewne z innych, laickich pobudek. Pewnie dlatego też nużyły mnie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pół wieku na czarno Marek Cieślak, Wojciech Koerber
Ocena 7,6
Pół wieku na c... Marek Cieślak, Wojc...

Na półkach:

Jest wiele powodów abym wspomnienia pana Marka Cieślaka przeczytał jednym tchem. Żużel w mojej pamięci jest od zawsze, pierwsi idole mojego dzieciństwa to Kwoczała, Idzikowski, Rurarz. Niedługo potem pojawił się Marek Cieślak, byłem już wtedy świadomym kibicem. Doskonale pamiętam transmisję w tv, kiedy to młody Cieślak w białym kombinezonie (wszyscy pozostali byli w czarnych) komplementowany był przez Jana Ciszewskiego. Byłem na pamiętnym barażowym meczu z Lesznem (junior Cieślak zdobył 7 punktów), po ostatnim biegu, kiedy pobili się Rurarz z Dobruckim, ojciec spodziewając sie rozróby szybko wyprowadził nas ze stadionu, rozróba była rzeczywiscie gigantyczna. Potem dziesiątki a może setki meczów na Włókniarzu i na innych stadionach gdzie pan Marek brylował. Byłem też na Stadionie Śląskim na wspomnianym meczu w którym doszło do karambolu z Goerlitzem. Przy okazji - ten spiker od koloru "czyrwunego" nazywał się Drewniok. Wiele lat później, wtedy nie mieszkałem już w Częstochowie, gnałem przez pół Polski na pożegnalne zawody Cieślaka i Jurczyńskiego bo obydwaj przez lata dostarczyli mi wiele wzruszeń, Jurczyński czarował swoją brawurą i determinacją a Cieślak sprytem i finezją. We wspomnieniach Cieślaka w tle pojawia się moja Częstochowa sprzed pół wieku i ówcześni znani częstochowianie w tym redaktor Płowecki i mistrz Ostrowski, których miałem przyjemność poznać osobiście. Co jeszcze łączy mnie z Autorem? - jesteśmy prawie rówieśnikami, lubimy piwo, psy i rowery.
No więc przeczytałem książkę jednym tchem. Czy mnie zachwyciła? Trochę tak, ale też i trochę rozczarowała.
Nie bardzo podoba mi się konwencja. Pan Cieślak mówi ciekawe rzeczy i w ciekawy sposób, nie jest jednak typem gawędziarza, którego słowa można wprost przelać na papier. Zakładam, że pan Cieślak opowiadał a pan Koerber spisywał. Sądzę, że jednak zbyt dosłownie, języka mówionego nie da się dosłownie zamienić na słowo pisane. Słowo pisane wymaga więcej dbałości, źle znosi błędy składniowe, nadużywanie wulgaryzmów, powtórzenia. Autorom nie udało się tych wszystkich błędów uniknąć. Podobnie w doborze anegdot i opinii, niektóre z nich należało przemilczeć, inne nie do końca dopowiedzieć, byłoby smaczniej.
Zabierając się do książki spodziewałem się, może niesłusznie bo to przecież pozycja retrospekcyjno-anegdotyczna, że pan Marek odniesie się do problemów gnębiących polski żużel. Bo też wiele może na ten temat powiedzieć. Wprawdzie pewne rzeczy zasygnalizował na przykład polską hojność wobec zawodników zagranicznych, czy rozpieszczanie młodzieży. Liczyłem jednak na więcej. Ja z pozycji kibica pewne problemy potrafię zdefiniować i ocenić, jednak chciałbym od pana Cieślaka, człowieka wiedzącego o żużlu wszystko dowiedzieć się więcej. Polski i światowy żużel pełny jest problemów i kontrowersji o których warto pisać. Panie Marku, może pora na kolejną książkę?

Jest wiele powodów abym wspomnienia pana Marka Cieślaka przeczytał jednym tchem. Żużel w mojej pamięci jest od zawsze, pierwsi idole mojego dzieciństwa to Kwoczała, Idzikowski, Rurarz. Niedługo potem pojawił się Marek Cieślak, byłem już wtedy świadomym kibicem. Doskonale pamiętam transmisję w tv, kiedy to młody Cieślak w białym kombinezonie (wszyscy pozostali byli w...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Ryszard Kokot

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
3
książki
Średnio w roku
przeczytane
0
książek
Opinie były
pomocne
14
razy
W sumie
wystawione
3
oceny ze średnią 7,7

Spędzone
na czytaniu
32
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]