rozwiń zwiń
Niltalwen

Profil użytkownika: Niltalwen

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
59
Przeczytanych
książek
67
Książek
w biblioteczce
8
Opinii
38
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| 10 książek
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Książka sprawiedliwa. Obowiązkowa dla każdego obywatela USA

Książka sprawiedliwa. Obowiązkowa dla każdego obywatela USA

Pokaż mimo to


Na półkach:

Słyszałam kiedyś opinię, że książka Piotra Zychowicza "Obłęd '44"
jest jak kałuża - rozległa i płytka. Po przeczytaniu tej książki
podpisuję się pod tym porównaniem obiema rękami.
Jest to książka, której tytuł daje do zrozumienia, że pozycja ta jest
krytyką powstania warszawskiego, natomiast, co ciekawe, powstania mamy w
niej może 15%, a reszta to jazda dosłownie po wszystkim. I jazda tak jak
ta kałuża - bardzo płytka. Pan Zychowicz bowiem mówi "A", ale nie
kończy na " Z", co oznacza, że nie mówiąc prawdy do końca prowadzi
jawną manipulację i okłamuje czytelnika. Nie ma się co temu dziwić,
przecież jeśli Pan Zychowicz powiedziałby całą prawdę, to narzucona
przez niego teza byłaby po prostu bez sensu. Ale zacznijmy od początku.

1. Niemcy. Pan Zychowicz już na wstępie podkreśla, że Polacy stworzyli
sobie wroga na własne życzenie. Bo gdyby oddali Gdańsk to bylibyśmy z
Niemcami największymi przyjaciółmi i uniknęlibyśmy wojny. Tylko, że
Pan Zychowicz najwyraźniej nie rozumie sposobu myślenia narodu
niemieckiego. Nie ma bowiem niemieckiego imperium bez Śląska, bez
Wielkopolski i bez Pomorza! Nie ma! I choć zarzuca "pierwsze ustępstwa"
wobec Sowietów, co tylko ich napędzało na więcej i koniec końcem dla
Polski miało katastrofalne skutki - nie rozumie, że oddanie Gdańska
również byłoby pierwszym ustępstwem wobec Niemców i prędzej czy
później również miało by katastrofalne skutki. Zresztą sami Sowieci
przekonali się na własnej skórze jak wygląda przyjacielska współpraca
z Niemcami, a nie oszukujmy się - my w stosunku do ZSRS byliśmy dla
Niemców pryszczem na d.

2. Niemcy. Pan Zychowicz nie może przetrawić sposobu myślenia Polaków:
Polacy zapomnieli, że mamy dwóch wrogów - Niemców i Sowietów. Sowieci
stali się naszymi sojusznikami i z czasem "sojusznikami naszych
sojuszników". Mądre słowa. Tylko, że przy tych mądrościach Pan
Zychowicz nie może przeboleć, że Polacy nie poszli na współpracę z
Niemcami - chyba sam zapomniał, że mieliśmy dwóch wrogów! Całą
książkę wałkuje jak powinniśmy kibicować Niemcom. I z jednej strony
zaznacza, że jakiekolwiek działania ze strony polskiej w stosunku do
Sowietów nie miały sensu, ponieważ o naszym losie już dużo wcześniej
zadecydowano w Moskwie i klamka zapadła. Ale dziwnym trafem nie zauważa,
że o naszym losie również zadecydowano w Berlinie. I zadecydowano, że
Słowianie są drudzy w kolejce po Żydach do komór gazowych. Tak więc
hurra kibicujmy Niemcom, jak wygrają - nie będzie jedynego poważnego
wroga, czyli Sowietów, a to, że nas wszystkich wymordują to mały
pikuś, nie ma co sobie tym głowy zawracać, byleby Sowietów nie było.
Tak więc najlepsze jest to, że oskarża rząd o irracjonalną fantazję,
a sam takie tezy wygłasza.

3. Niemcy. No właśnie - Sowieci jako jedyny poważny wróg, a
Niemcy, jak to pan Zychowicz określił - "wróg przejściowy". Aż
niewiarygodne jest to lekceważenie i ignorancja narodu niemieckiego!
Przecież dane są niepodważalne! Straty według IPN: 5 mln 600 tys - 5
mln 800 tys., czyli ok 6 mln wymordowanych ludzi przez Niemców kontra 200
tys. ofiar represji sowieckich. Ale naszym największym błędem była walka
przeciwko Niemcom! Trzeba było nic nie robić i biernie czekać, aż
Niemcy przecież tylko "przejściowo" wymordują kolejne miliony.

4.Niemcy. Dlaczego Sowieci są poważnym wrogiem, a Niemcy tylko
"przejściowym"? Ponieważ według Pana Zychowicza Sowieci potrafili
zsowietyzować Polaków, a Niemców ściągnął do roli robotów, którzy
tylko potrafią mordować. Naprawdę? A czy Pan Zychowicz, który podobno
jest historykiem, nie wie co to było "Volksdeutche", "Goralenvolk",
"Leistungspolen", szmalcownicy i inni kolaboranci, którzy według planów
Gestapo mieli doprowadzić do wojny polsko-polskiej? Zadziwiające...

5. Niemcy. Opinia, że rezygnacja z oporu gwarantuje przetrwanie jest
śmieszna i może być wciskana dzieciakom, którym jeszcze rozumy nie
dojrzały. Nie było jeszcze oporu, jak Polacy byli wywożeni do Auschwitz,
rozstrzeliwani na ulicach, w lasach i katowani w więzieniach. Opór jest
wynikiem czegoś. A powoływanie się na Czechów zaczyna się robić
nudne, tym bardziej, że oni są najlepszym przykładem do wciskania
propagandy ludziom, którzy z historii wiedzą tyle, że wojna wybuchła.
Czesi byli bardzo potrzebni Hitlerowi przez ich przemysł zbrojeniowy. Ich
łagodne traktowanie było jednorazowe i czasowe - nota bene - przy czeskim
donosicielstwie na niewyobrażalną skalę. Jak zawsze coś za coś. I jak
zawsze - jak już nie jesteś potrzebny to do zlikwidowania.

6. Sikorski a Francja. Pan Zychowicz opisał, jak Francuzi wycofywali się
z walk o Francję, podczas gdy Sikorski kazał Polakom nadal pozostać na
stanowiskach. Bezsensowna śmierć i sam zastanawia się dlaczego tak
zrobił i nie doszedł do żadnego wniosku, nie wie. Dziwne, że historyk
nie wie, a przeciętny czytelnik wie. Bo gdyby Polacy zostali cofnięci z
frontu to na arenie międzynarodowej zostaliby oskarżeni o klęskę
Francji. Każdy żołnierz, który brał udział w tych walkach o tym
głośno mówi, warto ich posłuchać a nie wciskać czytelnikom kolejnych
"dowodów" na szaleńczą głupotę generała.

7. Wachlarz. Zjechany całkowicie. Taka zła dywersja i taka wielka pomoc
Sowietom. Szkoda tylko, że pan Zychowicz nie przedstawił czytelnikowi
podstawowego i priorytetowego zadania Wachlarza - czyli wysadzenia
wszystkich mostów w chwili wybuchu powstania powszechnego, żeby po
pierwsze Niemcy nie mogli się na te tereny cofnąć, a po drugie, żeby
Sowieci mieli ten sam problem. Ciekawe dlaczego najważniejsze zadania
zostały przez autora pominięte...

8. "Nie" - czyli organizacja "Niepodległość". Zastanawiałam się, czy
przy takim nacisku na tezę o tylko i wyłącznie współpracy z Sowietami,
zostanie ta organizacja wymieniona i wymieniona została! W dwóch zdaniach
nawet. I nawet z jednym było, że na jej czele stał gen. Nil. Ale tyle
było na ten temat, a "Nie" zostało nazwane po prostu jedną z wielu
organizacji podziemnych. A dlaczego pan Zychowicz nie zaznaczył już, że
organizacja "Nie" byłą owszem - organizacją podziemną, ale
działającą przeciw Sowietom? Nie na rękę mówić pełną prawdę?
Kłócić się będzie z tezą, że my w stosunku do Sowietów nie
robiliśmy absolutnie nic, poza "witania ich chlebem i solą"? Tak się
właśnie tworzy własną historię...

9. Anders. Zjechany przy Monte Cassino, wyciągnięty na piedestale przy
Powstaniu. Czyli raz jest beznadziejnym dowódcą, raz wzorowym. A jakim
był dowódcą zależy od tego jak panu Zychowiczowi zawieje i gdzie może
użyć jego działań i słów przeciw, a gdzie za. Jak mu wygodnie.

10. Brygada Świętokrzyska. Pan Zychowicz wygłasza tezę, że trzeba
było masowo uciekać do Amerykanów (i zostawić swoje ziemie opustoszałe
okupantom?), jako przykład podaje Brygadę Świętokrzyską, która jako
jedyna mądrze uciekła na tereny Czechosłowacji, dzięki czemu
przetrwali. Da się? Da się. Szkoda tylko, że już nie wspomina o tym,
że Brygada Świętokrzyska nie była jedynym oddziałem, który uciekł na
tereny zajęte przez Amerykanów. Tak samo postąpił oddział por.
"Podkowy", Z tą różnicą, że jego żołnierze zostali przez Amerykanów
aresztowani, rozbrojeni i oddani w ręce czechosłowackich komunistów, co
się skończyło tak, że część z nich została zakatowana na śmierć w
praskim więzieniu, a część z nich została oddana polskiemu UB w 1947 r
i zgnili na zamku w Lublinie. Taki właśnie "american dream". No ale to
już się można przyzwyczaić, że pan Zychowicz historię przedstawia
wybiórczo, pełna prawda bowiem kłóciła by się z jego wielkimi tezami.


11. Burza. Akcja, która - z czym się oczywiście zgodzę, była jednym
wielkim niewypałem, ale sposób w jaki opisał to pan Zychowicz sprawia,
że gdybym ja była jednym z jej uczestników to bym panu historykowi
wybiła zęby. Takiej pogardy w stosunku do ludzi, którzy ostatkiem sił
próbowali uratować Polskę przed sowietyzacja jeszcze nie słyszałam.
Bowiem akcja "Burza" MILITARNIE była skierowana przeciwko Niemcom (co jest
w książce), ale POLITYCZNIE skierowana przeciwko Sowietom (czego już w
książce nie ma). Pan Zychowicz bowiem Ameryki nie odkrył stwierdzeniem,
że gdzie Sowieci postawią nogę, to ten teren należy do nich. Nasze
wojsko o tym doskonale wiedziało. Jest to ostatni zryw, który miał na
celu uratowanie ziem wschodnich. Atak na Niemców i wyzwolenie tych
terenów przez nasze oddziały, zanim Sowieci na nie wkroczą! Akcja
zupełnie nie udana, bo Armia Czerwona była zbyt blisko i wkraczali na te
tereny w trakcie naszych walk z Niemcami. To, że jest nieudana to jest nie
do podważenia. Ale cel był zupełnie inny! I teksty jakoby Sowieci byli
zdziwieni bo zobaczyli naszych żołnierzy stojących przy drogach z
chlebem i solą i potulnie na własne życzenie składających Sowietom
broń jest wręcz karygodne!

12. Powstanie warszawskie. Kolejna ignorancja Niemców. Twierdzenia, że w
Warszawie walczyli tylko żołnierze od Dirlewangera i Kamińskiego, co
równa się temu, że Niemcom nie zależało na tych żołnierzach i nie
tracili ważnego zasobu ludzkiego jest absurdem! A zmieszane oddziału 9
Armii? A Dywizja Pancerna "Totenkopf"? A Dywizja Pancerna SS "Wiking"? A
Dywizja Spadochronowo-pancerna "Hermann Goring"? Do Warszawy były
ściągane odziały niemieckie nie tylko z GG, ale z całej III Rzeszy!
Rona i SS Dirlewanger był po prostu jednymi z nich! To, że się zapisały
w historii największą brutalnością, to nie znaczy, że były to jedyne
oddziały zwalczające powstanie! Niemcy byli w równie tragicznym
położeniu jak Polacy! Warto poczytać dzienniki i wspomnienia niemieckie!
A raporty Reinera Stahela o problemach w zdławieniu powstania? Mały
dowód? My krytykujemy powstanie, ale oficerowie niemieccy również
krytykowali podjęcie walki! Nam jest szkoda tych wszystkich ludzi i
Niemcom również szkoda było utraty kolejnych żołnierzy! A zginęło
ich tutaj też nie mało, bo panu autorowi pomyliły się przecinki! 1,6
żołnierzy Niemieckich zginęło w pierwszych 5 dniach! Niemcy podali
swoje straty na 10 tys. zabitych + 7 tys. zaginionych! Niewiarygodne jest dla
mnie sprowadzenie Niemców do roli robotów w tej książce. Mądrzy, cwani
Sowieci i Niemcy-maszyny. Żałosne.

13. Powstanie Warszawskie. Dziwi mnie teza pana Zychowicza, że powstanie
było przegrane już w pierwszych dniach i trzeba było je wtedy
skończyć. Uważam, że po miesiącu Bór powinien podpisać kapitulację,
po miesiącu była ewidentna przegrana, niestety dał się omamić
Stalinowi. Ale jak można tego żądać od Polaków w momencie, kiedy w 5
dni zdobyli 75% miasta? I Ci ludzie, stłamszeni okupacyjnym terrorem mieli
uznać to za przegraną? To jest kolejny problem tej książki - pan
Zychowicz traktuje społeczeństwo jak pionki bez emocji. Nawet nie
podejmuje takich rozważań, co mogli myśleć ludzie, jakie były ich
nastroje i zachowania. Autor skupia się tylko na władzy. A reszta ludzi
potulnie przytakuje, nie mając własnego zdania.

14.Dzieci na barykadach. W powstaniu warszawskim brało udział 59
batalionów, z czego 6 to były bataliony harcerskie. A w kółko gada się
o dzieciach. Nie ma pułków szwoleżerów, ułanów, WSOPu, gdzie nota
bene przyjmowano powyżej 40 roku życia! Nie ma! Takie organizacje nie są
na rękę w kultywowaniu propagandy i tworzeniu stereotypów. I tak, jak
pan Zychowicz z jednej strony stara się stereotypy łamać, tak innych
trzyma się bardzo kurczowo. Czyli w zależności od tego, które są mu na
rękę, a które nie. Natomiast każdy, kto dobrze zna historię powstania,
wie, że dzieci nie walczyły. Czy ginęły? Oczywiście! Miasto było w
ogniu walk, bombardowane, do tego Niemcy mordowali wszystkich jak leci! Ale
jest różnicą między ginąć a walczyć! A dzieci broni do rąk nie
dostawały! Dlatego też nie dostał jej dziadek autora. Za to bardzo
podoba mi się tu przykład Krystyny Krahelskiej, "warszawskiej syreny".
Moim zdaniem każda śmierć jest tragedią i nie trzeba być syreną,
żeby ta śmierć była tragiczniejsza od innej. Natomiast przykład
Krahelskiej jako ginącego dziecka w powstaniu jest mocno nietrafiony.
Krystyna bowiem, jak zginęła była dojrzałą kobietą, miała 30 lat.
Takie dziecko. Warto najpierw poznać biogramy powstańców, zanim zacznie
się operować ich nazwiskami.
A tak nawiasem mówiąc - gloryfikowana przez autora bitwa
polsko-bolszewicka 1920 roku nie pochłonęła młodych ludzi? To proszę
się wybrać na warszawskie powązki i przejrzeć kwaterę tego wydarzenia.
3/4 grobów to nastolatkowie. Niestety w wojnach tragiczne jest to, że
śmierć żołnierza jest śmiercią człowieka młodego. Bo starcy nie
walczą. I powstanie warszawskie wcale nie jest wyjątkiem. Ale
najwyraźniej "dzieci" '20 roku panu Zychowiczowi nie przeszkadzają,
natomiast "dzieci" '44 już tak.

15. Warszawska inteligencja. Autor co chwilę podkreśla, że powstanie
wymordowało ostatek polskiej inteligencji. To byli ostatni ludzie. Po
powstaniu inteligencji już w Polsce nie było. I ja jako nie-warszawianka
czuję się tym sformułowaniem oburzona! Czy inteligencja zaczyna się i
kończy na Warszawie? Nie było jej w Krakowie, Łodzi, Lublinie, Gdańsku,
Rzeszowie i innych polskich miastach? A czy autorowi oprócz faktycznej
inteligencji, chodzi również o tą inteligencję robotniczą z biednego
Powiśla, Woli, Pragi, Czerniakowa? A może jednak nie? Toż autor w końcu
o "robotniczych" batalionach słowem nie wspomniał. W Warszawie walczyła
bowiem tylko inteligencja. A do tego przypomnijmy, że tą inteligencją
były tylko dzieci.

16. Zdjęcia. Manipulacja jaka z nich biję jest wręcz obrzydliwa. Czyli
pozowane zdjęcia dzieciaków (to ta inteligencja, w wieku 10 lat wszyscy
byli magistrami) kontra ciężkie działa niemieckie. I "przepiękne"
podpisy pod nimi. Nie dziwi mnie zatem, że w takim kontekście autor
zaprezentował zdjęcie grobu Jędrusia Szwajkerta, mimo, że jego grób na
kwaterze Zośki znalazł się zupełnie przypadkowo, a on sam nigdy nie
spotkał żadnego z nich! Tylko właśnie - czytelnik bez wiedzy będzie
łapał wszystko, co mu się na tacy poda, i już nie pokwapi się, żeby
wgłębić się w historię. A w kamienicy Jędrusia został zrobiony
powstańczy szpital i jego mama pozwoliła mu w szpitalu pomagać -
zamiatać, układać leki i zwijać bandaże. Po wojnie zaś błagała
Jadwigę Romocką, żeby załatwiła Jędrusiowi grób na powstańczych
kwaterach, bo jak to powiedziała - on był tak zaangażowany w pomoc w
szpitalu, że dla niego to by było jak Virtuti Militari. I miejsce na
kwaterze zostało załatwione a dziś jest wykorzystywane przez krytyków
powstania. Pytanie tylko, czy pan Zychowicz liczył, że ludzie to łapną,
czy sam nie zatroszczył się o sprawdzenie tej historii.
Natomiast najbardziej ujęło mnie zdjęcie człowieka trzymającego coś w
ręku z podpisem "Powstaniec warszawski pokazuje swoje uzbrojenie". Pan
Zychowicz jako jedyną broń stosowaną przez powstańców przedstawia
butelki zapalające i powtarza to setki razy, domyślam się więc, że
chciał tę broń również przedstawić na zdjęciu. Na pierwsze oko też
można to łapnąć. Natomiast ja w tym miejscu chciałam tylko
sprostować, że człowiek ten, nie trzyma w ręce butelkę zapalającą,
ale pocisk do granatnika przeciwpancernego. I ja, jako kobieta to widzę, a
pan historyk nie? Trochę wstyd.

17. Zniszczenie Warszawy. To, że Warszawa została zniszczona jest bez
dwóch zdań niepowetowaną stratą i sama nie mogę się z tym pogodzić.
Natomiast zakładanie, że gdyby nie powstanie to Warszawa nie zostałaby
zniszczona i również nie miała być twierdzą, bo nie ma ku temu
żadnych przesłanek, jest wręcz abstrakcją i aż dziw bierze, że takie
abstrakcje wychodzą od historyka. Przepraszam bardzo. A Plan Pabst'a? A
rozkaz Hitlera z dnia 6.02.1944 (pół roku przed wybuchem powstania!!!),
że Warszawa ma być zburzona przy najbliższej okazji? A te wszystkie
bunkry, które dziś możemy oglądać na ulicach Warszawy, a które
zostały zbudowane po kapitulacji powstania? A Białystok? A Poznań? A
Wrocław? (zniszczony równie jak Warszawa + śmierć 90 tys. ludzi w
trakcie wycofywania się wojsk Wehrmachtu). Dlaczego pan Zychowicz nie
bierze historycznych faktów pod uwagę, tylko osądza po swojemu, jak mu
wygodnie? Strata jest ogromna, ale znając powyższe fakty nigdy nie
odważyłabym się powiedzieć, że gdyby nie powstanie to Niemcy by
Warszawę zostawili taką, jaka była. To jest po prostu mrzonka. I są na
to wystarczające dowody, że tak właśnie by nie było.
I nawiasem mówiąc - zdumiewające jest przez autora porównanie do
powstania w getcie. Pan Zychowicz zaznaczył, że tamto powstanie miało
sens, że oni mieli o co walczyć (choć tak samo nie mieli żadnych
szans). A czy 25% zburzonego miasta w pył to już nie jest stracone
dziedzictwo narodowe? Rozumiem, że reszta Warszawy była Warszawą, a
teren getta już nie.

18. "Powstanie przegrało, ale wygrało". Najlepszy rozdział. Nie
poznałam bowiem ani jednego człowieka, który by kiedykolwiek uważał,
że powstanie w jakikolwiek sposób wygrało. Człowiek rozumny zdaje sobie
sprawę, że kapitulacja jest przegraną i była to bitwa kompletnie
nieudana. I ten fakt jest oczywisty i dla sympatyków i dla przeciwników
powstania. Ludzi dorosłych nie trzeba do tego przekonywać, a jednak pan
Zychowicz uważa, że jest inaczej. I to właśnie ten rozdział dał mi do
zrozumienia, że tytuł książki jest idealny do treści - pan Zychowicz
ma ewidentny powstańczy obłęd.

Cóż. Pan Piotr Zychowicz prowadzi politykę. Jest w o tyle lepszej
sytuacji, że nie prowadzi jej w trakcie wojny, ale kilkadziesiąt lat po,
wiedząc co było dalej.
A ja mam nadzieję, że doczekamy się kiedyś książek historycznych
opartych na faktach, a nie na interpretacjach.
I tak na marginesie - Pan Zychowicz podaje multum cytatów, nie podając
jednak do nich źródeł historycznych. I sam ten fakt dyskwalifikuje tą
książkę jako pozycję naukową. Amen.


Co na plus? Poruszenie tematyki Wołynia oraz gen Tatara - to są kwestię,
które trzeba wyjaśnić!

Czy warto tą książkę przeczytać? Tak. Ale tylko i wyłącznie w
momencie, kiedy ma się już konkretną wiedzę historyczną. A niestety
zbyt wielu ludzi uważa, że przeczytanie Normana Davies'a robi z nich
speców od powstania. Nie, nie robi. To za mało. Wiedzę trzeba mieć
znacznie większą i warto ją mieć, bo gdyby pan Zychowicz napisał
również, że powstańcy biegali z maczugami i strzelali do czołgów z
łuku, to bez własnej wiedzy w takie dyrdymały się wierzy.
Niestety 90% ludzi historii nie zna, a jak widziałam ilu ludzi w
komunikacji miejskiej czytało rok temu tą książkę to aż mnie teraz
mrozi świadomość, jak tę rozległą i płytką kałużę chłonęli
niczym gąbka wodę.

Słyszałam kiedyś opinię, że książka Piotra Zychowicza "Obłęd '44"
jest jak kałuża - rozległa i płytka. Po przeczytaniu tej książki
podpisuję się pod tym porównaniem obiema rękami.
Jest to książka, której tytuł daje do zrozumienia, że pozycja ta jest
krytyką powstania warszawskiego, natomiast, co ciekawe, powstania mamy w
niej może 15%, a reszta to jazda dosłownie po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szału nie ma.
Książka bardzo ładnie wydana, sporo mało znanych zdjęć, ogromna czcionka (poczytaj mi mamo), treść raczej mnie zawiodła.
Jest tutaj zbyt dużo "zapychacza stron", poruszanych spraw zupełnie - uważam - niepotrzebnych.
Co rusz - życiorysy kolejnych ludzi (i nie, nie berlingowców), napisane, niczym "kopiuj-wklej" z wikipedii - nic z tego nie zostaje w głowie.
Zbyt duży natłok liczb, nazw dywizji i nazwisk, zbyt dużo tego wszystkiego w każdym zdaniu - więc również nic z tego nie zostaje w głowie.
Cały rozdział na temat Katynia - wydarzenie bardzo istotne! Ale jak chcę czytać o Katyniu, to czytam o Katyniu, a jak chcę o berlingowcach, to mimo, że Katyń jest po drodzę - jednak poświęcanie mu tyle tekstu jest przesadą. Tym bardziej, że w całym rozdziale nawiązanie do tematu książki zawiera się w jednym akapicie.
Rozdział "Weterani" wydaje się bardzo istotny - cóż się z nimi stało? Bardzo ciekawe, wszak mamy kontakt z powstańcami, a z berlingowcami już raczej nie, człowiek jest ciekaw ich losu. Ale gdzie tam, jacy weterani - cały rozdział na temat ustroju politycznego w Polsce po wojnie, a weteranów tam nie uraczysz.
Takie "pitu pitu".
Bez porównania więcej można wyciągnąć z książki "Nie zdążyli do Andersa" - mimo, że to wspomnienia, to historii jest tam więcej niż tutaj.
Zostały mi w głowie po tej kiążce dwa ciekawe zdania, a biorąc pod uwagę, że książka kosztuje prawie 50 zł, to chyba jednak treść nie jest adekwatna do ceny. Nie za dwa zdania.
Nie wiem czy ją mogę polecić, czy nie. Od niechcenia można przeczytać, ale lepiej pożyczyć - szkoda pieniędzy. Ja żałuję, że ją kupiłam.
Oceniam tą książkę tak: jeśli ktoś niewiele wie na temat Armii Berlinga, przeczyta tą książkę... i nadal niewiele będzie wiedział na temat Armii Berlinga.

Szału nie ma.
Książka bardzo ładnie wydana, sporo mało znanych zdjęć, ogromna czcionka (poczytaj mi mamo), treść raczej mnie zawiodła.
Jest tutaj zbyt dużo "zapychacza stron", poruszanych spraw zupełnie - uważam - niepotrzebnych.
Co rusz - życiorysy kolejnych ludzi (i nie, nie berlingowców), napisane, niczym "kopiuj-wklej" z wikipedii - nic z tego nie zostaje w...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Niltalwen

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
59
książek
Średnio w roku
przeczytane
5
książek
Opinie były
pomocne
38
razy
W sumie
wystawione
59
ocen ze średnią 6,4

Spędzone
na czytaniu
316
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
5
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
10
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]