destrakszyn

Profil użytkownika: destrakszyn

Skierniewice Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 5 lata temu
1 074
Przeczytanych
książek
1 256
Książek
w biblioteczce
47
Opinii
355
Polubień
opinii
Skierniewice Kobieta
Dodane| 1 ksiązkę
Entuzjastka psujostwa wszelakiego, namiętnie wczytująca się w fantastykę gatunku przeróżnego i obsesyjnie gromadząca nowe książki na półkach.

Opinie


Na półkach: , , ,

Uwielbiam Eugeniusza Dębskiego. Pierwszym powodem jest fakt, iż jedna z jego książek ponownie zachęciła mnie do czytania książek (szczególnie fantastycznych), gdy kilka lat temu złapałam jakąś blokadę i za nic nie mogłam jej przeskoczyć. Co prawda Hell-P nie jest tą powieścią, ale siadłam doń z porównywalnym dreszczykiem. Jakbym wracała do przyjaciela, z którym nie widziałam się szmat czasu.

Przyznam ze smutkiem, że dawno nic Dębskiego nie czytałam, i zapomniałam, dlaczego tak mocno się w jego prozie zakochałam. Ale już pierwsze kilka stron przywołało te same wrażenia, co kiedyś, i wpadłam na nowo. Autor ma tak nietuzinkowy styl, że mogę zaryzykować, że poznałabym go w gąszczu innych opowiadań, choćby były ich setki. Albo przynajmniej pomyślała hmm, ten koleś pisze strasznie podobnie do mojego ulubionego pisarza! Mnóstwo gier słownych i określeń, które pozornie do siebie nie pasują, ale po wprowadzeniu ich w życie, czy raczej myśli lub mowę bohaterów, sytuacja staje się przeciwna. Nie przepadam za potocznymi wyrażeniami, ale w Hell-P wszystkie są bardzo... na miejscu.

Ta postać nie mogła tego powiedzieć inaczej, to jej sposób mówienia, zależny od charakteru, pochodzenia, a także okoliczności. Podczas gwałtownych zdarzeń, w napiętej atmosferze obelżywe, nieskomplikowane słowa i suche jak pustynia żarty wydają się znacznie bardziej prawdopodobne i naturalne niż podniosłe oświadczenia. Rozładowują napięcie i w powieści, i w czytelniku. Kiedy Kamil Stochard i Jerzy-Jerry Wilmowsky pokładali się ze śmiechu, ja też się śmiałam, choć niezbyt było z czego. Mogło to być nieco niekomfortowe dla współlokatorki, bo kiedy próbowałam jej wytłumaczyć przyczynę mojego rozbawienia, nie udawało mi się za wiele wykrztusić. Nawet jeśli wyplułam z siebie kilka sensownych zdań, wyjaśnienia nie spotykały się z podobną wesołością.

Nie rozumiem, dlaczego.

Sporo pamiętałam z tej historii i bałam się, że zwłaszcza znajomość zakończenia będzie mi zawadzać. Wracały do mnie przełomowe momenty, ale drobnostki także. Na szczęście nie stanowiło to żadnego problemu, wprost przeciwnie; cieszyłam się jak dziecko, uzupełniając brakujące miejsca pomiędzy fragmentami. Powieść wciąga jak bagno i zanim się obejrzałam, była już skończona, zostawiając mnie z pustymi rękami i chęcią na więcej. I więcej. I jeszcze trochę więcej.

Chyba jestem na kacu czytelniczym. Jako klina mogę wykorzystać inne powieści Dębskiego, ale jak znam życie, to pociągnie za sobą nawet większe pragnienie.

Drugiej części serii nie ruszę, chociaż mam. Z poprzedniego wydania najgorzej zapisała się w mojej pamięci korekta, czy raczej jej brak. Napotykałam całą masę literówek, które raz po raz zatruwały przyjemność czytania. Zaś w Hell-P od Piaskuna ani razu moja uwaga nie została przyciągnięta przez jakieś niedopracowania. O okładkach można szeroko dyskutować (zresztą, mam wrażenie, że to jeden z najchętniej poruszanych przez fanów tematów, i wszyscy zazwyczaj są wyjątkowo zgodni...), mnie podobają się tak samo.

Cieszę się z tego drugiego wydania. I cieszę się, że je mam.

Uwielbiam Eugeniusza Dębskiego. Pierwszym powodem jest fakt, iż jedna z jego książek ponownie zachęciła mnie do czytania książek (szczególnie fantastycznych), gdy kilka lat temu złapałam jakąś blokadę i za nic nie mogłam jej przeskoczyć. Co prawda Hell-P nie jest tą powieścią, ale siadłam doń z porównywalnym dreszczykiem. Jakbym wracała do przyjaciela, z którym nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Z Peterem Wattsem zapoznałam się poprzez trylogię Ryfterów i tak mnie ona zainteresowała, że postanowiłam bliżej przyjrzeć się twórczości tego pana. Zresztą po burzy, jaką wywołało Ślepowidzenie, warto orientować się, co w trawie piszczy. Ale na pierwszy ogień poszła Odtrutka na optymizm, oferowana przez wydawnictwo MAG.

Tytuł dość jednoznacznie sugeruje, że optymizm jest trucizną i to najprawdopodobniej śmiertelną, skoro mowa jest o antidotum. Brzmi dezorientująco, prawda? W końcu optymizm to coś pozytywnego, rozświetlającego nawet najbardziej ponure chwile. Nie u Wattsa – z pozytywnym podejściem w jego maleńkich, mrocznych światach nie przeżyjesz dnia. Tylko oczekiwanie najgorszego pomoże w przetrwaniu czy po prostu zachowaniu zdrowych zmysłów. Wyraźnie widać to w pierwszym opowiadaniu, Nimbus – w realiach, w których inteligentne, niezwykle potężne chmury wzięły się za wymierzanie ludzkości sprawiedliwości za te wszystkie lata uciskania Matki Ziemi, trudno zachować nadzieję na lepsze jutro. Zwłaszcza, że chmury sądzenie zaczęły od wydarzeń, które miały miejsce wieki temu, więc nie zapowiada się, by szybko skończyły.

Autor kreuje przed czytelnikami niezbyt wesołe wizje rzeczywistości, nie oszczędzając absolutnie nikogo przed nieszczęściami. Całkiem sprawiedliwie, ponieważ w większości przypadków to ludzie sami zgotowali sobie nawzajem piekło albo przyczynili się znacząco do jego powstania wokół. I chociaż bohaterowie desperacko usiłują uniknąć wypicia piwa, jakie nawarzyli, prędzej czy później spotyka ich klęska. Zaś klęska ta jest iście spektakularna, opisana tak plastycznie, że następnym razem trzy razy się zastanowię, jeśli przyjdzie mi do głowy postąpić w podobny sposób, co postaci – w jakiejkolwiek dziedzinie życia. Utknęły mi w umyśle te ponure perspektywy i odzywają się pełnym głosem, kiedy tylko podnoszę wzrok na półkę nad biurkiem, gdzie Odtrutka stoi w pełni chwały.

Watts sięgnął w swoich opowiadaniach po tematy, które mogą zniechęcać niektórych czytelników, między innymi wiarę; przedstawił ją w sposób surowo naukowy, jako uczucie zależne wyłącznie od fragmentu mózgu. Ale to nie ów kontrowersyjny motyw przewodni był najważniejszy; o wiele istotniejsza była gwałtowna i niespodziewana, lecz wciąż wiarygodna przemiana głównego bohatera, jaka dokonała się na zaledwie kilkunastu stronach. Niesamowite, że w tak krótkim czasie Wattsowi udało się tak dobrze przedstawić tę metamorfozę – wciąż nie mogę wyjść z podziwu. Jest coś fascynującego w sposobie, w jaki ten człowiek wchodzi do głów swoich postaci i rozpościera przed Czytelnikiem ich najgłębiej skrywane myśli, emocje, cechy. Nic nie pozostaje tajemnicą; każdy zostaje rozłożony na części pierwsze, sprezentowany publiczności i opisany w najdrobniejszych, najmroczniejszych, najbrzydszych szczegółach.

Bazując na Ryfterach, oczekiwałam solidnej porcji ciemności, ciężkiego, brutalnego klimatu i rozgrzebanych mentalnych flaków, a dostałam wiele, wiele więcej. Jednak odnoszę wrażenie, że Peter Watts dużo lepiej spisuje się w powieściach niż krótkich formach, choć i te idą mu po mistrzowsku. Nie pozostaje mi nic innego, jak zabrać się za jego inne powieści i przekonać się, czy moje odczucia są słuszne. Jeśli tak… cóż, Odtrutka na optymizm wylądowała wśród ulubionych.

Z Peterem Wattsem zapoznałam się poprzez trylogię Ryfterów i tak mnie ona zainteresowała, że postanowiłam bliżej przyjrzeć się twórczości tego pana. Zresztą po burzy, jaką wywołało Ślepowidzenie, warto orientować się, co w trawie piszczy. Ale na pierwszy ogień poszła Odtrutka na optymizm, oferowana przez wydawnictwo MAG.

Tytuł dość jednoznacznie sugeruje, że optymizm jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zdumiewające, jak mocno przekaz wizualny potrafi wpłynąć na rozsądek. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam pierwszy tom cyklu o sir Richardzie Francisie Burtonie, napisanego przez Marka Hoddera, byłam gotowa brać tę książkę w ciemno, kierując się przekonaniem (mającym niekiedy opłakane skutki), że coś tak pięknego musi być dobre. Było. Nie mniejsze wrażenie zrobiła na mnie okładka trzeciej części – Wyprawa w Góry Księżycowe. Niepokojąco obcy widok sprawił, że dostałam gęsiej skórki.

Rozkaz Jego Wysokości oraz premiera Palmerstona jest jasny – podróżnik ma za zadanie dobrzeć do źródła Nilu i zdobyć Oko Naga, gdyż prawdopodobnie tam właśnie się ono znajduje. Co prawda przełożonym Richarda niespecjalnie zależy na odkryciu, gdzie owa rzeka się zaczyna, ale Burton nie może być niezadowolony. Nie tylko przysłuży się ojczyźnie, ma szansę spełnić swe marzenie – raz jeszcze zmierzyć się z Afryką i wskazać miejsce narodzin największej rzeki tego kontynentu. Wyprawa zapowiada się na trudną, ale satysfakcjonującą. Jednak wygląda na to, że wkrótce Burton i jego towarzysze więcej niż pożałują, że w ogóle wyruszyli.

W poprzednich częściach byłam zachwycona klimatem powieści – brudny, chory Londyn buchał trującą mgłą prosto w moją twarz, nigdy nie pozwalając mi na złapanie świeżego powietrza. Tym razem akcja szybko przenosi się na otwarte tereny i nawet jeśli pojawiła się myśl, że ta mroczna, niepokojąca atmosfera się ulotni, została ona bezlitośnie stłamszona nim w ogóle wykiełkowała. Afryka okazała się dużo bardziej przerażająca niż stolica Imperium – zdawała się stać nad bohaterami jak kat, dumający nad pytaniem czym i kogo dziś wykończę? A wachlarz możliwości był zaiste ogromny.

Wędrówka była miejscami tak męcząco jednostajna... i było to doświadczenie niewiarygodne. Pierwszy raz w życiu byłam zafascynowana czymś tak obrzydliwie monotonnym! Kompania szła, szła, szła i szła, garść komarów, potem szła jeszcze trochę, noga za nogą, krok za krokiem, znowu robactwo i ostatnia partia iścia, a wszystko przetykane potyczkami z wrogami i zwrotami fabularnymi. Niesamowite, z jaką łatwością autor przekuł te w założeniu nudne fragmenty wędrówki na coś interesującego. Nie było wybuchów, strzelania i cycków, było za to bolesne zmęczenie, palący gorąc za dnia i przeszywające zimno nocą, owady tnące każdy kawałek skóry i rosnące wrażenie, że coś jest bardzo nie w porządku. Ale co? Nikt nie wiedział... albo nie pamiętał.

Ponadto bardzo podobał mi się zabieg z podzieleniem rozdziałów na dwie narracje – jedną z przeszłości, a drugą z przyszłości Burtona, zaś owa przeszłość w zasadzie jest jego teraźniejszością. (Trochę dziwnie to tłumaczę, wiem). Efekt był niezwykły – aż do końca, czyli spojenia dwóch w jedność, nie byłam pewna, co i dlaczego właściwie się dzieje, zwłaszcza że przyszły Burton cierpi na poważny zanik pamięci. Za to za każdym razem irytowałam się, gdy autor wyprzedzał wydarzenia przeszłe/teraźniejsze i w przyszłości ujawniał, co zaraz stanie się w przeszłości/teraźniejszości, np. Richard przypominał sobie czyjąś śmierć, lecz nie została ona jeszcze opisana. Czy to co piszę jest w ogóle zrozumiałe? Babranie się w czasie zawsze przysparza problemów...

A propos samego zakończenia – pozostawiło po sobie pewien niedosyt, odnoszę wrażenie, że czegoś brakuje, jakiegoś zdecydowania, jakby nie została zagrana ostatnia nuta w utworze. Coś mi nie pasuje, ale nie mam pojęcia co. Mimo to nadal jestem zachwycona tą powieścią – kawał świetnego steampunku.

Zdumiewające, jak mocno przekaz wizualny potrafi wpłynąć na rozsądek. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam pierwszy tom cyklu o sir Richardzie Francisie Burtonie, napisanego przez Marka Hoddera, byłam gotowa brać tę książkę w ciemno, kierując się przekonaniem (mającym niekiedy opłakane skutki), że coś tak pięknego musi być dobre. Było. Nie mniejsze wrażenie zrobiła na mnie...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika destrakszyn

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [8]

Eugeniusz Dębski
Ocena książek:
6,2 / 10
64 książki
6 cykli
Pisze książki z:
145 fanów
Jarosław Grzędowicz
Ocena książek:
6,9 / 10
29 książek
2 cykle
Pisze książki z:
2315 fanów
Eoin Colfer
Ocena książek:
7,0 / 10
38 książek
8 cykli
279 fanów

Ulubione

Jonathan Carroll - Zobacz więcej
Jakub Ćwiek Kłamca 2. Bóg marnotrawny Zobacz więcej
Jakub Ćwiek Kłamca Zobacz więcej
Olga Gromyko Zawód: Wiedźma. Część 1 Zobacz więcej
Olga Gromyko Zawód: Wiedźma. Część 1 Zobacz więcej
Jonathan Carroll Muzeum Psów Zobacz więcej
Eoin Colfer Artemis Fowl Zobacz więcej
Ilona Andrews Magia parzy Zobacz więcej
Gail Carriger Bezgrzeszna Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
1 074
książki
Średnio w roku
przeczytane
77
książek
Opinie były
pomocne
355
razy
W sumie
wystawione
410
ocen ze średnią 6,5

Spędzone
na czytaniu
5 353
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
godzina
8
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]