rozwiń zwiń
WGothe

Profil użytkownika: WGothe

Nie podano miasta Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 2 dni temu
256
Przeczytanych
książek
256
Książek
w biblioteczce
27
Opinii
107
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Mężczyzna
Dodane| 25 książek
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

"Raptularz" (Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023) to powracający, spazmatyczny krzyk cierpiącej duszy, osamotnionej po nagłym odejściu ukochanego, jak w "Złudzeniu optycznym":

Nie wiem kiedy z rąk

zniknęły mi linie papilarne

natomiast wiem że moja płeć umarła

w tym samym momencie

w którym ukochany

na wieki wieków zamknął oczy

dziesiątego maja dwa tysiące dziesiątego roku

nad ranem

od wtedy moje pragnienie pokochania kogoś zamarło

mój czas stanął w miejscu

wskazówki zegara znieruchomiały

żadna z nich

nie przesunęła się ani o milimetr

[...]

Nie mniej wstrząsający jest wiersz "Szczęście / Nieszczęście", w którym Poetka odwraca znaczenia i przewrotnie zaczyna od deklaracji, że Najszczęśliwszą miłością / jest miłość nieszczęśliwa, bo to ona - obłaskawiona przez ckliwą lirykę, upupiona przez prozaiczny romantyzm - jest niegroźna, tylko na twym losie układa się / zdobną bombonierką. Natomiast jej lustrzane odbicie, miłość szczęśliwa... no właśnie:

podczas gdy miłość szczęśliwa

trafiona nagłym grotem śmierci

ogałaca cię

skacze w przepaść bez dna

w rozpacz

w stan bez przyszłości

taka miłość, jej utrata

jest jak tsunami

przemienia cię w słup lodu

już nie żyjesz

tylko zdaje ci się, że żyjesz

a nieistniejące staje ci butem w gardle

Mimo to rozpacz za ukochanym, choć tak dojmująca, jest (tylko? aż?) częścią losu osamotnionej, zagubionej duszy, mierzącej się
z nieuchronnie nadciągajacą nicością. I to jest melodia, nucona od "Skrajem zmierzchu", na którą Urszula Kozioł napisała "Raptularz".
To właśnie wiersze takie jak "Bez zasięgu", w którym woła nie mam gdzie zostać / podziewam się spadając / w NIC, albo choćby nieuchronnie wywołująca dreszcze skarga: Kto przeprowadzi mnie przez lód / i nocą ujmie mnie za rękę ... kto przeprowadzi mnie przez lód / na drugą / ciemną świata stronę ("Nagle powiało na mnie chłodem") stanowią najcenniejszą, najbardziej liryczną i zarazem najtragiczniejszą pieśń żegnającej się ze światem (w każdym razie - z tym światem) Poetki. To na tę oś nawinięte zostały inne, nie mniej piękne, wiersze. Będzie w nich lament zamęczonej przez człowieka przyrody i zarazem podziw dla niej. Będą tam refleksje metapoetyckie, wspomnienia dni jasnych i ciemnych, pogód i burz, a także wiersze sprzed wielu, wielu lat, porażające swą świeżością i aktualnością. Będą tam również poetyckie rarytasy, frazy-perły, jak choćby oni mówią / że mnie się trzęsą ręce / ale to trzęsą się myśli i wiele, wiele więcej.

Bo to wszystko, co składa się na lirykę Urszuli Kozioł, jest materią życia, doświadczaną w dwój- albo i trójnasób w tym szczególnym, nieosiągalnym przez większość z nas momencie, w którym paralelny świat chce nas oswoić ze sobą. Warto się na tę chwilę przygotować,
a trudno sobie wyobrazić lepszą możliwość, niż obcowanie z wielką poezją Urszuli Kozioł - tym bardziej, że, jak czytamy na przedostatniej stronie: ...to mój list / ostatni list / więcej listów nie będzie....

Źródło: https://www.bohemacieplicka.com/strona-g%C5%82%C3%B3wna/literatura/raptularz-urszuli-kozio%C5%82?fbclid=IwAR2LAxa4MMl5GpgZNBfBhQxLuldz-hJOSVz_8X-VB1Zof1Kq_1lbpHzqicM

"Raptularz" (Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023) to powracający, spazmatyczny krzyk cierpiącej duszy, osamotnionej po nagłym odejściu ukochanego, jak w "Złudzeniu optycznym":

Nie wiem kiedy z rąk

zniknęły mi linie papilarne

natomiast wiem że moja płeć umarła

w tym samym momencie

w którym ukochany

na wieki wieków zamknął oczy

dziesiątego maja dwa tysiące...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wbrew deklaracjom samego poety, będę uparcie twierdził, że poeta ten – Jarosław Mikołajewski – uparcie zagląda pod podszewkę świata, i to nie tylko w swoich wierszach, lecz także, jak się okazuje, w prozie.
Popołudnie fauna (Austeria 2023) to w zasadzie dłuższe opowiadanie, którą to formę sam Autor nazywa rozpasaną siostrą reportażu. I to już jest pewna forma gry z percepcją tej prozy, gry, która powoli staje się jednym ze znaków rozpoznawczych twórczości Mikołajewskiego – jego deklaratywnie bezbożna i pozornie realistyczna literatura subtelnie wywleka na powierzchnię zaplątane w twardym materializmie odpryski innej rzeczywistości. Z wierszem zdecydowanie łatwiej balansować na linie, oddzielającej wiadome od niewiadomego, możliwe od niemożliwego i znane od nieznanego. Z prozą trudniej jest utrzymać równowagę. I stąd, jak sądzę, bierze się krótka forma tej niezwykłej opowieści. Bo w tym właśnie lubuje się Mikołajewski – stąpać po cienkim lodzie, balansować pomiędzy realnym i nierzeczywistym. Już, już osuwa się w metafizykę, ale jednak kurczowo trzyma się naszego hic et nunc. Albo odwrotnie – jak w przypadku Popołudnia fauna, czyli historii zakochanego (dosłownie) w wydmowej lilii Lucjana i spotykanego przez niego wielokrotnie Zjawiska – już niemal niecielesność i niezwykłość tegoż zaczyna dominować nad całą opowieścią, aż tu nagle duch staje się ciałem. Mało tego, wcześniej następuje coś jeszcze bardziej zaskakującego – niczym dziewiętnastowieczny powieściopisarz Mikołajewski ujawnia się, zwracając się bezpośrednio do czytelnika i tym samym biorąc całą wcześniejszą opowieść w cudzysłów, ale jak się okazuje, to właśnie ten zdawałoby się anachroniczny gest twórcy zupełnie zmienia istotę całego utworu i modyfikuje sensy. Innymi słowy – otwiera kolejny cudzysłów. Jaki?
To niespodziewane poznałem Lucjana, przypomina intrygującą scenę z Traktatu o łuskaniu fasoli Wiesława Myśliwskiego, w której to główny bohater i opowiadacz na ulicy bliżej nieznanego miasta niby to przypadkowo spotyka pewnego człowieka. Z niezrozumiałych przyczyn pomiędzy mężczyznami dochodzi do wzajemnego rozpoznania. Udają się więc do pobliskiej kawiarni i tam dzielą się opowieściami, które zdają się zmierzać do wspólnego punktu, choć ostatecznie go nie osiągają. Myśliwski jak to Myśliwski – niczego nie rozstrzyga, nie można więc stwierdzić, że bohater spotyka samego siebie. Cóż to zresztą miałoby znaczyć? Inny (choć może tak naprawdę ten sam?) bohater, tym razem w niestety niedocenionym Ostatnim rozdaniu wątpi, czy w ogóle można odpowiedzieć na to pytanie: jesteśmy bowiem wyobrażeniami samych siebie. […] Aby być sobą, trzeba być kimś, to znaczy wiedzieć, kim się jest. A jak możemy to ustalić, zagubieni pośród ciągle zmieniających się wyobrażeń siebie? Pragnienie poznania siebie jest tylko daremnym błądzeniem pośród tych wyobrażeń. Być może nawet czymś w rodzaju tęsknoty za sobą, rozpaczy za sobą, ale też ustawiczną ucieczką od siebie w nasze o sobie wyobrażenia. (Ostatnie rozdanie, Znak 2013, s. 23).
Ta niemożność poznania samego siebie jest motywem tak starym, że nie ma potrzeby przywodzić innych przykładów, ale w obu przypadkach – Mikołajewskim i Myśliwskim – chodzi też o coś innego, coś wyrażonego równie prosto i dosłownie – o doświadczenie spotkania samego siebie. To intuicyjne rozpoznanie głębokiego sensu Popołudnia fauna może być chybione, niemniej być może tak można (tylko można, nie mówię, że trzeba) rozumieć jeden z motywów, który Autor podaje już po swoim coming out, dla których napisał to, co napisał: Zapisałem tu w literackiej formie opowiadania […]tylko to, co sam [Lucjan – J.S.] mi przekazał. A także pewną poetykę istnienia na świecie, którą zaobserwowałem. Ta poetyka istnienia, skoro zauważalna dla Autora, być może mu bliska, jakoś rezonuje z przywoływaną już tęsknotą i rozpaczą za sobą wg Myśliwskiego. Ta tęsknota za sobą nie ma szans na zaspokojenie, a rozpacz nie doczeka się ukojenia. Spotkanie siebie, odnalezienie siebie zdaje się niemożliwe. Może dlatego Lucjan i Zjawisko kończą tak, jak kończą, i być może ich marny koniec jest konieczny, to znaczy jest konsekwencją tego pozornie zwyczajnego, choć w tym ujęciu dramatycznego wyznania Autora: poznałem Lucjana.
Przypadkowy nieznajomy z powieści Myśliwskiego opisuje intrygującą fotografię, na której uchwycono dwie postaci – nieznajomego i jego ojca – zwróconych ku sobie i jednocześnie w stronę obiektywu: Ów punkt, z którego zrobiono to zdjęcie, wydaje się fizycznie niemożliwy, żeby obie twarze zwrócone ku sobie i obie en face. Próbuję, na razie daremnie, dociec, gdzie ów punkt może się znajdować. Bo gdzieś się znajduje, najlepszym dowodem to zdjęcie. (Traktat o łuskaniu fasoli, Znak 2010, s. 273).
Zdaje się, że Popołudnie fauna Jarosława Mikołajewskiego jest taką właśnie próbą uchwycenia spotkania samego siebie – zwróconego ku sobie i zarazem en face. A więc próbą uchwycenia niemożliwego. Czyżby?

Jędrzej Soliński
Źródło: https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,30472924,mikolajewski-stapa-po-cienkim-lodzie-juz-juz-osuwa-sie-w-metafizyke.html?_gl=1*1us484z*_gcl_aw*R0NMLjE3MDQyMjM1OTkuRUFJYUlRb2JDaE1Jd1p1OXo3ZV9nd01WYXFLREJ4MTJlQXJNRUFBWUFTQUFFZ0tRcFBEX0J3RQ..*_gcl_au*NjU1MDIyNzcyLjE3MDQyMjExNTE.*_ga*MTM2MTc5NDE0Ni4xNjc3MzIxNzEx*_ga_6R71ZMJ3KN*MTcwNDIyMTE1MS4yMi4xLjE3MDQyMjM1OTkuMC4wLjA.

Wbrew deklaracjom samego poety, będę uparcie twierdził, że poeta ten – Jarosław Mikołajewski – uparcie zagląda pod podszewkę świata, i to nie tylko w swoich wierszach, lecz także, jak się okazuje, w prozie.
Popołudnie fauna (Austeria 2023) to w zasadzie dłuższe opowiadanie, którą to formę sam Autor nazywa rozpasaną siostrą reportażu. I to już jest pewna forma gry z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Literatura uparcie udowadnia, że rozpacz – ta nieodłączna towarzyszka życia – jest nie tylko niemożliwą do uniknięcia namiętnością, lecz także, a może przede wszystkim, esencją, bez której życie nie urastałoby do rangi przeżywanego świadomie losu.
Szczególnie predestynowana do obłaskawiania rozpaczy jest liryka. To poezja potrafi nazwać nienazywalne i wypełnić nicość. I to nie są, nomen omen, puste słowa. Zastanawiałem się nad tym, to znaczy poetyką nicości i duchowością bez Boga w eseju, opublikowanym na portalu Więź.pl. Wśród wielkich współczesnej poezji, Urszuli Kozioł i Jarosława Mikołajewskiego, odwołałem się do wydanego podówczas zbioru poezji mojego przyjaciela, Ryszarda Grzywacza, który wierszem Czytając «Przelotnie» Urszuli Kozioł podjął z wielką Poetką dialog, trwający do dziś, czego dowodem jest jego najnowszy tom Elegie sznurówkowe.
Wtedy, czytając małą literą podświadomie wyczuwałem, że ta rozpacz – niepowiązana bynajmniej z zapłakanymi oczami i zupełnym brakiem nadziei – będzie jakoś w poezji Grzywacza powracać. Nie da się bezkarnie zaczepiać Nicości. Ta intuicja potwierdziła się w stopniu wręcz zaskakującym – w swojej nowej książce Grzywacz zmaga się z dotknięciem Nicości i rozpaczą – tą spod znaku Kozioł – już na całego.
W tytułowej Elegii sznurówkowej czytamy:
rano wiązałem buty wychodząc
i wtedy dotknęło mnie nic
siedziałem na stołku
schylony przed lustrem
i przyszło nic
i przyszło nic


To otwarcie opowieści – tak, liryką również można snuć opowieść – jasno wskazuje na moment zderzenia z rozpaczą. Nic i podążająca za nim rozpacz nie przychodzą na zaproszenie pogrążonego w domysłach myśliciela, nie odpowiadają na wezwanie filozofa, nie są refleksem modlitwy, ale są częścią losu – tego wielowymiarowego zbioru różnych wydarzeń i stanów, które siłą ludzkiego rozumu układają się w coś, co nazywamy właśnie losem – mogą przyjść i dotknąć zawsze, podczas codziennych czynności, w chwilach najmniej wzniosłych i pozornie niepodatnych na głębokie doświadczenia – z braku lepszego określenia nazwijmy je tak umownie – duchowe.
Dotknięcie Nicością i wynikająca z niego rozpacz nie są, jak się zdaje, bezpodstawne, o czym może świadczyć jedna z najpiękniejszych fraz tomu:
i przyszło nic
i przyszło nic
wyrzeźbiony w powietrzu ślad
przytuleń

To Nic dotyka i infekuje, zaraża, definiuje przeżywanie własnego losu. Po tym Midasowym muśnięciu nic (znowu – nomen omen) nie jest już takie, jak przedtem (Streptease):
zdjąć wreszcie człowieka
z siebie w naturę
zamknąć
co było oczami
w cieknące powoli
gęste i lepkie
pachnące
resztkami nozdrzy
nic

Dotknięcie Nicości i Grzywacza jest jeszcze tragiczniejsze, niż we wzmiankowanym wierszu Urszuli Kozioł (Na odjezdnym z tomu Znikopis):
Wierzę że nieistniejące
przemieni mnie i oświeci
żeby mi się ciszej znikało
z tego świata
bez płoszenia motyla
zamyślonego nad kwieciem
(bo niebawem być może to on
stanie się mną).
Oczywiście nie jest tak, że dotknięcie Nicości kończy wszelakie zmagania. Jest wręcz odwrotnie – i tu właśnie kryje się niespodziewana nadzieja – przerażenie Nicością i dotkliwość rozpaczy uruchamia w człowieku jakieś niezdefiniowane i bliżej nieokreślone pokłady siły do zapasów z rozpaczą. Tak jest w przejmującym wierszu Pojutrze wreszcie na pewno, kiedy to w podobnych okolicznościach, jak w tytułowej Elegii sznurówkowej, w codzienność losu wkrada się nie tylko Nicość, ale doświadczenie przeciwne, prozaiczne odczuwanie świata i siebie w tym świecie, wyrażane powtarzanym jak w litanii przypomniałem sobie, jak dobrze jest… . To nagłe doświadczenie jest czymś na kształt samozbawienia, którego źródłem jest świadome przeżywanie własnego losu.
Na inne zbawienie Poeta, zdaje się, nie liczy, bowiem w przejmującym Kłopocie z sercami wyznaje:

był wtedy w tym kawałku marnego pieczywa
prawdziwy
szczery naiwny kochany
siwy brodaty
uśmiechnięty
piękny wygodny
bóg
który wiedział, że
że powoli
dzień za dniem
dzień za dniem
dzień za dniem
mi zniknie

Nie jest to bynajmniej relacja z li tylko porzucenia infantylnego wyobrażenia o Bogu, ale ślad dramatycznego doświadczenia pustki po Nim, Nicości po Nim, paralelne do Nicości wyrzeźbionego w powietrzu śladu przytuleń. O tej pustce po Bogu przejmująco opowiadali w szczerej rozmowie Sebastian Duda i Tomasz Polak na łamach „Więzi”. Jest to nie tylko jedno z najdotkliwszych doświadczeń naszych czasów, ale, jak pokazują w swoich wierszach Kozioł i Grzywacz, pole zmagań człowieka z Nicością, różnorako definiowaną, rozumianą i odczuwaną, ale wciąż zmagań, a nie rezygnacji. Rozpacz natomiast jest jakimś z etapów, jest podjęciem wyzwania. W takim rozumieniu nie jest wcale stanem, którego należy unikać i od którego należy uciekać. Choć, jak przekonuje inny wielki poeta, trzeba mieć się na baczności (Czesław Miłosz, Walc):

Rozumiesz. Jest taka cierpienia granica,
Za którą się uśmiech pogodny zaczyna,
I mija tak człowiek, i już zapomina,
O co miał walczyć i po co.

W swoich Elegiach sznurówkowych Ryszard Grzywacz pokazuje, że nie zapomniał.

źródło: https://www.bohemacieplicka.com/strona-g%C5%82%C3%B3wna/literatura/elegie-sznur%C3%B3wkowe?fbclid=IwAR0zhAcJsbxFAiFfv_Fk0JjV_jn-Jbd_ydKnMHoHhgqyp6oKpBZaJ6WKibo

Literatura uparcie udowadnia, że rozpacz – ta nieodłączna towarzyszka życia – jest nie tylko niemożliwą do uniknięcia namiętnością, lecz także, a może przede wszystkim, esencją, bez której życie nie urastałoby do rangi przeżywanego świadomie losu.
Szczególnie predestynowana do obłaskawiania rozpaczy jest liryka. To poezja potrafi nazwać nienazywalne i wypełnić nicość. I to...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika WGothe

z ostatnich 3 m-cy
WGothe
2024-03-02 13:24:10
WGothe ocenił książkę Teoria literatury. Wprowadzenie na
7 / 10
2024-03-02 13:24:10
WGothe ocenił książkę Teoria literatury. Wprowadzenie na
7 / 10
Teoria literatury. Wprowadzenie Terry Eagleton
Średnia ocena:
6.3 / 10
21 ocen

ulubieni autorzy [5]

Zosia Calar
Ocena książek:
6,3 / 10
1 książka
0 cykli
Pisze książki z:
1 fan
Wiesław Myśliwski
Ocena książek:
7,8 / 10
20 książek
0 cykli
1506 fanów
Jan Twardowski
Ocena książek:
7,6 / 10
251 książek
4 cykle
Pisze książki z:
398 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
256
książek
Średnio w roku
przeczytane
23
książki
Opinie były
pomocne
107
razy
W sumie
wystawione
254
oceny ze średnią 7,7

Spędzone
na czytaniu
1 321
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
21
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
25
książek [+ Dodaj]