-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać1
-
ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
-
ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać4
Biblioteczka
2021-04-15
2021-03-25
Trafiłam na tego autora nietypową drogą. Jest on autorem wierszy, które w filmie "Przedszkolanka" występują jako utwory utalentowanego literacko przedszkolaka. Na filmwebie wszyscy komentowali jakie były słabe, mnie się podobały. Spodobał mi się też piękny tytuł powieści "On earth we are briefly gorgeous".
Sama książka to dla mnie zbyt ciężka rzecz. Nie podołałam emocjonalnie.
To świadczy też o mocy tego tekstu.
Trafiłam na tego autora nietypową drogą. Jest on autorem wierszy, które w filmie "Przedszkolanka" występują jako utwory utalentowanego literacko przedszkolaka. Na filmwebie wszyscy komentowali jakie były słabe, mnie się podobały. Spodobał mi się też piękny tytuł powieści "On earth we are briefly gorgeous".
Sama książka to dla mnie zbyt ciężka rzecz. Nie podołałam...
2018-04-16
CIAŁO BOLESNE ZAPŁAKAŁO (kiedy czytałam)
Nie skończyłam tej książki, choć z zasady kończę. Wcześniej czytałam "Power of Now" tego samego autora i pamiętałam, że to terapeutyczna, sensowna książka, trochę New Age, ale nie totalny hokus-pokus. Sięgnęłam po Nową Ziemię jako "uspakajacz" – literaturę duchowa na wyciszenie (coś w rodzaju "Proroka" Gibrana). Niestety tylko się zdenerwowałam. Przypomniało mi się, że Tolle ma ambicję łączenia filozofii Wschodu z chrześcijaństwem. Tłumaczy zatem, co Jezus "naprawdę" miał na myśli, np. "wybaczcie im, bo nie wiedzą co czynią" – oczywiście Jezus ma tu na myśli brak mindfulness. Ta.. W ogóle świetne jest to, że Tolle "wie" co Jezus miał na myśli – 2000 lat teologii można wywalić do śmietnika, Tolle wszystko wyjaśni. Ale OK, to bym jeszcze przeżyła, aż tak mi nie zależy na tym jak obecnie się interpretuje (wypacza) Biblię. Czytałam dalej szukając fragmentów o wzorcach myślenia, o uważności, czyli po prostu starego dobrego zen, kiedy autor zaatakował "ciałem bolesnym". Ciało bolesne to super-wytrych, co prawda nauka nie potwierdza jego istnienia, ale tłumaczy ono wszyyyyystkie zachowania pojedynczych ludzi, a także grup ludzi. Czy wiedzieliście, że narody mają swoje ciała bolesne? Otóż tak. Odpadłam, kiedy autor przytoczył anegdotę o swojej 'pacjentce', której paroma mądrymi słowy pomógł "zrzucić" ciało bolesne. Niestety zostało ono w pokoju, gdzie odbywała się konsultacja i drażniła wrażliwego autora i jego uduchowionych przyjaciół. Nawet wietrzenie nic nie pomogło! Ciało później przyczepiło się do autora i wpływało na zachowania ludzi dookoła niego...
Jestem sama 'borderline New Age' ale ta książka zakrawa na manipulację – trudno mi uwierzyć, że autor bierze te czary-mary na poważnie, to w końcu wykształcony człowiek. Ale, ale oczywiście Tolle ma argument na krytyków takich jak ja – po prostu "nie dojrzeliśmy" jeszcze do jego książki i jej przesłania. Czyli ludzie dzielą się na tych, którzy książkę lubią, a zatem "dojrzeli" (w obydwu znaczeniach tego słowa) i tych, którzy jej nie lubią, bo ciało bolesne im przysłoniło widok. Czy jakoś tak.
Zamiast tego zabrałam się za "The world as I see it" Einsteina.
CIAŁO BOLESNE ZAPŁAKAŁO (kiedy czytałam)
Nie skończyłam tej książki, choć z zasady kończę. Wcześniej czytałam "Power of Now" tego samego autora i pamiętałam, że to terapeutyczna, sensowna książka, trochę New Age, ale nie totalny hokus-pokus. Sięgnęłam po Nową Ziemię jako "uspakajacz" – literaturę duchowa na wyciszenie (coś w rodzaju "Proroka" Gibrana). Niestety tylko się...
2017-08-22
2016-03-02
(NIECO ROZWLEKŁE) NOTATKI Z MAŁEJ WYSPY
Już chyba nie zmęczę tej książki.
Zabrałam się za nią, bo to w Anglii klasyk literatury podróżniczej, niedawno ukazała się też kontynuacja ("Further Notes from a Small Island"). Autor ceniony jest za poczucie humoru i rzeczywiście można się uśmiechnąć – zabawne i bardzo trafne są jego obserwacje na temat charakteru Anglików, ich sposobu życia i detali wyspiarskiej rzeczywistości. Czyta się to lekko, ale miejscami autor przesadza ze szczegółowością opisu – jak wyglądał hotel, jak się po drodze do niego zgubił i znalazł, co podano na kolację, itd. Niekiedy te opisy są dowcipne, ale trudno nie pomyśleć "ok, ja też kiedyś zmokłam na spacerze, so what? Właśnie dlatego porzuciłam "Notes from a Small Island" w połowie. Zamierzam jednak obejrzeć film inspirowany życiem autora – "A walk in the Woods" (2015) - wydaje się, że to sympatyczne kino drogi.
Książka naprawdę zyskuje, jeśli było się w miejscach odwiedzanych przez autora lub zetknęło z opisywanymi przez niego brytyjskimi "typami". Prócz tego, przypomina ona jakie niedogodności wiązały się z podróżowaniem jeszcze nie tak dawno – w epoce sprzed GPSu, Google Maps, TripAdvisora, internetowych rozkładów jazdy etc.
(NIECO ROZWLEKŁE) NOTATKI Z MAŁEJ WYSPY
Już chyba nie zmęczę tej książki.
Zabrałam się za nią, bo to w Anglii klasyk literatury podróżniczej, niedawno ukazała się też kontynuacja ("Further Notes from a Small Island"). Autor ceniony jest za poczucie humoru i rzeczywiście można się uśmiechnąć – zabawne i bardzo trafne są jego obserwacje na temat charakteru Anglików, ich...
2015-03-27
Przeczytałam dokładnie połowę i się poddałam (230 stron bądź co bądź, więc nie można powiedzieć, że nie dałam książce szansy). Nie chce mi się wierzyć, że ta sama osoba jest autorem wspaniałej "Sońki" i mizernych "Ości". Może nawet dałabym wyższą ocenę, gdybym nie czytała wcześniej "Sońki", nie wiedziała, że autor ma oko, ucho i pióro – czyli wszystko, co pisarzowi potrzebne – i nie uznała w związku z tym, że rozmienia talent na drobne, pisząc rozwlekłą rozprawę o kwestiach błahych, jaką wydają mi się "Ości".
Jeśli druga połowa zadaje kłam mym słowom, to przepraszam za niesprawiedliwość.
PS. Odnosiłam natrętne wrażenie, że pisarz był w trakcie tworzenia pod wpływem "środków wzmacniających siłę ducha" - to podążanie w nieskończoność za pobocznymi wątkami, słownymi kalamburami, wstawianie na chybił trafił cytatów itd. Ta maniera to przeciwieństwo oszczędnego, bliskiego życiu stylu "Sońki".
Przeczytałam dokładnie połowę i się poddałam (230 stron bądź co bądź, więc nie można powiedzieć, że nie dałam książce szansy). Nie chce mi się wierzyć, że ta sama osoba jest autorem wspaniałej "Sońki" i mizernych "Ości". Może nawet dałabym wyższą ocenę, gdybym nie czytała wcześniej "Sońki", nie wiedziała, że autor ma oko, ucho i pióro – czyli wszystko, co pisarzowi...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie mam pojęcia czemu nie udało mi się skończyć tej książki. Być może żywię do niej niechęć, bo w głębi duszy uważam, że to JA powinnam ją była napisać.
Nie mam pojęcia czemu nie udało mi się skończyć tej książki. Być może żywię do niej niechęć, bo w głębi duszy uważam, że to JA powinnam ją była napisać.
Pokaż mimo to