rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Nie spodziewałam się, że kiedyś polegnę na McEwanie. Do tej pory bez rozczarowań, a czytałam większość jego książek. Szkoda, był potencjał - niestety zmarnowany chaotyczną, średnio wciągającą fabułą. Miejscami super, ale bywało, że chciałam wyrzucić tę książkę przez okno.

Nie spodziewałam się, że kiedyś polegnę na McEwanie. Do tej pory bez rozczarowań, a czytałam większość jego książek. Szkoda, był potencjał - niestety zmarnowany chaotyczną, średnio wciągającą fabułą. Miejscami super, ale bywało, że chciałam wyrzucić tę książkę przez okno.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Rozumiem zamysł autorki, natomiast wykonanie jest okropne. Nie potrafiłam w ogóle wejść w tę historię, ciągle wybijały mnie z rytmu liczne, nazwy własne i odniesienia kulturowe, które trudno europejczykom zrozumieć. Czułam się tak przytłoczona tą niezrozumiałą dla mnie wyliczanką, że po 50 stronach z przykrością odłożyłam tę książkę na stos wstydu. Trafiła do biblioteki, może ktoś się w niej zakocha, mnie niestety bardzo rozczarowała. Temat ważny, ale to raczej książka dla tych, którzy znają japońską kulturę i historię, cały ten kontekst, którego ja nie mam i nie byłam w stanie skupić się na historii głównego bohatera. Zarzut trochę do siebie, a trochę do wydawcy. Wydaje mi się, że to słaby tytuł, nawet dla miłośników prozy z Japonii.

Rozumiem zamysł autorki, natomiast wykonanie jest okropne. Nie potrafiłam w ogóle wejść w tę historię, ciągle wybijały mnie z rytmu liczne, nazwy własne i odniesienia kulturowe, które trudno europejczykom zrozumieć. Czułam się tak przytłoczona tą niezrozumiałą dla mnie wyliczanką, że po 50 stronach z przykrością odłożyłam tę książkę na stos wstydu. Trafiła do biblioteki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie rozumiem zachwytów. Płaska, nijaka, uboga językowo, nie ma w niej nic, co by mnie zachwyciło. Ogromne rozczarowanie, tym większe, że jest to tytuł określany mianem bestsellera. Chyba z tej samej półki, co niskich lotów czytadła o Greyach i innych. Dodatkowy minus za lenistwo wydawcy i zlecenie przekładu z angielskiego tłumaczenia, zamiast z oryginału w języku japońskim. 😬

Nie rozumiem zachwytów. Płaska, nijaka, uboga językowo, nie ma w niej nic, co by mnie zachwyciło. Ogromne rozczarowanie, tym większe, że jest to tytuł określany mianem bestsellera. Chyba z tej samej półki, co niskich lotów czytadła o Greyach i innych. Dodatkowy minus za lenistwo wydawcy i zlecenie przekładu z angielskiego tłumaczenia, zamiast z oryginału w języku japońskim. 😬

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

O matko, jakie to nudne...

O matko, jakie to nudne...

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Bardzo, bardzo wierzyłam w tę książkę, ale czytanie odczuwałam niemal fizycznie, niczym brnięcie przez koszmarne tropikalne bagno. Utknęłam w połowie, nie mogę się ruszyć do przodu. Chyba pokonał mnie ten nieznośny klimat. Szkoda, bo Małe życie to książka mojego życia.

Bardzo, bardzo wierzyłam w tę książkę, ale czytanie odczuwałam niemal fizycznie, niczym brnięcie przez koszmarne tropikalne bagno. Utknęłam w połowie, nie mogę się ruszyć do przodu. Chyba pokonał mnie ten nieznośny klimat. Szkoda, bo Małe życie to książka mojego życia.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ciekawa, choć bardzo nierówna. Niektóre rozdziały to męka, nuda, zbytnio rozwleczone przez autorkę, ktora w krótkiej publikacji usiłuje przekazać ogromną wiedzę na temat ludzkiego organizmu - inne, przystępnie opisane, a nawet fascynująco, zważając a osobliwy temat. Mimo wszystko, warto! :)

Ciekawa, choć bardzo nierówna. Niektóre rozdziały to męka, nuda, zbytnio rozwleczone przez autorkę, ktora w krótkiej publikacji usiłuje przekazać ogromną wiedzę na temat ludzkiego organizmu - inne, przystępnie opisane, a nawet fascynująco, zważając a osobliwy temat. Mimo wszystko, warto! :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W porównaniu z cudowną "O pięknie", "Londyn NW" to jakiś koszmarny bełkot, literacka czkawka. Zadie, co zrobiłaś?! Oby to była jedyna pomyłka w jej karierze.

W porównaniu z cudowną "O pięknie", "Londyn NW" to jakiś koszmarny bełkot, literacka czkawka. Zadie, co zrobiłaś?! Oby to była jedyna pomyłka w jej karierze.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Oto jak słabiutko napisana książka zabija ciekawy temat..

Oto jak słabiutko napisana książka zabija ciekawy temat..

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lektura tej książki była dla mnie jak zagubienie się w (ardeńskim) lesie. Ciężko się z niej wydostać, mimo najszczerszych chęci.

Lektura tej książki była dla mnie jak zagubienie się w (ardeńskim) lesie. Ciężko się z niej wydostać, mimo najszczerszych chęci.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie wiem czy to wina formy (audiobook), czy też niee podchodzi mi styl autora - pewne jest, że to nie była udana próba zapoznania się książkami Jagielskiego.

Nie wiem czy to wina formy (audiobook), czy też niee podchodzi mi styl autora - pewne jest, że to nie była udana próba zapoznania się książkami Jagielskiego.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Afryka to królowa. Dumna, piękna i nieokiełznana. Może dlatego tak wielu próbowało ją podbić, zagłuszyć obcą kulturą i zachodnimi wpływami. Jednak byli też przybysze, dla których kontynent ten stał się domem. Traktowali z szacunkiem jego dziką przyrodę i kochali rdzennych mieszkańców. Taką adoptowaną córką Kenii była właśnie Beryl Markham, kolejna wyjątkowa kobieta, której losy opisała Paula McLain.

Bohaterka "Okrążyć słońce" jako mała dziewczynka przybywa z rodzicami i starszym bratem na drugi koniec świata, by rozpocząć nowe życie. Ojciec zajmuje się trenowaniem koni, a matka - nieprzystosowana do tak surowych warunków mieszkaniowo-towarzyskich szybko opuszcza kraj wraz z równie słabym synem. Tęsknotę zagłusza fascynacja nową ojczyzną, osobliwy smak prostego życia i pracy przy stajniach. Zakochana w wolności Beryl źle znosi ojcowskie próby wygładzenia jej niesfornych loków i szalonego charakteru.

Nauka dziewczynki przebiega żmudnie, a liczne skandale skutkują wydaleniem z prestiżowej placówki dla panien z dobrych domów. Kariera dobrze wyuczonej żony to tylko jedna z wielu możliwości. Lata dwudzieste ubiegłego stulecia wróżą prawdziwą rewolucję obyczajową - a buntownicza córka farmera staje się jej zasłużoną przedstawicielką. W tej roli świetnie sobie radzi; nie znosi bowiem, gdy ktoś jej rozkazuje. Płcią przeciwną bawi się do woli.

"Szukanie czegoś istotnego i błądzenie przez pewien czas wygląda zupełnie tak samo." s.212

Romanse to nie jedyne, z czego zasłynęła Beryl Markham. Zmuszona do szybkiego usamodzielnienia, poszła w ślady ojca i również zaczęła zajmować się tresurą koni. Kolejna była nauka latania, która przyniosła jej międzynarodową sławę i rozpoznawalność. A mimo to, życie prywatne tej osobliwej postaci pociągało ludzi jeszcze bardziej. Liczne skandale, o których pisze McLain, w tym nieudane małżeństwa i związek z Denysem Finchem Hattonem, uczyniły z niej główną skandalistkę afrykańskich białych elit.

Książkowa Beryl to nieokrzesana kobieta, która z ogromnym zapałem realizuje swoje marzenia. Chce być wolna i szczęśliwa, żyć na swoich warunkach. Nie jest jednak z kamienia, tym dotkliwiej odczuwa porażki, im mocniej próbuje wyswobodzić się z krępujących ją zasad. Narracja w pierwszej osobie nadaje "Okrążyć słońce" charakter pamiętnika, nie brakuje w niej głębszych osobistych przemyśleń. Czytelnikowi łatwiej będzie zrozumieć tę postać, gdy spojrzy na świat jej oczami, samemu zadecydować czy uzna ją za dobrą, złą czy coś pomiędzy. Również autorka dzięki temu zabiegowi częściowo oddaje historię we władanie jej prawowitej właścicielce. To lady Markham rządzi tą opowieścią, a McLain jedynie oddaje jej głos. Sama powstrzymuje się w ten sposób od oceny postaci.

"Zagrzebywałam się w pracy i nawet nie próbowałam wyartykułować swoich wątpliwości... jakbym dzięki temu mogła je zagłuszyć. [...] Tak wygląda małżeństwo, powtarzałam sobie. Ludzie na całym świecie robią to każdego dnia. Dlaczego więc mnie wydawało się to takie dziwne i niewłaściwe?" s. 115

Paula McLain świetnie nakreśliła bogaty życiorys swojej bohaterki, jednak - z czego zasłynęła dzięki pierwszej książce - nie starała się opisać własnej wersji prawdziwych wydarzeń. Posiłkowała się licznymi źródłami, z autobiograficznymi książkami autorstwa Beryl Markham oraz słynnym "Pożegnaniem z Afryką" na czele. Na ich podstawie odtworzyła pełen obraz kobiety, która ciągle wydaje się trochę zapomniana przez historię i ludzi, wciąż niejako ukrywającej się w cieniu swojej rywalki i jednocześnie przyjaciółki - Karen Blixen.

Markham była dosyć skrytą osobą, niezbyt chętnie mówiła o swym życiu. Dopiero opublikowanie wspomnień pozwoliło światu poznać lepiej tę kobietę. Niestety w Polsce jej książki nie są znane. Mam nadzieję, że dzięki "Okrążyć słońce" więcej czytelników zainteresuje się tą fascynującą postacią i pochyli nad jej historią.

Recenzja z: www.book-loaf.blogspot.com

Afryka to królowa. Dumna, piękna i nieokiełznana. Może dlatego tak wielu próbowało ją podbić, zagłuszyć obcą kulturą i zachodnimi wpływami. Jednak byli też przybysze, dla których kontynent ten stał się domem. Traktowali z szacunkiem jego dziką przyrodę i kochali rdzennych mieszkańców. Taką adoptowaną córką Kenii była właśnie Beryl Markham, kolejna wyjątkowa kobieta, której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Bestia", w oparciu o akta sądowe, odtwarza wydarzenia od mrocznego dzieciństwa Leszka Pękalskiego, przez czasy szkolne, aż do kilkunastu morderstw i gwałtów, do których się przyznał. Uważany za największą zagadkę polskiej kryminalistyki powojennej - lekko opóźniony w rozwoju, brudny, niedbały i niepozorny - nikt nie uwierzyłby, że zabił niemal siedemdziesiąt osób, głównie kobiet w różnym wieku. Opętany nieopanowanym pociągiem seksualnym mordował i gwałcił, by mścić się na ludziach za złe traktowanie. Z jednej strony świadomy ogromu krzywd wyrządzonych ofiarom i ich rodzinom, z drugiej niezdolny do samokontroli. Bestia, potwór, wampir. Morderca i gwałciciel. Zwierzę.

Pomimo porażającego okrucieństwa i wyrachowania mordercy, przedstawienia kolejnych zbrodni w najbardziej surowym, niewygładzonym wydaniu, oraz tkwiącej gdzieś z tyłu głowy niepokojącej świadomości, że ofiarami są prawdziwi ludzie, tę analizę korzeni zła czyta się nadzwyczaj dobrze. Podczas lektury "Bestii" nie potrafiłam powstrzymać uczucia wstrętu do tego człowieka, który w odpowiednich momentach potrafił zasłonić się niepełnosprawnością, a jednocześnie - według opinii biegłych - był całkowicie poczytalny w momencie popełniania kilkudziesięciu zbrodni, jakie są mu przypisywane. Najbardziej drażni wiedza, że dowody czy zeznania Pękalskiego i świadków okazały się niewystarczające, a wyrok skazujący zapadł tylko w sprawie jednego morderstwa. Pozostałe zbrodnie uznaje się za nierozwiązane choć niemal pewne jest, że to właśnie wampir z Bytowa był ich sprawcą.

Magda Omilianowicz niezwykle sprawnie łączy reportaż z literaturą piękną. Tam, gdzie nie było możliwe precyzyjne odwzorowanie zdarzeń sprzed lat, autorka umieściła rekonstrukcje sytuacji prawdziwych, łącząc je z fikcyjnymi scenariuszami. Dokładne połączenie obydwu gatunków literackich i zatarcie między nimi granic, zaowocowało powstaniem książki kompletnej, spójnej i ciekawie napisanej. Determinację, z jaką reporterka dąży do odkrycia prawdy i brak zgody na byle jaką pracę wymiaru sprawiedliwości równoważy jej profesjonalne podejście do tematu i szacunek dla ofiar. Nie bez znaczenia dla ostatecznego kształtu "Bestii" jest rozmowa, którą autorka odbyła z Leszkiem Pękalskim na początku lat dziewięćdziesiątych. Całość jest upiornie, przerażająco dobra.

www.book-loaf.blogspot.com

"Bestia", w oparciu o akta sądowe, odtwarza wydarzenia od mrocznego dzieciństwa Leszka Pękalskiego, przez czasy szkolne, aż do kilkunastu morderstw i gwałtów, do których się przyznał. Uważany za największą zagadkę polskiej kryminalistyki powojennej - lekko opóźniony w rozwoju, brudny, niedbały i niepozorny - nikt nie uwierzyłby, że zabił niemal siedemdziesiąt osób, głównie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wieczna zima nie jest mi, największemu zmarzluchowi, pisana. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że skute wiecznym lodem krańce Europy pod wieloma względami by mi odpowiadały. Ciche, spokojne, nawet nieco sielskie krajobrazy, które w naturalnie łączą się z tym, co w cywilizacji najlepsze. "Hen" sprawia, że wizja Skandynawii jako królestwa egalitaryzmu rozpływa się we mgle mroźnych historii z norweskiej północy.

Pierwsze, co nasunęło mi się na myśl po lekturze najnowszej książki Ilony Wiśniewskiej to to, że czuję się przez Norwegów oszukana. Bo jak inaczej określić to, co wydobyła na powierzchnię autorka, tę niewygodną, bardzo brzydką prawdę? Od lat docierają do kontynentalnej Europy wiadomości, które częściowo zdradzają rzeczywisty obraz Norwegii. Niezbyt przyjazna dla obcych kultur, zamknięta w sobie, z zapędami rasistowskimi, breivikowska, obawiająca się tych, którzy gromadnie brudzą swoją innością świat ludzi Północy. W końcu - choć dało się to wyczuć, niczym wiszącą w powietrzu burzę lub awanturę - król bez szat okazał się taki sam, jak wszyscy.

Z rozmów z niemłodymi już Norwegami, rdzennymi dla tych obszarów ludami czy przybyszami z byłego Związku Radzieckiego wyłania się obraz Norwegii słabej, pełnej skaz i niedoskonałości. To kraj, który ma za uszami nie mniej niż każdy inny naród. Pogromy Saamów, palenie wiosek, dyskryminacja w szkole, odmawianie prawa do nabywania ziemi, zakazywanie praktykowania kultury - tak wygląda norweska historia. Dziś wyludniona północ pragnie tylko ludzkiego towarzystwa, choć boi się przyznać, jak bardzo. Upadające fabryki, rozsypujące się i straszące pustką domy, w których nikt od dawna nie mieszka - to nie jest krajobraz, który przyciągnie turystów.

Mimo uderzającej i ewidentnej brzydoty, północ Norwegii ma też piękniejsze oblicze. Saamowie, którzy wciąż niechętnie przyjmują typowo skandynawski styl życia, błyszczą w tej szaroburej rzeczywistości. Z tradycyjnie barwnymi kolorami, śpiewem nie o czymś, ale czegoś, szamanami i wyjątkowym językiem, dodają trochę koloru w kraju, który od zawsze dążył do jednolitości społecznej. Żyją wśród zwykłych Norwegów, potomków odkrywców, podróżników i rybaków. Północni uciekają z prowincji, by po latach powrócić. Kochają tę mroźną krainę całym sercem, choć powściągliwość wobec obcych nakazuje im milczeć. A jednak, Ilonie Wiśniewskiej udało się zachęcić ich do podzielenia się swoimi opowieściami, które drażnią i irytują tak samo, jak pochłaniają czytelnika.

www.book-loaf.blogspot.com

Wieczna zima nie jest mi, największemu zmarzluchowi, pisana. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że skute wiecznym lodem krańce Europy pod wieloma względami by mi odpowiadały. Ciche, spokojne, nawet nieco sielskie krajobrazy, które w naturalnie łączą się z tym, co w cywilizacji najlepsze. "Hen" sprawia, że wizja Skandynawii jako królestwa egalitaryzmu rozpływa się we mgle...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Armenia. Karawany śmierci Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń
Ocena 7,1
Armenia. Karaw... Andrzej Brzeziecki,...

Na półkach: , , ,

Skrzywdzone dziecko ZSRR, tak można w paru słowach opisać ten kraj. Ale można i wielu innych, poprzez historie ludzi skrzywdzonych niesprawiedliwością, okradzionych z dumy i szans, jakie oferowała wolność i niezależność od Rosji. Bardzo chciałam napisać osobny tekst o tej książce, ale - jak widać - nie bardzo mi się to udało. A zdecydowanie warto pisać o tym reportażu. Pamiętam z dzieciństwa, że o Ormianach słyszałam głównie w programie "997" - zawsze jako o kryminalistach, członkach gangów i mordercach. Autorzy pokazują, że Armenia to kraj ludzi wspaniałych, ciepłych, życzliwych, tylko szczęścia im brakuje - i dobrej władzy, wolnej od pokus.

www.book-loaf.blogspot.com

Skrzywdzone dziecko ZSRR, tak można w paru słowach opisać ten kraj. Ale można i wielu innych, poprzez historie ludzi skrzywdzonych niesprawiedliwością, okradzionych z dumy i szans, jakie oferowała wolność i niezależność od Rosji. Bardzo chciałam napisać osobny tekst o tej książce, ale - jak widać - nie bardzo mi się to udało. A zdecydowanie warto pisać o tym reportażu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jestem łódzkim słoikiem - tak najkrócej mogłabym podsumować tę lekturę. Chociaż niektóre historie mnie znudziły, większość częściowo pokrywa się z moim spojrzeniem na świat, w którym żyję. Patrzę na rzeczywistość oczami rozmówców autorki, którzy nie pasują zbytnio tam, skąd uciekli, ani tu, dokąd się przenieśli. Dla mieszczuchów są nieobytymi w wielkim świecie prowincjuszami, a ich sąsiedzi z rodzinnych miast, podobnie jak rodzice, nie bardzo ich już rozumieją, trochę im zazdroszczą. Oni sami, mówią o tym, czego im brakuje w stolicy, jak trudno poczuć się w Warszawie jak u siebie. Kto tego nie przeżył, nigdy nie zrozumie. Ale warto się postarać, bo my słoiki także mamy wiele do zaoferowania światu.

www.book-loaf.blogspoto.com

Jestem łódzkim słoikiem - tak najkrócej mogłabym podsumować tę lekturę. Chociaż niektóre historie mnie znudziły, większość częściowo pokrywa się z moim spojrzeniem na świat, w którym żyję. Patrzę na rzeczywistość oczami rozmówców autorki, którzy nie pasują zbytnio tam, skąd uciekli, ani tu, dokąd się przenieśli. Dla mieszczuchów są nieobytymi w wielkim świecie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dziennikarka śledcza znów rusza w świat, by udowodnić nietykalnym, że powinni bać się sprawiedliwości, która w końcu wyciągnie po nich swoje ramiona. Autorka łowi absurdy i niesprawiedliwości Polski, oddziela je grubą kreską od tego, co uznaje się za normalne. Nie daje zapomnieć Polakom o sprawach, które pozostawiły oprawców na wolności, a ich ofiary bez poczucia wyrównanego rachunku, bez zadośćuczynienia ich krzywdom.

www.book-loaf.blogspot.com

Dziennikarka śledcza znów rusza w świat, by udowodnić nietykalnym, że powinni bać się sprawiedliwości, która w końcu wyciągnie po nich swoje ramiona. Autorka łowi absurdy i niesprawiedliwości Polski, oddziela je grubą kreską od tego, co uznaje się za normalne. Nie daje zapomnieć Polakom o sprawach, które pozostawiły oprawców na wolności, a ich ofiary bez poczucia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kubanka śmiejąca się w twarz reżimowi braci Castro to widok niecodzienny, tym bardziej warty uwagi. Autorka to niezwykle odważna kobieta, która nie boi się represji, korzystając ze swojego prawa do wolności słowa, skoro o wszystko inne walczyć musi z zaciętością lwicy. Mimo szykan i gróźb przerażonej tą jej bezczelnością władzy, bez trudu odnajduje się w rzeczywistości, z której uciekła, by po dwóch latach spędzonych w Szwajcarii powrócić do swojej ojczyzny. Blogowe wpisy to jej jedyna forma oporu i sprzeciwu wobec kłamstw sączących się z mediów na podobieństwo orwellowskich komunikatów szemrzących przez teleekrany. Uszczypliwość, ironia i odwaga to jedyna broń, która potrafi zranić polityków ślepych na los obywateli. Choć przekaz jest przygnębiający, forma wręcz odwrotnie - wspaniale czyta się te hawańskie notatki.

www.book-loaf.blogspot.com

Kubanka śmiejąca się w twarz reżimowi braci Castro to widok niecodzienny, tym bardziej warty uwagi. Autorka to niezwykle odważna kobieta, która nie boi się represji, korzystając ze swojego prawa do wolności słowa, skoro o wszystko inne walczyć musi z zaciętością lwicy. Mimo szykan i gróźb przerażonej tą jej bezczelnością władzy, bez trudu odnajduje się w rzeczywistości, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Reportaż dla wielu pełen oczywistości, zbyt powierzchownie traktujący temat. Dla mnie to kopalnia wiedzy o świecie, do którego wcale mi się nie pali. Autorka wysłuchuje historii z hiszpańskich wysp, Tajlandii, Filipin czy Meksyku, o ludziach, którzy w pogoni za odrobiną miejscowego autentyzmu niszczą z trudem zachowane resztki tożsamości. Dla turystów są niczym zwierzęta w zoo, muzealne eksponaty; kuszą, ciekawią, ale to przecież tylko dzikusy z dalekiej Azji czy Ameryki. Egoizm przemysłu turystycznego, ignorancja i brak szacunku dla krajów, na których pasożytują, przeraziłaby każdego rozsądnego człowieka.

www.book-loaf.blogspot.com

Reportaż dla wielu pełen oczywistości, zbyt powierzchownie traktujący temat. Dla mnie to kopalnia wiedzy o świecie, do którego wcale mi się nie pali. Autorka wysłuchuje historii z hiszpańskich wysp, Tajlandii, Filipin czy Meksyku, o ludziach, którzy w pogoni za odrobiną miejscowego autentyzmu niszczą z trudem zachowane resztki tożsamości. Dla turystów są niczym zwierzęta w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Afryka jest piękna; każdy jej zakątek pełny niesamowitych opowieści, wspaniałych kultur i tradycji, które warto zachować. Jest także głęboko poraniona przez zachodnią cywilizację. Właśnie o tej ingerencji białego człowieka w świat zupełnie mu obcy (ale przez to bardzo kuszący) oraz o konsekwencjach niezapowiedzianej i niepotrzebnie przeciąganej wizyty Brytyjczyków w Ghanie opowiada "Droga do domu".

Najpierw poznajemy dwie siostry, które łączy wspólna matka, a wkrótce różni wszystko. Effia i Esi to protoplastki rodów, których drogi rozchodzą się już w momencie, gdy te są nastolatkami. Pierwsza z nich, wbrew rodzinnym planom, zostaje żoną brytyjskiego kolonizatora. Los drugiej przypieczętowuje wojna między plemionami wywołana - a jakże - przez białych ludzi. Twierdza, w której Effia wygodnie żyje wraz z mężem to także tymczasowe więzienie dla niewolników przeznaczonych do ciężkiej pracy na polach amerykańskiego Południa. Trudno określić, która z kobiet ma mniej szczęścia, a już na pewno żadnej z przyrodnich sióstr nie można uznać za szczęściarę.

Dalsze losy kolejnych sześciu pokoleń z Ghany zaskakują równie mocno. Choć autorka nie pozwala czytelnikom zbyt mocno przywyknąć do kolejnych postaci, to znajome imiona pojawiają się w opowieściach kolejnych bohaterów. Dziedzictwo tych ludzi nie ginie wraz z ich śmiercią, a przekazy ustne pozwalają wnukom i prawnukom znaleźć punkt odniesienia w codziennej walce o przetrwanie w świecie pozbawionym skrupułów. Skażeni białą krwią potomkowie Efii, szykanowani przez innych mieszkańców ich wiosek, uznawani są za współwinnych cierpienia sąsiednich plemion. Po drugiej stronie oceanu wnuki Esi są świadkami powolnych przemian społecznych. Częściowo pogodzeni z niedolą, na różne sposoby przeciwstawiają się niesprawiedliwemu losowi.

Gyasi z pewną brutalnością wyrywa czytelników z opowieści, w których zdążyli się zadomowić, by pokazać dalsze losy dwóch rodów. To z kolei nasuwa skojarzenia z faktycznym losem plemion afrykańskich, których ludność wyrywano brutalnie ze znanego, przyjaznego środowiska, wsadzano na statek i traktowano jak towar. Uczucie zagubienia, frustracji wywołanej tęsknotą za poznanymi postaciami - choć nie da się porównać z cierpieniem milionów niewolników - imituje te odczucia w mniejszej skali. Dobrym rozwiązaniem okazało się prowadzenie obydwu wątków równocześnie, z zachowaniem chronologii. Naprzemiennie umieszczone rozdziały dotyczące potomków sióstr dobrze budują napięcie i podtrzymują zaciekawienie czytelnika aż do ostatnich stron.

Zanim zabrałam się do czytania, obawiałam się szczerze, jak autorka poradzi sobie z tak rozległą fabułą. Wydawało mi się, że niewiele ponad czterysta stron na tyle pokoleń i ponad trzy stulecia może okazać się niewystarczające. Szybko przekonałam się, że "Droga do domu" to wspaniała i mądra opowieść o żmudnym przekraczaniu z pozoru nienaruszalnych granic, o ludzkiej determinacji, sile woli i uporze. Tu wielkie marzenia z łoskotem rozpadają się w zderzeniu jeszcze większymi zawodami, a bohaterowie tkwiący w beznadziejnej codzienności, obiecującej zbyt mało, mimo wszystko usiłują przebić mur uprzedzeń zbudowany przez białych. Wszystkie fragmenty opowieści łączą się w spójną całość, a na zakończenie, jakie podarowała czytelnikom Gyasi warto czekać.

www.book-loaf.blogspot.com

Afryka jest piękna; każdy jej zakątek pełny niesamowitych opowieści, wspaniałych kultur i tradycji, które warto zachować. Jest także głęboko poraniona przez zachodnią cywilizację. Właśnie o tej ingerencji białego człowieka w świat zupełnie mu obcy (ale przez to bardzo kuszący) oraz o konsekwencjach niezapowiedzianej i niepotrzebnie przeciąganej wizyty Brytyjczyków w Ghanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Świat nigdy nie będzie czarno-biały, nieskomplikowany i oczywisty. Nie wszystkie prawdy łatwo przyjąć do wiadomości i zaakceptować. Jednak takie nienaturalne wybielanie historii prowadzi do rzeczy dziwnych, a nawet niebezpiecznych. O tym jak Białystok radzi sobie ze swoim powojennym spadkiem świetnie pisze Marcin Kącki.

Białystok był niegdyś miastem zdominowanym przez Żydów, prawdziwie wielokulturowym sercem Podlasia. Były tam i synagogi i cerkwie (oprócz oczywistych w tym miejscu kościołów katolickich), a ludzie żyli w zgodzie, niezależnie od wyznania. Może nie było tak idyllicznie, jak chciałoby się myśleć, ale na pewno bardziej egalitarnie, niż dziś. Wojna wywróciła świat Białostoczan do góry nogami, obce propagandy skłóciły dotychczasowych sąsiadów. Wszystko, co było wcześniej w miarę poukładane, posypało się. Dziś to bastion skrajnie prawicowej, radykalnie katolickiej i kibolskiej Polski, gdzie organizacje paramilitarne ramię w ramię z Kościołem i wpływowymi biznesmenami tępią wszelkie przejawy inności.

Marcin Kącki rozmawia z obecnymi i byłymi mieszkańcami miasta, z przedstawicielami elity kulturalnej i ludźmi przywykłymi do bardziej przyziemnej rozrywki. Z jednej strony Białostoczanie chcieliby uważać swą małą ojczyznę za otwartą, przyjazną "przyjezdnym" i zróżnicowaną kulturowo. Z drugiej strony płynie sprzeczny przekaz – płoną domy obcokrajowców, prawdę o pogromach Żydów próbuje się zatuszować, inicjatywy mające pokazać tą otwartość na różne kultury dusi się w zarodku, eksperymentalne teatry wypędza z hermetycznej przestrzeni miejskiej. Zmowa milczenia okrywająca odpowiedzialnych za agresję i do niej nawołujących jest tak widoczna, jak ogromny, wręcz niewiarygodna jest skuteczność tej prawdziwej mowy nienawiści. Ewidentny brak edukacji i wyjaśniania zjawisk obcych, tu objawia się agresją skierowaną przeciwko jednostkom płynącym pod prąd.

Straszne, wręcz sekciarskie zaangażowanie i determinacja z jaką Białystok próbuje wypluć z siebie wszelką odmienność kuje w oczy czytelnika. Kącki pokazuje jak bardzo zamknięte jest środowisko polityków, zwierzchników Kościoła i zwyczajnych ludzi, którzy chcieliby w swoim mieście widzieć tylko "prawdziwych" Polaków. Na odmienność nie ma tu miejsca. Walkę o polskość gotowi są toczyć na śmierć i życie, a prymitywne ataki na obcokrajowców i innowierców mieszkańcy usprawiedliwiają swoim strachem przed jakimś nienazwanym potworem, który pochłonie Białystok i jego tradycje, gdy tylko w mieście osiedlą się Żydzi, Czeczeni i pary homoseksualne. Ale jak długo można stawiać opór przed globalizacją? Z jakim zacięciem można ignorować historię i nie wyciągać z niej wniosków? Trudno powiedzieć, kto pierwszy złoży broń - obrońcy tolerancji czy jej zagorzali przeciwnicy.

www.book-loaf.blogspot.com

Świat nigdy nie będzie czarno-biały, nieskomplikowany i oczywisty. Nie wszystkie prawdy łatwo przyjąć do wiadomości i zaakceptować. Jednak takie nienaturalne wybielanie historii prowadzi do rzeczy dziwnych, a nawet niebezpiecznych. O tym jak Białystok radzi sobie ze swoim powojennym spadkiem świetnie pisze Marcin Kącki.

Białystok był niegdyś miastem zdominowanym przez...

więcej Pokaż mimo to