OdkuŻonaPółka

Profil użytkownika: OdkuŻonaPółka

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 5 lata temu
6
Przeczytanych
książek
12
Książek
w biblioteczce
6
Opinii
36
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Michalina, dwudziestojednoletnia studentka filologii polskiej z logopedią. Cierpi na chroniczne niedospanie i brak miejsca na książki. Marzy o własnej ogromnej biblioteczce. Szczęśliwa posiadaczka chomika - Pana Puszysława. Prowadzi bloga Odku(Ż)ona Półka.

Opinie


Na półkach:

Na koźle siedział najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziałam, albo tylko tak mi się wydawało, bo trochę oślepiało mnie światło, które miał za plecami. […] Uśmiechnął się do mnie lekko, a ja poczułam, że miękną mi nogi. [str. 36]


Szeptucha Katarzyny Bereniki Miszczuk to książka, która wpadła mi w ręce podczas jednej z wizyt w miejscowej bibliotece, a jako, że naczytałam się wielu superlatyw na jej temat i było jej dużo na Instagramie, to pomyślałam, że i ja muszę ją przeczytać. Zabrałam się więc w końcu za nią i… Nie byłam zachwycona. Ale od początku.
Ksiązka opowiada o młodej absolwentce medycyny – Gosławie zwanej zdrobniale Gosią. Bohaterka kończy studia, a jako, że żyje w pogańskiej, XXI wiecznej Polsce, obligatoryjnie dostaje skierowanie na roczne praktyki do szeptuchy, aby poznała tajniki tradycyjnej ludowej medycyny. Gosia jest niesamowicie zdegustowana tym faktem, bo nie dość, że jest ateistką, to jedyne w co wierzy, to konwencjonalna współczesna medycyna. Zmuszona jednak do wyjazdu, jedzie do Bielin, rodzinnej miejscowości jej mamy do szeptuchy zwanej Babą Jagą. Okazuje się również, że jej przyjaciółka Sława zna wspomnianą znachorkę, wyjeżdżają więc razem ze Sławą do Kielc, gdzie wynajmują razem mieszkanie, by Gosia miała blisko na praktyki. Tu zaczyna się akcja pełna oczywistości, ale i niesamowitego tła pełnego legend i tradycji słowiańskich.
Gosława jest jedną z najbardziej irytujących bohaterek, jaką zdarzyło mi się poznać podczas lektury książek w ostatnim czasie. Jest naburmuszona, wrogo nastawiona do wszystkiego, co otacza ją w Bielinach i na dodatek jest hipochondryczką, co irytuje jeszcze bardziej i sprawia, że momentami można odnieść wrażenie, że jest zupełnie nieporadna i niezbyt rozgarnięta, co staje niemal w konflikcie z jej wykształcenie, bo przecież żeby zostać lekarzem potrzeba dużo samozaparcia i wypadałoby posiadać elementarne pokłady rozsądku. W tym przypomina Bellę ze Zmierzchu, choć nawet ona mnie tak nie irytowała.
Podobieństwo głównych bohaterek nie jest jedynym, które nasunęło mi się podczas lektury książki Pani Miszczuk. Mieszko, drugi główny bohater nosi wiele cech wspólnych z Edwardem, a pewne wydarzenia przypominają te z popularnej niegdyś serii o wampirach. I bynajmniej nie jest to jakiś wielki zarzut, ale nie czyni też Szeptuchy dziełem wybitnym.
Szczególnie ciekawe i wciągające dla mnie było tło historii – słowiańskie tradycje, obchody świąt i fragmenty związane z nauką u Baby Jagi. To był element, który trzymał mnie mocno przy tej historii, bo dzięki temu było mi łatwiej przełknąć raczej szablonową historię o miłości, która została zatopiona w atmosferze wiejskiego przywiązania do tradycji mimo współczesności. To coś, co ma miejsce również w rzeczywistości, z tą różnicą, że Mieszko I przyjął chrzest. Dobrze czytało się też fragmenty fantastycznego ożywiania bogów i przekonywania Gosi, że jednak istnieją.
Książka jest całkiem ciekawa, jeśli kogoś interesują motywy słowiańskie i ma akurat ochotę na lekturę rozrywkową, lekką i przyjemną. To pozycja, która idealnie sprawdziła się w podróży – w pociągu przeczytałam ponad połowę powieści. Pozwoliła mi skutecznie oderwać się od otoczenia i przenieść w magiczne objęcia słowiańskości, przyprawionej fantastyką i bądź co bądź, jednak całkiem interesującą relację dwojga głównych bohaterów, bo choć wiele w niej oczywistości, to kilka elementów było nader zaskakujących. W przypadku tej lektury przekonałam się, że bywam na tyle nierozgarnięta, że sugeruję się zdjęciami z Instagrama, a nie czytam nawet opisu na odwrocie. Stąd moje zdziwienie, gdy w pierwszym rozdziale okazało się, że mowa owszem o pogańskiej Polsce, ale w XXI wieku, a nie w okresie historycznym, jak mi się z początku wydawało. I mimo moich wszelkich narzekań i chęci wykrzyczenia w kilku momentach prowokacyjnego słowa „oczywiście!” czas spędzony z Gosławą i Mieszkiem zaliczam do przyjemnych. Szeptucha jest pierwszą częścią cyklu Kwiat paproci, więc jeśli ktoś polubił bohaterów i chce wiedzieć, co było dalej (historia została urwana w takim momencie, by czytelnik sięgnął po następną część), to czekają na niego jeszcze trzy książki. Ja po kolejną pozycję z tego cyklu raczej prędko nie sięgnę, ale nie mówię nigdy.
Szeptucha, to książka lekka, do poczytania w podróży czy przed snem po ciężkim i stresującym dniu. Pozwala oderwać się od rzeczywistości i pobiegać trochę po lesie ogarniętym przez bogów, rusałki i utopce. Nosi wyraźne znamiona romansu, więc raczej męska część czytelników nie będzie nią zachwycona, paniom może się podobać. I choć nie jest to gatunek, który darzę jakąś szczególną sympatią, to z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu, kto oczekuje lektury lekkiej, czasem intrygującej i przyjemnej, w której nie brakuje fantazji i kolorów rodzimej mitologii. Mnie książka nie porwała, ale i nie rozczarowała na tyle, by rzucić ją po kilku stronach.

Nagle uświadomiłam sobie, że przecież włóczyłam się w nocy po lesie. Bogowie! Z całą pewnością przyczepiło się do mnie pełno kleszczy. Ponownie odsunęłam koc i zaczęłam oglądać swoje stopy i doły podkolanowe. Cholera jasna. Będę się musiała dokładnie obejrzeć w jakimś lustrze.
Mieszko aż odsunął się zaskoczony. Najwyraźniej nie domyślił się, czemu nagle odsłoniłam swoje wdzięki. [str. 280]


Nota wydawnicza
XXI wiek.
Polska jest wciąż królestwem rządzonym przez Piastów. Mieszko I jednak nie przyjął chrztu. Gosia po ukończeniu medycyny jedzie na wieś na obowiązkową roczną praktykę u szeptuchy, wiejskiej znachorki, która jest podstawowym ogniwem polskiej służby zdrowia. Jako że Gosia jest kobietą na wskroś nowoczesną, nie cierpi przyrody, panicznie boi się kleszczy i wierzy tylko w antybiotyki. Na dodatek jest samotna.
Okazuje się jednak, że wielką miłość można spotkać wszędzie, nawet w świętokrzyskim lesie. Tylko czy uczeń lokalnego wróża, najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego Gosia do tej pory widziała, naprawdę jest tym, za kogo go uważa? I co się stanie, gdy słowiańscy bogowie postanowią sprawić, by w nich uwierzyła?

Katarzyna Berenika Miszczuk, Szeptucha, wydawnictwo W.A.B., Warszawa, 2016, stron 415

https://odkuzonapolka.blogspot.com/

Na koźle siedział najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziałam, albo tylko tak mi się wydawało, bo trochę oślepiało mnie światło, które miał za plecami. […] Uśmiechnął się do mnie lekko, a ja poczułam, że miękną mi nogi. [str. 36]


Szeptucha Katarzyny Bereniki Miszczuk to książka, która wpadła mi w ręce podczas jednej z wizyt w miejscowej bibliotece, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z książką Powiedz, jak mnie zabijesz Pawła Widomskiego spotkałam się po raz pierwszy w przychodni, do której poszłam z moją przyjaciółką. To ona pokazała mi ten zbiór opowiadań. Zainteresowałam się nim i przeczytałam kilka stron, ale na tym się skończyło. Aż do września. Przyjaciółka postanowiła mi pożyczyć ten ciekawy twór literacki, powstały na Facebooku w 2016 roku, a w tym wydany w formie papierowej,bym mogła go przy okazji zrecenzować.

Tom składa się ze 196 jednostronicowych opowiadań luźno powiązanych ze sobą tematyką szeroko pojętego motywu tajemniczej śmierci. To, co łączy każdą z tych krótkich opowieści to duża dawka czarnego humoru, trup ścielący się gęsto, niejednokrotnie w wyniku dosyć absurdalnej śmierci. Ponadto w opowiadaniach znajdziemy też motywy fantastyczne – duchy, zjawy, dziwne zbiegi okoliczności. Ale to, co w tych krótkich formach wydaje się najciekawsze, to odniesienia do współczesnego świata, takie jak: szaleńcza pogoń za idealną sylwetką - Utrata wagi, zachłyśnięcie mediami społecznościowymi - Wirus, Koniec świata. Autor nie zawahał się też poruszyć tematów społecznych, takich jak znęcanie się nad dziećmi czy przywar, nieporozumień między małżonkami, zapatrzenie w swoją pasję.

Książkę czyta się tym lżej, że można ją pochłaniać równolegle z jakąś spójną powieścią. Opowiadania świetnie nadają się do czytania w komunikacji miejskiej, gdzie czasem trzeba przerwać w znaczącym miejscu fabuły. Tu mamy jednostronicowe, zabawne, ale czasem i mrożące krew w żyłach opowiastki z dużą dawką czarnego humoru.

Jako, że uwielbiam czarny humor i nie brakuje mi dystansu do świata, Powiedz, jak mnie zabijesz czytało mi się nader przyjemnie. Choć byłoby może jeszcze przyjemniej, gdybym nie czytała wszystkiego jednym ciągiem. Niejednokrotnie, siedząc w autobusie, czy innym publicznym miejscu zdarzało mi się parsknąć śmiechem podczas lektury, co oczywiście budziło zdziwienie i ukrywane (albo i nie) oburzenie związane z moim zachowaniem. Puenty są tu zaskakujące, a narracja prowadzona na różne sposoby, ale zawsze lekko, przejrzyście i zgrabnie. Jeśli miałabym wybrać opowiadanie, które podobało mi się najbardziej, to, trochę z przekory, trochę z powodu własnej fascynacji kawą, wybrałabym właśnie to pod tytułem Kawa.

Póki co, zbiór został wydany jedynie jako egzemplarz kolekcjonerski przez samego autora. I mimo, że brałam na to poprawkę, to wiele literówek czy nagminne błędy formatowania tekstu kłuły w oczy. Wiem, że autor planuje wydać zbiór w profesjonalnym wydawnictwie, więc liczę na poprawki edytorskie. Szczególny zgrzyt poczułam, czytając Grę, w której bohater gra w strzelankę online. Autor zawarł tam informację, że wyłączył pauzę i poczekał na aktualizację lokacji, następnie grał z innymi ludźmi, choć gra miała również wymiar metaforyczny, to to niedopatrzenie trochę burzy porządek historii.

Powiedz, jak mnie zabijesz Pawła Widomskiego polecam każdemu miłośnikowi czarnego humoru, który ma ochotę na przyjemne opowiadania z dreszczykiem, które bawią, ale i czasem skłaniają do refleksji. Mnie ten zbiór zainspirował do podjęcia własnych prób pisania takich miniaturek. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

Do twórczości Pawła Widomskiego z pewnością jeszcze wrócę, zwłaszcza, że Autor wydał kolejny tom, również kolekcjonerski, już nie mogę się doczekać, kiedy wpadnie w moje ręce. Natomiast wszystkie opowiadania, również te, które nie znalazły się w zbiorach można przeczytać na facebooku. https://www.facebook.com/powiedzjakmniezabijesz/

https://odkuzonapolka.blogspot.com

Z książką Powiedz, jak mnie zabijesz Pawła Widomskiego spotkałam się po raz pierwszy w przychodni, do której poszłam z moją przyjaciółką. To ona pokazała mi ten zbiór opowiadań. Zainteresowałam się nim i przeczytałam kilka stron, ale na tym się skończyło. Aż do września. Przyjaciółka postanowiła mi pożyczyć ten ciekawy twór literacki, powstały na Facebooku w 2016 roku, a w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno temu usłyszałam tytuł Gwiazd naszych wina. Kompletnie nie wiedziałam, co się pod tym tytułem kryje, jaka historia. Traktowałam to raczej jako powieść dla młodzieży, na którą nie miałam ochoty. Nie miałam, póki nie minęło parę lat i nie dowiedziałam się, jaki temat porusza. Jako, że ten temat jest w pewien sposób mi bliski, to ciągnie mnie do książek oscylujących wokół motywu raka właśnie.
Depresja jest skutkiem ubocznym umierania. (Zresztą rak też nim jest. Właściwie prawie wszystko nim jest).
Sięgnęłam więc po tę książkę nie bez obaw. Głównie o to, czy uniosę i dam radę przeczytać ją do końca. Ciekawość jednak zwyciężyła i rozpoczęłam lekturę po zdobyciu jej w miejscowej bibliotece. I o ile przez pierwszą połowę książki wydawała mi się ona po prostu książką dla młodzieży o dwójce nastolatków i ich wzajemnej fascynacji, o tyle druga połowa była zdecydowanie dużo bardziej emocjonalna i muszę się przyznać, że przez 80 ostatnich stron wycisnęła ze mnie dosłownie morze łez.
Na tym świecie jest tylko jedna rzecz okropniejsza niż umieranie na raka w wieku szesnastu lat, a jest nią posiadanie dziecka, które na tego raka umiera.
Hazel Grace jest szesnastoletnią dziewczyną chorą na raka. W momencie, gdy jej rodzice zauważyli u niej symptomy depresji, za poradą lekarza, wysyłają ją na spotkania grupy wsparcia dla nastolatków z rakiem. Przez kilkanaście pierwszych stron autor zaznajamia nas z jej postacią, inteligentną i twardo stąpającą po ziemi. Szczególnie podobało mi się jej podejście do ludzi z grupy i rodzin chorych do „heroicznej walki z chorobą”. Podchodzi to tego wszystkiego z dużą dozą krytycyzmu i sarkazmu. Nie uznaje hiperpozytywnej mowy prowadzącego grupę, która to ma podnosić na duchu jej uczestników. W dalszej części okazuje się, że jej stanowisko podziela też Augustus, chłopak z grupy, z którym zaprzyjaźnia się główna bohaterka. Nietrudno się domyślić, jaki charakter będzie miała ich znajomość – w końcu to powieść dla młodzieży, a i sam zamysł książki nie miałby bez tego prawa bytu, a pozycja na pewno nie byłaby wtedy tak poruszająca.
[...]w książkach o raku chory zawsze angażuje się w działalność charytatywną i zbiera fundusze na walkę z nowotworem, tak? […] Ale w Ciosie Anna dochodzi do wniosku, że jeśli osoba chora na raka działa dobroczynnie na rzecz leczenia tegoż raka, to jest to zachowanie narcystyczne.
To, co szczególnie podoba mi się w tej książce to to, że główni bohaterowie zmagający się ze śmiertelną chorobą nie są nazbyt heroizowani. Żyją zwyczajnie, bez większych ekscesów, nie angażują się w wielkoduszne akcje, ani nie krzyczą wszem i wobec, jacy są silni i jak dobrze patrzeć na innych, dzielnie zmagających się z nowotworem. Taka nadmierna heroizacja, jak w powyższym cytacie bardzo mnie osobiście drażni i daje poczucie, jakby osoby, które tak właśnie działają, głośno z hiperpozytywnym podejściem uciekały od trudnych dla nich emocji. Co, nawiasem mówiąc kreuje pewien przeidealizowany stereotyp chorych jako szalenie pozytywnych i zadowolonych z życia mimo choroby. Tu tego nie znajdziemy. W zamian za to dostajemy obraz dwójki głównych bohaterów, doświadczonych chorobą, ale poza tym niczym się niewyróżniających. Oczywiście sam motyw ich relacji, a zwłaszcza wizyty w Amsterdamie przestawiony jest wyjątkowo cukierkowo, a całą słodycz przełamuje tylko ekscentryczna i odpychająca postać Petera von Houtena, autora ulubionej książki Hazel.
Każdy w tej opowieści przygnieciony jest ciężką niczym głaz hamartią: ona dlatego, że jest taka chora; Pan dlatego, że jest taki zdrowy.
Mimo przesadnej słodyczy wizyty w Amsterdamie książka jest naprawdę dobrze napisana. Główni bohaterowie są czarujący, a ich podejście do życia bardzo odpowiada mojemu, więc być może dlatego tak emocjonalnie podeszłam do tej książki. Bo poza nastoletnią miłością z dużą dozą dojrzałości i oddania, lektura przedstawia także dramatyczne zmagania ze swoją fizycznością i poczuciem niesprawiedliwości.
[...]zobaczysz wiele obrazów przedstawiających zmarłych. Ujrzysz Jezusa na krzyżu i faceta z nożem w szyi, ludzi ginących na morzu i w bitwie, i całą paradę męczenników. Ale ani jednego dzieciaka z rakiem. Nikogo konającego na dżumę, ospę, żółtą febrę i tak dalej, bo w chorobie nie ma chwały. Nie ma żadnego sensu. Taka śmierć nie jest honorowa.
Gwiazd naszych wina Johna Greena to lektura poruszająca i skłaniająca do refleksji. Widać wyraźnie, że została napisana dla nastoletnich czytelników, ale w samej płaszczyźnie rozmyślań głównych bohaterów każdy znajdzie miejsce na przemyślenia. Mnie książka bardzo poruszyła, na tyle, że momentami łzy rozmywały mi litery. Już dawno nie czytałam tak wzruszającej książki. Polecam ją każdemu, kto ma chęć na książkę napisaną lekko, ale i mądrze. Kto chce poznać tę dwójkę nie tylko z perspektywy ich choroby, ale także podejścia do życia. Myślę, że po książki pana Greena jeszcze kiedyś sięgnę, mimo że nastolatką już chwilę nie jestem i raczej nie kręcą mnie opowieści o nastoletniej szalonej miłości.

https://odkuzonapolka.blogspot.com

Dawno temu usłyszałam tytuł Gwiazd naszych wina. Kompletnie nie wiedziałam, co się pod tym tytułem kryje, jaka historia. Traktowałam to raczej jako powieść dla młodzieży, na którą nie miałam ochoty. Nie miałam, póki nie minęło parę lat i nie dowiedziałam się, jaki temat porusza. Jako, że ten temat jest w pewien sposób mi bliski, to ciągnie mnie do książek oscylujących wokół...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika OdkuŻonaPółka

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
6
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
36
razy
W sumie
wystawione
6
ocen ze średnią 7,7

Spędzone
na czytaniu
32
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]