bloglokomotywa

Profil użytkownika: bloglokomotywa

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 6 lata temu
5
Przeczytanych
książek
5
Książek
w biblioteczce
4
Opinii
12
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| 1 ksiązkę
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Lusia to nie jest taka typowa książkowa dziewczynka w uroczej sukience, z warkoczami i wstążkami we włosach. Ubrana w t-shirt, spodnie i trampki, dziarskim krokiem wyrusza w poszukiwaniu przygody. Towarzyszą jej przyjaciele, żółw, królik, mysz i ślimak.

Fabuła książki jest bardzo prosta. Lusia pokazuje swoim przyjaciołom mapę skarbów, a Ci decydują się porzucić grę w karty i iść razem z nią. Zgodnie z mapą odmierzają kroki, przechodzą koło stawu, a potem przez most. Dochodzą do skały, koło której miał być zakopany skarb, jednak ta okazuje się być niedźwiedziem, niezbyt zadowolonym z wybudzenia z drzemki. Na szczęście całej piątce udaje się uciec. W końcu znajdują prawdziwą skałę. Jako pierwszy zaczyna kopać królik, a cała reszta czeka z niecierpliwością. Wreszcie królik wykopuje skarb, który okazuje się być prezentem niespodzianką z okazji jego urodzin. Na końcu wszyscy świętują jego urodziny, jest przyjęcie z tortem i lemoniadą.

Nie wiem, czy tylko ja mam takie skojarzenie, ale Lusia przypomina mi trochę Krzysia z Kubusia Puchatka. Co prawda samego Misia o Bardzo Małym Rozumku tu nie ma, ale są inne zwierzątka-przyjaciele. Na samym początku książki mamy też mapę lasu z zaznaczonymi domami bohaterów, więc mamy też coś na kształt Stumilowego Lasu.

Autorką ilustracji i tekstu jest kanadyjska rysowniczka, Marianne Dubuc. To właśnie ilustracje najbardziej spodobały mi się w tej książce, są naprawdę piękne, a narysowane postacie sympatyczne.

Czy polecam Lusię?

Polecam, przede wszystkim ze względu na piękne ilustracje oraz wartościową historię o przyjaźni i wspólnej zabawie. Moim zdaniem trzeba tylko wziąć pod uwagę, że:

- Książka, mimo, że kartonowa i przeznaczona dla maluchów, dla tych najmłodszych może być jeszcze za mało ciekawa, lepsza będzie dla tych trochę starszych, którzy nie tylko oglądają obrazki, ale też są w stanie choć trochę zrozumieć fabułę,
- Książka ma proste ilustracje i tekst, będzie raczej służyć do szybkiego czytania.
- Myślę, że warto zacząć od pierwszej części, Podwieczorek, choćby ze względu na zapoznanie się z bohaterami. Choć my zaczęliśmy od drugiej i też się da.

Całą recenzja ze zdjęciami na moim blogu. Zapraszam
http://www.bloglokomotywa.pl/lusia-i-przyjaciele-poszukiwania-skarbu/

Lusia to nie jest taka typowa książkowa dziewczynka w uroczej sukience, z warkoczami i wstążkami we włosach. Ubrana w t-shirt, spodnie i trampki, dziarskim krokiem wyrusza w poszukiwaniu przygody. Towarzyszą jej przyjaciele, żółw, królik, mysz i ślimak.

Fabuła książki jest bardzo prosta. Lusia pokazuje swoim przyjaciołom mapę skarbów, a Ci decydują się porzucić grę w karty...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pucio uczy się mówić. Zabawy dźwiękonaśladowcze dla najmłodszych Marta Galewska-Kustra, Joanna Kłos
Ocena 8,6
Pucio uczy się... Marta Galewska-Kust...

Na półkach:

Podtytuł “Zabawy dźwiękonaśladowcze dla najmłodszych” dość dobrze opisuje na czym opiera się książka. Bo mimo, że mamy tu pewną historię, głównego bohatera i różne scenki rodzajowe, to są one tylko pretekstem do wprowadzenia różnych wyrazów dźwiękonaśladowczych właśnie. Poprzez dyskretną zachętę do powtarzania, książka ma na celu stymulować rozwój mowy u najmłodszych dzieci, czyli już tych rocznych.

Fabuła książki jest bardzo prosta. Mamy głównego bohatera, małego chłopca Pucia i jego rodzinę, których obserwujemy w codziennych sytuacjach. W pierwszej części książki (nazwijmy ją roboczo miejską) widzimy różne scenki rodzajowe rozgrywające się w mieszkaniu a następnie na spacerze do parku. Od pewnego miejsca zaczyna się moim zdaniem najciekawsza część, wiejska, czyli cała rodzina wyjeżdża na wieś do dziadka i babci. Każda scenka – obrazek zawiera po kilka wyrazów dźwiękonaśladowczych, czy to wypowiadanych przez bohaterów, czy też wydawanych przez zwierzęta lub przedmioty. Są one wypisane na ilustracjach w odpowiednich miejscach. Dodatkowo pod każda ilustracja są powiększone fragmenty wraz z odpowiadającym im dźwiękiem. Jest też krótki tekst o każdej scence, ale nie jest on niezbędny. Tak naprawdę opisuje on to, co i tak widać, więc spokojnie można poprzestać na opowiadaniu co się dzieje na ilustracji.Co jeszcze zawiera książka? Na początku jest krótka instrukcja jak się nią posługiwać, a na końcu powtórka z występujących w książce dźwięków.

Co mi się podoba w książce?

Pomysł. Nie jest to pierwsza książka z wyrazami dźwiękonaśladowczymi (żeby wspomnieć tylko słynną “Księgę dźwięków” Soledad Bravi), ale tutaj jest fabuła, są bohaterowie i coś ciekawego się dzieje. Są zobrazowane różne sytuacje, w których z wyrazami dźwiękonaśladowczymi stykamy się w naturalny sposób.

Walory edukacyjne. Co prawda każda książka może czegoś uczyć i rozwijać kompetencje językowe, ale książka ze specjalną misją to jednak coś wyjątkowego.

Ilustracje. “Pucia” narysowała Joanna Kłos i grafiki są naprawdę przepiękne. To nie są takie zwykłe obrazki dla dzieci, te mają swój własny charakter i po prostu są oryginalne.

Czytanie jest zabawą. To nie jest książka do zwykłego czytania czy nawet zwykłego pokazywania co jest na obrazkach. Czytanie wyrazów “puk puk”, “bul bul”, “dryń dryń” czy “mniam” jest dosyć zabawne i choć Mała Czytelniczka jeszcze sama nie powtarza tych słów, to jest dosyć rozbawiona kiedy słyszy je ode mnie.

Czy w takim razie “Pucio” to książka bez wad?

Nie do końca. Są dwie rzeczy, które moim zdaniem wypadają tu trochę słabiej:

Kolorystyka: Jest trochę za bardzo stonowana jak na książkę dla małych dzieci. Estetycznie ładnie to wygląda i dorosłemu na pewno nie będzie to przeszkadzać, jednak jak dla dzieci mogłaby być trochę bardziej kolorowa. Widziałam jednak, że kolejna część “Pucia” nadrabia te braki.

Nieczytelne szczegóły. Nie jest tego dużo, ale jest w książce kilka takich fragmentów, gdzie nawet dorosłemu trudno dostrzec, co jest przedstawione na obrazku. Na przykład maciupkie poziomki, kurczaczek w ręku Pucia czy orzeszek chrupany przez wiewiórkę. A są to części fabuły z towarzyszącymi im dźwiękami, więc mogłyby być trochę bardziej wyeksponowane.

Czy polecam “Pucia”?

Zdecydowanie tak. Jest to naprawdę bardzo dobra pozycja. Korzyści mimo wszystko zdecydowanie przeważają nad drobnymi minusami. Jeśli więc szukacie dobrej, rozwijającej książki dla małego dziecka to jest duża szansa, że będziecie zadowoleni z Pucia.

Cała recenzja ze zdjęciami na moim blogu. Zapraszam :)
http://www.bloglokomotywa.pl/pucio-uczy-sie-mowic/

Podtytuł “Zabawy dźwiękonaśladowcze dla najmłodszych” dość dobrze opisuje na czym opiera się książka. Bo mimo, że mamy tu pewną historię, głównego bohatera i różne scenki rodzajowe, to są one tylko pretekstem do wprowadzenia różnych wyrazów dźwiękonaśladowczych właśnie. Poprzez dyskretną zachętę do powtarzania, książka ma na celu stymulować rozwój mowy u najmłodszych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jeden dzień Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński
Ocena 7,7
Jeden dzień Aleksandra Mizieliń...

Na półkach:

“Jeden dzień” to książka przeznaczona dla najmłodszych czytelników (kategoria wiekowa 1+). Jest to dosyć obszerna encyklopedia obrazkowa, zilustrowanych jest ponad 200 słów. Kolejność ułożona jest tak, aby przedstawić jeden dzień z życia małego dziecka i powiedzmy, że prawie się to udało. Najpierw pobudka w łóżeczku i ubieranie się, następnie śniadanie i zabawa. Potem spacer w mieście do parku i piaskownicy. Po spacerze obiad a później hmm.. wizyta w zoo, czyli kilka stron z różnymi zwierzętami. Trochę dużo tych atrakcji jak na jeden dzień. Na końcu kolacja, kąpiel, czytanie książek i zasypianie w łóżeczku.

Na każdej stronie znajdziemy różnej wielkości obrazki wraz z podpisami, wszystkie dotyczące przewodniego tematu danej strony. Bardzo dobrze przemyślana jest kolorystyka, ponieważ jest spójna w obrębie danej strony, ale jednocześnie bardzo różnorodna w ramach całej książki. Czyli na przykład mamy kolor niebieski dominujący na stronie o spacerze ulicami miasta, zielony nad stawem, żółty w piaskownicy, zielono-niebieski przy kąpieli a fioletowo-szary przy zasypianiu. I mam na myśli nie tylko kolory przedmiotów, ale też tła obrazków. Jest bardzo kolorowo a jednocześnie harmonijnie.

Bardzo podoba mi się strona graficzna książki. Trzeba przyznać, że Mizielińscy są naprawdę dobrzy w tym co robią. Ilustracje są ciekawe zarówno dla dziecka, jak i rodzica. Książka jest bardzo kolorowa, ale jednocześnie te kolory są tak zestawione ze sobą, że wszystko do siebie pasuje. Nawet czcionka użyta do podpisów jest ładnie zaprojektowana.

Do minusów zaliczam jakość klejenia książki. U nas dość szybko zaczęła się rozlatywać. Co prawda książka była poddawana całkiem istotnym przeciążeniom i innym testom wytrzymałościowym, jednak powinno to być wzięte pod uwagę przez wydawcę jeśli grupą docelową są najmłodsi czytelnicy.

Ogólnie jednak polecam, bo książka fajna jest.

Cała recenzja ze zdjęciami na moim blogu. Zapraszam.
http://www.bloglokomotywa.pl/jeden-dzien-mizielinscy/

“Jeden dzień” to książka przeznaczona dla najmłodszych czytelników (kategoria wiekowa 1+). Jest to dosyć obszerna encyklopedia obrazkowa, zilustrowanych jest ponad 200 słów. Kolejność ułożona jest tak, aby przedstawić jeden dzień z życia małego dziecka i powiedzmy, że prawie się to udało. Najpierw pobudka w łóżeczku i ubieranie się, następnie śniadanie i zabawa. Potem...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika bloglokomotywa

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
5
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
12
razy
W sumie
wystawione
5
ocen ze średnią 8,8

Spędzone
na czytaniu
2
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
0
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]