Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

W powieści śledzimy losy szesnastoletniego Kacpra. Chłopak właśnie wkracza w swoje dorosłe życie, jego inicjacją ma być pierwsze w życiu samotne polowanie na szczury. Nasz główny bohater mieszka w dość dużej wiosce umiejscowionej na jednym z górskich szczytów. Pochodzi z dobrze usytuowanej i szanowanej rodziny. Jego ojciec jest myśliwym, a brat sygnalistą. Kacper chce iść w ślady ojca, chociaż jednocześnie interesuje go zajęcie brata, oraz jego zainteresowanie książkami.

Kacpra poznajemy jako jeszcze chłopca, a opuszczamy go już jako młodego mężczyznę. To niesamowite jak bardzo ewoluowała ta postać. Wystarczy popatrzeć na pierwsze polowanie chłopca, a późniejsze przygody. To wszystko go zmieniło, wywarło na nim piętno. Przez to, a może dzięki temu Kacper wydoroślał i zmężniał, a także odnalazł w sobie ogromne pokłady odwagi, o jakie sam siebie nie podejrzewał. Dotyka go wiele traumatycznych przeżyć, często sam rzuca się na głęboką wodę, ryzykuje wszystko, łącznie ze swoim życiem, żeby udowodnić innym, a przede wszystkim sobie, że jest coś wart. Poprzez swoje podróże i nabyte doświadczenia, uczy się być sobą, wykształca swoje zdanie na wiele tematów. Poprzez obserwacje skrajnych zachowań ludzi, sam pragnie znaleźć złoty środek.

Świat przedstawiony w powieści tworzą przede wszystkim ośnieżone górskie szczyty. W krainie wiecznej zimy oprócz ludzi znalazły się także Świetliki, czyli stworzenia, czy też wiązki energii, które pasożytują na ludziach. Wśród bohaterów powieści nazywa się to pośrednim opętaniem przez Lucyfera. Cała kwestia Upadku miała być sprawką tego anioła, który spadł na Ziemię powodując wieczną zmarzlinę. W książce opisane zostały przełomowe wydarzenia, gdyż do w miarę uporządkowanego na nowo świata na powrót wkrada się chaos.

Warto poświęcić chwilę i skupić się na funkcjonowaniu społeczeństw w tym post-apokaliptycznym świecie. Obserwujemy tu bowiem pewnego rodzaju cofnięcie się cywilizacji do epok starożytnych. Technologia praktycznie nie istnieje, a miejsce osiadania wiosek zależne jest od wysokości, ponieważ tylko tam nie grasują Świetliki. Ludzie nadziei i pocieszenia szukają u wyimaginowanych bóstw, a kapłanów stawiają ponad tłumem, by nieśli pociechę. By przeżyć trzeba polować, budować prowizoryczne schronienia i unikać Świetlików. No i oczywiście mieć nadzieję na lepszą przyszłość, jak nie dla siebie, to dla swoich dzieci. Pośród ludźmi zaczęły funkcjonować legendy i mity mające wyjaśniać przyczyny Upadku, co też jest szalenie ciekawym aspektem powieści

W tak wykreowanym świecie autor na wyjątkowym miejscu stawia książkę. To właśnie książki są największą wartością dla ludzi, ponieważ niosą wiedzę i informują o tym jak było przed zagładą. To wartości wyjątkowe, a co za tym idzie rzadkie. Dlatego wszystkie książki, które przetrwały przechowywane są w Bibliotece na Kasprowym Wierchu.

Kacper podróżując po krainie przykrytej śniegiem ma szansę poznać zasady, według których funkcjonuj inne osady. Na początku trafia do miasta, gdzie panuje fanatyzm religijny i kult osób duchownych, czego nie było w jego rodzinnej wiosce, a następnie do osady, w której Świetliki traktowane są jak bóstwa. Dzięki temu czytelnik ma szansę zapoznać się z modelami zachowań ludzi w ekstremalnych warunkach. Są ci, którzy postępują racjonalnie i współpracują, by zapewnić sobie przetrwanie, oraz ci, którzy szukają sobie bóstwa, obiektu uwielbienia, który poprowadzi ich przez te trudne czasy.

Piotr Patykiewicz stworzył niezwykle dopracowany i oryginalny świat przepełniony mistycyzmem i wiszącą nad ludzkością katastrofą. Nie czytam wiele powieści o tematyce post-apo, a zdecydowanie powinnam, bo ta powieść całkowicie mnie wciągnęła i zafascynowała. To coś innego na polskim rynku wydawniczym. Co prawda nie ma zombie i spektakularnych wybuchów, ale są Świetliki i przerażające zamiecie śnieżne, a to już coś. Jak dla mnie, to pozycja zdecydowanie warta uwagi. Serdecznie Wam polecam!

W powieści śledzimy losy szesnastoletniego Kacpra. Chłopak właśnie wkracza w swoje dorosłe życie, jego inicjacją ma być pierwsze w życiu samotne polowanie na szczury. Nasz główny bohater mieszka w dość dużej wiosce umiejscowionej na jednym z górskich szczytów. Pochodzi z dobrze usytuowanej i szanowanej rodziny. Jego ojciec jest myśliwym, a brat sygnalistą. Kacper chce iść w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bracken pisze dobrze, o czym przekonałam się już przy lekturze trylogii Mroczne Umysły, więc nie byłam specjalnie zaskoczona kiedy jej nowa (przynajmniej w Polsce) książka od razu mnie wciągnęła i zabrała w magiczną podróż przez czas i przestrzeń (brzmi trochę jak fraza wyciągnięta z Doktora Who, wybaczcie). Historia Etty jest dobrze przemyślana, bawi i uczy o minionych czasach. Duży plus za zgrabne wplatanie tła społeczno-kulturowego w przedstawianych epokach i za wiersz Johna Donne'a w pięknym tłumaczeniu Barańczaka. Zdecydowanie lepsza odsłona powieści o podróżach w czasie od Trylogii Czasu Gier.

Bracken pisze dobrze, o czym przekonałam się już przy lekturze trylogii Mroczne Umysły, więc nie byłam specjalnie zaskoczona kiedy jej nowa (przynajmniej w Polsce) książka od razu mnie wciągnęła i zabrała w magiczną podróż przez czas i przestrzeń (brzmi trochę jak fraza wyciągnięta z Doktora Who, wybaczcie). Historia Etty jest dobrze przemyślana, bawi i uczy o minionych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie czytam prawie w ogóle polskiej fantastyki, bo zazwyczaj nie spełnia ona moich oczekiwań, jednak w tym przypadku byłam pozytywnie zaskoczona. Ta książka idealna nie jest, nie ma co się oszukiwać, ale jest w niej coś takiego, co przyciąga i zaskakuje. Zagadka kryminalna w połączeniu z magią i wyraźną główną bohaterką to mieszanka wybuchowa. No i plus za akcję rozgrywającą się w alternatywnej Warszawie.

Nie czytam prawie w ogóle polskiej fantastyki, bo zazwyczaj nie spełnia ona moich oczekiwań, jednak w tym przypadku byłam pozytywnie zaskoczona. Ta książka idealna nie jest, nie ma co się oszukiwać, ale jest w niej coś takiego, co przyciąga i zaskakuje. Zagadka kryminalna w połączeniu z magią i wyraźną główną bohaterką to mieszanka wybuchowa. No i plus za akcję rozgrywającą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podchodziłam do tej książki z wielkimi obawami, ponieważ żywiłam do niej ogromne nadzieje. Chciałam żeby sprostała moim oczekiwaniom, które rosły z każdą entuzjastyczną recenzją, którą przeczytałam czy obejrzałam gdzieś w internecie. Miałam wiele wątpliwości, jedną z nich był wątek homoseksualny i jego umiejscowienie w tej opowieści. Nie wzięły się one znikąd. Już podczas lektury Fangirl fragmenty fanfica pisanego przez Cath, które byly umieszczone bodajże przed każdym rozdziałem nie przypadły mi do gustu i uważałam je za zbędne. Ale skoro wszyscy się zachwycają, to ta historia musi mieć to coś, prawda?

Moje początki z Nie poddawaj się były trudne, ponieważ wszystko przypominało mi Harry'ego Pottera. Jakby ktoś jeszcze nie wiedział Rowell wzorowała się na książkach Rowling i nie jest żadną tajemnicą, że Nie poddawaj się jest inspirowane powieściami brytyjskiej autorki. Dla mnie była to przeszkoda, której nie spodziewałam się pokonać w trakcie czytania. Starałam się, ale poprzekręcane nazwy i podobni bohaterowie sprawiały, że czułam się bardzo niepewnie i obawiałam się, że to będzie pierwsza książka Rowell, która mi się nie spodoba. Na szczęście tak się nie stało.


W pewnym momencie lektura stała się o wiele bardziej znośna i przyjemniejsza, a wszelakie nawiązania do HP przestały mi wadzić. Linia fabularna się rozkręciła, a ja przewracałam kolejne strony w zawrotnym tempie. Nawet nie wiem kiedy bez pamięci zakochałam się w tej historii i jej bohaterach. Szczególnie sympatyzowałam z Bazem. Jego postać uważam także za najbardziej ciekawą i najlepiej wykreowaną. To właśnie ten chłopiec przechodził wewnętrzne bitwy z samym sobą, potrafił doskonale ukrywać swoje emocje i gardzić wszystkimi dookoła, nawet osoby, które coś dla niego znaczyły. Urzekła mnie jego dwulicowość. Z pozoru zamknięty, nieprzyjemny introwertyk, a tak naprawdę potrzebujący zrozumienia i przyjaźni Basil.

Największymi plusami powieści są styl autorki, który jest bardzo przystępny, a jednocześnie w świetny sposób kreuje atmosferę magii i tajemnicy oraz szybkość, z jaką można ją przeczytać. To jedna z tych książek, którą można zacząć i skończyć w jeden wieczór, tak bardzo jest wciągająca i zajmująca. Po kilkudziesięciu stronach czytelnik automatycznie sympatyzuje z głównymi bohaterami i razem z nimi przeżywa pełną niespodzianek przygodę.

Nie poddawaj się to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy pokochali Fangirl. Jest to powieść, w której na każdej stronie czuć magię. No i na pewno przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom twórczości fanowskiej, ponieważ ta historia jest niczym innym jak fanfiction właśnie. Książkę naprawdę warto przeczytać, szczególnie jeśli proza Rainbow Rowell nie jest Ci obca. Gorąco polecam!

Podchodziłam do tej książki z wielkimi obawami, ponieważ żywiłam do niej ogromne nadzieje. Chciałam żeby sprostała moim oczekiwaniom, które rosły z każdą entuzjastyczną recenzją, którą przeczytałam czy obejrzałam gdzieś w internecie. Miałam wiele wątpliwości, jedną z nich był wątek homoseksualny i jego umiejscowienie w tej opowieści. Nie wzięły się one znikąd. Już podczas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dzięki uprzejmości wydawnictwa HarperCollins Polska miałam przyjemność zapoznać się z kolejną powieścią pani Sarah Dessen. To już moje trzecie spotkanie z tą autorką, muszę przyznać, że równie udane, jak dwa wcześniejsze. Dessen pisze młodzieżówki, które powinny trafić do każdego. Słyną z tego, że są świetnie wyważone, nie są przesadnie słodkie, ale też nie zawierają wielkich dramatów trzęsących całym miastem. Są to opowieści, które mogłyby wydarzyć się naprawdę.

To miały być dla Emaline ostatnie wakacje, podczas których wszystko będzie normalne, ponieważ pod koniec lata ma ona wyjechać do college'u. Dziewczyna jak zwykle pomaga przy prowadzeniu rodzinnej firmy, spotyka się ze swoim chłopakiem i spędza czas na plaży. Jednak nie wszystko idzie po jej myśli, a wszystko zaczyna się od pojawienia się w mieście ambitnej reżyserki i jej pomocnika, którzy kręcą film o jednym z lokalnych artystów. Są to wyjątkowi klienci firmy wypożyczający dom na całe wakacje poprzez firmę babki Emaline, co z miejsca czyni ich VIP-ami wymagającymi specjalnego traktowania. Oczywiście większość z ich zachcianek spełnia Emaline właśnie, która wkrótce zostaje uwikłana także w pomoc przy zbieraniu informacji do dokumentu tworzonego przez reżyserkę. Dodatkowo do miasta wpada z niezapowiedzianą wizytą jej biologiczny ojciec, z którym nie kontaktowała się od miesięcy. Czy to wielkie zamieszanie całkowicie zrujnuje wakacje Emaline? A może uczyni je niezapomnianymi?

Ta powieść była inna od Kołysanki czy Teraz albo nigdy, które bardziej przypominają typową romantyczną historię. W Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej nie wszystko idzie po myśli głównej bohaterki i chociaż momentami wydawać by się mogło, że Emaline nareszcie porządkuje swoje życie, za kilkanaście stron wszystkie jej plany i zamiary ulegają gwałtownej zmianie. Jej wakacje przebiegają bardzo burzliwie, dziewczyna nie ma nawet chwili spokoju, cały czas coś się wokół niej dzieje i może dlatego całe jej życie zostaje w końcu wywrócone do góry nogami. No i zakończenie może stanowić małe zaskoczenie dla czytelnika.

Już dawno książka nie wywołała we mnie uczucia zażenowania zachowaniem bohaterów. Czytając powieść doświadczamy starcia społeczności małej mieściny oraz ludzi z wielkich miast. Wiadomo, że obydwie te grupy będą kierowały się innymi wartościami, także ich styl życia jest inny i często będzie dochodziło do nieporozumień na tle kulturowym. I właśnie ten problem jest całkiem nieźle przedstawiony w tej powieści Dessen, szczególnie w relacji Emaline z Theo. Chłopak przyjeżdżając do małej mieściny widocznie odstaje od tubylców i wcale nie próbuje chociażby odrobinę się zasymilować. Jest to dla niego forma niższego świata, do której przyłączenie się urągałoby jego dumie. Emaline z kolei czuje się zażenowana tym jak bardzo Theo stara się podkreślać na każdym kroku swoją wyższość.

Zdecydowanie najfajniejszym aspektem Gwiazdki jest jej nieprzewidywalność. Dessen naprawdę zaskakuje i prowadzi poszczególne wątki w zupełnie innym kierunku niż spodziewany. Warto też wspomnieć o odniesieniu (bo znalazłam tylko jedno) do innej książki tej autorki, a mianowicie do Teraz albo nigdy, z czego można wnioskować, że przynajmniej niektóre jej opowieści rozgrywają się w tym samym świecie i ze sobą korelują.

Uwierzcie mi, dokładnie takiej książki potrzebujecie w te wakacje. Idealna na długie letnie wieczory, zabawna, inteligentna i w pewien sposób inspirująca do działania i wykorzystania swojego wolnego czasu. Jest to lektura lekka i przyjemna, ale może także skłaniać do myślenia, zastanawiania się nad wyborami jakich dokonujemy w życiu i ludźmi, których dopuszczamy do siebie. Tak jak w przypadku innych powieści Dessen, zdecydowanie polecam!

Dzięki uprzejmości wydawnictwa HarperCollins Polska miałam przyjemność zapoznać się z kolejną powieścią pani Sarah Dessen. To już moje trzecie spotkanie z tą autorką, muszę przyznać, że równie udane, jak dwa wcześniejsze. Dessen pisze młodzieżówki, które powinny trafić do każdego. Słyną z tego, że są świetnie wyważone, nie są przesadnie słodkie, ale też nie zawierają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/11/diabelski-walc-jonathan-kellerman.html

Diabelski walc można określić mianem thrillera medycznego. Główny wątek powieści to historia tajemniczej choroby córeczki bardzo bogatych i wpływowych ludzi. Cassie od kilkunastu miesięcy trafia do szpitala z powodu objawów chorób, których nie mogą potwierdzić rzadne badania. Nikt nie wie co dolega dziecku i jak mu pomóc. W pewnym momencie doktor prowadząca zaczyna podejrzewać, że rodzice z premedytacją wywołują u dziewczynki choroby, więc wzywa swojego dawnego przyjaciela, psychiatrę, Alexa Delaware. Ma nadzieję, że ten pomoże prześwietlić matkę i ojca i orzec czy któreś z nich przejawia zachowania Münchausenowskie. Doktor Delaware szybko zaczyna się angażować w rozwiązanie sprawy, co może okazać się wcale nie takie proste.

Poza wątkiem głównym wyróżnia się także wiele wątków pobocznych, które dodatkowo wzbogacają fabułę, dodają jej smaczku. Część z nich pośrednio wiąże się z wiodącym aspektem, jak ukradziona z archiwum karta Chucka Jonesa, pierwszego syna Jonesów, który zmarł kilka miesięcy wcześniej.

Książka niestety mnie nie porwała. Chociaż cały koncept historii wydawał się ciekawy i rzeczywiście taki był, to jednak autor zbytnio rozwlekł akcję. Mówiąc prościej - wynudziłam się podczas czytania. Może to po prostu chodzi o mnie, ale tego typu thrillerów nie czyta mi się dobrze i dlatego męczyłam się z tą powieścią przez ponad tydzień. Wiele nieistotnych opisów, czy mniej ważnych wątków mogło zostać pominiętych. Powieść była by krótsza i przyjemniejsza w odbiorze. Ilość nie zawsz oznacza jakość, o czym niestety wielu autorów zapomina.

Jednak powieść Kellermana nie ma samych minusów. Do jej zalet należy oczywiście ciekawy pomysł i dużo kwestii psychologicznych poruszonych w trakcie śledztwa doktora Delaware. Takie aspekty zawsze mnie pociągały i interesowały - studium człowieka i tego w jaki sposób myśli i postrzega otaczający go świat. Sama próbowałam wyciągać wnioski z zachowań naszych bohaterów, starałam się zgadnąć, przewidzieć jak zakończy się ta historia, co mi nie wyszło. Autor zgotował zaskakujące zakończenie. Przez całe trwanie akcji czytelnik podąża za tropem doktora Delaware i niejako przyjmuje jego sposób myślenia i podejrzewa te same osoby co bohater. A co jeśli sam Alex się mylił, nie zauważał wielu rzeczy?

I kiedy przychodzi do polecenia tej powieści, to naprawdę nie wiem, komu mogłabym ją polecić. Fanom thrillerów medycznych? Może, jednak nie jest to mistrzostwo świata, jeśli chodzi o ten gatunek. Mówiąc szczerze, to najlepiej przekonać się na własnej skórze, czy akurat ta powieść się Wam spodoba. Dla mnie była średnia, ale kto wie, być może ktoś z Was stwierdzi, że to majstersztyk. To zróbmy tak, jeżeli po przeczytaniu tej recenzji uważasz, że to może być coś ciekawego do poczytania, to daj Kellermanowi szansę :)

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/11/diabelski-walc-jonathan-kellerman.html

Diabelski walc można określić mianem thrillera medycznego. Główny wątek powieści to historia tajemniczej choroby córeczki bardzo bogatych i wpływowych ludzi. Cassie od kilkunastu miesięcy trafia do szpitala z powodu objawów chorób, których nie mogą potwierdzić rzadne badania. Nikt nie wie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/10/buntownik-julie-kagawa.html

Jeżeli czytaliście moją recenzję Talonu, to już pewnie wiecie, że pierwsza część serii mnie nie zachwyciła. Owszem, koncepcja na jakiej oparta jest cała historia jest ciekawa, niestety wykonanie pozostawia dużo do życzenia. Nadzieją napawał mnie fakt, że wielu osobom druga część serii podobała się zdecydowanie bardziej niż pierwsza. Jak było w moim przypadku?

Już na samym początku chcę rozwiać wszelkie wątpiwości: Buntownik podobnie jak Talon nie podbił mojego serca. Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób lubi tą serię, o czym zresztą pisaliście mi w komentarzach, ale ja chyba po prostu jestem na nią za stara.

Najwięcej problemów sprawił mi styl pani Kagawa, a w szczególności składnia. Niektóre zdania brzmiały tak niedorzecznie, że aż śmiesznie i musiałam czytać je po kilka razy by zrozumieć o co tak właściwie chodzi. No i w dodatku te dialogi, które trudno mi w jakikolwiek sposób skomentować.To samo działo się w pierwszej części, i teraz zastanawiam się czy to wina tłumaczki, czy samej autorki. W każdym razie tekst przydałoby się poddać powtórnej korekcie, by wreszcie było po polsku, a nie po prawie-polsku.

Kolejna sprawa: bohaterowie o dwojakiej naturze. W pierwszej części to głównie Ember zmagała się z rozstrojeniem pomiędzy swoją ludzką wersją i swoją smoczycą. Za to w drugiej części zmagaja się z nim już cała trójka naszych narratorów, a żaby było śmiesznie Garret waha się pomiędzy swoją żołnierską naturą, a naturą normalnego człowieka, co nieźle mnie rozbawiło (a szczególnie sposób przedstawienia tego faktu).

No i może wspomnę jeszcze o samej Ember jako naszej głównej postaci. Nie, i tym razem nie udało mi się jej polubić, czy zapałać do niej jakąkolwiek sympatią. Po prostu wydała mi się strasznie lekkomyślna i głupiutka. Właściwie to jej wahania nastroju tak mnie zmęczyły. Raz zachowywała się odpowiedzialnie, ale przez zdecydowaną większość powieści była po prostu zbyt pewną siebie laską, która uważa, że może dokonać wszystkiego, i która bezmyślnie naraża się na niepotrzebne niebezpieczeństwo.

Fabuła też nie była zbyt nowatorska i odkrywcza. Większość działań bohaterów dało sie z łatwością przewidzieć, co znacznie pogorszyło moje ogólne wrażenie z czytania kolejnej książki pani Kagawa. Buntownik, mimo iż miał być naładowany akcją i napięciem był dla mnie po prostu nudny i monotonny. Nic mnie tak naprawdę nie zaskoczyło, nic nie wywołało u mnie tego efektu wow.

Czy polecam? Jeżeli już podobał Ci się TALON, to pewnie i druga książka ze smoczej serii przypadnie Ci do gustu. Jednak jeżeli szukasz nowej, ekscytującej historii, to niestety muszę Cię uprzedzić, że możesz się zawieść. Także czytasz wyłącznie na własne ryzyko.

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/10/buntownik-julie-kagawa.html

Jeżeli czytaliście moją recenzję Talonu, to już pewnie wiecie, że pierwsza część serii mnie nie zachwyciła. Owszem, koncepcja na jakiej oparta jest cała historia jest ciekawa, niestety wykonanie pozostawia dużo do życzenia. Nadzieją napawał mnie fakt, że wielu osobom druga część serii podobała się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/09/talon-julie-kagawa.html

Talon chciałam przeczytać od kiedy tylko ukazał się w polskim przekładzie. Nie ukrywam, że słyszałam na jego temat różne opinie, dużo negatywnych i równie wiele pozytywnych. Nic dziwnego więc, że trochę się obawiałam rozczarowania jakie może wiązać się z przeczytaniem tej powieści. I niestety muszę powiedzieć, że moje obawy częściowo się potwierdziły. Książka mnie nie zachwyciła tak jakbym tego chciała. W moim odczuciu był to taki typowy średniaczek. Może po prostu jestem już trochę 'za stara' na historie z udziałem szesnastolatków.

Tak jak nie poczułam ani odrobiny sympatii do Ember, to Garret był nawet okej. Poważny, konsekwentny i niedający się zwieść uczuciom i emocjom. Takich ludzi jestem w stanie polubić (starzeję się, no cóż). Patrząc szerzej, to cała trójka głównych bohaterów i narratorów jednocześnie została wykreowana dość schematycznie. Naiwna i niewinna dziewczyna, książę z bajki i badboy. Typowy zestaw dla powieści młodzieżowych.

Byłam bardzo podekscytowana tą powieścią ze względu na obecność smoków. Nigdy chyba nie czytałam powieści, gdzie pojawiałoby się ich aż tak dużo. A jak już może wiecie, ja smoki uwielbiam (Jak wytresować smoka mogłabym oglądać w kółko!). Opis też działał na mnie pozytywnie, choć wiedziałam, że będę miała do czynienia z kolejną zakazaną miłością pomiędzy osobami z dwóch różnych światów. Trochę banalne, ale potrafię docenić dobrze opowiedziany banał. Nie jestem zbyt wymagającym czytelnikiem (chyba), ale TALON i tak nie spełnił moich oczekiwań nawet w połowie.

Skupiając się na pozytywach, to podobał mi się ogólny zamysł powieści. Smoki przyjmują ludzką postać i wtapiają się w społeczeństwo. Muszą się ukrywać przed Zakonem Świętego Jerzego, który zajmuje się tropieniem tych stworzeń i eliminowaniem ich. No okej, niech będzie. W negatywnych stronach powieści mogę wymienić bohaterów, którzy byli po prostu nijacy, trójkąt miłosny, w który uwikłała się główna bohaterka - jej rozterki wywoływały u mnie wybuchy śmiechu, oraz ogólnie styl autorki. Czytając bardzo często gubiłam wątek, a składnia była jak z kosmosu, aż żałuję, że nie zaznaczyłam sobie fragmentów, żeby Wam zacytować, jakie dziwactwa tam się działy.

Podsumowując, Talon chciałam przeczytać od dawna, a kiedy wreszcie go przeczytałam to czuję się rozczarowana i zawiedziona. Mimo dobrych zadatków, nie wyszło z tego nic rewelacyjnego. Książkę czytało mi się nawet szybko, ale co z tego, skoro nie czerpałam z tej lektury zbyt wiele przyjemności? No właśnie. Książka Julie Kagawy to dobre czytadło, ale nic więcej. Pewnie spodoba się bardziej młodszym czytelnikom, tym starszym nie polecam tej powieści - czytacie na własną odpowiedzialność.

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/09/talon-julie-kagawa.html

Talon chciałam przeczytać od kiedy tylko ukazał się w polskim przekładzie. Nie ukrywam, że słyszałam na jego temat różne opinie, dużo negatywnych i równie wiele pozytywnych. Nic dziwnego więc, że trochę się obawiałam rozczarowania jakie może wiązać się z przeczytaniem tej powieści. I niestety muszę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/06/love-rosie-cecelia-ahern.html

Love, Rosie to drugie wydanie powieści Ahern dotąd znanej pod tytułem Na końcu tęczy. Po co ta zmiana tytułu? Nie wiem, ale przypuszczam, że z powodów czysto komercyjnych, ponieważ ekranizacja książki ukazała się pod tym samym tytułem. Zostawmy jednak tą kwestię i skupmy się na treści, ponieważ to jest ważne.

Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać?

Love, Rosie to moje drugie spotkanie z autorką. Kilka lat temu miałam przyjemność zapoznać się z PS. Kocham Cię, do czego przekonał mnie film, który obejrzałam przed lekturą (tak wiem, młoda byłam i głupia). Wylałam morze łez, i przy powieści i przy jej ekranizacji. Więc kiedy tylko usłyszałam o nowej powieści Ahern ciągnęło mnie do niej, ale nie jakoś super bardzo, bo nie sięgnęłam po nią od razu. Moją ochotę na tę książkę wzbudziła dopiero moja koleżanka, która normalnie nie czyta za wiele, ale dostała ową powieść na urodziny od chłopaka, przeczytała i rozpływała się nad nią przez bite dwa tygodnie (złapała też ogromnego bulwersa, bo ekranizacja bardzo różniła się od książki, i dosłownie nie mogła tego przeżyć). Tak więc, to coś znaczy i nie mogłam dłużej pozostać obojętna.

Love, Rosie to zdecydowanie historia niezwykła i to nie tylko dlatego, że została spisana w formie listów, maili, czatu, zaproszeń itp. Ahern w przepiękny sposób przedstawiła miłość dwójki przyjaciół, zawierając wszystko co dla niej jest najważniejsze. Wielu rzeczy czytelnik nie otrzymuje bezpośrednio, trzeba włączyć swoją wyobraźnię i dopowiedzieć sobie to, co bohaterowie przemilczeli, lub jedynie o tym wspomnieli. I to jest właśnie najlepsze - niedopowiedzenia! O wszystkich wydarzeniach dowiadujemy się z korespondencji bohaterów, więc nie mamy pewności co się naprawdę działo. A co jeśli ktoś poczestował nas słodkim kłamstewkiem?

Bardzo zaimponowała mi postać Rosie. Od bardzo młodych lat dziewczyna wiedziała czego chce i jak o to walczyć. Była pewna siebie i nie dawała sobą pomiatać. Jednocześnie Rosie była bardzo wrażliwa i ufna, w miłości i w przyjaźni kierowała się uczuciami i emocjami, których często nie umiała nazwać, oraz, co ważne, wyznać drugiej osobie - ekhem... kto czytał, ten wie o czym mówię. Alex to chłopak-ideał. Dobry przyjaciel, potrafi rozbawić do łez, jest bezpośredni i sympatyczny, nie da się go nie lubić. Oboje bardzo cenią swoją przyjaźń i kiedy zaczynają czuć do siebie coś więcej, obawiają się, że mogą ją tym zniszczyć. To urocze i tragiczne zarazem. Urocze, bo troszczą się o siebie i nie chcą by coś ich poróżniło, a tragiczne, bo zamiast być ze sobą marnują czas na inne osoby.

Nie będę ukrywać, obawiałam się, że powieść najzwyczajniej w świecie mi się nie spodoba, a wszystko przez jej formę, czyli to, że cała historia opowiedziana jest listami, mailami, zapisami czatów itp. Co zaskakujące, spodobało mi się to. Trafił do mnie szczególnie aspekt tajemniczości i prywatności jaką czytelnik, chcąc nie chcąc, musi pozostawić bohaterom. Dzięki takiej formie Ahern udało się na około 500 stronach zawrzeć jakieś 50 lat życia naszych bohaterów, co robi wrażenie.

Cóż mi pozostaje innego niż polecenie Wam tej wspaniałej opowieści? Nic. Cecelię Ahern uwielbiają miliony, bo w jej powieściach jest coś, co pokocha każda kobieta. Są urocze, zaskakujące, czasem smutne, poruszają ważne tematy i po prostu nie da się przejść obok nich obojętnie. Love, Rosie pomogła mi oderwać się od matury, od trosk i zmartwień, dzięki czemu mogłam całkowicie oddać się lekturze. Uwielbiam takie powieści i Wy także je pokochacie, więc zachęcam do dania tej autorce szansy. Możecie zacząć od tej powieści.

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/06/love-rosie-cecelia-ahern.html

Love, Rosie to drugie wydanie powieści Ahern dotąd znanej pod tytułem Na końcu tęczy. Po co ta zmiana tytułu? Nie wiem, ale przypuszczam, że z powodów czysto komercyjnych, ponieważ ekranizacja książki ukazała się pod tym samym tytułem. Zostawmy jednak tą kwestię i skupmy się na treści, ponieważ to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy z nas w pewnym momencie wchodzi w etap szukania akceptacji wśród rówieśników. Zazwyczaj przypada to na okres podstawówki i gimnazjum (w liceum większość osób już o to nie dba). Pragnienie bycia kimś w środowisku szkolnym doprowadza często do słodkich kłamstewek, by pokazać siebie w lepszym świetle. A co jeśli przez zupełny zbieg okoliczności małe kłamstewko rozrasta się do rangi potężnego kłamstwa? No cóż, o to zapytajmy Ninę.

Nina Petrykowska chodzi do gimnazjum im. Pierwszego Pułku Ułanów Krechowieckich w Augustowie i – tak samo jak tysiącom ludzi – po prostu zdarza jej się palnąć drobne głupstwo. Po to, żeby utrzeć nosa byłej przyjaciółce, rzuca od niechcenia, że ma chłopaka. Tylko tyle. Tysiące dziewczyn robiły to przed nią, a jednak ona się o to minikłamstewko boleśnie potyka.

Ewa Nowak to autorka wielu poczytnych powieści dla młodzieży. Ja spotykam się z nią dopiero po raz drugi i szczerze żałuję, że nie trafiłam na jej książki kilka lat wcześniej, kiedy to czytałam wiele tego typu książek. Teraz nadal je czytam i muszę przyznać, że historie opowiadane przez panią Nowak reprezentują najlepsze polskie powieści dla młodzieży, które z przyjemnością mogę polecić każdemu nastolatkowi.

W Danych wrażliwych przenosimy się do zwyczajnego polskiego gimnazjum. Tam spotykamy Ninę, naszą główną bohaterkę i zarazem bardzo przeciętną dziewczynkę, która szuka swojego miejsca w grupie rówieśniczej. Nie zdarza się jej być wredną czy złośliwą. Stara się po prostu zaadaptować i jednocześnie nie dać sobie wejść na głowę. I właśnie z tego powodu kiedy Kaśka zaczyna temat miłości i związków, Nina rzuca, że ma chłopaka, ot tak, żeby Kaśce pokazać, że ona też potrafi sobie kogoś znaleźć. Potem przez kilka dni nie pokazuje się w szkole, a kiedy wraca uświadamia sobie, że już nic nigdy nie będzie wyglądało tak samo.

Problem poruszony przez Ewę Nowak jest bardzo na czasie. W dzisiejszych czasach bardzo łatwo wpaść w sieć kłamstw tylko po to, by móc stać się kimś lepszym w oczach innych. Stało się już normą, że w codziennym życiu nosimy maski i swoją prawdziwą twarz znamy tylko my sami. Jesteśmy świetnymi aktorami, bo z łatwością wchodzimy w role. Wystarczy, że nadarzy się okazja, tak jak w przypadku Niny, i od razu jesteśmy w stanie odegrać największą komedię lub tragedię naszego życia.

Po przeczytaniu Nie do pary wiedziałam, że będę chciała przeczytać więcej książek tej autorki. Nie są one skomplikowane, ale nie można ich też nazwać przyjemnymi, bo traktują o poważnych tematach, a bohaterowie muszą zmagać się z wieloma problemami charakterystycznymi dla ich wieku. A co najważniejsze, czyta się je bardzo szybko i dostarczają one wielu wartościowych doświadczeń.

Powieści spod pióra Ewy Nowak to literatura idealna dla nastolatków. Autorka pokazując różne zachowania nastolatków jednocześnie przestrzega przed nimi, pokazuje skutki złych wyborów, czy, jak w tym przypadku, kłamstw. Ja znajduję się już poza grupą docelową odbiorców jej powieści, ale jednak z przyjemnością je czytam, bo przypominają mi okres kiedy sama byłam w stanie zrobić wiele głupot żeby zaistnieć wśród rówieśników. Nie przedłużając, wszystkim zainteresowanym polecam dobry kawałek polskiej literatury młodzieżowej, jakim jest powieść Dane wrażliwe!

Każdy z nas w pewnym momencie wchodzi w etap szukania akceptacji wśród rówieśników. Zazwyczaj przypada to na okres podstawówki i gimnazjum (w liceum większość osób już o to nie dba). Pragnienie bycia kimś w środowisku szkolnym doprowadza często do słodkich kłamstewek, by pokazać siebie w lepszym świetle. A co jeśli przez zupełny zbieg okoliczności małe kłamstewko rozrasta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wydawnictwo Bukowy Las kontynuuję swoją serię Myślnik! Tym razem dostajemy powieść amerykańskiej pisarki Meg Wolitzer, która nie jest zbyt znana w naszym kraju, co jednak nie przeszkadza jej w podbijaniu zagranicznych list bestsellerów. Pod kloszem staje więc w jednym szeregu z chociażby powieściami Greena, jednak czy sprosta standardom wyznaczonym przez pana Zielonego? Ma być pouczająco, z przekazem i dla młodych. A jak jest?

Na samym początku pragnę zwrócić uwagę na to, że powieść rzeczywiście dobrze wpasowuje się w serię Myślnik. Traktuje o trudnych aspektach młodzieńczego życia, o zdarzeniach, które nigdy nie powinny dosięgnąć osób w tak młodym wieku. Na przykładzie Jem, oraz jej przyjaciół autorka pokazuje jak ciężko jest przezwyciężyć traumę i wyrwać się z sideł mrocznej przeszłości. Lektura zmusza czytelnika do rozmyślań na temat cierpienia, bólu i ulotności chwili oraz życia.

Główną bohaterką i jednocześnie narratorką powieści jest Jem Gallahue, młoda dziewczyna, która zamyka się w sobie po stracie jedynej osoby, którą naprawdę kochała - jej chłopaka Reeve'a Maxfielda. Skutkiem tego jest wysłanie dziewczyny do szkoły z internatem w Vermoncie, gdzie ma dojść do siebie i ponownie zacząć cieszyć się życiem. Od samego początku zauważyć można, że główna bohaterka jest wyjątkowo dojrzała jak na swój wiek. W ostatnim czasie przeszła naprawdę dużo, spotkało ją niesamowite cierpienie i niesprawiedliwość.Kiedy razem z czwórką innych dzieciaków odkrywa Belzhar, to ona jako jedyna nie potrafi sobie z tym poradzić w odpowiedni sposób. Kraina jej marzeń zamiast zasklepiać rany i pomagać jej pogodzić się z tym co się stało, rozochoca dziewczynę do tego stopnia, że traci ona poczucie gruntu pod nogami. I w tym momencie czytelnik powinien zacząć już coś podejrzewać.

Powieść napędza sekret skrywany przez Jem, związany z okolicznościami śmierci Reeve'a. Od pierwszych stron zastanawiałam się jak mógł zginąć tak młody chłopak. No i oczywiście współczułam Jam i rozumiałam jej sytuację, bo wiadomo, nastolatki mają mocne zachwiania emocjonalne, burza hormonów i te sprawy. I dlatego liczyłam, że rozwiązanie akcji będzie może nie tyle zaskakujące, co będzie ładnie podsumowywać całą historię. I niestety muszę powiedzieć, że przeliczyłam się i to mocno. Jak dla mnie zakończenie rujnuje całą książkę, która rokowała bardzo dobrze. Finał historii Jem i Reeve'a jest tak rozczarowujący (żeby nie powiedzieć po prostu głupi), że chciało mi się wyć z rozpaczy. Nie rozumiem jak można tak zmasakrować tak interesującą powieść! Wybaczcie moją frustrację, ale inaczej się nie da. Patrząc na bohaterkę główną poprzez wydarzenia opisane na ostatnich kilkunastu stronach, dużo traci w oczach czytelnika. Nie powiem więcej, żeby nie zdradzić za dużo, ale chętnie pozbyłabym się ostatnich stron, lepiej by mi było z zakończeniem otwartym.

Jednak przyznać muszę, że wykreowanie Belzharu, czyli krainy marzeń na jawie jest bardzo oryginalny i niespotykany w literaturze dla młodzieży. Zaimponowało mi także wykorzystanie Szklanego klosza Sylvi Plath, jako książki, która miała skłaniać młodych bohaterów do przemyśleń i pisania dzienników. Kolejnym pozytywnym aspektem było ukazanie jak traumatyczne przeżycia mogą zbliżać ludzi, w tym przypadku piątkę nastolatków z lekcji Specjalnych zagadnień z literatury angielskiej. No i warto wspomnieć o przyjemnym i lekkim stylu pani Wolitzer, dzięki któremu lektura wciąga i nie daje o sobie zapomnieć. Wielkim minusem, jak już wcześniej wspomniałam, jest fatalne zakończenie powieści, które psuje doświadczenie czytelnicze i wprawia we frustrację.

Nie mam pojęcia, czy powinnam polecać, czy odradzać Wam tą lekturę. Z jednej strony warto ją przeczytać, bo jest bardzo ładnie napisana i opowiada o traumatycznych przeżyciach w inny, niespotykany sposób (Belzhar). A z drugiej jest to nieszczęsne zakończenie, z którego powodu jestem wściekła, bo zrujnowało główną postać i całą książkę. To może umówmy się tak, czytajcie, ale omińcie ostatnie, powiedzmy, 20 stron, okej? Zaoszczędzicie sobie rozczarowania.

Wydawnictwo Bukowy Las kontynuuję swoją serię Myślnik! Tym razem dostajemy powieść amerykańskiej pisarki Meg Wolitzer, która nie jest zbyt znana w naszym kraju, co jednak nie przeszkadza jej w podbijaniu zagranicznych list bestsellerów. Pod kloszem staje więc w jednym szeregu z chociażby powieściami Greena, jednak czy sprosta standardom wyznaczonym przez pana Zielonego? Ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytając baśnie, czy oglądając ich adaptacje filmowe zawsze skupiamy się tylko na bohaterach pozytywnych. To właśnie losy pięknych księżniczek, przystojnych książąt, czy uroczych zwierzaków interesują nas najbardziej. Są idealni, więc chcemy dla nich jak najlepiej. I właśnie z tego powodu mało kto darzy jakąkolwiek sympatią postaci negatywne, tych tzw. wrogów. Tylko zakłócają życia naszych ulubieńców, powodują problemy, a ich działania doprowadzają prędzej czy później do tragedii. Są zawsze w innym obozie i nie mamy szansy dowiedzieć się jak wygląda ich życie po szczęśliwym zakończeniu. Aż do teraz. Melissa de la Cruz postanawia uciąć dyskusje i pokazuje nam swoją wizję losów złoczyńców wszech czasów.

W powieści do głosu dochodzą dzieci czwórki największych złoczyńców - Złej Królowej, Diaboliny, Cruelli de Mon i Dżafara. Każde z nich odegrało swoją rolę i zamotało w życiach bohaterów, a teraz zostali zesłani na wygnanie na Wyspę Potępionych. I, o ironio, na wyspie pozbawionej magii ich egzystowanie nie mogło bardziej przypominać normy. Są zmuszeni do mieszkania w ruderach dawnych posiadłości i żywienia się resztkami pochodzącymi z Auradonu.

Ich potomkowie, w kolejności, Evie, Mal, Carlos i Jay są zmuszeni do przebywania na wyspie od urodzenia. Przypominają zwykłych nastolatków - chodzą do szkoły, spędzają razem czas, buntują się przeciwko rodzicom, szukają akceptacji w gronie rówieśniczym, zawierają przyjaźnie. Z natury są dobrzy, ale wpajane jest im zło, przez co często mają mętlik w głowie, nie wiedzą jak się zachować, co zrobić. Warto wspomnieć, że na samym początku ta czwórka była podzielona na dwie dwójki. Mal przyjaźniła się z Jay'em i z całego serca nienawidziła Evie, która z kolei kolegowała się z Carlosem. Połączyła ich wspólna misja, a relacje z wrogich powoli przeradzały się w przyjaźnie.

Melissa de la Cruz wykreowała bardzo ciekawe uniwersum, w którym bohaterowie różnych baśni raz na zawsze zostali oddzieleni od swoich wrogów i nieprzyjaciół. Nie jest to jednak równoznaczne z tym, że w Auradonie życie jest sielanką. Czytelnik ma wgląd w życie dworu, i z perspektywy księcia Bena, syna Belli i Bestii, może śledzić wzrastające niezadowolenie wśród społeczeństwa i pierwsze kroki młodego księcia jako władcy kraju. Jednak mimo wszystko spory zostają rozwiązywane w pokoju za obopólną zgodą obu stron. Po prostu bajka!

Sama Wyspa Potępionych to miejsce pełne osobliwości. Nie można z niej uciec, ani się na nią dostać, ponieważ otacza ją magiczna bariera. Jest to też swoiste wysypisko - wszystko co nie jest już potrzebne mieszkańcom Auradonu ląduje na wyspie, co czyni ją jedną, wielką rupieciarnią. Może to nakłonić czytelnika do współczucia dzieciom złoczyńców - muszą znosić te okropne warunki przez zawinienia ich rodziców, co samo w sobie jest trochę niesprawiedliwe. Wszystkie zamieszkałe budynki to rudery z obdartymi ścianami, mnóstwem kurzu i pajęczynami. Ale jest też część wyspy, której nikt nie odwiedza i nie zna - spowite tajemnicą Odludzie. Całą Wyspą trzęsie Diabolina, czyli samozwańcza władczyni, podobnież najokrutniejsza ze wszystkich złoczyńców.

Wyspa Potępionych to powieść skierowana głównie do czytelnika młodszego. Jest to taka wisienka na torcie dla każdego wielbiciela baśni, także tych animowanych przez Disney'a. Nie znaczy to jednak, że książka nie może się podobać starszemu odbiorcy. Kieruję się swoim przykładem. Animacje Disney'a kocham nad życie i bardzo często do nich wracam, mimo że mam już 19 lat na karku. Dlatego też nie mogłam się doczekać tej lektury, a już po mogę powiedzieć, że nie czuję się zawiedziona. Powieść jet bardzo przyjemna i lekka, sięgałam po nią z ekscytacją i głodem dalszych przygód naszych głównych bohaterów. Jednak serialu jaki powstaje na podstawie książki pewnie oglądać nie będę - gdyby był animowany, to pewnie bym się zastanowiła.

W związku z powyższym, Wyspę Potępionych gorąco polecam wszystkim wiecznym dzieciom i fanom oldschoolowych animacji Disney'a. Ta powieść to bardzo fajna kontynuacja losów wielu znanych i lubianych, czy też nielubianych bohaterów. Świetnie sprawuje się w ciepłe popołudnia, lub kiedy dopada nas melancholijny nastrój. Gwarantuje podróż do dzieciństwa. Polecam raz jeszcze!

Czytając baśnie, czy oglądając ich adaptacje filmowe zawsze skupiamy się tylko na bohaterach pozytywnych. To właśnie losy pięknych księżniczek, przystojnych książąt, czy uroczych zwierzaków interesują nas najbardziej. Są idealni, więc chcemy dla nich jak najlepiej. I właśnie z tego powodu mało kto darzy jakąkolwiek sympatią postaci negatywne, tych tzw. wrogów. Tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wyruszając w nieznane można spodziewać się absolutnie wszystkiego. Przygody, niebezpieczeństw, bogactwa, przyjaźni, a może nawet czegoś więcej. Dla Jima tego typu wyprawa to przełamanie swoich wszelkich barier, wyjście ze strefy komfortu i rzucenie się od razu na głęboką wodę. Jednak kiedy tylko ma szansę wyrywa się z ryzów szarej i monotonnej codzienności i rusza na spotkanie z przygodą.

Silver. Powrót na Wyspę Skarbów to powieść, która przeniesie Was z powrotem na tajemniczą wyspę pełną wielu osobliwości i zagadek. W tej niezwykłej kontynuacji mamy przyjemność śledzenia losów potomków oryginalnych bohaterów Stevensona. Los w nietypowy sposób znów łączy Silvera i Jima Hawkinsa po czterdziestu latach spędzonych w odosobnieniu. Córka pirata wyrusza z misją od ojca, by odnaleźć potomka chłopca pokładowego Hispanioli i namówić go na wyprawę pełną niesamowitych przygód, ale też wielu niebezpieczeństw. Tak rozpoczyna się historia młodszego pokolenia. Jakie losy czekają odważną Natty i głodnego przeżyć Jima?

Głównym bohaterem, a zarazem narratorem powieści jest Jim Hawkins junior. Uważnie obserwuje i wnikliwie analizuje wydarzenia, których jest naocznym świadkiem. Trzeba mu przyznać, że nic nie ucieknie jego bystrym oczom. Jest synem człowieka, który w swojej młodości zawierzył swoje życie morzu i wyruszył by przeżyć przygodę swojego życia, spojrzeć w oczy śmierci i znaleźć wielki skarb kapitana Flinta. Młody Jim nie ma takich aspiracji. Jest raczej wolną duszą, interesuje się botaniką i lubi kontemplować przyrodę podczas spacerów na bagna. Pomaga ojcu prowadzić rodzinny biznes, którym jest knajpa o nazwie, a jakżeby inaczej, Hispaniola.

Pewnego dnia do jego życia wkracza Natty Silver. Z tych Silverów? Oczywiście! Natty to jedyna córka Johna Silvera. Stary ojciec zleca jej zadanie odnalezienia cennej mapy i wyruszenia na Wyspę po resztę skarbu. A do tego potrzebny jest jej Jim jr., bo to włąśnie jego ojciec posiada mapę. Natty mimo młodego wieku jest na najlepszej drodze do zostania świetnym marynarzem. Jest oswojona z wodą, umie pływać łódką i ma własną papugę Kleksa. Poza tym jest niezwykle odważną i zdeterminowaną dziewczynką, która bardzo kocha ojca i jest w stanie ryzykować własne życie by wypełnić jego, być może, ostatnią prośbę. Świetnie dogaduje się z innymi członkami załogi. Jest sprytna i umie radzić sobie w ekstremalnych sytuacjach.

Powieść Andrew Motiona to przede wszystkim świetne uzupełnienie historii opowiedzianej przez Roberta Louisa Stevensona. Znajdziemy w niej bohaterów Wyspy Skarbów i dowiemy się jak ułożyli sobie życie po niesamowitej przygodzie, która ich spotkała. Na co przeznaczyli swoją część złota? Czy nadal żeglowali w poszukiwaniu wrażeń? Wszystkie odpowiedzi zawierają się w początkowych rozdziałach książki.

Cała powieść wciąga nas w klimat dziewiętnastowiecznych wypraw statkiem. Razem z bohaterami mamy szansę poczuć przygodę i wziąć udział w poszukiwaniach pozostałej części skarbu kapitana Flinta. Całkiem nowa historia przeplata się z cieniami opowieści oryginalnej. Znani i lubiani lub znienawidzeni bohaterowie, oraz całkiem nowi, których dopiero musimy poznać. No i kolejna część skarbu do odnalezienia.

Autor bardzo starał się by w swojej książce oddać jak najwięcej z historii Stevensona, dlatego stylizuje tekst by przypominał opowieść z XIX wieku. To może przysporzyć nam kilku problemów. Co prawda nie występuje tu dużo fachowego słownictwa związanego ze statkiem czy żeglugą, które mogłyby utrudnić zgłębianie tekstu. To styl jest ciężki do przyswojenia. Nie jest to oczywiście nic złego, mówię tylko, że przez ten zabieg Motiona, jego powieść czyta się odrobinę ciężej i zdecydowanie dłużej od przeciętnej powieści dla młodzieży o tej samej objętności.

Silver to powieść dla każdego fana Wyspy Skarbów oraz powieści przygodowych związanych z żeglugą. To książka nie tylko dla tych, którzy czytali powieść Stevensona, ale dla wszystkich. Owszem znajomość oryginalnej historii jest przydatna, jednak nie jest ona konieczna do zrozumienia książki Motiona.

Wyruszając w nieznane można spodziewać się absolutnie wszystkiego. Przygody, niebezpieczeństw, bogactwa, przyjaźni, a może nawet czegoś więcej. Dla Jima tego typu wyprawa to przełamanie swoich wszelkich barier, wyjście ze strefy komfortu i rzucenie się od razu na głęboką wodę. Jednak kiedy tylko ma szansę wyrywa się z ryzów szarej i monotonnej codzienności i rusza na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ze stratą bliskiej osoby można sobie radzić na róne sposoby. Zamknąć się w sobie, albo wręcz przeciwnie wyjść do ludzi. Zmienić otoczenie, albo pozostawić wszystko tak jak było. Laurel znalazła swój sposób i pisze listy do swoich idoli, którzy także odeszli.

Szesnastoletnia Laurel nie może się pogodzić z tragiczną stratą siostry. Szuka pomocy idoli, którzy też odeszli: Kurta Cobaina, Amy Winehouse, Jima Morrisona, Janis Joplin… Pisze do nich listy. Z tych listów układa się opowieść o niej samej, jej cierpieniu, samotności, poszukiwaniu siebie i przebaczeniu.

Kochany Kurcie, chciałam napisać do osoby, z którą mogłabym pogadać. Chciałabym, żebyś mi powiedział, gdzie teraz jesteś i dlaczego odszedłeś. Byłeś ulubionym muzykiem mojej siostry May. Odkąd jej nie ma, trudno mi być sobą, bo tak naprawdę nie wiem, kim jestem…

Laurel podziwiała siostrę, ale czuła się przez nią zepchnięta w cień. Teraz usiłuje pogodzić się z tym, co się stało i odnaleźć siebie. Choć nie jest łatwo opłakiwać kogoś, komu się nie wybaczyło…

Pisze o tym, co się zdarzyło, przeżywa to jeszcze raz. Zwierza się, pyta. Te listy i miłość, którą odkrywa, pozwalają pojednać się z życiem i z sobą samą. Rozumie, że nie mogła ocalić siostry, ale może ocalić siebie.

Kochani, dlaczego się poddaliście? to kolejna przeczytana przeze mnie książka napisana w formie epistolarnej, co znaczy tyle, że historia spisana jest za pomocą listów. Ostatnio ten zabieg staje się coraz bardziej popularny. Ta pozycja różni się jednak od na przykład Love, Rosie, bo w listach dziewczynki znajdujemy normalny zapis fabuły, z narracją w pierwszej osobie. Dlatego forma korespondencji nie wpływa tak bardzo na odbiór. Czytanie książki przypomina poznawanie regularnej powieści.

W tym przypadku autorką listów jest młodziutka Laurel, która niedawno straciła swoją ukochaną starszą siostrę, która była dla niej wzorem. Dla dziewczynki May była wszystkim. Była jej jedyną przyjaciółką, zawsze się o nią troszczyła i dbała by nie spotkało ją coś złego. Dlatego kiedy starsza siostra ginie w straszliwych okolicznościach, Laurel nie wie co ma ze sobą zrobić. Jej życie ma całkowicie się zmienić i nic już nie będzie takie samo. Na skutek traumy szesnastolatka izoluje się od świata, stara się poradzić sobie ze stratą sama, czego napewno nie ułatwia jej sytuacja rodzinna. Zmienia szkołę, znajduje nowych przyjaciół, chłopaka i zaczyna pisać listy do... nieżyjących już ludzi, jej idoli. W ten sposób powstaje niezwykły pamiętnik, który obrazuje jak Laurel stara się pogodzić się ze śmiercią siostry i ruszyć naprzód.

Problem straty poruszany przez Dellaira'ę nie jest zbyt oryginalny, często można się na niego natknąć we współczesnej literaturze dla młodzieży. Książkę ratuje to, jak realistycznie została ukazana sytuacja Laurel jako młodszej siostry. Pustka w domu, próba przysposobienia sobie niektórych cech siostry oraz jej ubrań, częste wędrówki do jej pokoju, żal, rozpacz, obwinianie się. Potrafię to zrozumieć, bo sama mam siostrę, z którą jestem bardzo blisko.

Najsłabszą stroną tej książki jest zdecydowanie oprawa graficzna. Wiele osób nie sięgnie po nią właśnie z tego powodu. I to właśnie jest problem wydawnictwa Amber - nie mają dobrego grafika czy też designera. Bo jeśli chodzi o wydawane przez nich tytuły, to perełek jest wiele, ale kiedy okładka straszy zamiast zachęcać, to cóż... szału nie będzie.

Jak dla mnie ta książka to typowy średniaczek. Nic nowego, zero rewelacji, ale warto przeczytać, bo historia nawet ciekawa. Może już trochę wyrosłam z takiej literatury, nie wiem, ale Kochani pewnie spodoba się dużo bardziej młodszym czytelnikom. Lektura szybka i przyjemna, chociaż poruszane tematy do przyjemnych nie należą. Wywołuje dużo przemyśleń, nie pozwala pozostać obojętnym wobec losu Laurel, tego co jej się przydarzyło. Przeczytać można, chociaż nie gwarantuję, że się spodoba.

Ze stratą bliskiej osoby można sobie radzić na róne sposoby. Zamknąć się w sobie, albo wręcz przeciwnie wyjść do ludzi. Zmienić otoczenie, albo pozostawić wszystko tak jak było. Laurel znalazła swój sposób i pisze listy do swoich idoli, którzy także odeszli.

Szesnastoletnia Laurel nie może się pogodzić z tragiczną stratą siostry. Szuka pomocy idoli, którzy też odeszli:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zaczekaj na mnie czytałam w lutym i ta powieść wciągnęła mnie i przekonała do gatunku New Adult. Historie z tego gatunku można porównać do fan fiction i ogólnie opowiadań, jakie nastolatki zamieszczają na swoich blogach. A muszę przyznać, że jeszcze dwa lata temu zaczytywałam się w nich jak nawiedzona, dlatego teraz czytanie książek New Adult daje mi taką frajdę.

Zaufaj mi ukazuje tą samą historię, co Zaczekaj na mnie, jednak z innej perspektywy. Narratorem jest Cameron, który opowiada nam o tym jak on postrzegał daną sytuację. Niby to samo, więc po co czytać? A chociażby po to, by choć na chwilę wrócić do naszych ukochanych bohaterów i poznać inne spojrzenie na wszystkie zdarzenia. Spojrzenie mężczyzny, którego relacja powinna być nieco bardziej rzeczowa, niż przewrażliwionej nieco Avery. No i oczywiście, skoro opowiada nam facet, to można było spodziewać się tego, że będzie zwracał uwagę na fizyczność dziewczyny i to jak reaguje na nią jego ciało.

Jak się okazuje Cameron jest bardzo wrażliwym i doświadczonym przez życie chłopakiem, czym nie dorównuje oczywiście o wiele bardziej poszkodowanej Avery, ale oboje są po przejściach, co w jakiś sposób mogło ich do siebie zbliżyć. Nie można mu też odmówić cierpliwości, ponieważ Avery dość długo gra niedostępną. Ale Cam ma swoje sposoby by powolutku podbić serce wymarzonej dziewczyny. Do tego jest błyskotliwy, bystry i zabawny. Na wszystko znajdzie idealną odpowiedź, która pocieszy, lub rozbawi, zależnie od sytuacji. Można wspomnieć także, że nasz narrator nie jest jak Romeo, który czeka na swoją Julię. Nie stroni od imprez, alkoholu i dziewczyn na jedną noc. Jednak wraz z pojawieniem się jego Babeczki zaprzestaje tych praktyk, a przynajmniej je ogranicza.

Ogólnie cała powieść przepełniona jest dobrym humorem, docinkami ze strony różnych bohaterów. Wszystkie postacie wykreowane przez J.Lynn są barwne i wyraziste. Każdy ma jakieś charakterystyczne cechy i swój sposób bycia.

Nie będę ukrywać, że powrót do tej historii był dla mnie przyjemny, bo bardzo mi się spodobała. Jest to powieść nieco cieńsza, niż Zaczekaj na mnie i w sumie się nie dziwie, bo przedstawia mniej więcej te same wydarzenia, z tym, że widziane innymi oczami. Dlatego też nie wnosi praktycznie nic nowego, do tego co już wiemy o Avery i Cameronie.

Czy polecam? Jak najbardziej tak! Powieść Zaufaj mi to świetna odskocznia od czytania fantastyki, czy nieco cięższych gatunków. Jest lekka i przyjemna. Czyta się ją szybko i mimo, że zostaje w głowie na jakiś czas, to łatwo się od niej uwolnić. Tak jak inne książki z gatunku New Adult pomaga wyrwać się z zastoju czytelniczego, zrelaksować się i odpocząć. Ale najpierw zalecam przeczytanie historii właściwej, czyli Zaczekaj na mnie.

Zaczekaj na mnie czytałam w lutym i ta powieść wciągnęła mnie i przekonała do gatunku New Adult. Historie z tego gatunku można porównać do fan fiction i ogólnie opowiadań, jakie nastolatki zamieszczają na swoich blogach. A muszę przyznać, że jeszcze dwa lata temu zaczytywałam się w nich jak nawiedzona, dlatego teraz czytanie książek New Adult daje mi taką frajdę.

Zaufaj mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/05/cudowne-tu-i-teraz-tim-tharp.html

Cudowne tu i teraz to kolejna książka w cyklu Myślnik, który jest publikowany przez wydawnictwo Bukowy Las. Do tej pory mieliśmy okazję poznać ksiązki Greena, a teraz czas na innych autorów. Z zakładki, która była załączona do książki wynika, że ukaże się u nas niedługo książka Jenifer Niven, czyli All the bright places, która stoi na mojej półce i domaga się mojej uwagi. Już się nie mogę doczekać jej polskiej wersji!

Suttera ciężko określić - jest bohaterem pozytywnym, czy też negatywnym? Powiedziałabym, że stoi gdzieś po środku. Jest inteligentny i błyskotliwy, oraz wyjątkowo wrażliwy i sentymentalny. Z drugiej strony poznajemy go jako skrzywdzonego nastolatka, któremu nie odpowiada sytuacja jaką ma w domu i przez to cały czas popija alkohol zmieszany ze 7up'em. Wychowuje go matka i ojczym, ma dziewczynę, której nie potrafi docenić, a jego najlepszy przyjaciel się od niego oddala. Ma problemy, a jego nastoletnie życie nie jest takie kolorowe. I tu wkracza psychologia, można by się rozwodzić nad charakterem Suttera bez końca, i chyba o to chodzi w książkach z tej serii.

Mamy też Aimee, bardzo nieśmiałą dziewczynę, której brakuje pewności siebie. Fakt ten postanawia zmienić nasz główny bohater i pomaga Aimee się przeobrazić. Czy wyszło jej to na dobre? Nie powiem, bo to duży spoiler, więc musicie przekonać się sami.

W powieści Tharp porusza bardzo istotne aspekty życia nastolatka: brak akceptacji ze strony rodziców, niezrozumienie wśród rówieśników, radzenie sobie z odejściem jednego rodzica i powolne wkraczanie w dorosłość, co nie jest łatwe. Sutter musi zmierzyć się ze swoimi problemami, chociaż wcale tego nie chce, woli uciekać do alkoholu i głośnych imprez. Jednak, czy aby napewno to jest dobre wyjście z jego pogmatwanej sytuacji? Dopiera kiedy poznaje Amy zaczyna odkrywać siebie na nowo. Dociera do niego świadomość, że pierwszy raz w życiu jest dla kogoś ważny, że ktoś naprawdę o niego dba.

Na podstawie książki został nakręcony film o tym samym tytule. Oglądałam go jakiś czas temu, chyba w czasie świąt zimowych pokazywali go na HBO, nie jestem pewna. W każdym razie ekranizacja nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, niemniej jednak nie była zła. Wiadomo, ksiażka jest lepsza, ale to już chyba standard.

Cudowne tu i teraz to błyskotliwa opowieść o poszukiwaniu siebie i radzeniu sobie z przeciwnościami losu. Główny bohater powoli odnajduje siebie pod wpływem uczucia jakim darzy pewną niepozorną osobę, zupełnie nie w jego typie. To historia o tym jak skutek głupiej decyzji może pozytywnie wpłynąć na nasze życie. Książka spotyka się z dużą krytyką, jednak uważam, że jak najbardziej warto się z nią zapoznać. To szybka i przyjemna lektura, która spodoba się każdemu.

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/05/cudowne-tu-i-teraz-tim-tharp.html

Cudowne tu i teraz to kolejna książka w cyklu Myślnik, który jest publikowany przez wydawnictwo Bukowy Las. Do tej pory mieliśmy okazję poznać ksiązki Greena, a teraz czas na innych autorów. Z zakładki, która była załączona do książki wynika, że ukaże się u nas niedługo książka Jenifer Niven,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każda wojna jest straszna. Nie można powidzieć, że jedna jest, czy też była bardziej okrutna od innej. Zawsze cierpią ludzie, płacą życiem za wielkie idee głoszone przez władze. W niedawno wydanej w Polsce książce Odłamki Ismeta Prcić daje świadectwo tego jak sam próbował radzić sobie z sytuacją, w której jego kraj prowadził wojnę.

Ismet kocha teatr, chce się umawiać na randki i pić wino z przyjaciółmi. Ale w rozdartej okrutnym konfliktem etnicznym Bośni nie ma na to miejsca. Po dramatycznych wydarzeniach chłopak zostawia całą rodzinę. Zostaje uchodźcą. Jednak ucieczka do amerykańskiego raju tylko pozornie jest wybawieniem…

Mustafa Nalić jest żołnierzem. Jego rzeczywistość to wszechobecne okrucieństwo, śmierć najbliższych i frontowe koszmary. Losy dwóch młodych mężczyzn zaczynają się ze sobą niebezpiecznie splatać. Jakby należały do jednego człowieka… Kim naprawdę są Ismet i Mustafa?

Odłamki to książka składająca się z wybranych fragmentów notesów, jakie autor prowadził. Były one elementem jego terapii, która miała za zadanie pomóc mu uporać się z traumą jaką przeżył na skutek panującej w Bośni wojny. Nawet kiedy Ismetowi udało się uciec, to była to ucieczka czysto pozorna. Wojna zostaje w sercu na zawsze i nie da się jej ot tak zostawić za sobą. Dlatego tą powieść śmiało można nazwać autobiografią, dość nietypową, ale jednak.

Już na samym początku powiem, że książka jest dość wstrząsająca, więc jeśli szukasz lekkiej lektury, to źle trafiłeś. Czytając, podążamy za Ismetem Prcić'em, czyli samym autorem. Jako narrator przedstawia nam swoją historię od narodzin do teraźniejszości. Całość utrzymana jest oczywiście w formie dziennika, dlatego zdarza się, że poszczególne fragmnty są skierowane prosto do matki autora, czy też jego przyjaciół.

Obrazy jakie opisuje Prcić są makabryczne, ale też prawdziwe do bólu. Wojenna rzeczywistość ma na niego wielki wpływ, dlatego często neguje rzeczywistość i traci poczucie kim jest. Gubi się w świecie, jednocześnie starając się grać obojętnego na to co się dzieje w Bośni. Jednak przeżywa to całym sobą. Do tragedii narodu, dochodzi również tragedia rodzinna, gdyż matka Ismeta ma zaburzenia psychiczne.

Chronologia zdarzeń w powieści jest mocno zaburzona. Ciężko zorientować się w jakiej teraźniejszości się znajdujemy. Autor opowiada nam historię wplatając w nią rozległe retrospekcje. Przeskakuje z przeszłości w teraźniejszość lub przyszłość. Pamięta wydarzenia jakie jeszcze się nie wydarzyły i teoretycznie nie ma prawa ich znać. Zdarzenia mają także tendencje do powtarzania się, dlatego kilka razy czytamy dokładnie te same akapity, włożone w różnych miejscach fabuły.

W Odłamkach bohaterem i narratorem jest jednocześnie Ismet Prcić. Są też rozdziały pisane z perspektywy niejakiego Mustafy, który był dla mnie prawdziwą zagadką. Dlaczego? Bo jego postać momentami dosłownie stapiała się z postacią autora. Nagle czytelnik uświadamia sobie, że obaj mężczyźni mają te same wspomnienia, kochali tę samą dziewczynę, byli w tych samych miejscach. Dlatego przez większą część lektury zastanawiałam się o co tak właściwie w tym wszystkim chodzi. I swoją teorię mam, nie wiem jak daleko jej do prawdy, ale takie uzasadnienie wydało mi się logiczne. A mianowicie, przypuszczam, że Mustafa to drugie ja Ismeta, a z tego wynikałoby, że Ismet przejawiał objawy schizofrenii. To by miało sens, szczególnie patrząc na fragment, gdzie narrator spogląda w lustro i nie widzi swojego oblicza, lecz obcego człowieka. Ale to tylko takie moje teorie spiskowe.

Powieść warto przeczytać chociażby ze względu na to, że na rynku nie znajdziemy wiele pozycji z wojną na terenach byłej Jugosławii w tle. To kompletnie nowe spojrzenie na wydarzenia, które często są traktowane przez ludzi obojętnie, wydają się być małe i stosunkowo nie ważne w porównaniu np. z II Wojną Światową. Oprócz interesującego tła historycznego bardzo dobrze możemy zgłębić psychikę człowieka, który znalazł się w centrum wydarzeń, oraz musiał sprostać wojennej rzeczywistości i radzić sobie z nią od małego. Dla mnie Odłamki były bardzo wartościową lekturą, choć niełatwą do zrozumienia. Sami przeczytajcie, to dowiecie się dlaczego ta książka tak mnie zaintrygowała.

Każda wojna jest straszna. Nie można powidzieć, że jedna jest, czy też była bardziej okrutna od innej. Zawsze cierpią ludzie, płacą życiem za wielkie idee głoszone przez władze. W niedawno wydanej w Polsce książce Odłamki Ismeta Prcić daje świadectwo tego jak sam próbował radzić sobie z sytuacją, w której jego kraj prowadził wojnę.

Ismet kocha teatr, chce się umawiać na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/03/przedpremierowo-girl-online-zoe-sugg.html

Śledzę kanał Zoe już od kilku lat, więc kiedy dowiedziałam się, że wydaje książkę, oczywista oczywistość, musiałam ją mieć. Po angielsku, czy po polsku, nie ważne. I kiedy zobaczyłam informację o wydaniu książki w naszym kraju cieszyłam się jak głupia. A potem udało mi się wciągnąć na listę recenzentów tego tytułu i moja radość była jeszcze większa.


Jeśli ktoś jeszcze nie wie, Zoe Sugg od jakichś 6 lat prowadzi kanał na YouTube, gdzie pseudonimem Zoella zajmuje się głównie makijażem, ubraniami, czyli sprawami typowo związanymi z urodą. Jej kanał subskrybuje już ponad 7,5 mln osób! Obok wielu innych znanych youtuber'ów zalicza się do grona tzw. Internetowych celebrytów wypromowanych właśnie poprzez platformę YouTube. Prywatnie spotyka się z Alfie'm Deyes'em, z którym mieszka. Kocha zwierzęta, ma dwie świnki morskie (Pippin i Percy) oraz mopsa (Nala).

Kiedy tylko Girl Online pojawiła się na zagranicznym rynku wydawniczym, wiele kontrowersji wywołał fakt, że Zoe przy pisaniu książki korzystała z pomocy tzw. ghostwritera. Ghostwriter to osoba, która pomaga pisać książkę innemu autorowi, jednocześnie nie roszcząc sobie praw do niej. To dosłownie pisarz-duch, nie wiemy kim jest, ale mamy świadomość jego działalności. I już na początku pragnę ustosunkować się do tego faktu. Nie przeszkadza mi, że Zoe posunęła się do czegoś takiego - nie ma doświadczenia pisarskiego, więc nikt nie powinien jej mieć tego za złe. Dla mnie nieodpowiednie jest jednak, że vlogerka zataiła ten fakt przed resztą świata i cały czas powtarzała, że to JEJ książka. Powinna sama się przyznać, a tak naprawdę po wydaniu oświadczenia przez wydawcę nawet się do tego nie odniosła, poprawcie mnie jeśli się mylę, ale od czasu tej afery nie powiedziała już o książce ani słowa. Smutne.

Wracając do książki. Girl Online to opowieść o Penny Porter. Dziewczyna z Brighton już od roku prowadzi w tajemnicy bloga podpisując się nickiem Girl Online. Opisuje na nim swoje najróżniejsze przygody, uczucia, pisze o szkole, znajomych, chłopcach. Typowe dziewczyńskie sprawy. W wolnym czasie lubi także fotografować, patrzeć na morze i spędzać czas ze swoim przyjacielem Eliotem. Jej życie nie jest łatwe. Żyje w cieniu swojej przyjaciółki z dzieciństwa, jest kompletnie olewana przez chłopców, którzy się jej podobają, a w dodatku zawsze znajdzie sposób żeby upokorzyć się przed innymi. No i dochodzą do tego jeszcze napady paniki. I kiedy wszystko zaczyna się walić, wyjeżdża do Nowego Jorku i poznaje Noah. Ale chłopak także ma tajemnicę...

Miałam wygórowane mniemanie o książce zanim ją zaczęłam. No i muszę przyznać, że trochę się zawiodłam. Zacznę od tego co mi się podobało. Podobała mi się fabuła sama w sobie. Cała ta sprawa z blogiem, a potem z Noah - dla mnie bomba. Czytało się też bardzo szybko i przyjemnie. Wielki minus to duża przewidywalność i naiwność, bo niektóre wydarzenia są tak naciągane i mało prawdopodobne, że aż boli.

Styl jakim napisana jest powieść także pozostawia wiele do życzenia. Nie mówię, że jest zły, są momenty dobre i, niestety, te bardzo, bardzo słabe. Kuleją też dialogi, przy niektórych scenach miałam ochotę zamknąć książkę i walnąć się nią po głowie, bo wszystko było super fajnie, ale dialog zrujnował cały wydźwięk sytuacji.

Podobała mi się kreacja głównej bohaterki, obraz jej życia i tego co się jej przytrafiało. W Penny odnajdujemy cząstkę samej Zoe: blog, mieszkanie w Brighton czy choćby ataki paniki. Autorka chciała uchwycić trochę siebie i swojego życia, być może ukrywanie bloga towarzyszyło i jej w początkach przygody z blogowaniem. Penny to nastolatka zagubiona w świecie, nie jest pewna siebie, przejawia cechy introwertyka, najlepiej czuje się w swoim pokoju. Jest też zbyt ufna wobec osób, które ją otaczają, przez co często cierpi. Dziewczyna jest trochę jak ja. Też pokładam w ludziach wielką wiarę, na którą często nie zasłużyli. Jestem dla wszystkich miła, ale nie zawsze dostaję w zamian to samo. I nie potrafię odsunąć od siebie ludzi, którzy mają na mnie toksyczny wpływ. Tak po prostu.

Spodobała mi się za to przestrzeń w książce. Mimo iż nie przypominam sobie zbyt spektakularnych opisów, to moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach i dosłownie czułam jakbym znajdowała się w danym miejscu razem z bohaterami.

Mimo, iż bardzo lubię Zoe nie potrafię patrzeć na tę książkę inaczej niż jak na niezbyt udany debiut. Nie mówię, że książka nie jest dobra, bo pewnie spodoba się wielu osobom, po prostu nie trafiła do mnie w stu procentach. Najważniejsze jest to, że spędziłam z nią bardzo przyjemne kilka godzin. Czy będę kontynuować? Bo nie wiem czy wspominałam, ale planowana jest druga część Girl Online. I pewnie ją także przeczytam, chociażby z sentymentu do Zoe. A pierwszą książkę blogerki polecam w szczególności młodszym dziewczynom i fanom Zoelli :)

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/03/przedpremierowo-girl-online-zoe-sugg.html

Śledzę kanał Zoe już od kilku lat, więc kiedy dowiedziałam się, że wydaje książkę, oczywista oczywistość, musiałam ją mieć. Po angielsku, czy po polsku, nie ważne. I kiedy zobaczyłam informację o wydaniu książki w naszym kraju cieszyłam się jak głupia. A potem udało mi się wciągnąć na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/03/cztery-veronica-roth.html

Podczas lektury trylogii Niezgodna poznajemy Tris i jej losy, jej zmagania z systemem i spektakularną przemianę od Sztywniaczki do odważnej Nieustraszonej. Jednak bardzo mało wiemy o równie ważnym bohaterze jakim jest Cztery. Veronica Roth wychodzi więc swoim fanom naprzeciw i daje nam możliwość bliższego poznania Tobiasa.


Szesnastoletni Tobias, syn przywódcy Altruizmu, dokonał swojego wyboru. Stał się Nieustraszonym o imieniu Cztery, by zacząć wszystko od nowa. I nie pozwolić, by strach zmieniał go w tchórza.


Teraz musi dowieść, że zasłużył na swe miejsce wśród Nieustraszonych. Jego decyzje zaważą na losach innych nowicjuszy. A odsłonięte tajemnice zagrożą przyszłości – jego i całego społeczeństwa frakcyjnego.

Dwa lata później Cztery staje przed następnym trudnym wyborem. Wtedy spotyka Tris, która właśnie porzuciła Altruizm. Z nią droga do naprawienia ich świata może być łatwiejsza. Ale czy z nią Cztery może stać się znów Tobiasem?


Co ciekawe, trylogia Niezgodna początkowo była pisana z perspektywy Tobiasa właśnie. Roth stwierdziła jednak, że z męskim bohaterem głównym nie uda jej się przekazać wszystkiego tak jak chciała. Stworzyła więc postać Tris i zaczęła pisać swoją opowieść od nowa, Tobiasa spychając do roli drugoplanowej. Ośmielę się stwierdzić, że historia z perspektywy Tobiasa byłaby równie ciekawa, co ta, którą mamy. Jest on bardzo ciekawą postacią z dużym potencjałem, i cieszę się, że możemy wgłębić się choć trochę w jego przeszłość.

Książka to zbiór czterech opowiadań: kolejno Transfer, Nowicjusz, Syn i Zdrajca, oraz trzech dodatków, mających ścisły związek ze spotkaniami z Tris. Jak sugerują tytuły opowiadań mamy szansę poznać cztery wcielenia Tobiasa. Śledzimy jego historię od testu przynależności, przez Ceremonię Wyboru, nowicjat w Nieustraszoności, potajemne spotkania z matką aż do wydarzeń, które znamy z pierwszego tomu trylogii. Wszystko o czym czytamy, w mniejszym lub większym stopniu już wiemy, ponieważ była o tym mowa w Niezgodnej, Zbuntowanej lub Wiernej (głownie Niezgodnej).

Tak naprawdę uważam, że każdej osobie, która przeczytała trylogię Roth i ta książka się spodoba. Całość utrzymana jest w podobnym klimacie i oczywiście akcja ma miejsce w tym samym świecie. Można jeszcze na chwilę powrócić do Chicago, do znanych bohaterów i poznać ich z odrobinę innej strony, może bardziej dogłębnie, bo oczami Tobiasa, który znał niektóre osoby długo przed tym jak poznała je Tris. Z książki pozyskujemy także informacje o zdarzeniach lub bohaterach jedynie wspomnianych we właściwej serii, co wzbogaca całą trylogię. Sama bardzo lubię dowiadywać się więcej i więcej o bohaterach serii lub książek, które mają szczególne miejsce w moim sercu, dlatego lektura Cztery była dla mnie czystą przyjemnością.

Książka to prequel, dlatego polecić ją można jedynie ścisłej grupie osób, które przeczytały trylogię Niezgodna, a chociażby jej pierwszą część. Sama z trylogią zapoznawałam się jakiś czas temu, więc nie jestem w stanie precyzyjnie określić czy Cztery nie zawiera jakichś spoilerów co do postaci Tobiasa w kolejnych tomach serii. Jednak skoro to prequel, to chyba można go czytać jako początek. Ja jednak polecam zrobić rzecz całkowicie odwrotną i przeczytać tę książkę na samym końcu przygody z Niezgodną.

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/03/cztery-veronica-roth.html

Podczas lektury trylogii Niezgodna poznajemy Tris i jej losy, jej zmagania z systemem i spektakularną przemianę od Sztywniaczki do odważnej Nieustraszonej. Jednak bardzo mało wiemy o równie ważnym bohaterze jakim jest Cztery. Veronica Roth wychodzi więc swoim fanom naprzeciw i daje nam możliwość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/03/brenda-viktoria-armstrong.html

Zaraz po skończeniu Ametysty zabrałam się za czytanie drugiego tomu sagi 7 wymiar. Skoro miałam taką wygodę to czemu nie? Sama publikacja recenzji Brendy nieco odwlekła się w czasie, ale jestem tu i teraz żeby podzielić się z Wami moją opinią na temat tej książki.



Po wielkim wybuchu powstaje nowy wymiar. Powoli zasiedlają go mieszkańcy Kotaliny. Nie zdają sobie sprawy, że pod ziemią istnieje państwo rządzone przez królową Mestę – okrutną, cyniczną i psychopatyczną wiedźmę. Obozy śmierci i rządy twardej ręki trzymają ten podziemny świat w ryzach. Pewnego dnia oba królestwa zderzą się ze sobą. Co z tego wyniknie? Między innymi to, że bez względu na płeć władza absolutna wyciąga na światło dzienne nasze najgorsze cechy. (Źródło: lubimyczytac.pl)

Ach... Jak dobrze było wrócić do Kotaliny! W tym tomie, jak się można domyśleć po tytule śledzimy nieco dokładniej losy pobocznej bohaterki z pierwszej części, czyli wampirzycy Brendy. Nie wiem czy o tym wspominałam, ale jej postać przypadła mi do gustu bardziej niż sama Ametysta, która momentami bardzo mnie irytowała. Brenda od pierwszego tomu wiedziała czego chce, prezentowała postawę kobiety niezależnej, dzielnej. Prawie nic nie mogło jej wystraszyć. Umiała także poprowadzić swoją relację z Maxem, w sposób, by wszystko odbywało się na jej warunkach.

W tym tomie akcja dzieli się na dwie główne płaszczyzny. Z jedenej strony mamy sytuację zaludniania nowego wymiaru nazwanego na cześć Ametysty jej imieniem, z drugiej poznajemy podziemne życie despotycznego królestwa, które ukryło się w obawie przed stworzeniami zamieszkującymi w przeszłości powierzchnię wymiaru. Pod sam koniec będzie można zaobserwować połączenie tych dwóch płaszczyzn, tylko tyle powiem.

Wydawca kolejny raz uraczył nas piękną okładką, która skrywa w sobie jakąś tajemnicę czym przyciąga oczy. Dzięki takiej oprawie graficznej książki nie da się przeoczyć.

Brenda utrzymuje poziom pierwszego tomu serii, a może jest nawet trochę lepsza. Takie wrażenie towarzyszy mi przeważnie zawsze kiedy czytam kontynuację serii, gdyż znam bohaterów i świat i mogę dowiedzieć się co dalej się z nimi dzieje. Jak do tej pory seria 7 wymiar jest naprawdę dobra i mam nadzieję, że będzie mi dane ją kontynuować.

http://zaczytanablondynka.blogspot.com/2015/03/brenda-viktoria-armstrong.html

Zaraz po skończeniu Ametysty zabrałam się za czytanie drugiego tomu sagi 7 wymiar. Skoro miałam taką wygodę to czemu nie? Sama publikacja recenzji Brendy nieco odwlekła się w czasie, ale jestem tu i teraz żeby podzielić się z Wami moją opinią na temat tej książki.



Po wielkim wybuchu powstaje...

więcej Pokaż mimo to