-
ArtykułyCzego to człowiek nie wymyśli! „Historia wynalazków. Moja pierwsza książka o odkryciach”Anna Sierant1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 27 września 2024LubimyCzytać189
-
ArtykułyOceniaj po okładce – rozmowa z Anną Pol, autorką okładek do „Chłopek” i „Anne z Zielonych SzczytówEwa Cieślik2
-
ArtykułySabina Waszut, autorka „Straconego pokolenia“: Ofiary są po obu stronach konfliktuBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2024-01-14
2023-07-28
Książka miała "pecha", gdyż zaczęłam ją czytać dobre kilka miesięcy temu, po czym dopadł mnie kryzys czytelniczy. Czytałam na raty, później zapominałam co czytałam, i musiałam wracać i znów to samo. To najdłużej czytana przeze mnie książka odkąd robię to dla przyjemności (a nie z musu, jak za czasów szkolnych). Jednak absolutnie nie jest to wina autora ani powieści.
Samą powieść uważam, za bardzo dobrą. Łączy kilka wątków, które interesują mnie najbardziej w powieściach. Bohaterzy dosyć niejednoznaczni. Elias, Anna, Esperanza, a także Laura, Gonzalo. Przyznaję, że historia ta nie jest dla wszystkich. Jest wymagająca, skłaniająca do przemyśleń. W pewien sposób bolesna i niesatyskakcjonująca. Oczekiwałam, że pomimo tyle bólu i cierpienia na końcu ujrzymy dobro i radość. Lektura niewątpliwie nieodpowiedziała na moje oczekiwania pod tym względem, ale może to dobrze? Końcówka to gorzka pigułka, która dla mnie była podwójnie gorzka z tej racji, że czytałam tę powieść tyle czasu, że naprawdę zdążyłam polubić bohaterów jak dzieje się to w przypadku bohaterów serialu. Jednak nikt nie powiedział, że będzie lekko. Bardzo lubię literaturę autorów iberyjskich. W ich świecie nic nie jest czarno-białe, są różne odcienie życia.
Zdecydowanie polecam przeczytać.
Książka miała "pecha", gdyż zaczęłam ją czytać dobre kilka miesięcy temu, po czym dopadł mnie kryzys czytelniczy. Czytałam na raty, później zapominałam co czytałam, i musiałam wracać i znów to samo. To najdłużej czytana przeze mnie książka odkąd robię to dla przyjemności (a nie z musu, jak za czasów szkolnych). Jednak absolutnie nie jest to wina autora ani powieści.
Samą...
2022-11-01
Ernesto, próbując pokonać niemoc twórczą, szukając inspiracji, pewnego razu staje się odkrywcą niezwykle bezcennego znaleziska – małej skrzyneczki, w której znajdują się zdjęcia młodej pary.Nie zna ich, ale już wie, że nie zazna spokoju dopóki nie odkryje kim byli Ci ludzie, jak potoczyły się ich losy, i w jaki sposób te zdjęcia znalazły się w tym miejscu.W swoich najśmielszych wyobrażeniach nie mógł nawet przypuszczać jaka historia stoi za tym zdjęciem…
Książka, a raczej ebook trafił mnie lata temu,choć nie mam pojęcia w jaki sposób.Z racji, że miałam długoletnią przerwę i nie czytałam nic po hiszpańsku „przeleżał” on dłuższy czas w moich archiwach, wraz ze zmianą czytnika (który umarł śmiercią naturalną), byłam zmuszona do przekopania wszystkiego jeszcze raz, zgrania na nowy czytnik i w taki sposób natknęłam się na „Las tres heridas”/”Trzy rany”.To już moja trzecia powieść tej autorki i znów jestem zachwycona.Niczym nie ustępuje dwóm poprzednim, których fabułę wciąż pamiętam.
Historia powieści dotyczy wydarzeń związanych z wojną domową w Hiszpanii (lata 1936-1939), opowiada o Andresie i Mercedes, młodym małżeństwie, które spodziewa się dziecka.Zdjęcie (które po dziesiątkach lat znajdzie wspomniany pisarz), zrobione jest tuż przed wybuchem wydarzeń, które zmieniły losy wielu Hiszpanów.Mercedes i Andres wówczas nie wiedzą, że los ich rozdzieli.Nie tylko oni są bohaterami tej powieści.Mercedes będzie zmuszona uciekać ze swojego miasteczka (Mostoles) i wówczas pozna Teresę, która staje się drugą, jak nie najważniejszą postacią tej powieści.Teresa pochodzi z zamożnej rodziny, jest córką szanowanego lekarza.Mieszka w cudownym mieszkaniu, lecz jej poglądy są zupełnie inne niż członków jej rodziny (z której składają się również trzej bracia, siostra i matka, co często prowadzi do sprzeczek i lekceważenia zdania Teresy). Potajemnie spotyka się z socjalistą, czego nie aprobuje jej rodzina.Los zechce, że na swojej drodze spotka Mercedes i staną się przyjaciółkami.Ernesto będzie musiał wykonać ogromną pracę,by powiązać wszystkie wątki i zrozumieć co takiego wydarzyło się w życiu Mercedes i Andresa, i jaki udział w tym wszystkim miała wspomniana Teresa.
Książkę czytałam dosyć długo, gdyż po takim czasie musiałam się przyzwyczaić do pisanego hiszpańskiego, tym bardziej, że zawierało wiele zwrotów po hiszpańsku z zakresu historii, polityki i wojskowości,które nie były mi znane nawet po polsku.Jednak, gdy już „wsiąkłam” książka sama się czytała.Czytałam już powieści dotyczące wojny domowej w Hiszpanii, i muszę przyznać, że ta zdecydowanie podobała mi się najbardziej.Autorka nie stanęła po żadnej ze stron, a styl jej pisania sprawił, że poczułam się świadkiem tamtych wydarzeń, i choć historia Hiszpanii jest mi mniej znana niż mojego kraju, to dzięki umiejętnemu wpleceniu w fikcję prawdziwych faktów poczułam, że otrzymałam wartość dodaną – pogłębiłam swoją wiedzę.Ponadto postaci zarówno kobiece, jak i męskie były naszkicowane naprawdę umiejętnie.Moją ulubioną postacią stała się Teresa, która w pewnym momencie stała się najważniejsza w tej historii.Konflikty,które rodziły się we mnie czytając kolejne strony, to to za co kocham tę autorkę najbardziej.Człowiek ma ochotę krzyczeć, wściekać się, płakać i śmiać.Wiem, że książka ta nie jest dostępna w PL (nie po polsku), ale jeśli ktoś zna hiszpański, i będzie miał szansę zakupić przez Amazona, czy w jakiś inny sposób to gorąco polecam.Szczerze uwielbiam styl tej autorki, uwielbiam jej historie i bohaterów.Póki co nie zawiodłam się w ogóle.Gorąco polecam!
Ernesto, próbując pokonać niemoc twórczą, szukając inspiracji, pewnego razu staje się odkrywcą niezwykle bezcennego znaleziska – małej skrzyneczki, w której znajdują się zdjęcia młodej pary.Nie zna ich, ale już wie, że nie zazna spokoju dopóki nie odkryje kim byli Ci ludzie, jak potoczyły się ich losy, i w jaki sposób te zdjęcia znalazły się w tym miejscu.W swoich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-08-27
Helena wraca do kraju – do Hiszpanii - na ślub wnuczki.Jest już starszą, lecz bardzo docenianą malarką, która od wielu lat mieszka i tworzy w Australii.Wbrew sobie decyduje się wziąć udział w imprezie rodzinnej, choć nie przepada za takimi spędami rodzinnymi, uważa, że: „czasem trzeba się poświęcić”. Powrót do ojczyzny, przypomina jej o tym, w jaki sposób zginęła jej ukochana siostra, i dlaczego przed tym uciekła.Niespodziewanie dla niej, tajemnicze pudełko, które zostawiła matka staje się odpowiedzią na wiele pytań, z którymi główna bohaterka będzie musiała się zmierzyć…
Muszę przyznać, że nigdy nie mam dość takiego typu powieści, tym bardziej jeśli chodzi o twórczość iberyjską.Historie rodzinne składające się wydarzeń kilku pokoleń wstecz, zawierające tajemnice,niedopowiedziane historie,określone wybory, bądź ich brak są tym co lubię najbardziej.Dodatkowo bohaterzy z „krwi i kości”, i ten niesamowity klimat.Książka oczarowała mnie od pierwszych stron.Wybrałam ją na „chybił trafił” z mojej listy e-booków, nie znając szczegółowo zarysu fabuły.Tak naprawdę nie wiedziałam czego się spodziewać.Nie miałam pojęcia, czy to romans, czy thriller, czy lektura obyczajowa.Cudownym trafem „Kolor milczenia” łączy wszystkie te gatunki, a jeszcze można byłoby podpiąć kilka innych. Jak w historiach takiego typu, mamy wydarzenia dziejące się w przeszłości (retrospekcje), jak teraźniejszości.Oba czasy mają na siebie wpływ, a ogniwem je łączącym bez wątpienia jest nasza główna bohaterka – Helena, która co prawda bywa irytującą ososbą, ale nie sposób odmówić jej charakteru.
Zdecydowanie mogę polecić tę lekturę z ręką na sercu.Takie powieści kocham najbardziej i zawsze jestem na: Tak. Tym bardziej jeśli ich autorem jest pisarz iberyjski.Aż żałuję, że nie dane mi było przeczytać jej w oryginale, wówczas odczucia byłyby jeszcze intensywniejsze.Si! Polecam gorąco!
Helena wraca do kraju – do Hiszpanii - na ślub wnuczki.Jest już starszą, lecz bardzo docenianą malarką, która od wielu lat mieszka i tworzy w Australii.Wbrew sobie decyduje się wziąć udział w imprezie rodzinnej, choć nie przepada za takimi spędami rodzinnymi, uważa, że: „czasem trzeba się poświęcić”. Powrót do ojczyzny, przypomina jej o tym, w jaki sposób zginęła jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-22
Gdy Europą zawładnął konflikt wojenny, wywołany zamachem na następcę tronu Franciszka Ferdynanda - Hiszpania na początku nie chcąc mieszać się bezpośrednio w wojnę, postanowiła trzymać się z boku.Gdy do pałacu królewskiego dociera list napisany przez dziewczynkę poszukującą wieści o swoim bracie walczącym na froncie, hiszpański król postanawia nie zostawić małej bez pomocy.W ten dosyć nietypowy sposób angażuje się w działania mające na celu odszukiwanie jeńców i kontaktowania ich z rodzinami tworząc „departament do obrony jeńców wojennych”.
Tak, ewidentnie szkieletem całej opowieści jest król i jego działalność wojenna (czy raczej przeciwwojenna?). Nie jest on jedyną postacią w tej powieści.W „Listach do pałacu” mamy do czynienie z tyloma postaciami, że na początku można troszkę się pogubić.Osobami, które współpracują bezpośrednio z królem są: młoda arystokratka, która decyduje się nie wychodzić za mąż, młody anarchista i wieloletni przyjaciel króla będący jego powiernikiem i tzw. „prawą ręką”.Ponadto mamy do czynienia z wieloma postaciami, które łączy jedno:wojna, w mniejszym lub większym stopniu.Na początku ta wielowątkowość sprawiała mi pewien problem, ale raczej wynikało to z ciągłego przeskakiwania z „osoby” na „osobę”, co doprowadzało do wrażenia, że autorowi bardzo się spieszy.Jednak, gdy już poznałam wszystkich bohaterów, zaczęłam kojarzyć ich z imion, ta intensywność przeskoków przestała mnie męczyć.Autor zafundował nam taki wachlarz przekroju społecznego, że na pewno każdy znajdzie tutaj swojego ulubieńca. Pomimo ciągłych przeskoków, i lekkiej surowości, którą pokazał pan Diaz, nie brakowało mi tutaj emocji innego kalibru .Bohaterów i poznawaliśmy przez wybory życiowe, oraz ich reakcje na sytuacje, z którymi przyszło im się zmierzyć.Poczułam prawdziwą więź z większością postaci, co jednak u końca historii doprowadziło mnie do odczucia lekkiego niedosytu, chcąc wiedzieć, co działo się z nimi po I Wojnie Światowej.Bardzo lubię literaturę iberyjską, i lubię poznawać za jej pomocą historię ludzi, krajów i świata.Podobnie stało się w tym przypadku.Dowiedziałam się o rzeczach, o których nie miałam pojęcia, jednocześnie mile spędzając czas, i „poznając” osoby, które choć na krótki czas zaprosiły mnie do swojego świata. Polecam serdecznie
Gdy Europą zawładnął konflikt wojenny, wywołany zamachem na następcę tronu Franciszka Ferdynanda - Hiszpania na początku nie chcąc mieszać się bezpośrednio w wojnę, postanowiła trzymać się z boku.Gdy do pałacu królewskiego dociera list napisany przez dziewczynkę poszukującą wieści o swoim bracie walczącym na froncie, hiszpański król postanawia nie zostawić małej bez...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-08-15
“Żoną miała być”.Ślub był.Wystarczyło, by przebyła ocean i z Włoch dostała się do Argentyny.Dla młodej i niedoświadczonej życiowo dziewczyny,która nie „wyściubiała” nosa zza swojej wioski,i krok ten okazał się i tak wystarczająco milowy.Nie mogła nawet przypuszczać co czeka ją po drugiej stronie wielkiej wody.Zachęcam byś podobnie jak ja poznał historię tej niespełna 17letniej dziewczyny.Obiecuję – nie pożałujesz!
„Bogowie tanga” dosyć długo gościły na moim czytniku, zanim zdecydowałam się przeczytać tę powieść.W sumie nie wiem dlaczego tak długo się ociągałam.Może powodem był fakt, że zawsze znajdowało się coś ciekawszego.A przecież tango, muzyka, i kraje Ameryki Łacińskiej zawsze mnie interesowały.Nie mogło być inaczej w przypadku tej książki.Poznajemy w niej młodą włoszkę, która w wyniku aranżowanego małżeństwa zostaje poślubiona swojemu kuzynowi.Mówimy tutaj o roku 1913, można więc powiedzieć, że dziewczyna i tak miała „szczęście”.Jej mąż był człowiekiem młodym, i zawsze mieli dobre relacje.Ponadto był bratem jej ukochanej kuzynki – Cory.No właśnie, ale …gdy Leda po ciężkiej podróży stawia stopę na argentyńskiej ziemi, zostaje poinformowana o tym, że została wdową.Ciekawie prawda?Sytuacja, w której się znalazła zmusza ją do zaradności.Rodzina chce by wróciła do domu, ona nie wyobraża sobie już swojego życia w tak małej mieścinie.Cóż postanawia?Leda przyjmuje imię męża – Dante- i staje się mężczyzną.W ten o to sposób wkracza do świata, który nigdy nie ujrzałaby godząc się na życie,które chciała jej zaproponować najpierw matka, później kobieta,która zaopiekowała się nią na początku jej pobytu w tym nowym dla niej kraju.Muszę przyznać, że jest to jeden z największych plusów tej całej historii.Nikt by nie pomyślał, że młoda niedoświadczona dziewczyna zdecyduje się na tak odważny krok,który ostatecznie mógł doprowadzić jedynie do tragedii.Transformacja fizyczna jest intrygująca, ale również bardzo ciekawa jest transformacja psychiczna dziewczyny.Po pewnym czasie czytelnik zaczyna widzieć w niej mężczyznę.Kolejną niewątpliwą zaletą tej lektury jest klimat, który oddała autorka powieści.Fascynujący świat tanga.Muzyki i tańca przesiąkniętej miłością, tragedią i nadzieją.Chwilami miałam wrażenie, jakbym sama się tam znalazła.Leda, nie kryła również tego,że pociągają ją kobiety.Sama była brana za młodego chłoptasia,który swoim urokiem przyciągał dziewczęta.Nieraz przyprawiało mu to problemów.Homoseksualizm został wpleciony w historię w ciekawy sposób, nie rażąc nikogo w oczy (przynajmniej nie mnie).Najbardziej uderzyło mnie jednak coś co stało się wynikiem połączenia tych wszystkich plusów powieści o których wspomniałam wcześniej.Przyznaję, że miałam różne odczucia co do bohaterki, ale nie pamiętam, abym czytała kiedyś podobną historię, która naprawdę bardzo mi się spodobała.Czas spędzony z lekturą uważam za niezwykle interesujący i oczywiście polecam!
“Żoną miała być”.Ślub był.Wystarczyło, by przebyła ocean i z Włoch dostała się do Argentyny.Dla młodej i niedoświadczonej życiowo dziewczyny,która nie „wyściubiała” nosa zza swojej wioski,i krok ten okazał się i tak wystarczająco milowy.Nie mogła nawet przypuszczać co czeka ją po drugiej stronie wielkiej wody.Zachęcam byś podobnie jak ja poznał historię tej niespełna...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-06-11
To miejsce połączyło losy Andreu, Ferrana i Lai, to miejsce było miejscem ich pracy oraz pasji. To również tutaj losy dwójki stworzyły coś, co wpłynęło na losy większej ilości osób.Zapraszamy do”Santa Eulalii”, do pierwszego hiszpańskiego domu mody…
Zaczynając pisać recenzję tej książki przyznaję, że miałam pustkę w głowie.Bynajmniej z tego powodu, że nie ma o czym pisać!Wątków,które można poruszyć jest tak wiele, że trudno zdecydować się na któryś.Jeżeli lubicie literaturę iberyjską, interesuje Was Hiszpania, interesuje Was historia hiszpańskiej ojczyzny, to myślę, że trafiliście idealnie.Mamy tu świat pięknych,bogatych, kreatywnych ludzi, który miesza się z życiem klasy niższej.Mamy tutaj ludzkie dramaty, namiętności, troski, i wybory.Nie zabrakło wojny domowej i bardzo „krwistych” bohaterów, takich, których lubię najbardziej.Takich, którzy mogliby być naszym alter ego. Główni bohaterowie (o których wspomniałam powyżej) nie są spokrewnieni, ale przez ich wybory i zrządzenia losu stają się fundamentami powieści.Najśmiejszniejsze jest to, że na początku odniosłam wrażenie, że głównym bohaterem będzie zupełnie kto inny.Laia doprowadzała mnie do szału,Ferran również.Chyba przez całą powieść miałam z nimi „problem”, choć przyznaję, że stali się siłą napędową dla historii.Ponieważ kocham Hiszpanię, i wszystko co z nią związane, interesuje mnie temat wojny domowej, książka ta była bardzo interesującą lekturą.W moim odczuciu znacznie lepszą od „Zimowego wiatru na twej twarzy” (której wątek ogólny również traktuje o wojnie domowej i to w szerszym znaczeniu).Nie mogłam nie zauważyć moich pierwszych skojarzeń z hiszpańskim serialem,który oglądałam kiedyś w oryginale (dostępnym na Netflixie pt” Velvet” i „Velvet Collection”).Początek historii był bardzo podobny (charakter i klimat, i fabuła kręcąca się wokół domu mody).Jednak później te dwie historie rozjechały się, z czego oczywiście się cieszę.Pomimo tego, że w „Barcelońskich snach” autorka skupiła się na warstwie emocjonalnej, a nie jedynie „naładowaniu wydarzeń” (o co wciąż mam pretensje do autorki „Zimowego wiatru…”), to momentami brakowało mi „czegoś”.Niby wszystko pasowało, ale czasem nie rozumiałam wyborów głównych bohaterów (zwłaszcza jednej bohaterki).Oczywiście broniłam ich przed samą sobą czasem (moim wewnętrznym krytykiem), ale coś bym dodała.Podobał mi się styl tej powieści.Dobrze się czytało tę lekturę, liczba stron też w sam raz.Ani za krótko, ani za długo.Napewno czas spędzony z Laią i resztą bohaterów mogę uważać za udany.Czy wybitnie udany?Raczej nie, ale było przyjemnie.
To miejsce połączyło losy Andreu, Ferrana i Lai, to miejsce było miejscem ich pracy oraz pasji. To również tutaj losy dwójki stworzyły coś, co wpłynęło na losy większej ilości osób.Zapraszamy do”Santa Eulalii”, do pierwszego hiszpańskiego domu mody…
Zaczynając pisać recenzję tej książki przyznaję, że miałam pustkę w głowie.Bynajmniej z tego powodu, że nie ma o czym...
2019-12-30
Ciężko nam mieć wpływ na nas samych, nie sposób zdecydować się nam na ruch, krok w tył czy też do przodu, dlaczego więc uważamy, że siła naszych słów mogłaby zmienić losy naszych bliskich,gdybyśmy choć ten jeden raz postawili na swoim?
Dwie rodziny w obawie przed wojną domową w Hiszpanii przeprowadzają się do Francji.Wśród nich są: Diego,Elisa i Martin.Trójka nierozłącznych przyjaciół z dzieciństwa.To oni staną się bazą całej powieści,i wydarzeń, które miejmy nadzieję oczarują Was równie mocno jak i mnie.”Malarka gwiazd” dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych:w czasach II wojny światowej i współczesności.Mamy też inne przeskoki ,które potrzebne były po to, aby poznać losy naszych bohaterów i pomóc zrozumieć ich postawy.Elementem, a raczej punktem łączącym obie płaszczyzny jest Diego(młody i staruszek), oraz jego wnuczka Violetta.Violetta została obdarowana przez autorkę jej własnymi problemami, więc nie jest jedynie uzupełnieniem dla głównej postaci wspomnianego już Diega.Na początku bałam się, że nie połapię się w tych wszystkich powiązaniach, problemach i tematyce, ale całe szczęście obawy były niesłuszne, gdyż Noguera idealnie uchwyciła wszystkie wątki, nie zapominając, że poza akcją, wspaniałymi opisami, nie może zabraknąć ciekawych postaci.Ta książka w jakiś sposób mnie zachwyciła.Co było tego powodem?Za każdym razem sięgając po nią, odczuwałam ogromną przyjemność z każdej minuty spędzonej z lekturą.W mojej opinii jest cudowna.Bardzo się cieszę, że tłumaczka nie zabiła tego klimatu, za który kocham Hiszpanię, i ich literaturę.Te wszystkie opisy natury, nawet pojęcia związane z malarstwem, monologi Diega i Violetty, retrospekcje, znów powrót do współczesnosci sprawiły, że poczułam się, jakbym znała ich wszystkich kopę lat.Każda z postaci, i to zarówno z czasów wojennych, jak i współczesnych pokazała się z dwóch stron.Nad tym wszystkich wyrósł jeszcze jeden ogólny motyw, ale nie chciałabym go zdradzać, aby nie psuć przyjemności z czytania.Nie było tutaj wielkich wstrząsów, na tyle dużych, by czytelnik mógł krzyknąć: o rany!Ta powieść jest raczej ukierunkowana na inny rodzaj emocji.Trochę zadrwiono jednak z czytelnika każąc kawałek po kawałeczku odkrywać przeszłość bohaterów, o której opowiada Diego.Ja sama ciągle zadawałam pytanie:”No to co w końcu się wtedy wydarzyło? Mów Diego, bo mnie trafi!”.Jest to powieść wielowarstwowa, niczym cebulka, którą obierasz i wciąż poznajesz nowe historie, nowe twarze i wybory bohaterów. Książkę kończyłam w nocy, z katarem który całkowicie utrudniał mi czytanie, ale przezwyciężyłam przeciwności, bo wiedziałam: że i tak nie zasnę, nie znając zakończenia.No cóż, są Książki i książki. Dla mnie osobiście „Malarka gwiazd” zalicza się do tej pierwszej grupy.
Polecam postokroć!
Ciężko nam mieć wpływ na nas samych, nie sposób zdecydować się nam na ruch, krok w tył czy też do przodu, dlaczego więc uważamy, że siła naszych słów mogłaby zmienić losy naszych bliskich,gdybyśmy choć ten jeden raz postawili na swoim?
Dwie rodziny w obawie przed wojną domową w Hiszpanii przeprowadzają się do Francji.Wśród nich są: Diego,Elisa i Martin.Trójka...
2019-02-21
Pewnego poranka Manuel otrzymuje wstrząsającą wiadomość.Dowiaduje się, że osoba, którą obdarzył uczuciem prowadziła podwójne życie, co gorsza zginęła w wypadku samochodowym.Sprawy przybierają niezwykle szybki bieg wydarzeń, nie pozwalając mu „wziąć oddechu” na przeżywanie żałoby.Ile może znieść człowiek w obliczu prawdziwej tragedii spotęgowanej tajemnicami,o których nie miał pojęcia?Weź nie pytaj, po prostu przeczytaj!
„Dam Ci to wszystko” Dolores Redondo, jest powieścią „iście” hiszpańską, a takie kocham najbardziej.Według mnie nie jest to typowy kryminał, gatunkowo bardziej przypomina mi thriller psychologiczny z elementami obyczajowości.Fabuła posiada wszystko to za co kocham hiszpańską literaturę.Mamy tutaj kilka standardowych punktów, które powinny znaleźć się w każdym kryminale/thrillerze,ale mamy także opowieść o ludziach.Co mam na myśli?Nie mogę zdradzić zbyt wiele.Zdecydowanym pozytywem powieści było jak dla mnie "odkrywanie drugiego dna", ale nie tylko to.Gdy już czytelnik myśli,że zna rozwiązanie „historia skręca” w takim kierunku,którego nigdy by się nie spodziewał.Wielokrotnie zastanawiałam się co jeszcze może się wydarzyć?Kolejnym bardzo istotnym „plusem”był fakt,że dla autorki nie same wydarzenia były istotne,ale również podłoże psychologiczne bohaterów,które sprawia, że stali się oni naprawdę „ludzcy”.Uwielbiam powieści o ludziach i dla ludzi, a „Dam Ci…”zawiera to wszystko co cenię najbardziej.Nie brakuje tutaj również poruszenia tematów tak istotnych w obecnych czasach.Jeśli ktoś interesuje się Hiszpanią,wydarzenia w tej powieści nie będą dla niego zaskoczeniem.Jeśli nie interesował się nią wcześniej, myślę,że powieść może zachęcić go do jej poznania.Naprawdę nie potrafię znaleźć punktów, do których mogłabym się przyczepić.Czas spędzony z lekturą był naprawdę przyjemny.Polecam!
Pewnego poranka Manuel otrzymuje wstrząsającą wiadomość.Dowiaduje się, że osoba, którą obdarzył uczuciem prowadziła podwójne życie, co gorsza zginęła w wypadku samochodowym.Sprawy przybierają niezwykle szybki bieg wydarzeń, nie pozwalając mu „wziąć oddechu” na przeżywanie żałoby.Ile może znieść człowiek w obliczu prawdziwej tragedii spotęgowanej tajemnicami,o których nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-03
Nietuzinkowa przygoda z siostrami …
Pierwszy raz od dawna mam w głowie pustkę podczas pisania recenzji książki.Nie wiem w jaki sposób mam ją ocenić, nie chcąc zaniżyć oceny, a jednocześnie nie popaść w euforię.
„Zimowe panny” to powieść dziwna.Dlaczego?Fabuła toczy się swoim rytmem.Jest leniwa, osobliwa, na myśl przywodzi mi polskie lektury, które musiałam czytać w szkole, w których nie brakowało symboliki i zamysłów:”Co autor miał na myśli?".Saladina i Dolores(główne bohaterki), jakby wyrwane z innego świata sprawiają wrażenie istot pozaziemskich,a jednocześnie są tak bardzo ludzkie.Wzbudzają sympatię jednocześnie zniechęcając do siebie.Tło dla życia sióstr jest niepokojące.Autorka powoli zdradza szczegóły, nie śpieszy się z tym.Wszystko jest niesamowicie intrygujące, jednocześnie irytujące.W tym całym kontrolowanym ładzie wkrada się chaos.Jeśli taki był zamysł autorki, to mogę jedynie pogratulować kunsztu literackiego.Najlepiej przekonać się samemu.
Nietuzinkowa przygoda z siostrami …
Pierwszy raz od dawna mam w głowie pustkę podczas pisania recenzji książki.Nie wiem w jaki sposób mam ją ocenić, nie chcąc zaniżyć oceny, a jednocześnie nie popaść w euforię.
„Zimowe panny” to powieść dziwna.Dlaczego?Fabuła toczy się swoim rytmem.Jest leniwa, osobliwa, na myśl przywodzi mi polskie lektury, które musiałam czytać w...
2018-07-09
Los nie pozwolił Lenie i Gullienowi zaznać szczęścia.Gnał ich z miejsca na miejsce, „zrzucał” na nich doświadczenia, które nie jednej osobie nie pozwoliłyby już powstać.I po co to wszystko?No właśnie!A jak jest z naszym życiem?Czy, aby na pewno zawsze „coś” wydarza się z jakiegoś powodu?Czy jest to jedynie suma niefortunnych zbiegów okoliczności?
O Carli Moreno słyszałam już jakiś czas temu, a to za sprawą „Szmaragdowej tablicy”(której notabene do tej pory nie przeczytałam).Autorka z tego co mi wiadomo jest hiszpanką z pochodzenia.Zawsze,gdy mam możliwość (bo język hiszpański znam) sięgam po hiszpańskojęzyczną literaturę w oryginale.Przyznaję, od dawna tego nie robiłam (brak czasu).Nie zmienia to faktu, że mam pewną słabość do języka, kultury i historii Hiszpanii.Właśnie wojna domowa w Hiszpanii (jak przeczytałam w jednym opisie), była najważniejszą przesłanką do rozpoczęcia przygody z literaturą pani Moreno.Zbiegło to się z moim wylotem do Wielkiej Brytanii, gdzie czekało na mnie mnóstwo nowych wyzwań, książka miała pełnić funkcję relaksacyjną.Przyznaję, że początek mnie zachwycił, lektura (w co prawda bardzo skróconej wersji) opisywała losy Hiszpanów podczas wojny domowej, później było … coraz gorzej!W wielkim skrócie:odniosłam wrażenie, że autorka sama nie wiedziała o czym ma być jej książka.Czy naprawdę warto było „wcisnąć” aż taki przedział czasowy?Sądzę, że przedobrzyła.Natłok wydarzeń kosztem psychologicznego ukazania osobowości bohaterów.Szczerze mam nadzieję, że nie jest to błąd powielany z książki na książkę.Kompletnie nie rozumiałam zachowania Leny i Guillena.Niestety, mam wrażenie, że sama autorka ich nie rozumiała,albo nie lubiła!Ich wybory, deklaracje miłości, po czym „skakanie z kwiatka na kwiatek” nijak się miały do wartości, które próbowała „zaszczepić” czytelnikowi.Nie bardzo wiedziałam, co ja właściwie czytam.Jak to możliwe, że po tak obiecującym początku otrzymałam istny misz-masz!W pewnym momencie, zdałam sobie sprawę, że czytam „Zimowy wiatr…” tylko po to, by zobaczyć cóż takiego przydarzy się głównym bohaterom i jakim jeszcze zachowaniem zdenerwują mnie Lena i Gullien.Naszło mnie również porównanie „Zimowego wiatru” do „Tatiany i Aleksandra”, który też obfitował w szereg nieprawdopodobnych wydarzeń.Jednak czytając „Jeźdźca miedzianego” nie miałam uczucia zawodu.Wiem, wiem, rozpisuję się tylko o minusach.Co oceniam na plus?Możliwe, że fakt iż pomimo licznych mankamentów dotrwałam i gdy udało mi się już znaleźć czas, nie zostawiałam jej po 2 stronach, ba!Nie zostawiłam jej, doczytałam!I co z tego?Jeśli jestem, a raczej byłam zawiedziona całością.Początek obiecywał wiele, niestety później było „wszystko”,lecz nie we właściwych proporcjach.Czuję się zniechęcona do książek tej autorki, ale zapewne dam jej jeszcze kiedyś szansę.
Los nie pozwolił Lenie i Gullienowi zaznać szczęścia.Gnał ich z miejsca na miejsce, „zrzucał” na nich doświadczenia, które nie jednej osobie nie pozwoliłyby już powstać.I po co to wszystko?No właśnie!A jak jest z naszym życiem?Czy, aby na pewno zawsze „coś” wydarza się z jakiegoś powodu?Czy jest to jedynie suma niefortunnych zbiegów okoliczności?
O Carli Moreno słyszałam...
2016-09-11
Okrucieństwem jest rzucać oskarżenia, by usprawiedliwić własne poglądy, czyny i myśli. Wydawać by się mogło, że tam gdzie zyskują wolność jedni - tracą ją drudzy ....
Dla mnie osobiście "Czarownice z Pirenejów" ("Regreso a tu piel" - czytałam po hiszpańsku), to powieść pełna symboliki. Brianda i Corso byli idealnymi narratorami przeprowadzającymi czytelnika przez dwa światy: przeszły i teraźniejszy. Oba były bardzo emocjonujące i nacechowane głębią, która jednak nie była widoczna na "pierwszy rzut oka". Koniec historii z przeszłości i teraźniejszości zrobił na mnie wielkie wrażenie. Lektura była długa i momentami bardzo wymagająca. Należało uzbroić się w cierpliwość, bo wydarzenia nie biegły szalenie intensywnym rytmem. Jednak umiejętności autorki sprawiły, że nie miałam problemu, by wczuć się w klimat, a i przejścia pomiędzy etapami życia bohaterów były płynne. Choć lektura nie wzbudziła we mnie emocji do takiego stopnia bym płakała (jak to było w przypadku: "Palm na śniegu"), wywarła spore wrażenie. I zarówno w kwestii budowania fabuły, kreowania postaci, jak również umiejętnego łączenia fikcji z rzeczywistością. Luz Gabas to kobieta bardzo zdolna, czystą przyjemnością jest wchodzenie do świata bohaterów przez nią wykreowanych. Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejną przygodę w świecie jej wyobraźni. Jej książki to ewidentny przykład: przyjemnego z pożytecznym.
Polecam!
Okrucieństwem jest rzucać oskarżenia, by usprawiedliwić własne poglądy, czyny i myśli. Wydawać by się mogło, że tam gdzie zyskują wolność jedni - tracą ją drudzy ....
Dla mnie osobiście "Czarownice z Pirenejów" ("Regreso a tu piel" - czytałam po hiszpańsku), to powieść pełna symboliki. Brianda i Corso byli idealnymi narratorami przeprowadzającymi czytelnika przez dwa...
2017-10-05
Są chwile w życiu, gdy trzeba przeć do przodu.Wówczas nie powinno się oglądać w tył, albowiem decyzja o pozostawieniu wszystkiego za sobą może okazać się zbyt trudna…
Bernat jest ojcem, który musi za wszelką cenę uratować swojego maleńkiego syna – Arnaua.Czego kochający ojciec nie zrobi dla swojego dziecka?Będzie szedł nocami i dniami, o głodzie i chłodzie, narazi się na szykany i potępienie, co więcej - może „spotkać” śmierć na swojej drodze?Prawdopodobnie syn w przyszłości zechce odwdzięczyć się ojcu, a przynajmniej będzie się starał.Wychowany przez człowieka prawowitego, dobrego, choć doświadczonego przez los Arnau niczym naznaczony krwią przejdzie równie trudną drogę.
Szczerze mówiąc„ Katedra w Barcelonie” („La catedra del mar”) nie była na mojej liście lektur do przeczytania w najbliższym czasie.Skłoniło mnie do niej to, że na podstawie powieści kręcony jest serial.Dodatkowym „motywatorem” okazała się choroba, która i tak przykuła mnie do łóżka na jakiś czas, więc postanowiłam, że zajmę się tym opasłym dziełem.Powieść ta jest moją pierwszą przygodą z autorem. Mniej więcej wiedziałam czego mogę się spodziewać (po opisie), lecz obawiałam się, czy styl autora mi podpasuje.Bywały momenty spokojniejsze, ale również intensywne.Nie potrafiłam się od książki oderwać, pomimo tego, że ledwo widziałam na oczy (katar).Zdecydowanym atutem powieści według mnie są postaci, zarówno męskie jak i żeńskie.„Katedra…” jak się okazało jest również historią bardzo emocjonalną, która porusza wiele interesujących tematów.Daje do myślenia, powoduje ból i radość.Myślę, że nie rozczaruje czytelnika ,a wręcz przeciwnie.Na początku jej czytania posiadałam pewne obawy,jednak cieszę się, że się skusiłam.Teraz spokojnie mogę czekać na serial.Bez dwóch zdań jest to lektura godna polecenia.
Są chwile w życiu, gdy trzeba przeć do przodu.Wówczas nie powinno się oglądać w tył, albowiem decyzja o pozostawieniu wszystkiego za sobą może okazać się zbyt trudna…
Bernat jest ojcem, który musi za wszelką cenę uratować swojego maleńkiego syna – Arnaua.Czego kochający ojciec nie zrobi dla swojego dziecka?Będzie szedł nocami i dniami, o głodzie i chłodzie, narazi się na...
2015-05-11
Niemiec i Hiszpanka. On jest spokojnym, opanowanym perfekcjonistą. Ona nie ma wiele wspólnego z tymi cechami charakteru. Jest ich przeciwieństwem. Ich imiona to :Eric i Judith. Czy warto wspominać, że łączy ich także stosunek ... pracy? Eric jest szefem Judith... Pospolita tematyka? Oj nie.Zapewniam, że będzie gorąco!
Serię "Proś mnie o co chcesz" poleciła mi przyjaciółka. Możliwe, że dla żartów, możliwe, że w wyniku dyskusji na temat ekscytacji nad Greyem. "50 twarzy Greya" szybko mnie odrzuciło, "Proś mnie..." wprost przeciwnie. Umówmy się, nie jest to literatura ambitna, ale czy każda musi taką być? Nie!
Pierwsza część sagi, była dla mnie wielką niewiadomą. Nie rozstawałam się z myślą, że w każdym momencie mogę porzucić czytanie. Moment przełomowy, w którym postanowiłam, że cokolwiek będzie działo się dalej - przeczytam- przyszedł dosyć szybko. Judith i Eric to para wybuchowa. Lecz czego można się spodziewać, gdy mamy do czynienie z ognistym temperamentem oraz skrajną powściągliwością? Oczywiście, nie można zapomnieć, że "Pideme..." to jednak lektura erotyczna. I rzeczywiście nie brakowało w niej mocnych momentów. Nie będę kłamać.Na początku czułam się dziwnie czytając opisy dość perwersyjnych aktów seksualnych głównych bohaterów. Ale spokojnie - mur zażenowania szybko runął. Koniec końców Eric i Jud to postaci, które bawią, złoszczą, lecz nie można przejść wobec nich obojętnie.
Ten fragment najlepiej obrazuje tę dwójkę:
"(...)Ty mówisz biały, ja mówię czarny
Ty mówisz idę, ja mówię wracam
Ja widzę życie w barwach
a ty widzisz je na czarno i biało "
(Malu, Blanco y negro).
Są tak różni, a jednak idealnie do siebie pasują. Bardzo spodobała mi perspektywa spędzenia z tą dwójką więcej czasu. Polubiłam ich. I poczułam, że są moimi dobrymi znajomymi!
Polecam!
Niemiec i Hiszpanka. On jest spokojnym, opanowanym perfekcjonistą. Ona nie ma wiele wspólnego z tymi cechami charakteru. Jest ich przeciwieństwem. Ich imiona to :Eric i Judith. Czy warto wspominać, że łączy ich także stosunek ... pracy? Eric jest szefem Judith... Pospolita tematyka? Oj nie.Zapewniam, że będzie gorąco!
Serię "Proś mnie o co chcesz" poleciła mi...
2015-05-14
Ostro, ostrzej, pali! Gdy zasmakuje się czegoś, co tak naprawdę głęboko siedziało w człowieku, trudno wrócić do normalności...
"Proś mnie o co chcesz", część druga, to niewątpliwe pikantna historia. Dzieją się rzeczy, których można było się spodziewać, lecz czytelnik nie mógł przewidzieć, że sprawy pójdą, w taką stronę.
Dlaczego więc, tylko ocena : dobra? Otóż dla mnie ta książka była "tylko" dobrą. Opinię tę, piszę z perspektywy dłuższego czasu. Nie pamiętam szczegółów, lecz ogólny zarys historii pojawiający się w tej części sagi. Nie wbiła mnie w kanapę ( i nie mam tu na myśli scen wiadomych!), a raczej zachowania bohaterów i ich decyzji życiowych. Wciąż ich uwielbiam, wciąż mnie denerwują. Niezmiennie oceniam i czasem doceniam. Czy jednak tylko na to ich stać?
Ostro, ostrzej, pali! Gdy zasmakuje się czegoś, co tak naprawdę głęboko siedziało w człowieku, trudno wrócić do normalności...
"Proś mnie o co chcesz", część druga, to niewątpliwe pikantna historia. Dzieją się rzeczy, których można było się spodziewać, lecz czytelnik nie mógł przewidzieć, że sprawy pójdą, w taką stronę.
Dlaczego więc, tylko ocena : dobra? Otóż dla...
2015-05-17
Piekiełko trwa... Nieustannie! Czarne i białe, białe i czarne...
Czy można długo żyć w takim kołowrotku? Rozstania powroty, powroty rozstania?
Siła przyciągania jednak jest tak silna, że tylko głupiec się jej oprze.
W części trzeciej poza znaną nam dwójką bohaterów, pojawia się bohater drugoplanowy - Flyn - siostrzeniec Erica. Chłopiec po śmierci matki wychowywany jest przez wujka, babkę i ciotkę. Gdy Judith poznaje malca, uświadamia sobie, że jej miłość do Erica zostanie wystawiona na poważną próbę. Flyn nie jest przychylny narzeczonej ukochanego wujka. Typowy wścibski malec, który na wszelkie próby nawiązania znajomości ze strony Jud, odpowiada złością i mruczeniem. To trudne wyzwanie dla nieposkromionej hiszpanki. Z dala od rodziny, przyjaciół, daleko od swojego kraju musi odnaleźć, swoje miejsce. Miłość i fascynacja ze strony Erica są fantastyczne, ale czy na gruncie problemów dnia codziennego okażą się wystarczające?
Piekiełko trwa... Nieustannie! Czarne i białe, białe i czarne...
Czy można długo żyć w takim kołowrotku? Rozstania powroty, powroty rozstania?
Siła przyciągania jednak jest tak silna, że tylko głupiec się jej oprze.
W części trzeciej poza znaną nam dwójką bohaterów, pojawia się bohater drugoplanowy - Flyn - siostrzeniec Erica. Chłopiec po śmierci matki wychowywany...
2015-05-20
Związek "Icemena" i "Czarnulki" to pełna zwrotów rozgrywka sportowa. Niczym mecz Niemcy - Hiszpania, w której o decydującym wyniku mogą przesądzić ostatnie sekundy.
Judith i Eric to para nietuzinkowa. Ich relacje spokojnie mógłby wziąć pod lupę dobry socjolog, bądź psycholog. Kochają się, nie cierpią, godzą i walczą ze sobą. Wciąż od nowa, wciąż to samo. Sytuacja staje się trudniejsza, gdyż jednemu z nich przyszło żyć na zupełnie obcym terenie. Dziecko - siostrzeniec Erica, potrzebuje stabilizacji po stracie matki, całą swoją niemoc skupia na narzeczonej wujka. Malec jest tylko dzieckiem, ale każdy dorosły wyszedł by z siebie, będąc na miejscu Jud. Do tego wszystkiego dochodzi nie łatwy charakter Erica. Poukładany Niemiec, powściągliwy, w pewien sposób apodyktyczny nie znosi zmian, boi się ich i za wszelką cenę ich unika. Najgłupsza rzecz, wyprowadza go z równowagi - nie znosi sprzeciwu. Czy takie starcie tytanów, może zakończyć się dobrze? Dziewczyna mówi pass, on jej nie zatrzymuje. Jak istotne jest zaufanie, i rozmowa, której unikanie, w istocie prowadzi do nieporozumień. Czy tych dwoje ma szansę na szczęśliwy związek? Czy chłopiec wreszcie zrozumie, że narzeczona wujka Erica nie jest jego wrogiem? Czy upór Erica wreszcie się skończy? Co zrobi Judith?
Czwarta część serii, podoba mi się bardziej niż dwie ostatnie.Rzecz jasna nie licząc scen seksu, pełno było tutaj typowych problemów rodem z romansów. Aczkolwiek jak zwykle autorka wybrnęła z tego zadania obronną ręką. Lubię jej styl. Dzięki niemu, Eric Zimmerman i Judith Flores są postaciami z krwi i kości. Oby tak dalej! Polecam!
Związek "Icemena" i "Czarnulki" to pełna zwrotów rozgrywka sportowa. Niczym mecz Niemcy - Hiszpania, w której o decydującym wyniku mogą przesądzić ostatnie sekundy.
Judith i Eric to para nietuzinkowa. Ich relacje spokojnie mógłby wziąć pod lupę dobry socjolog, bądź psycholog. Kochają się, nie cierpią, godzą i walczą ze sobą. Wciąż od nowa, wciąż to samo. Sytuacja staje...
2015-06-03
"(...)Na zawsze i na wieczność", Judith i Eric zostali poślubieni sobie. Czy to oznacza, że rozgrywki pomiędzy Hiszpanią i Niemcami dobiegły końca? Oby nie!
"Proś mnie o co chcesz...I przekonaj mnie znowu" w całości przeczytałam po hiszpańsku. Znajomość języka opłaciła się, podobnie jak znajomości z zagranicy. Mogłabym czekać, ale nie chciałam. Po co? Muszę to koniecznie napisać. "Proś mnie" a raczej "Pideme me lo que quieras" w języku ojczystym nabiera zupełnie innego znaczenia! Czyta się znacznie lepiej. Ale dosyć już przechwalania.
Judith i Eric po ślubie, udają się w podróż poślubną do Meksyku. W towarzystwie przyjaciół i rodziny mogą rozkoszować się swoim nowym życiem. Relacje Jud i Flyna uległy zmianie. Malec pokochał ciocię ze wzajemnością. Ci, którzy śledzą losy pary od początku, wiedzą jednak czego Judith chce uniknąć przez dłuższy czas. Lecz los jak zwykle płata figle. Znów robi się gorąco! Wybuchowy temperament hiszpanki daje o sobie znać z podwójną mocą.
Czas na gorące rozdanie!
Część piąta "Proś mnie..." wielokrotnie śmieszyła mnie, na przemian z poczuciem, że oboje bohaterów (ze wskazaniem na Jud) udusiłabym gołymi rękoma. Aczkolwiek już wiem, że nie mogłabym nie przeczytać i nie przeżywać z nimi ich trosk i radości. Dzięki lekturze tego tomu nie nudziłam się. Było wesoło. Było radośnie, było smutno i zaskakująco. Co więcej. Dzięki Erickowi i Judith mogliśmy bliżej poznać inne postaci z ich otoczenia, dzięki czemu historia nabrała wielowątkowości. Ciepło płynące z tej powieści i praktycznie nieustający uśmiech na mojej twarzy sprawiają, że pozycja ta zasługuje na wysoką ocenę. I taką też dostanie.
Polecam bez dwóch zdań!
"(...)Na zawsze i na wieczność", Judith i Eric zostali poślubieni sobie. Czy to oznacza, że rozgrywki pomiędzy Hiszpanią i Niemcami dobiegły końca? Oby nie!
"Proś mnie o co chcesz...I przekonaj mnie znowu" w całości przeczytałam po hiszpańsku. Znajomość języka opłaciła się, podobnie jak znajomości z zagranicy. Mogłabym czekać, ale nie chciałam. Po co? Muszę to...
2015-10-25
"(...)- Jest w środku Twojej duszy i mojej też - szeptał, gdy ich ciała kołysały się w ciszy - usłysz ją, poczuj ją w swoim sercu i niech przemierzy Twoje wnętrze ... - To Sonata Ciszy, nasza Sonata, Twoja i moja, Tylko Twoja i moja..."
Powojenna Hiszpania, świat dochodzi do siebie po II wojnie światowej. W pewnej kamienicy w centrum Madrytu żyje rodzina Montejano. Choć słowo "żyje", jest pewnym nadużyciem... Niestety tak, to w mieszkaniu tak znienawidzonym przez Martę Ribas (gł.bohaterkę), przyszło żyć kobiecie, która kiedyś miała wszystko. Lecz źle pojęta lojalność męża Marty - Antonia względem przyjaciela, zaprowadziła ich praktycznie na samo dno. Trudno zmagać się z ubóstwem, fałszywymi oskarżeniami, chorobą męża, gdy do tego wszystko dochodzi jeszcze chora męska duma. Kobiecie tej nie pomagają ówczesne czasy. Republika upadła, nadeszły rządy Franco, w którym jasno i klarownie powiedziane zostało, że miejsce kobiety jest w domu. Los sprawił jednak, że choć na chwilę dla Marty zaświeciło słońce. Jako córka dawnego ambasadora, znająca języki obce stała się idealną kandydatką na asystentkę dla pewnej bogatej i wpływowej zagranicznej bizneswoman. Drzwi, które przed nią zostały otwarte będą okazją, do powrotu do swojego świata. Czy jednak decyzja podjęta przez kobietę miała jakąkolwiek wartość? Czy mąż, sąsiedzi i ludzie, jej nieprzychylni zrozumieją i wspomogą kobietę w tak trudnym momencie? To zostanie dla Was zagadką, aż do chwili zakończenia "La Sonata del silencio".
Głównym powodem chęci zapoznania się z tą lekturą, była informacja o kolejnym hiszpańskim serialu, który ma być kręcony na podstawie ubiegłorocznego bestsellera "La sonata...". Z przyczyn wiadomych, o niemożności dotarcia do egzemplarza w Polsce, użyłam znajomości z zagranicy. I w ten oto sposób w moje ręce trafił e-book pod tym samym tytułem. Proces czytania był długi, to przyznaję, ale tylko z powodu objętości tej pozycji, a także mojego wciąż doskonalenia językowego.
Żeby było jasne - nie jest to typowy romans. W żadnym wypadku nie podciągnęłabym tej lektury (po przeczytaniu całości) pod tę kategorię. Jest to powieść o kobietach i mężczyznach. Mamy w niej do czynienia z dwoma rodzinami : Montejano i Figureoa. Rodziny, które chcąc czy nie są ze sobą powiązane przeszłością. Więzami, wspomnieniami, wzajemnymi błędami. Oprócz wspomnianych rodzin, są sąsiedzi, przyjaciel obu rodzin, osoby, które na krócej bądź dłużej goszczą w życiu Marty. Lecz nie to jest tak naprawdę ważne. Najważniejsze w tej książce jest ukazanie próby wyjścia z góry wskazanej szufladki. Kobiety w domu, mężczyźni do interesów. Stop!
To nie jest książka, która ma na celu pokazanie, jakie to my kobiety jesteśmy poniewierane, jak były traktowane kobiety kiedyś.
Przekaz jest znacznie bardziej intensywny. Zmagania Marty, dorastanie Eleny i Julli w świecie, gdy mężczyźni w kodeksie zapisali, co kobiecie wolno a czego nie, bezmyślne przyjmowanie takiego traktowania przez Virtudes i jej sąsiadki. Zupełnie inne kobiety, jedne starsze drugie dopiero wkraczające w ten świat, zupełnie inne sposoby na radzenie sobie z hipokryzją mężczyzn. Na tym nie koniec. Do całości dochodzą oni, sprawcy nieszczęść bohaterek powieści. Mężowie, ojcowie, bracia, księża, dyktatorzy: Rafael, Antonio, Basilio, Mauricio,Proculo, Dionisio. Wiadomym jest, że zawsze są dwie strony medalu. I dobro, zrozumienie, miłość, wsparcie, też miały imię mężczyzn w "La sonata...". O szczęście, trzeba walczyć, za cenę wszystkiego i wszystkich.
Emocje w jakie wzbudziła we mnie ta powieść nie są proste do przekazania. Wszystko co napisałam i tak może wydać się patetyczne. Nie chciałabym, aby ktokolwiek pomyślał, że jest to kolejna z agitacji kobiety o skłonnościach feministycznych. Chcę, aby każda kobieta, która zna język i ma możliwość przeczytania zapoznała się z losami
tych kobiet, ich perypetii. Na pewnym portalu zagranicznym przeczytałam opinię czytelnika (nie pamiętam, czy to była kobieta czy mężczyzna), że: "La Sonata del silencio", jest powieścią kobiecą, którą powinien przeczytać także wielu mężczyzn", aby nie popełniać błędów popełnionych przez bohaterów.
Dla mnie osobiście, ta książka w swoim gatunku jest wybitna. Książki wybitnej nie można nie polecić. Z ogromną przyjemnością, wkrótce sięgnę po kolejną lekturę Palomy Sanchez.
"(...)- Jest w środku Twojej duszy i mojej też - szeptał, gdy ich ciała kołysały się w ciszy - usłysz ją, poczuj ją w swoim sercu i niech przemierzy Twoje wnętrze ... - To Sonata Ciszy, nasza Sonata, Twoja i moja, Tylko Twoja i moja..."
Powojenna Hiszpania, świat dochodzi do siebie po II wojnie światowej. W pewnej kamienicy w centrum Madrytu żyje rodzina Montejano....
2015-12-10
"(...)
Będę płynąć przez morze bólu,
Statkiem bez steru,
Dryfując ze wspomnieniami z życia pozostawionego w tyle.
Nadciąga sztorm.
Śnieg koloru marmuru
Tłumiący sen, który mógłby się ziścić"
- Pablo Alboran (autor i wykonawca piosenki do filmu pt."Palmeras en la nieve"/"Palmy na śniegu").
Kilian i Clarence, wujek i bratanica - dwoje bliskich sobie ludzi, dzięki którym przeszłość i przyszłość wreszcie mają szansę się złączyć. Dwoje niezwykłych ludzi, którzy niczym dobre duchy powodują, iż wszystkie elementy puzzli wreszcie trafiają na swoje miejsce.
Czy prawdą jest, że odległość potrafi powstrzymać emocje? Być może tak jest, być może to czego nie widzimy pozwala nam nie czuć, nie cierpieć, nie myśleć. Ale cóż się stanie, gdy za sprawą pewnej dociekliwej osoby odległość zacznie drastycznie się zmniejszać? A powstrzymywanie emocji i wspomnień nie będzie już możliwe?
Rok 1953. Młody mężczyzna opuszcza Pasolobino (Hiszpania), aby wraz z ojcem i bratem pracować na plantacji kakao w Gwinei Równikowej – Sampaka. W krótkim bardzo czasie przechodzi przez wszystkie stany emocjonalne związane z tak diametralną zmianą. Kilian, bo o nim mowa, powoli zakochuje się w nowym miejscu ( i nie tylko), w którym przyszło mu żyć i pracować. W przeciwieństwie do swojego brata, z każdym dniem z coraz większym zainteresowaniem poznaje tutejszą ludność i kulturę. Jego otwartość, dobroć i zrozumienie otwierają mu drogę do poznania Gwinei znacznie bardziej niżeli udało się to bratu i ojcu.
W 2003roku, 50 lat później podobną drogę przebędzie bratanica Kiliana – Clarence. Jej odwaga w odkrywaniu odpowiedzi na pytania, stanie się początkiem nowego etapu w życiu rodziny Rabaltue. To co jej ojciec i wujek zostawili za sobą, dzięki niej wróci do nich niczym bumerang. Jak zareagują Kilian i Jacobo? Czy list, który przypadkiem znajduje Clarence, będzie początkiem cudownej i beztroskiej podróży tej młodej kobiety? Czy odkrywaniem prawd, o których istnieniu nie miała pojęcia?
„Palmy na śniegu” (choć w moim przypadku „Palmeras en la nieve” ) nie trafiły w moje ręce przypadkiem. Obejrzany trailer, zwiastujący film pod tym samym tytułem wzbudził we mnie niesamowitą wręcz chęć przeczytania tej książki. Przeczytałam ją w całości po hiszpańsku, już od samego początku wiedząc, że mam przed sobą historię wyjątkową. Rzadko mi się zdarza, aby jakakolwiek lektura zaspokoiła moje potrzeby w takim stopniu w jakim zrobiła to autorka „Palm na śniegu”. – Luz Gabas. Jest to druga w tym roku autorka ( i również hiszpańska), która całkowicie zawładnęła moim umysłem. Szczególnie bliskie są mi historie takiego typu. Nie lubię typowych ckliwych romansów, z całą masą patetycznych sformułowań i zdarzeń. Na szczęście dla mnie „Palmy”, nie mają nic wspólnego z tym nielubianym przeze mnie gatunkiem. Miłość, w tej powieści to istotna sprawa to fakt, ale na równi z nią wyłania się wiele innych aspektów, które czynią tę historię czymś szczególnym. Autorka całą historię osadziła w latach 50-tych w słonecznej, gorącej kolonii Hiszpanii – Sampace. Niewolnicza praca, chęć bycia niepodległym państwem, ocieranie się kultur, zwyczajów, ale także przyjaźnie, które pomimo stania po przeciwnym stronach barykady pokazały, że jeśli tylko ma się wystarczająco dużo dobrej woli z każdym można znaleźć wspólny język. „Palmy na śniegu”, to powieść niezwykle barwna, kontrastująca ze sobą nie tylko miejsca życia głównych bohaterów, ale również ich samych. Dla mnie osobiście „Palmy na śniegu” są przykładem na powieść całkowitą, kompletną, nieskalaną żadną głupotą. Nie pamiętam kiedy odczuwałam tak wielką ochotę do sięgania wieczorem po książkę. Sampaca, Pasolobino, i jej mieszkańcy stali się dla mnie nieodłączną częścią rodziny przez ponad 20 dni. Bohaterowie to ludzie z krwi i kości, autorka sama pozwoliła nam dokonać oceny ich zachowania. Radości, miłości, błędy i poczucie winy z tym musi się zmagać każdy z nich. Cenię historie, w których postaci nie są przerysowane, czyli albo cudownie anielskie, albo szatańskie. Wdzięczna jestem autorce tej cudownej powieści, za jej niesamowity talent, za to, że mogłam poznać: Kiliana, Bisilę, Clarence, Jacobo, Danielę, Laha, Jose, Simona, Julię i wiele wiele inne niesamowitych osób. Nie mam w zwyczaju czytania dwa razy tych samych książek, ale po „Palmy na śniegu” sięgnę znów wkrótce, tym razem po polsku. Tymczasem czekam na premierę filmu, która w Hiszpanii ma mieć miejsce 25 grudnia br. Mam nadzieję, że i w Polsce nie trzeba będzie na nią długo czekać.
Czy polecam ? Zdecydowanie TAK, ta książka to cudo w najczystszej postaci. Szczególnie kocham książki mądre, a lektura Luz Gabas zdecydowanie do nich należy, bo przecież : "(…)Czasem palmy rosną na śniegu” .
"(...)
Będę płynąć przez morze bólu,
Statkiem bez steru,
Dryfując ze wspomnieniami z życia pozostawionego w tyle.
Nadciąga sztorm.
Śnieg koloru marmuru
Tłumiący sen, który mógłby się ziścić"
- Pablo Alboran (autor i wykonawca piosenki do filmu pt."Palmeras en la nieve"/"Palmy na śniegu").
Kilian i Clarence, wujek i bratanica - dwoje bliskich sobie ludzi, dzięki...
Jeśli ktoś lubi powieści iberyjskich autorów, będzie zadowolony. "Ogród z marzeń", czytałam dobre dwa miesiące, i to z różnych przyczyn. Dla mnie mogłaby być krótsza (akcja zbyt rozwleczona w czasie), ale im dłużej czytałam tym ciekawsza mi się wydawała.
Zaliczam ją raczej do powieści dobrych niż wybitnych, ale myślę, że jest warta poświęcenia czasu na przeczytanie jej.Dla mnie "słodko-gorzka". Zachęcam do przeczytania.
Jeśli ktoś lubi powieści iberyjskich autorów, będzie zadowolony. "Ogród z marzeń", czytałam dobre dwa miesiące, i to z różnych przyczyn. Dla mnie mogłaby być krótsza (akcja zbyt rozwleczona w czasie), ale im dłużej czytałam tym ciekawsza mi się wydawała.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZaliczam ją raczej do powieści dobrych niż wybitnych, ale myślę, że jest warta poświęcenia czasu na przeczytanie...