-
Artykuły„Jednym haustem”, czyli krótka historia opowiadaniaSylwia Stano6
-
ArtykułyUwaga, akcja recenzencka. Weź udział i wygraj powieść „Fabryka szpiegów“!LubimyCzytać1
-
ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant29
-
Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2024-04-17
2024-04-07
2024-03-08
2024-02-18
2024-02-14
Książka Petera Wohllebena to coś znacznie więcej, niż zbiór kilku ciekawostek o drzewach. Poznajemy dzięki niej wiele faktów o niewidzialnym gołym okiem życiu drzew - ich odczuwaniu, przewidywaniu, komunikacji, zależnościach społecznych, a nawet indywidualnych osobowościach. Uczymy się dostrzegać różne zależności łączące świat natury, tak ważne, że gdyby zabrakło w lesie różnych gatunków małych żyjątek, świat jaki znamy mógłby się bardzo zmienić. Inaczej będziemy teraz patrzeć na dziuple w drzewie czy spróchniały pień, rozumiejąc ich niezbędne role i osobiste poświęcenie w społeczności lasu. Zastanowimy się nad osobistą odpowiedzialnością za świat natury a także nad tym, na ile warto w niego ingerować.
Co więcej, można się samemu poczuć się częścią tej wielkiej sieci zależności, w której żaden organizm nie został stworzony do życia jako samotna wyspa. Skoro dobrobyt drzewa zależy od tylu skomplikowanych zależności w naturze, od tylu innych form życia, jakie szanse mamy my, próbując przetrwać w sztucznym, niedostosowanym do potrzeb ludzi świecie? Jak mielibyśmy wygrać z chorobami cywilizacyjnymi bez naturalnych zasobów, wsparcia, zrównoważonego rozwoju i wielowiekowej mądrości? Książka zostawia mnie z takimi pytaniami, obok oczywiście ogromnej dawki empatii do świata roślin.
“Jeśli troskliwie wypracowany bilans sił poświęcanych na wzrost i na obronę zostanie zaburzony, drzewo może się rozchorować. (...) Zalane nagle słonecznym światłem drzewo porzuca wszystkie inne zajęcia i koncentruje się wyłącznie na rozroście gałęzi. Ne ma zresztą wyjścia, bo otaczający je koledzy robią dokładnie to samo (…). Oznacza to wydatek energii, której nie starczy już na obronę przed pasożytami. Jeśli drzewo ma szczęście, wszystko pójdzie dobrze i po zamknięciu się prześwitu będzie miało większą koronę. Zrobi sobie przerwę i znów ustabilizuje prywatny bilans sił. Biada jednak temu, które czegoś zaniedba, upojone nagłym wzrostem. Nie zauważy grzyba, który opanuje kikut konara i po martwym drewnie przewędruje do pnia, nie zauważy kornika, który przypadkiem nadgryzie straceńca i stwierdzi, że nikt nie reaguje - i już po wszystkim.”
Książka Petera Wohllebena to coś znacznie więcej, niż zbiór kilku ciekawostek o drzewach. Poznajemy dzięki niej wiele faktów o niewidzialnym gołym okiem życiu drzew - ich odczuwaniu, przewidywaniu, komunikacji, zależnościach społecznych, a nawet indywidualnych osobowościach. Uczymy się dostrzegać różne zależności łączące świat natury, tak ważne, że gdyby zabrakło w lesie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-01
2024-01-23
2024-01-13
2024-01-06
Jestem wolna w czytaniu i chyba pierwszy raz pochłonęłam książkę w krótszym czasie niż szacowany. W międzyczasie zgłodniałam, podgrzałam zupę i dalej czytałam, łyżeczka w jednej, książka w drugiej. Nie da się oderwać.
Mam nadzieję, że jeszcze spotkamy bohaterów tej części w innej książce, bo są przecudowni <3 I zło, na które trzeba uważać w gęstym lesie też jest bardzo ciekawą sprawą.
Jestem wolna w czytaniu i chyba pierwszy raz pochłonęłam książkę w krótszym czasie niż szacowany. W międzyczasie zgłodniałam, podgrzałam zupę i dalej czytałam, łyżeczka w jednej, książka w drugiej. Nie da się oderwać.
Mam nadzieję, że jeszcze spotkamy bohaterów tej części w innej książce, bo są przecudowni <3 I zło, na które trzeba uważać w gęstym lesie też jest bardzo...
2024-01-05
Książka podzielona jest na rozdziały wg kategorii produktów spożywczych (warzywa, owoce, mąka itd). W każdym rozdziale autorka opisuje według schematu kulturowe znaczenie produktu (np. warzywa), rodzaje, zastosowanie magiczne, kuchenne i inne. Po opisie wszystkich warzyw autorka proponuje przepisy z ich zastosowaniem, najczęściej o znaczeniu kulinarnym, ale czasem też rytualnym.
W książce znajduje się kilka przepisów bezglutenowych, jednak wiele "mącznych" stron musiałam pominąć ze względów własnych ograniczeń. Nie można jednak zarzucić autorce braku kulinarnej kreatywności, bo w każdym rozdziale podaje wiele ciekawych propozycji do wyboru. Trochę męcząco opisane jest znaczenie symboliczne jedzenia - czasem byłoby lepiej opisać coś głębiej i obszerniej lub w ogóle, bo np. zaledwie pół strony poświęcone znaczeniu soli, z informacjami, które posiada chyba każdy, kto skończył szkołę, to trochę strata czasu.
Książka podzielona jest na rozdziały wg kategorii produktów spożywczych (warzywa, owoce, mąka itd). W każdym rozdziale autorka opisuje według schematu kulturowe znaczenie produktu (np. warzywa), rodzaje, zastosowanie magiczne, kuchenne i inne. Po opisie wszystkich warzyw autorka proponuje przepisy z ich zastosowaniem, najczęściej o znaczeniu kulinarnym, ale czasem też...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-02
Końcówka broni książkę, która w połowie się trochę ciągnęła. Plus za lovecraftowskie klimaty i ogólnie fajny niepokojący motyw.
Change my mind: byłoby dużo lepiej, gdyby w książce w ogóle nie było czarodziei. Nawet Victor nie musiał być magiem, w gruncie rzeczy, ale już dajmy na to - cała reszta była niepotrzebna, a zaśmiecała fabułę i utrudnia dostęp do książki nowym czytelnikom. Na co nowemu czytelnikowi Myślak Stibbons, który pojawia się aż na dwóch stronach, na jednej po to, żeby zostać poduszką XD
Końcówka broni książkę, która w połowie się trochę ciągnęła. Plus za lovecraftowskie klimaty i ogólnie fajny niepokojący motyw.
Change my mind: byłoby dużo lepiej, gdyby w książce w ogóle nie było czarodziei. Nawet Victor nie musiał być magiem, w gruncie rzeczy, ale już dajmy na to - cała reszta była niepotrzebna, a zaśmiecała fabułę i utrudnia dostęp do książki nowym...
2023-12-26
2023-12-17
Żałuję, że nie mogłam przeczytać książki 30 lat temu, bo jest piękna i myślę, że pomogłaby mi w zmierzeniu się z trudnym światem :) Mimo wszystko teraz jako osoba dorosła też się cieszę, że wpadła w moje ręce. Bardzo "wholesome" opowieść, napisana pięknym językiem. A Wujaszek Turu to już w ogóle, cud miód orzeszki <3
Żałuję, że nie mogłam przeczytać książki 30 lat temu, bo jest piękna i myślę, że pomogłaby mi w zmierzeniu się z trudnym światem :) Mimo wszystko teraz jako osoba dorosła też się cieszę, że wpadła w moje ręce. Bardzo "wholesome" opowieść, napisana pięknym językiem. A Wujaszek Turu to już w ogóle, cud miód orzeszki <3
Pokaż mimo to2023-12-10
2023-12-07
2023-11-24
2023-11-18
2023-11-17
Książka pisana z intencją przybliżenia japońskiej kuchni obcokrajowcowi przez kucharza, który mieszkał w Tokio i Nowym Jorku i w obu krajach z sukcesem rozkręcił bary z ramenem. Autor stara się być pomostem łączącym różne kultury (japońską, amerykańską i żydowską). Przy każdym przepisie informuje, jakie składniki powinno być łatwo zdobyć w międzynarodowych warunkach, czym je można zastąpić, itd. Stara się też przede wszystkim odważyć czytelników, jeśli czują się onieśmieleni, do poznawania autentycznej kultury Japonii i mieszania się kultur, podkreśla, jak otwartość na inne kultury jest naturalną częścią japońskiej kuchni.
Z polskiej perspektywy, myślę, że taki punkt widzenia bardzo ułatwia zapoznanie się z tematem - pod kątem dostępności składników czy kultury jedzenia dużo bliżej nam dużo do USA niż Japonii. Może nie zawsze - np. autor tłumacząc temat comfort food i jedzenia na przeziębienie odwołuje się do takich pozycji jak burger i pizza. Z naszym rosołkiem, pomidorówką, grysikiem, pierogami, kotletem, jedzeniem bardziej stonowanym kolorystycznie i smakowo, myślę, że niektóre aspekty Japonii mogą być dla nas bardziej naturalne. Spoiler: pojawiają się też gołąbki! :)
Jako zupełnie początkująca osoba w temacie na pewno bardzo skorzystałam z książki, porobiłam masę notatek, dowiedziałam się, jak prawidłowo przygotowywać niektóre popularne składniki, które do tej pory przygotowywałam źle, i będę na pewno korzystać z przepisów. Jeszcze raz chciałam podkreślić, jak miłe jest, że autor ciągle ośmiela czytelnika, np. pisze, że przepis nie jest tak trudny jak może się wydawać albo porównuje do innych dań, których przygotowanie mogliśmy widzieć w domu. Sam wydaje mi się raczej pewną siebie osobą i próbuje zarazić amerykańskim nastawieniem "you can do it" :)
Książka pisana z intencją przybliżenia japońskiej kuchni obcokrajowcowi przez kucharza, który mieszkał w Tokio i Nowym Jorku i w obu krajach z sukcesem rozkręcił bary z ramenem. Autor stara się być pomostem łączącym różne kultury (japońską, amerykańską i żydowską). Przy każdym przepisie informuje, jakie składniki powinno być łatwo zdobyć w międzynarodowych warunkach, czym...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-29
2023-10-28
Opowieść w stylu "Wilk z Wall Street" - o dwóch białych mężczyznach z przerośniętym ego, którzy traktują kobiety jak przedmioty. Praktycznie każda kobieca postać w książce służy tu do jednego celu.
- biologiczna matka Włodka - jak rozumiem, kobieta wykorzystana przez Barona, na którego cześć zostało nazwane potem pierdylion hoteli, bo był takim wzorem do naśladowania
- faktyczna matka Włodka - heroiczna kobieta, o której Włodek nawet nie pomyślał przez 30 lat
- siostromatka Włodka - która również jest dla Włodka "pierwszą kobietą, którą pocałował" O_O
- bardzo brutalna scena gwałtu, na którą nie byłam przygotowana
- ale która w żaden sposób nie wpłynęła na libido głównego bohatera, który już w wieku, nie wiem, 13 lat postanawia przejść edukację seksualną
- później okazuje się, że nie przechodzi jej tak super, więc idzie na lekcje do seks workerki - co nie przeszkadza mu potem w używaniu pogardliwie słowa "dziwka" w różnych bardzo dziwnych kontekstach
- w tym czasie nasz drugi bohater również w szkole średniej przechodzi edukację seksualną, najpierw z jakąś starą babą (ale to nie wykorzystanie dziecka, tylko lekcja, uwu)
- a potem z dziewczyną, o której dziewictwo postawił zakład za niewiele więcej, niż kosztował jego pierwszy kajecik
- oboje się żenią z kobietami, które są ich "wyjątkiem". Włodek zaliczył wiele kobiet po Zosi, ale "ani jedynej, na której by mu zależało", jak mówi, by ją udobruchać - w końcu kto nie poleciałby na mężczyznę, które wszystkie kobiety poza tobą traktuje jak szmaty?
- życie układa się dobrze. Kate na szczęście starzeje się pięknie, chociaż William jest już szpetny (ale mężczyzny nie rzuca się przecież przez wygląd), za to Zosia robi się gruba i nie wzdycha do swojego bohatera, więc Włodek ją zdradza bo czuł, że prędzej czy później nie będzie miał innego wyjścia, biedaczyna
- nie z kim innym, a z kobietą, która upokorzyła go wiele lat wcześniej, po czym nieproszony płaci jej rachunek i kwituje "głupia dziwka"
- Zosia jest już nie tylko grubą babą, ale mściwą grubą babą, bo śmiała wynająć detektywa i wytoczyć sprawę o rozwód
- na tym etapie "jedyną kobietą którą kiedykolwiek kochał" jest jego golden child córunia, którą niczym partnerkę bierze na bale, by tam brylowała, i wycieczkę do swojej ojczyzny
- za to po balach córunia opowiada tatusiowi o swoich rozmaitych miłosnych podbojach. Super zdrowa relacja
- w końcu zakochuje się w człowieku, do którego ojciec nic nie ma, tylko do jego rodziny, więc sprzeciwia się związkowi, a córcia przestaje być golden child. Włodek pyta, czy sypia z ukochanym (człowiek, który płacił za seks i zdradzał żonę), ona odpowiada że tak, na co ojciec uderza ją tak mocno, że "krew spływa jej po brodzie"
- Florentyna mu to i tak wybacza i nazywa go kochanym tatusiem, ale on nie odwiedzi jej z mężem. Dowiaduje się, że robi to jego była żona, co podsumowuje komentarzem "cholerny babsztyl"
Książka jest bardzo poczytna, na plus. Niestety autor musi mieć chyba w głowie takie samo narcystyczne fiku miku jak swoje postacie, skoro tak płytko maluje wszystkie kobiece postacie w tej książce, poza może matką Williama, które przez pierwszą część książki jest jedną z głównych bohaterek.
Opowieść w stylu "Wilk z Wall Street" - o dwóch białych mężczyznach z przerośniętym ego, którzy traktują kobiety jak przedmioty. Praktycznie każda kobieca postać w książce służy tu do jednego celu.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to- biologiczna matka Włodka - jak rozumiem, kobieta wykorzystana przez Barona, na którego cześć zostało nazwane potem pierdylion hoteli, bo był takim wzorem do naśladowania
-...