Powstanie wielkopolskie. Sensacyjnie i „ku pokrzepieniu serc”
Oto trzy książki o powstaniu wielkopolskim 1918 roku. Akcja na kartach toczy się wartko, intrygi gmatwają, kule świszczą. Mieszkańcy Poznania i Wielkopolski odnajdują znane sobie miejsca. Sensacyjne wersje wydarzeń z lat 1918 i 1919? Rozrywka jako zachęta do nauki historii? Dlaczego nie!
„Cwaniaki”, czyli Biniu powstańcem
Piotr Bojarski rzuca swego bohatera w wir historii, który to w roku 1918 kręci się wyjątkowo szybko. Swego, bowiem Zbigniew Kaczmarek (czyli Biniu) towarzyszy poznańskiemu autorowi już od wielu lat. Poszczególne etapy życia Binia i kolejne śledztwa poznańskiego policjanta odsłaniają się w kolejnych pisanych przez Piotra Bojarskiego tomach w niekoniecznie chronologicznym porządku. Czytelnicy poznali Kaczmarka w 1944 roku podczas… wspólnego świętowania przez Polskę i III Rzeszę zwycięstwa nad Związkiem Sowieckim. „Kryptonim Posen”, pierwsza poznana szerzej część przygód Binia, to książka kryminalna osadzona w alternatywnej wersji historii. W „Cwaniakach” (potem także w ich kontynuacji, czyli „Na całego”) wydarzenia z życia fikcyjnego Kaczmarka splecione są z jak najbardziej rzeczywistymi losami Józefa Jęczkowiaka (organizatora oddziałów POW przed i w trakcie powstania wielkopolskiego) oraz Franciszka Jacha (prawdopodobnie pierwszego pilota wielkopolskiego zrywu). Późniejszy aspirant i komisarz jest uczestnikiem wydarzeń historycznych, czynnie też wpływa na ich przebieg. Stanowi swego rodzaju „wzorzec metra” poznaniaka, przy czym Piotr Bojarski podczas opisywania swojego bohatera skupia się przede wszystkim na jego pozytywnych cechach. „Cwaniaki” to więc powieść pisana w dużej mierze ku pokrzepieniu, przede wszystkim poznańskich, serc. Przypomina też reszcie kraju o powstaniu, które w kilka miesięcy po odzyskaniu w 1918 roku niepodległości powiększyło terytorium II Rzeczypospolitej o szmat ziemi na zachodzie. Informacji historycznych, czy około historycznych nigdy za mało; parafrazując: „wiedza krzepi”. I dobrze…
„Szachownica”. Patriotyzm zaczyna się na boisku
Radosław Nawrot, autor książki, jest dziennikarzem sportowym, który historię sportu (szczególnie wielkopolskiego, arcyszczególnie piłki nożnej) zna na tyle dokładnie, że jeśli pisze, że w czternastej minucie pierwszej połowy meczu między Normanią a Brytanią w 1912 roku, po strzale Mariana Sroki piłka trafiła w słupek, to z pewnością tak było (niewykluczone, że wie też, w którą dokładnie część rzeczonego słupka futbolówka uderzyła). Ten właśnie mecz jest punktem wyjścia do opowiedzenia historii powstania wielkopolskiego w 1918 roku, piłkarskie rozgrywki są klamrą spinającą treść książki. Zresztą to, że mecze piłki nożnej potrafią być katalizatorami ważnych politycznie i historycznie wydarzeń udowadniano już nie raz (warto choćby przypomnieć sobie „Wojnę futbolową” Ryszarda Kapuścińskiego). W prywatne historie bohaterów „Szachownicy” zgrabnie i dynamicznie, niczym podania „tiki-taki” w akcje hiszpańskiej reprezentacji z pierwszej dekady XXI wieku i czasów Johana Cruijffa, wplecione są elementy historycznej prawdy o powstaniu wielkopolskim. Radosław Nawrot nie waha się też użyć na poły mitycznych wydarzeń stanowiących zarówno element legendy powstania, jak i gorących dyskusji historyków. W końcu książka ta to nie rozprawa naukowa na temat wielkopolskiego zrywu skierowana do wąskiego grona fachowców. Czytanie jej ma być rozrywką z powstaniem wielkopolskim w tle i jest nią… I tyle… I aż…
„Szare Wilki z Jarocina”. Powstanie w ciemniejszych barwach
Gwałt i okrutne morderstwo na baronównie. Winnymi niemieccy (czy tylko?) zbuntowani żołnierze z Kilonii. Prywatne porachunki, zawiedziona miłość… Wszystko wpisane w historię ostatnich burzliwych miesięcy 1918 roku. Robert Ziółkowski napisał zdecydowanie mniej grzeczną książkę o powstaniu wielkopolskim niż poprzednicy. Podobnie, jak Piotr Bojarski czy Radosław Nawrot puścił wodzę literackiej fantazji, wykorzystując pewne powstańcze mity (np. walki o Prezydium Policji w Poznaniu) na pewno z korzyścią dla wartkiej akcji „Szarych wilków…”. Tak, jak w dobrym koktajlu istotne jest precyzyjne dobranie elementów składowych, ich ilości oraz dokładne wymieszanie. Bywa, że nawet kropla więcej jakiegoś składnika niweczy wysiłki barmana. Ten koktajl powinien czytelnikom smakować. Mieszając ingrediencje w swoim literackim shakerze Robert Ziółkowski doskonale wywiązuje się z zadania, więc chlup… I już…
Każdy z opisywanych tytułów opowiada własną historię. I dobrze. Każdy z autorów prowadzi narrację na swój własny sposób. Każdy też, co szczególnie ważne, przybliża historię powstania wielkopolskiego w 1918 i 1919 roku nie nudząc czytelnika. I tyle… I aż...
komentarze [12]
Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nawet nie znam żadnego tytułu książki beletrystycznej na temat największego z naszych (chyba trzech - obok trzeciego śląskiego i sejneńskiego) zwycięskich powstań. To chyba przez zwycięstwo jest ono nieobecne w mediach i powszechnej świadomości. Ten brak oficjalnych delegacji składających wieńce ... i to przekonanie, że powstania...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Piotr bardziej pozytywnie - fajne dla miłośników serii, Radosław - Poznań, Robert - więcej o walkach poza Poznaniem i najmocniejsza w przekazie
Generalnie każda na jeden zimowy wieczór.
Zawsze mnie fascynowało jak w szkołach, mediach i popkulturze do wyrzygu wałkowano wszystkie powstania, w których dostaliśmy konkretny wpierdol, a o jedynym zwycięskim praktycznie nigdy nie wspominano.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Gdyby nie Kazimierz Kutz, to powstań śląskich też by nie było w wersji, powiedzmy, spopularyzowanej.
Wielkopolska miała z Piłsudskim na pieńku. W czasie powstania, on za wiele nie mógł, chociaż wbrew powszechnej opinii, na ile sie dało wspierał. Ale potem w czasie zamachu majowego oddziały z Wielkopolski opowiedziały się za prezydentem Wojciechowskim no i już mieliśmy...
Prawda, ale o ile brak w temacie literatury beletrystycznej jestem w stanie wybaczyć, to traktowanie tego tematu po macoszemu (albo kompletne pomijanie jak w czasach gdy ja chodziłem do szkoły podstawowej/gimnazjum i liceum) przez nauczycieli uważam za karygodne.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Przepraszam a co p. Kazimierz Kutz do powstań slaskich bo nie rozumiem?
Chyba, że chodzi o ich krzewienie i nagłaśnianie. Ok.
Tzn. poruszanie historii śląska, a nie powstań śląskich.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPolecam "Męskie sprawy" Jana Kidawy-Błońskiego z 1988.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
@ Remigiusz Koziński:
"Zabór pruski nie miał szczęścia. Gdyby nie Kazimierz Kutz, to powstań śląskich też by nie było."
Ja tylko w sprawie formalnej. Mam nadzieję, że nie wrzucasz mojego Śląska do jakiegoś zaboru, prawda? Że to tylko taki (niezręczny bo niezręczny, ale jednak) skrót myślowy?
Bo w przeciwnym przypadku jestem na "nie".
Przepraszam :) Sama widzisz, jak słabo z tą wiedzą. Masz oczywiście rację.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post