Powieść z nagłego olśnienia. Marcel Andino Velez opowiada o „Świeckich”
Na półki księgarń właśnie trafiła wyrazista powieść „Świeccy”. „To taka opowieść, która mi samemu pozwala czuć się Polakiem na moich zasadach” – tłumaczy Marcel Andino Velez, spod którego pióra wyszła ta nietypowa saga rodzinna. Znajdziecie tu trochę przygody, trochę polityki, trochę historii i całą plejadę charyzmatycznych postaci. A co jeszcze? O tym rozmawiamy z twórcą Rzeczpospolitej Świeckich.
W pewnym małym miasteczku drzemie wielka siła. Siła Świeckich. Bogata i wpływowa rodzina miłośników sztuki, która próbuje układać nasz kraj po swojemu. Spółdzielcze mieszkania dla wszystkich, rozdzielenie kościoła od państwa, walka z patodeweloperką, czarne marsze. Słowem: wszystko, co najgorsze. Do tego elgiebety i ekolodzy. Na małą skalę to działa. Historyczne gniazdo Świeckich, nadwiślańskie Świecie, ma wszystko – miejsca pracy, tanie mieszkania, szkoły bez krzyży, nowoczesne muzea i tramwaje, a także klub w Ekstraklasie. Ale to ewenement, tropikalna roślina zamknięta w słoju. Robienie takich rzeczy w Polsce? Niemożliwe! Co ludzie powiedzą? Co powie Episkopat? Co powie Prezes?!
„Świeccy” to nietypowa saga rodzinna opowiadająca o Polsce, która mogłaby się wydarzyć. O kraju, który istnieje czysto teoretycznie, i w tym bardzo przypomina Polskę prawdziwą. To świeże spojrzenie pełne nadziei, bo w Rzeczpospolitej Świeckich jest jakaś alternatywa.
Aleksandra Lawerowicz: „Świeccy” to Pana debiutancka powieść. Czy długo chodziła za Panem chęć napisania książki?
Marcel Andino Velez: Powieści nie, wcale. Miałem od lat w planach napisanie biografii jednego z moich ulubionych artystów, Edwarda Krasińskiego, ale ciągle coś stawało mi na przeszkodzie. No i najnormalniej w świecie bałem się, że nie podołam takiemu zadaniu. Najdłuższym tekstem, jaki do tej pory napisałem, była praca magisterska, a jako dziennikarz pisywałem tylko krótkie formy. Zazdrościłem znajomym piszącym książki, ale myślałem, że sam nie dam rady. Wszystko zmieniło się, kiedy wpadłem na pomysł opisanej w „Świeckich” historii. Wylała mi się na papier sama z siebie.
Czy długo nosił się Pan z tą ideą, tzn. z pomysłem przedstawienia alternatywnej polskiej rzeczywistości?
Powieść wzięła się z nagłego olśnienia, z przydrożnego witacza przed wjazdem do Świecia, gdzie pod herbem miasta ze świecą zobaczyłem napis „Powiat świecki – Twoja przyszłość”. Wiem od lat, że do uwolnienia kreatywności potrzebuję zawsze jakiegoś nagłego bodźca. Nie potrafię usiąść i wymyślać czegoś na żądanie. Tu nagła wizja mojej przyszłości w świeckim powiecie uruchomiła lawinę pomysłów. No i okazało się, że to jest bardzo pojemne naczynie, w którym różne moje przemyślenia i wiedza mogą się pomieścić. Dadzą się zawrzeć w jednej opowieści.
Skąd czerpał Pan inspiracje przy tworzeniu takiej rodziny jak Świeccy?
To jest tak zwany „późny debiut”. Trochę się już nażyłem i spotkałem na swej drodze mnóstwo ludzi. Ci ludzie to moje największe życiowe bogactwo. Bogactwo w wielu znaczeniach. Także jako zasób, z którego czerpałem, tworząc świat powieści. Zależało mi, żeby ten świat był kompletny, stąd pomysł, by spisać także całą historię Świeckich, od najdawniejszych czasów. Oczywiście, poza konkretnymi ludźmi, inspirowała mnie w dużej mierze sztuka, która przecież odgrywa w powieści kluczową rolę. Inspirowała mnie historia, polityka, ekonomia. Faktycznie taką mam naturę, że interesuje mnie wszystko, choć oznacza to często dyletanctwo, bo nie da się znać na wszystkim. Powieść jest więc trochę taka jak ja – po trochu o wszystkim. Tak współczesna silva rerum.
W Pana powieści trudno wybrać jednego głównego bohatera. Mamy tu do czynienia zdecydowanie z bohaterem zbiorowym, ale może mimo to ma Pan swoją ulubioną postać? Jeżeli tak, to która to i dlaczego?
Tak, w powieści postaci pierwszoplanowych jest co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście, to po części wynika właśnie z tego, jaki jestem – frapują mnie ludzie, ich historie, ich cechy osobnicze, nie umiałbym skupić się na stworzeniu psychologicznej pełni jednej czy dwóch postaci. Mam inny temperament. To widać po moich wyborach książkowych i serialowych. Lubię te, w których jest wiele postaci i wiele splatających się wątków. „Sukcesja”, zwłaszcza ostatni, trzeci sezon, to jest dokładnie taka opowieść. Pisząc, zastanawiałem się, czy którąś ze stworzonych przeze mnie postaci lubię najbardziej. Tak, jak nie mam jednej ulubionej książki, jednego ulubionego filmu i na przykład jednego ulubionego rodzaju muzyki, tak nie mam ulubionego Świeckiego. Te emocje we mnie pulsują. Raz to Jan Świecki, raz ciotka Maryla, raz Filip. Mam też dużo ciepłych uczuć do Świeckich z przeszłości.
Można powiedzieć, że na „Świeckich” składają się dwie różne książki – znajdziemy tu bowiem rozdziały typowo powieściowe (przygodowe), jak i rozdziały historyczne, które odróżniają się od siebie fontami. Nawet we wstępie zaznacza Pan, że kolejność ich czytania jest dowolna – można wszystko po kolei albo każdy z typów rozdziałów oddzielnie. To bardzo ciekawy pomysł. Jak Pan na niego wpadł i dlaczego zdecydował się Pan na takie rozwiązanie?
Przede wszystkim muszę bardzo podziękować wydawnictwu, że przystało na ten nietypowy zabieg. Takie „dwa w jednym” jest zawsze obarczone ryzykiem, że część odbiorców uzna jedną z dwóch składowych za zbędną. A dla mnie i część przygodowa i część historyczna są równie ważne i jedna bez drugiej traci sens. Pomysł „powieści młodzieżowej dla dorosłych” opierał się na tym, żeby bawiąc, uczyć, tak jak robiły to lektury, które czytałem, mając 14-15 lat. „Świeccy” są nafaszerowani wiedzą, także historyczną, bo ja sam bardzo lubię czytać takie książki, a równocześnie jest to regularny thriller z elementami satyry. Dopiero jako całość ta książka ma szansę stać się czymś w rodzaju nowego, współczesnego mitu. To taka opowieść, która mi samemu pozwala czuć się Polakiem na moich zasadach, odwoływać się do takich wątków naszej wspólnej historii, które są zgodne z moimi wartościami.
Dla kogo są „Świeccy”? Czy pisał Pan tę powieść z myślą o konkretnym czytelniku?
To powieść eskapistyczna, oferuje wytchnienie od życia w dość kiepsko urządzonym państwie, zdominowanym przez Kościół i brutalną walkę o prywatne korzyści najsilniejszych. Świeccy to trochę takie elfy ze Śródziemia, a Świecie to współczesne, polskie Rivendell. Kto lubi takie baśnie, powinien się w mojej powieści odnaleźć, nawet jeśli nie jest fanem historii – te historyczne rozdziały można faktycznie sobie przekartkować albo przeczytać później, kiedy połknie się już część przygodową. Można też na „Świeckich” spojrzeć jak na szwedzki stół, wybrać sobie ulubione postaci i wątki skupić się na nich. Mam nadzieję, że każda osoba, która wejdzie do tego świata, coś tam dla siebie znajdzie. Byleby czytelnicy odważyli się mi zaufać.
Czy ma już Pan dalsze literackie plany?
Podobno pisarzem zostaje się po napisaniu drugiej książki. Na mnie czeka wspomniana już biografia Edwarda Krasińskiego. Stare lęki, czy uda mi się napisać porządną biografię, zgodną z wymogami gatunku, wróciły. Mam sporą tremę. A czy jakiś ciąg dalszy albo spin-off „Świeckich” mi się przydarzy – nie wiem. Wiele zależy od tego, czy znajdą czytelników. Jeśli tak, da mi to motywację do rozbudowywania tego świata.
„Świeccy”, debiutancka powieść Marcela Andino Veleza, w księgarniach od 23 marca!
Marcel Andino Velez – etnograf, dziennikarz, menedżer kultury, ze względów rodzinnych zajął się opieką nad osobami starszymi, jest opiekunem medycznym i koordynatorem opieki geriatrycznej. „Świeccy” są jego powieściowym debiutem.
Przeczytaj fragment książki:
Świeccy
Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.
Książka „Świeccy” jest już dostępna w sprzedaży.
Artykuł sponsorowany.
komentarze [2]
Po opisie oceniam to jako świat w jakim nie chciałabym żyć i książki także nie mam ochoty czytać.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post