Pamiętnik diabła: wejść w skórę mordercy

Sonia  Miniewicz Sonia Miniewicz
28.09.2022

Z Adrianem Bednarkiem, autorem wznowionego właśnie „Pamiętnika diabła”, rozmawiamy o jego artystycznych początkach, zamiłowaniu do negatywnych bohaterów i seryjnych mordercach. Autor zdradza, jakie różnice wprowadził w trzecim wydaniu swojego bestselleru, po książki których pisarzy sięga najczęściej i jak radzi sobie z hejtem.

Pamiętnik diabła: wejść w skórę mordercy Materiały wydawnictwa

Tylko wielcy potrafią realizować swoje żądze. Ja jestem największy…

Witaj w moim idealnym świecie. Jestem Kuba, mam dwadzieścia dwa lata i wszystko, czego można zazdrościć młodemu facetowi – piękną dziewczynę, penthouse w Krakowie, sportowe auto i studia, które w przyszłości mają zaprowadzić mnie na prawnicze szczyty. Mam coś jeszcze… Mroczny sekret, o którym dowiadują się nieliczni, a ceną za jego poznanie jest śmierć.

Nie potrafię oprzeć się swoim żądzom. Robię to, o czym niektórzy boją się pomyśleć, a inni skrycie marzą. Jestem seryjnym mordercą, ludzkim odbiciem diabła. Przedstawiam Ci mój pamiętnik. Gdy go przeczytasz, nic już nie będzie takie samo. Odważysz się?

Sonia Miniewicz: Studiowałeś na Akademii Ekonomicznej – nie jest to uczelnia, która zwykle kojarzy się z przyszłymi pisarzami. Jak to się stało, że postanowiłeś chwycić za pióro? Pamiętasz swoje pierwsze literackie wprawki?

Adrian Bednarek: Faktycznie, AE nie kojarzy się z pisarzami. (śmiech) Początek pisania w moim przypadku wiąże się z wewnętrznym impulsem. Zbliżając się do trzydziestki, czułem, że czegoś mi brakuje. Codzienna praca nie dawała satysfakcji, zacząłem rozumieć, że nie to chcę w życiu robić. Książki nałogowo czytam od wielu lat. W mojej głowie praktycznie od czasów dzieciństwa układały się różne historie. Miałem przeczucie, że opisywanie ich, przenikanie do fikcyjnych światów, tworzenie bohaterów i cała ta otoczka są czymś, co może dać mi radość. Długo o tym myślałem i w końcu postanowiłem spróbować. Choćby po to, żeby po latach nie żałować, że tego nie zrobiłem. Po napisaniu „Pamiętnika diabła” uzależniłem się od pisania. Jest to niezwykła odmiana wolności. Praca twórcza daje frajdę, satysfakcję i przyjemność, a zadowoleni czytelnicy pokazują, że to, co robię, ma sens.

Wspomniałeś, że w filmach, serialach i książkach z największym zainteresowaniem śledzisz losy negatywnych bohaterów – wydają ci się bardziej intrygujący, ciekawsi, pociągający. Które postacie z szeroko pojętej popkultury zrobiły na tobie największe wrażenie i najmocniej zapadły w pamięć?

Negatywni bohaterowie zawsze mnie intrygowali. Wydają mi się bardziej złożeni niż te dobre charaktery. Ich motywacja często rodzi się w cierpieniu, otacza ich mrok, a jednocześnie potrafią zachowywać się jak zwykli ludzie. Dla mnie ciekawiej jest wchodzić w skórę na przykład seryjnego mordercy, mafiosa, stalkera i tak dalej, niż śledczych, którzy ich ścigają. A jeśli chodzi o fikcyjne czarne charaktery, to z marszu wśród najciekawszych mogę wymienić: Doctor Danco, Joker, Patrick Bateman i oczywiście Gracz z książki „Psychopata”.
 
Psychopaci fascynują ludzi od dawna – na rynku mamy mnóstwo książek, filmów, seriali, dokumentów o seryjnych mordercach. Jesteś mocno zainteresowany sprawami kryminalnymi, a twoją powieść otwierają słowa Teda Bundy’ego. Który z tych prawdziwych diabłów zafascynował cię najbardziej? Jaka sprawa najmocniej tobą wstrząsnęła?

To prawda, historii o seryjnych mordercach jest dużo, choć mało takich, w których to właśnie oni są głównymi bohaterami. „Pamiętnik…” otwierają słowa Teda Bundy’ego; był bardzo gadatliwy, a to, co powiedział, pozwala dobrze wkręcić się w klimat książki, choć mną bardziej wstrząsnęła historia innego seryjnego mordercy. Dennis Rader „BTK” w tym panteonie zwyrodnialców przeraża mnie najbardziej. Już podczas pierwszego ataku, dokonanego o poranku na dom, w którym mieszkała kilkuosobowa rodzina, dorobił się statusu seryjnego mordercy. Oprócz tego, że zabijał, chwalił się tym, pogrywał z policją, dzwonił do nich, wysyłał trofea zabrane z domów ofiar i długo wygrywał. Wpadł przez własną zuchwałość niemal trzydzieści lat po pierwszym morderstwie.   

W „Pamiętniku diabła” wchodzisz w głowę Kuby Sobańskiego, bogatego studenta, imprezowicza – i mordercy. Na czas pisania książki musiałeś myśleć jak on, czuć jak on, zrozumieć jego motywację, poznać jego traumy. Wydaje się, że to dość wyczerpujące doświadczenie. Umiesz się całkowicie odseparować od swojej twórczości? Bez problemu radzisz sobie z autorskimi demonami i wracasz do rzeczywistości, czy też musisz to później jakoś odreagować?

Wejście do głowy Kuby było fascynującym doświadczeniem. W trakcie pisania z realnego świata wchodziłem w fikcyjny i to właśnie on wydawał mi się wtedy… realny. Pisząc, zawsze wkręcam sobie, że bohaterowie istnieją naprawdę. Wtedy łatwiej się w nich wczuć, wydają mi się o wiele bardziej wiarygodni. Ciężej niestety jest się z nimi rozstawać. Nie wiem, czy da się całkowicie odseparować pracę twórczą od codzienności. Nawet kiedy nie piszę, dużo myślę o pisanej w danym czasie powieści. To nieodłączna część mnie. Owszem, potrafię skupiać się na codziennych obowiązkach, na innych rzeczach, ale zawsze gdzieś tam z tyłu czaszki kiełkują myśli o fabule. Odreagowywanie też jest potrzebne. Oczyszcza głowę. Mam na to swoje metody, takie jak choćby czytanie, bieganie, wizyty na stadionach.

Książkę zacząłeś pisać prawie dekadę temu – ale może pamiętasz, co cię zainspirowało do jej stworzenia? Jak w twojej głowie narodził się Kuba Sobański?

Na to pytanie trudno jest mi odpowiedzieć. Musiałbym wrócić do tego wewnętrznego impulsu. Pewne rzeczy po prostu się czuje, a ja wiedziałem, że jeśli napiszę książkę, to głównym bohaterem będzie seryjny morderca. On najpierw powstawał w mojej głowie, a potem tworzyłem mu świat rozdział po rozdziale.

To już trzecie wydanie „Pamiętnika diabła” – twoja debiutancka powieść została wydana po raz pierwszy w 2014 roku. W posłowiu piszesz: „Zadbałem o to, żeby zniknęły pewne niedociągnięcia, rzeczy, które po latach wydały mi się niepotrzebne, książka zyskała na dynamice i przejrzystości”. Czy ta wersja mocno różni się od tej, którą opublikowano kilka lat temu? I jak to się stało, że doczekaliśmy się wznowienia twojej twórczości?

Według mnie różni się sporo, zwłaszcza jeśli chodzi o dynamizm, detale i research. Zupełnie inaczej pracuje się nad tekstem, gdy robi się to zawodowo, a inaczej, gdy pisze się nocami, „po godzinach”, a Kuba powstawał właśnie w takich warunkach. Jednak najlepiej zmiany ocenią czytelnicy, ponieważ spojrzenie autora na książkę jest zupełnie inne. Na wznowienie serii Diabełków złożyły się dwa czynniki: przekonanie, tak moje, jak i mojego wydawcy, że ta seria zasługuje na więcej, niż miała do tej pory, i świadomość, że cały czas czegoś jej brakuje, konkretnie mojego doświadczenia. Wiedza, jaką nabyłem przez lata pisania, zwłaszcza jeśli chodzi o redagowanie tekstu, jest bardzo duża. Mogłem ją wykorzystać, poprawiając książki pisane przed laty. Można powiedzieć, że teraz Kuba Sobański prezentuje się tak, jak powinien od samego początku. I przy okazji zyskał nowe szaty. (śmiech)

Zgłasza się do ciebie producent filmowy, chce zekranizować „Pamiętnik diabła”, a ty możesz samodzielnie skompletować obsadę. Jakich aktorów widziałbyś w ekipie marzeń?

Kwestię obsady wolałbym zostawić komuś, kto zajmuje się tym zawodowo. Mnie ciężko byłoby stworzyć ekipę marzeń – jeśli chodzi o wygląd postaci, to mam go w wyobraźni. Ale gdyby doszło do ekranizacji i miałbym możliwość wyboru, to musiałbym się dłużej nad tym zastanowić.

Piszesz o psychopatach, wkraczasz w najgęstszy mrok, eksplorujesz najgorsze zakamarki ludzkiej psychiki. Czy to sprawia, że stałeś się bardziej wyczulony na czające się wokół niebezpieczeństwa, bardziej martwisz się o bliskich i przyjaciół, łatwiej dostrzegasz w ludziach zło?

Zła w ludziach łatwiej nie dostrzegam. To, że stworzyłem kilkunastu albo i więcej psychopatów, nie dało mi detektora takich ludzi w rzeczywistości. Natomiast ostrożność jak najbardziej wzrasta. Czasami zdarza mi się dostrzegać w rzeczach, które robię, okazję do bycia zaatakowanym przez psychopatę. Specyficzne doświadczenie. (śmiech) Na pewno pisanie thrillerów sprzyja rozwijaniu mrocznych myśli.

Tworzysz już od ładnych paru lat – i chociaż twoje powieści zbierają zwykle bardzo pozytywne recenzje, jak każdy człowiek, który coś osiągnął, stykasz się też z hejtem, zwłaszcza w internecie. Jak sobie z tym radzisz?

Od początku przygody z pisaniem zdawałem sobie sprawę, że nierealne jest pisać tak, żeby wszystkim się podobało. Istnieje jednak duża różnica między merytoryczną krytyką a hejtem. Ta pierwsza pozwala wyciągnąć wnioski. Druga natomiast kształtuje charakter, bo jednak trzeba umieć się znieczulić na hejt, choć muszę przyznać, że czasami bywa zabawny. Na ogół staram się nie przejmować hejtem i tłumaczyć sobie, że skoro mam hejterów, to moje książki cieszą się popularnością, bo anonimowych autorów zwykle taki „zaszczyt” nie spotyka.

W młodości zaczytywałeś się w komiksach, a twoja przygoda z literaturą zaczęła się od „Ojca chrzestnego”. Po jakie książki sięgasz obecnie najchętniej? Czy pracując i pisząc, masz jeszcze w ogóle czas na czytanie?

Obecnie pisanie jest moją pracą i paradoksalnie zajmuje więcej czasu, niż kiedy dzieliłem je z inną pracą. (śmiech) Nie wyobrażam sobie nie mieć czasu na czytanie, bo książki były, są i będą jednym z moich ulubionych nałogów. Czytam różnych autorów, nie zamykam się na gatunki, choć prym wiedzie thriller. Przestrzał autorów, po których sięgam, jest dość spory. Żulczyk, Lapidus, Suzanne Collins, lubię sięgnąć po klasykę typu „Psychoza”, „Drakula” czy „Frankenstein”, zdarza mi się odkrywać nowych, wcześniej nieznanych pisarzy. Najwięcej takich wyłapuję podczas urlopu na bazarach książkowych.

Kiedyś powiedziałeś, że piszesz trzy powieści rocznie. Ile godzin dziennie poświęcasz na pisanie? I czy to oznacza, że w takim razie w szufladach masz poupychanych mnóstwo gotowych książek, które tylko czekają na wydanie? Którą z nich będziemy mieli okazję już wkrótce przeczytać? A może pracujesz właśnie nad czymś zupełnie nowym?

W tym roku zacząłem niedawno dopiero drugą. Ale wcześniej zaliczyłem redakcję i egzemplarze próbne wszystkich Diabełków, co kosztowało kilka miesięcy pracy. Nie piszę na czas, bardziej na sceny lub rozdziały. Są takie, przy których płynie się swobodnie i strony same powstają. Są i takie, nad którymi można pracować cały dzień. Ostatnio mi się taka zdarzyła, dość spontaniczne zabójstwo. (śmiech) W szufladach twardego dysku czeka co najmniej kilka książek. Prędzej czy później wyjdą na światło dzienne, ale najpierw muszę je odpowiednio przeredagować. To plan na dalszą przyszłość. Teraz skupiam się na pisaniu nowego thrillera. Szczegółów jednak nie mogę zdradzić.

O autorze

Adrian Bednarek - urodzony w 1984 roku w Częstochowie. Uwielbia pisać historie, w których głównymi bohaterami są skomplikowane czarne charaktery. Autor 14 opublikowanych powieści oraz kilku opowiadań. Laureat nagród Złoty Kościej 2018 za powieść „Skazany na zło”, Złoty Kościej 2021 za powieść „Zapomniany”. Czytelnicy określają go mianem mistrza thrillerów psychologicznych i jedynym w swoim rodzaju kreatorem psychopatycznych postaci.

Przeczytaj fragment książki „Pamiętnik diabła”:

Pamiętnik diabła

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Pamiętnik diabła” jest dostępna w sprzedaży

Artykuł sponsorowany


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
ajjna 30.09.2022 07:17
Czytelniczka

Czytałam całą serię i polecam. Adrian Bednarek to jeden z moich ulubionych autorów.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
konto usunięte
28.09.2022 16:38
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

FioletowaRóża 28.09.2022 14:34
Czytelniczka

Bardzo się cieszę, że znana mi jest twórczość tego pisarza:) 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Sonia 28.09.2022 13:30
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post