„Rekrut”, to skompresowana opowieść o agentach wywiadu - wersja dla nastolatków. Oczywiście nie brakuje tutaj broni, bomb, ani zwrotów akcji, ale jakoś nikt nie umiera. Bohaterem rozpoczynającym historię jest James, dwunastoletnia sierota i to zarówno pod kątem społecznym, jak i emocjonalnym.

Zawsze znajdzie się tam, gdzie nie trzeba i zadaje się z tymi, co nie trzeba i to go zaprowadzi do tajnej organizacji CHERUBA, zrzeszającej nieletnich agentów. Życie w super budynkach z super wyposażeniem zaczęło mu się podobać. Jakże to było inne od sierocińca, ojczyma pijaka i więzienia dla nieletnich, do którego z pewnością by trafił, gdyby pewnego dnia nie obudził się za murem ośrodka szkoleniowego. Miał tu swoje łóżko, dobre jedzenie i nawet ciepłą wodę pod prysznicem, jednak był gotów uciec, kiedy zaczęła się jego studniowa walka o życie, zwana szkoleniem.

Opowieść o dzieciach dla nieco starszych dzieci, pełna humoru, ale też pouczająca, a czasami nawet straszna. James poznaje ośrodek szkoleniowy, nowych przyjaciół i nowe zasady, które całkowicie zmieniają jego dotychczasowe wolne i frywolne życie, które wiódł w sierocińcu.

Nie napiszę czy James przetrwał szkolenie i czy dostał swoje pierwsze zlecenie, jako brytyjski dziecięcy agent, ale napiszę, że w powieści są rozdziały zatytułowane „Kościół” i „Pogrzeb”.

Akcja powieści toczy się szybko i jest ciekawa, trzyma w napięciu, chociaż większość książki to treningi, nocne zaprawy i łzy, które cisną się do oczu, ale wszystko utrzymane w miłej konwencji minithrillera.

Mam trzydzieści lat i myślałem, że młodociane przygody nie przypadną mi do gustu, ale nie jest tak źle. Skoro mnie się spodobało, to młodszym czytelnikom tym bardziej powinno się spodobać. Przygód brytyjskich agentów jest sporo, tak jak i bohaterów w tej powieści i wrogów do pokonania, jednak ta powieść daleka jest od banalnych historyjek, gotów jestem uwierzyć w każde napisane tam słowo. Jednak pamiętajcie, oficjalnie nieletni agenci nie istnieją. 

Grzegorz Śmiałek