O empatii i literaturze
Jeżeli chodzi o obcowanie z literaturą, odczuwam dwa przeciwstawne pragnienia. Pierwsze każe mi podążać utartymi ścieżkami czytelniczymi – wkraczać w znane mi już bądź podobne światy, odtwarzać te same schematy fabularne, szukać podobieństw powieściowych bohaterów do samego siebie i dzięki temu łatwiej się z nimi utożsamiać. Porównywać, angażować w ich perypetie i odpowiadać na nieustannie ponawiane pytanie: czy będąc w identycznej sytuacji, co oni, zachowałbym się tak samo?
Naprzeciw temu pragnieniu wychodzi literatura gatunkowa – kryminały pozwalają wcielać się w detektywa i oczekiwać rozwiązania zagadki, melodramaty niezmiennie oferują wzruszenie i łzy; horrory i thrillery to stała obietnica przeżycia dreszczyku emocji, książki fantasy umożliwiają doświadczanie licznych przygód, a science fiction eksplorowanie bliższej lub dalszej przyszłości.
Drugie pragnienie ma wektor skierowany w przeciwną stronę – to czysta chęć poznania czegoś nowego, spotkania z nieznanym, testowania swojej wrażliwości, eksperymentowania z literaturą, ale i z samym sobą, z własnymi oczekiwaniami i wyobrażeniami na temat konstruowania bohaterów, rozwiązań fabularnych czy też prowadzenia narracji. Powieści dające możliwość zaspokojenia tego pragnienia w znacznie większym stopniu wymagają poznawczego wysiłku, woli uczenia się i rozumienia tego, co dotychczas było obce naszemu doświadczeniu.
Jednym z najbardziej pamiętnych spotkań z obcością było dla mnie poznanie GOLEM-a XIV, tytułowego bohatera powieści-eseju Stanisława Lema. Większość inteligentnych maszyn, robotów, superkomputerów z powieści i filmów science fiction albo służy człowiekowi, albo buntuje się i próbuje go zmieść z powierzchni Ziemi. Oznacza to ni mniej, ni więcej tyle, że sztuczna inteligencja jest uwikłana w relację władzy – w tym sensie zatem ludzka, bliska, swojska, zrozumiała. GOLEM nie jest jednak zainteresowany zniewalaniem organicznej inteligencji ani zsyłaniem na nią ogni piekielnych. Nie ma osobowości, charakteru ani rozpoznawalnych motywacji. Jest czystym umysłem, przewyższającym intelektem człowieka tak samo, jak człowiek przewyższa inteligencją amebę. Ze znanych tylko sobie powodów zniża się do poziomu ludzkiego, językowego, i daje dwa fascynujące wykłady o ewolucji, rozumie i człowieczeństwie, wskazując na kardynalny błąd, jaki człowiek popełnił, sytuując się na szczycie drabiny stworzenia.
W rzeczywistości GOLEM nie mógł być mądrzejszy od autora książki, Lema, a Lem – mimo sporych wątpliwości swego amerykańskiego kolegi po piórze Philipa K. Dicka – był organizmem białkowym, zatem jako czytelnik koniec końców mierzyłem się z umysłem ludzkim, a nie elektronicznym. Wciąż jednak wybitnym, nietuzinkowym, nieprzeciętnym, w tym przypadku sprawiającym nieodparte wrażenie oderwanego od człowieczej doczesności.
Pod wieloma względami podobny do GOLEM-a jest już bez wątpienia cielesny bohater powieści „Dziwny przypadek psa nocną porą” Marka Haddona. Christopher Boone, bo tak się nazywa, nie rozumie ludzkich emocji ani metafor, a zatem również literatury pięknej, nie umie kłamać ani opowiadać dowcipów. Jego świat jest pełen cyfr, zakresów czasowych, odległości wyrażanych precyzyjnie w liczbach i miarach – krótko mówiąc, jest logiczny i matematyczny. Christopher nie rozumie nawet, czym jest kontekst – tabliczka „Nie deptać trawy” postawiona w parku nie ma sensu, ponieważ ludzie często chodzą po trawie. By miała ona rację bytu, tekst powinien brzmieć: „Nie deptać trawy w tym parku”. Z tych samych względów nie ma sensu przykazanie „Nie zabijaj” – wszak w czasie krucjat czy podczas wojen światowych chrześcijanie wydawali rozkazy innym chrześcijanom, by ci zabijali ludzi. Biblijne instrukcje okazują się zatem dla chłopięcego umysłu zbyt ogólne, by można było je traktować poważnie.
W odróżnieniu natomiast od GOLEM-a, którego raczej żaden czytelnik w realnym życiu nie spotka, Christopher może okazać się postacią całkiem rzeczywistą. W istocie bowiem piętnastolatek ma zespół Aspergera – zaburzenie psychiczne uznawane za odmianę autyzmu. Jest on też narratorem powieści i samozwańczym detektywem – to z jego perspektywy poznajemy świat brytyjskiego miasteczka, a w szczególności bliskiego sąsiedztwa chłopaka, w którym ktoś okrutnie zabił psa. Swoją drogą czy Sherlock Holmes, ze swoim chłodnym rozsądkiem, nieokazywaniem emocji, ogromną wiedzą książkową i wybitną spostrzegawczością, mógł cierpieć na zespół Aspergera?
Christopher Boone nie jest jedynym posiadaczem zaburzonego umysłu, który stał się narratorem książki. William Faulkner w pierwszej części „Wściekłości i wrzasku”, swojej najwybitniejszej powieści, narratorem uczynił 33-letniego Benjamina Compsona, który nie dostrzega różnicy między zdarzeniami przeszłymi i teraźniejszymi, jego myśli są chaotyczne a spostrzeżenia wybiórcze i nie składają się w żadną sensowną całość. Narracja całkowicie oddaje stan umysłowy Benjy’ego – jest niespójna, niechronologiczna, wypełniona obserwacjami pozbawionymi jakichkolwiek objaśnień. Jest też ogromnym czytelniczym wyzwaniem – bo autorski zamysł i znaczenie poszczególnych wydarzeń odsłaniają się czytelnikowi powoli, wraz z kolejnymi częściami.
Podobny punkt wyjścia zastosował Daniel Keyes w „Kwiatach dla Algernona”, powieści nagrodzonej Nebulą w 1966 roku. Została ona napisana w formie pamiętnika Charliego Gordona, który również jest osobą niepełnosprawną umysłowo. W tym wypadku jednak autor okazał się nieco łaskawszy dla czytelnika – choć pamiętnik pełen jest błędów językowych, które rzeczywiście mogłyby być dziełem bohatera z niepełnosprawnością, to jednak zachowuje on logiczną strukturę, można z niego wyłuskać także wiele zdarzeń, które pozwalają zrozumieć sytuację nietypowego protagonisty.
Przykładowo, jego koledzy z piekarni, w której pracuje on jako sprzątacz, często go upokarzają i naśmiewają się z niego, co czyni Charliego szczęśliwym, ponieważ w jego mniemaniu śmiech jest dowodem, że współpracownicy go lubią. A Charlie nade wszystko chciałby być lubiany i mieć dużo przyjaciół.
Wymienione powieści mają różny próg wejścia – od Faulknera można się najłatwiej odbić (niniejszym uprzejmie donoszę, że podjęcie wyzwania warte jest każdej sekundy wysiłku), z kolei „Dziwny przypadek psa nocną porą” okazuje się książką prostą, logiczną i ze wszech miar przystępną. Wszystkie łączy to, że są zaproszeniem do podjęcia próby zrozumienia inności w szerokim jej spektrum – od sposobu myślenia genialnego superkomputera (czy też, jak kto woli, genialnego pisarza i futurologa) do sposobów postrzegania świata przez osoby z deficytami psychicznymi i umysłowymi. Bardzo sobie takie zaproszenia cenię i korzystam z nich, kiedy tylko to możliwe, nie mogę się bowiem oprzeć wrażeniu, że przeciwstawne pragnienia, które pchają mnie z jednej strony do podążania utartymi ścieżkami czytelniczymi, a z drugiej do wkraczania na obszary do tej pory mi nieznane, z grubsza odpowiadają codziennemu doświadczeniu.
W realnym życiu nie sposób bowiem uciec od schematów myślowych, które są podstawą naszego doświadczenia – bez nich wszystko wydawałoby się nam chaosem, a my sami bylibyśmy pozbawieni poczucia bezpieczeństwa, nie mielibyśmy jakichkolwiek korzeni, żadnego punktu zaczepienia w naszych dążeniach, celach i wyznawanych wartościach. Z poznawczych wyzwań natomiast można oczywiście całkiem zrezygnować.
Można, ale nie warto. Wychodzenie bowiem naprzeciw Inności – bez względu na to, czy będzie nią dla nas osoba z niepełnosprawnością, o różnej orientacji seksualnej, wyznająca odmienną religię i tak dalej – jest bowiem ćwiczeniem ze współodczuwania. Ma ono znaczenie tym większe, że podsuwane czasem gotowe schematy myślenia i postępowania nie zawsze okazują się adekwatne do sytuacji, czasami bywają przeciwskuteczne, a w skrajnych przypadkach prowadzą do różnego rodzaju form przemocy. Poza polityką, religią i ideologią czają się jednak zdrowy rozsądek, własne doświadczenia oraz empatia, i to one pozwalają nam postępować właściwie. Literatura może być dobrym do tego przygotowaniem, ale z pewnością nie jest w tym procesie najważniejsza.
Artykuł po raz pierwszy ukazał się w 2021 roku.
komentarze [25]
"Cichaj Benji" - genialne w swojej prostocie (w oryginale to było chyba 'hush' albo 'hush up'). Niesamowita, wciągająca i niemal osaczająca czytelnika powieść. Tak luźno powiązane z tematem, bo jednak to film, od jakiegoś już czasu noszę się z zamiarem obejrzenia "Oasis" Lee Chang-donga, ale brakuje mi odwagi trochę, bo wszystkie jego filmy są niezmiernie wyczerpujące i...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcejI znowu to samo, znowu ta zła "literatura gatunkowa". A "Golem XIV" to może nie science-fiction?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam
Odpowiedź na to pytanie nie jest taka oczywista, bo superkomputer jest tylko pretekstem. Z drugiej strony wykład Go-Lema nie jest, broń Boże, pozycją naukową, zbyt mało źródeł i faktów a zbyt wiele opinii.
Zdecydowanie więcej w tej książce science niż fiction.
Moje pytanie było prowokacyjne, nie zależy mi szczególnie na tym, by każdą książkę wrzucić do odpowiedniej szufladki i zamknąć w niej na wieki. Warto tworzyć jakieś podziały, książki porównywać i opisywać - po pierwsze, ze względów praktycznych, bym wiedziała w księgarni, do którego podejść regału, a po drugie - po prostu dlatego, że warto o książkach rozmawiać.
Jednak...
Ixina, w którym fragmencie artykułu pada stwierdzenie (lub sugestia), że literatura gatunkowa jest zła?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam
Stwierdzenie nie pada, ale moim zdaniem sugestia jest, i to dość wyraźna. Może nie tyle, że ta literatura jest zła, ale w jakiś sposób gorsza, mniej rozwijająca, mniej wymagająca, schematyczna.
To w końcu "podążanie utartymi ścieżkami literackimi" i "odtwarzanie tych samych schematów fabularnych", w kontraście do "chęci poznania czegoś nowego, spotkania z nieznanym,...
Zamysł był raczej taki, by przyporządkować dany rodzaj literatury do sposobu doświadczania codzienności. I o tych schematach też piszę pozytywnie: "bez nich wszystko wydawałoby się nam chaosem, a my sami bylibyśmy pozbawieni poczucia bezpieczeństwa, nie mielibyśmy jakichkolwiek korzeni, żadnego punktu zaczepienia w naszych dążeniach, celach i wyznawanych wartościach".
...
Ja zdecydowanie zawsze jestem w literaturze głodna nowości i oryginalności. Dlatego poszukuję na przykład książek z „egzotycznych” krajów bądź kultur albo poruszających nietypowe problemy, osadzonych w całkowicie odmiennej społeczności, niż to co znam na co dzień. Lubię też przeplatać sobie style i gatunki i nie trzymam się twardo jednego typu książek. Zawsze też staram się...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcejUmożliwienie czytelnikowi odkrycia i poznania innych światów (zarówno tych mikro, jak i bardzo makro) to wg mnie jedna z ważniejszych funkcji literatury. A pisząc "światy" mam na myśli między innymi także umysły, czy jak kto woli, psychikę ludzi. Właśnie czytam Cukry, książkę dającą wgląd w sposób postrzegania i odczuwania osoby ze...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcejCzasem gdy czytam książkę. Gdzie jest pedofil.I gdzie jest policjant.Dziwię,czemu mendę nikt nie zastrzeli.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spamNie to, żebym chciał burzyć twój świat ale nie jest on wcale czarno-biały. Zastrzelenie kogoś to zabójstwo. Mamy takie coś jak prawo. Bo skąd będziesz wiedział czy posądzony jest faktycznie winny? A jak będzie posądzony niesłusznie? Życie nie jest takie proste. O przypadku Komendy słyszałeś? A to tylko jeden w wielu.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spamPonieważ świat nie jest czarno-biały, to co napisałeś działa także w drugą stronę. Są więc oczywiste sytuacje, kiedy wiadomo od początku kto jest ofiarą, a kto sprawcą. Mówiąc o Komendzie argumentujesz sam przeciw własnej tezie - jego skazał "niezawisły" sąd, w "uczciwym" procesie, w którym oskarżał "niezależny" prokurator, a na jego winę były "mocne" dowody. Żeby było...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcejNie widzę sprzeczności w przypadku powołania się na casus Komendy. Ponieważ faktem jest, że został skazany niewinny człowiek. Faktem jest również to co napisałeś i to także wpisuje się w moją tezę, że świat nie jest czarno-biały. Wszystko to są odcienie szarości naszej rzeczywistości. Człowiek może się mylić w ocenie... ale może również mieć pewność bo dowody będą...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcej@czytamcalyczas; twe zdziwienie nie jest bezzasadne, aczkolwiek nie dostrzegam w nim tego czegoś, co czyni z egzekucji mendy figurę artystyczną. Potrzebujesz dobrej rady, w sprawie tego jak to się robi; a udziela jej Q Tarantino w swym wiekopomnym dziele. Pulp Fiction. Bierzesz ze sobą kilka rekwizytów, schodzisz do piwnicy, gdzie przebywa menda, i czynisz teatrum...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcej@Lucy Fair odbieram to jako żart. To jest żart, prawda? I to podwójny :) Raz: instrukcja i dwa: "wiekopomne dzieło" Q Tarentino. To żart, tak?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam@sulibrat Dla mnie sprzeczność polega na zestawieniu samosądu z procesem sądowym. W obu przypadkach zachodzi ryzyko pomyłki lub celowego działania, więc w kategorii czysto "utylitarnej" oba są równoprawne, bo zazwyczaj do samosądu dochodzi "na gorąco", czyli w momencie złapania sprawcy na działaniu, więc ryzyko pomyłki jest stosunkowo małe, natomiast proces w teorii...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcej@belor na poważnie piszesz, że proces sądowy i samosąd jest równoprawny??? Ale rozumiesz, że zgodnie z prawem każdy ma prawo do obrony i istnieje coś takiego jak "domniemanie niewinności"? Tak, ryzyko pomyłki istnieje zawsze, ale jak miałbym oceniać prawdopodobieństwo pomyłki przy samosądzie a procesie sądowym, to uważam, że samosąd jest o wiele bardziej narażony na...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcej@sulibrat ale zrozumiałeś o jakim poziomie "równoprawności" pisałem? ;) Niestety nie da się porównać obu tych form, bo zwyczajnie nie ma statystyk pomyłkowości w wymiarze "sprawiedliwości", bo nikt takich nie zrobi - nawet nie dopuści cię do danych, zresztą jak to zweryfikować? Natomiast poważnie się obawiam, że gdyby porównać to ilość "pomyłek" z obu stron byłaby bardzo...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcejTak, zrozumiałem, bez obaw. Po prostu nie mogę się w pełni zgodzić. Ale chyba najważniejszym argumentem jest, że nie ma statystyk. Zatem nasze stanowiska są hmmm, wirtualne. Trudno mi uwierzyć, że poziom błędu byłby zbliżony, tym bardziej, że często nie łapie się sprawcy na gorącym uczynku ale po śledztwie. Ale całkowicie zgadzam się z ostatnim zdaniem.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spamja mam niestety podobnie:) też takie myśli
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam
No każdy ma (?). Wydaje mi się być normalnym mieć poczucie sprawiedliwości: wina = kara. Czytając książkę czy oglądając film mam oczekiwanie, że zbrodniarz zostanie ukarany. A kiedy jest inaczej, czuję się wewnętrznie poruszony. Tak było z filmem "Gone Girl" czy "Match Point".
Jednak jest prawda czasu i prawda ekranu, jak by to powiedział klasyk. Życie jest bardziej...
@sulibrat, oczekiwanie jest solą tej ziemi. Jedni oczekują kary, inni nagrody. Bohaterka na początku filmu oczekuje, że taksówką będzie wygodnie i szybko dotrzeć do celu. Nie jest pewne, czy się nie myli, kiedy zostaje bezceremonialnie z niej wyproszona i pozostawiona bezsilnie zdziwioną w nieznanym, mrocznym zaułku pod ceglaną ścianą. Dzielnica okazuje się pułapką bez...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcejZapraszam do dyskusji.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam