Literatura białoruska. Co się czyta u naszych sąsiadów?
Książki poprowadzą czytelników dookoła świata. Przez granice; bez kwarantanny. Zapisane słowa mają bowiem magiczną moc.
Tak, czasem to moc niszcząca. Są książki, które być może nigdy nie powinny się ukazać. Z drugiej strony to prawie chemiczna reakcja między energią myśli autora a energią generowaną przez świadomość odbiorcy sprawia, że zapisane słowa zmieniają świat. Na lepsze lub gorsze. Zależy to od obu stron tego chemiczno-humanistycznego równania. Synteza katalizowana okolicznościami czytania. Kto wie? Podróż prowadzić będzie przez języki, ludy, kraje i pisarskie style. Nie opisze ich, to niemożliwe, ale zasygnalizuje ich istnienie. Na początek krok za wschodnią granicę Polski – na Białoruś. Zresztą, by Białorusinów spotkać, nie trzeba przekraczać granicy… Co najwyżej ograniczenia.
Swietłana Aleksijewicz. Nie do końca oczywista
Pisarka najbardziej utytułowana. Noblistka, mieszkająca na Białorusi. Na jej przykładzie czarno na białym widać mieszające się ze sobą etniczne i kulturowe wpływy kilku ludów zamieszkujących obszar tego państwa. Aleksijewicz urodziła się na Ukrainie, publikuje po rosyjsku, mieszka na Białorusi. Z racji jej bardzo krytycznego stosunku do aktualnie rządzącego Aleksandra Łukaszenki objęta jest, na dobrą sprawę, zakazem publikacji w swoim kraju. Jej książki są napisane świetną prozą i wymykają się jednoznacznemu „szufladkowaniu”. Często znajdujemy w nich zapisy rozmów, na dobrą sprawę „oczyszczone” z pytań monologi. Surowe, niewygładzone... Raz kobiet wojskowych – w jej pierwszej książce: „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, innym razem matek żołnierzy, którzy z Afganistanu wrócili w cynowych trumnach („Cynkowi chłopcy”) kiedy indziej zaś mieszkańców okolic czarnobylskiej „zony” („Czarnobylska modlitwa”). Pełgające pod wypranym z egzaltacji językiem emocje, szczególnie w momentach, gdy rozpacz przebija przez napędzany zmęczeniem codziennością fatalizm, wstrząsają do szpiku kości. Aleksijewicz w swoich publicznych wypowiedziach mówi prosto z mostu to, co myśli, wydając sądy dość ostre, między innymi także o Polakach. Nieraz oberwało się zarówno mieszkańcom zachodniej strony granicy, jak i Kościołowi Katolickiemu, który zresztą wielu Białorusinów z polskimi wpływami silnie utożsamia. Co ciekawe podczas rozmów z młodymi czytelnikami ze wschodniego brzegu Bugu jej nazwisko pada bardzo rzadko. Pamiętają o niej natomiast czytelnicy starsi, reprezentujący mińską inteligencję.
Victar Martsinovich. Popularny eksperymentator
Diana Malinchyk białoruska studentka wymienia jego nazwisko jednym tchem z innymi „pomnikowymi” postaciami białoruskiej literatury. Jest popularny, szczególnie wśród młodszych czytelników. Pisze po rosyjsku, jest tłumaczony na białoruski, w ostatnich latach próbuje swoich sił „przekładając się” samodzielnie. Był przez wiele lat dziennikarzem, ale też obronił doktorat na wileńskiej Akademii Sztuk Pięknych. Literacko najpewniej czuje się, tworząc dystopijne światy w bliższej lub dalszej przyszłości, w których osadza swoich bohaterów. Czasem jest to, jak w debiutanckiej „Paranoi” z 2009 roku antyutopijny romans, innym razem zaś Martsinovich, doprawiając to sporymi dawkami ironii, żeni wątek kryminalny z zatrącającym o realizm magiczny mistycyzmem białoruskiej wsi („Sphagnum”). Bywa i tak, że Białoruś zostaje opanowana przez Chiny (z mafijnymi triadami w pakiecie), a miejscem, w którym można nabyć narkotyk o nazwie mova (po białorusku – „język”) jest pogrążona w moralnym rozkładzie (tak, tak) Warszawa (to sceneria powieści „Mova”). Centrum Mińska przypomina nieomal ulice, na których Harrison Ford ścigał zbuntowane androidy w „Blade Runnerze”.
Uładzimir Karatkiewicz. Wciąż najbardziej popularny
„Kłosy pod sierpem twoim” to monumentalna saga osadzona w realiach powstania, w Polsce zwanego „styczniowym”, a na Białorusi najczęściej Powstaniem Kalinouskiego. Polska historiografia dość oszczędnie traktuje białoruski wątek insurekcji. Karatkiewicz opisuje zarówno czas przed powstaniem, same walki, jak i jego klęskę przypominając ważną z białoruskiego punktu widzenia postać Kastusa Kalinouskiego. Tak, jak Martsinovich sięga wzrokiem i językiem w przyszłość, tak Karatkiewicz chętnie osadzał akcję swoich powieści w czasach historycznych. Wplatał w nie także wątki detektywistyczne (powieść: „Czarny zamek olszański” i opowiadanie: „Dziki gon króla Stacha”) czy z lekka abstrakcyjne, opierając się jednak na historycznych faktach („Chrystus wylądował w Grodnie”). Pisał też bajki i baśnie, adaptując ludowe, białoruskie opowieści. Wielu pisarzy i krytyków białoruskich wskazuje jego twórczość jako inspirację swoich literackich poczynań, a jego powieści i opowiadania wymieniane są wśród „czytanych” zarówno przez starsze, jak i młodsze, studenckie, pokolenia Białorusinów.
Co ciekawe, próżno szukać polskich tłumaczeń białoruskich pisarzy. Oprócz Swietłany Aleksijewicz, którą konsekwentnie w wydawnictwie „Czarne” przekłada na polski Jerzy Czech, książek „do czytania” praktycznie nie ma. Wydano szacowny tom pod równie szacownym tytułem: „Nie chyliłem czoła przed mocą” będący antologią poezji białoruskiej od XV do XX wieku, trudno jednak oczekiwać, że będzie on rozchwytywany przez miłośników literatury na zachodnim brzegu Bugu. Podobnie, jak za popularne trudno uznać dokonania Białoruskiego Stowarzyszenia Literackiego „Białowieża”, zrzeszającego mieszkających w Polsce białoruskich poetów i prozaików. Zarówno wspomniana antologia, jak i to, co robią „Białowieżcy”, jest oczywiście literaturą wysokich lotów, niejako jednak z definicji dość hermetyczną. Brak przekładów literatury popularnej, czy choćby nieco mniej „dostojnej”, jak na przykład któraś z książek autorstwa Viktara Martsinovicha.
Oby w przyszłości coś sie na tym polu zmieniło i polscy czytelnicy mieli wiecej możliwości, by poznać literaturę zza wschodniej granicy.
komentarze [24]
Ja bym poczytał o książkach tamtejszych historyków
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postDobrałem autorów na podstawie wypowiedzi znajomych z Białorusi , tych starszych i tych młodszych.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postBiałoruski poeta, Janka Kupała, ma w Poznaniu swoją ulicę (i przy okazji też przystanek autobusowy).
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postHmm, no może nie do końca on, ale niech i tak będzie :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LInk prowadzi do utworu Не быць скотам, pol. Nie być bydłem (albo wieprzem?) Janka Kupały (nie wiem, jak odmieniać jego imię).
https://www.youtube.com/watch?v=dzZ647A-X4Y
https://pl.wikipedia.org/wiki/Nie_by%C4%87_skotam
Obecnie śpiewa go po białorusku rosyjskojęzyczny zespół Brutto, a publika (jak widać młodzi) razem z nim. Więc przynajmniej ten fragment twórczości...
Remigiusz, w sensie, że nie on jest patronem tej ulicy?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postSwego czasu nawet na mapach google ulica ta figurowała jako Janki Kupały (chyba nawet tak się o tym poecie dowiedziałem). Teraz widzę, że jest samo Kupały.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postL_Settembrini - byłem przekonany, że to ulica Kupały - takiego bóstwa słowiańskiego (chociaż o ile jest Noc Kupały to chyba nie ma danych konkretnych o samym bóstwie). Zawsze byłem przekonany, że to stąd ta nazwa.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Odszczekuję wszystko co powiedziałem. To nie na cześć poety. Wątpliwości rozwiała wiadomość od Geopozu:
"ulica Kupały została nadana mocą uchwały Nr III/16/58 Rady Narodowej miasta Poznania z dnia 30.05.1958 r. w sprawie nadania nazw nowoprojektowanym ulicom i placom.
Oprócz nazwy Kupały zostały nadane na Naramowicach mi.n. nazwy: Perkuna, Swarożyca. Nazwy te pochodzą od...
W Gdańsku też byli zdezorientowani:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Janka_Kupa%C5%82a
(akapit o upamiętnieniu) ;)
Ale to nie jest zły pomysł. Można wykorzystać i połączyć jedno z drugim.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Chętnie poczytałabym Karatkiewicza.
Może jednak ktoś przetłumaczy...
Chrystus wylądował w Grodnie (Ewangelia Judasza) przetłumaczono. I jeszcze - jak wynika z bazy LC - Błękit i złoto dnia (w latach siedemdziesiątych).
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTrzeba będzie poszperać po antykwariatach lub e-antykwariatach :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postW sierpniu 2020 roku Wydawnictwo Rebis wydało bardzo interesującą powieść Natałki Babiny "Bodaj Budka". Zadziwiające połączenie realizmu magicznego, science fiction, horroru z elementami apokaliptycznymi. Dziwne, ale i niepowtarzalne.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNie wiedziałem, wielkie dzięki za informacje.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Dodałbym jeszcze Natałkę Babinę , któej dwie pozycje zostały u nas wydane - Miasto ryb ponad 10 lat temu i Bodaj Budka w ubiegłym roku.
Warto też wspomnieć o Wasilu Bykauie , wybitnym pisarzu tworzącym po...
Pytałem studentów studiujących w Polsce i znajomego z Białorusi, z którym współpracuję. Wymieniali wielu pisarzy, wybrałem, ich zdaniem, najpopularniejszych. W trakcie pisania nie wpadłem na żaden trop polskich tłumaczeń. Dziękuję za informacje.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postKicz i egzaltacja we wstępie, reszta artykułu interesująca.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post