Na odchodnym

Okładka książki Na odchodnym Marian Pilot
Okładka książki Na odchodnym
Marian Pilot Wydawnictwo: Czytelnik literatura piękna
207 str. 3 godz. 27 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Na odchodnym
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2002-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2002-01-01
Liczba stron:
207
Czas czytania
3 godz. 27 min.
Język:
polski
ISBN:
8307028833
Tagi:
proza współczesna literatura polska
Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
9 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1173
1149

Na półkach:

Druga moja książka Mariana Pilota i znów zachwyt nad frazą, a równoważna ona atmosferze schyłku, rozpadu, końca - jakby miało to być ostatnie dzieło Autora. A przecież nie. Potem jeszcze znakomitym „Pióropuszem” Nike wywalczył.

Istny tu strumień świadomości z Bernharda rodem, choć nie tak mocno przeciw społeczeństwu skierowany jak u austriackiego mistrza, ale prowokacji wszelakich i tu nie brakuje. A i klimaty z Gombrowicza na myśl co rusz przychodzą.

I ta lekko archaizująca konstrukcja zdań, to słowotwórstwo! Kto tak umie jeszcze pisać po jego śmierci? Myśliwski, może jeszcze paru starych mistrzów…

Uwagę przyciąga zadziwiający, swojsko wyuzdany ludowy erotyzm, np. „Sromając się i chichocąc w zawstydzeniu patrzą, jak w wyścielonej siwą sierścią dziupli lęgnie się niepokaźny kogutek”.

Dwa opowiadania z tego zbiorku mam potrzebę wyróżnić. Pierwsze, tytułowe, w którym starzejący się mężczyzna – a chodzi o czas naszej ustrojowej transformacji - z braku finansów zaciąga się do teatru jako statysta odtwarzający galopującego konia. Ten dość czytelny symbol pogoni za wszystkim w nowych czasach Autor opakowuje we wspaniałą stylistykę życiowego rozrachunku ze wszystkim, w tym ze sobą samym.

Już tzw. pierwsze zdanie wprowadza w barokowo rozbuchaną formę językową, pełną neologizmów: „Gram Konia. Boże, nie gram nawet. Bo naturszczyk – czy gra? (…) Siliłem się, chciałem sprostać. Zapominałem z wolna, jak porusza się człowiek. Szkapiałem dosłownie”.

„Bo czy ja, mając już swoje lata, liczyć mogłem jeszcze, że będę kimś więcej niż tym, czym teraz jestem, koniem. Wcale pewności takiej nie było. Nawet nadziei takiej. Ani żadnej innej”.

„Najtrudniejsze dla mnie były przejścia. Ze stępa w kłus, z kłusa w galop”.

„Na pielęgnowanie swojego człowieczeństwa mało, a nawet wcale nie miałem czasu”.

Z czasem monolog rozszerza się na liczne obszary rzeczywistości, ale atmosfera schyłku dominuje.

„Każdego dnia podobno ginie jeden gatunek roślin albo zwierząt. Może nie przejąłbym się tym nazbyt, gdybym nie uświadomił sobie nagle, że z dawien dawna nigdzie nie widziałem piołunu. (…) A moje dzieciństwo przypadło na erę piołunową. (…) Ja się po prostu - w piołunach urodziłem” (nota bebe: kiedy to ja ostatnio widziałem i wąchałem krzak piołunu? Wszędzie tylko ta nawłoć, topinambur i inne inwazyjne gatunki…) .

„Niech ksiądz nie mówi, że cierpienie wzbogaca. Niech ksiądz nie mówi, bo to będzie od rzeczy i śmiechu warte”.

„Piotruś na pytanie, kim chce zostać, odpowiadał, że chce zostać papieżem. Bardzo to denerwowało to jego ojca, który chciał, żeby synek został jak on ślusarzem albo elektrykiem jak Lech Wałęsa”.

„Wszystko, czego tylko się tknąć, miało wartość surowca wtórnego".

„Spod tandety wystawała tandeta. Erzac przesłaniał erzac”.

„Ze zgromadzonych książek słownik ortograficzny najwartościowszy".

Drugi wybitny tekst to zamykający tomik opowiadanie pt. „Podupadłe gospodarstwo kamieniarskie”, gdzie poczucie schyłkowości sięga eschatologicznego szczytu, a może raczej i dna, w opisie dawno porzuconego , od dawana ruderalnego warsztatu.

Podobne pisarstwo uprawia dziś jeszcze Janusz Rudnicki. Czasami go czytuję, ale Pilotowi to buty mógłby jednak czyścic – jeżeli za życia by mu na to pozwolił….

Druga moja książka Mariana Pilota i znów zachwyt nad frazą, a równoważna ona atmosferze schyłku, rozpadu, końca - jakby miało to być ostatnie dzieło Autora. A przecież nie. Potem jeszcze znakomitym „Pióropuszem” Nike wywalczył.

Istny tu strumień świadomości z Bernharda rodem, choć nie tak mocno przeciw społeczeństwu skierowany jak u austriackiego mistrza, ale prowokacji...

więcej Pokaż mimo to

avatar
135
132

Na półkach:

Miałem kiedyś ochotę na portera. Porter to jest takie gęste, mocne piwo, na palonych słodach, przeplatają się w nim mroczne materie i nokturnowe nuty, piję go głównie zimą. Flaszka którą kupiłem miała zdecydowanie nieodpowiednią temperaturę, wstawiłem ją do zamrażalnika i porwał mnie świat na godzinę albo dwie. Kiedy przypomniałem sobie o butelce w zamrażalniku, trunek był już ciałem stałym. Szczęście, butelka wytrzymała. Wyjąłem ją z zamrażalnika i zacząłem niecierpliwie rozmrażać. Aczkolwiek, po kilkudziesięciu minutach zrozumiałem, że noc minie a cały ten trunek nie zmieni stanu skupienia, więc, może by go próbnie, to co rozmarzło, spróbować. Nalałem sobie do szklanki oleistej cieczy i wziąłem łyk. Szybko zrozumiałem następującą rzecz: pierwsze rozmroziły się frakcje cieczy najgęstsze, najbardziej nasączone alkoholem, zamrożona pozostała sama woda. Więc, w tym pamiętnym momencie, piję ekstrakt ekstraktu, samą esencję, destylat gęsty jak smoła. Dlaczego o tym piszę? Bo taka jest proza Mariana Pilota.
Marian Pilot posiada zdolność językową absolutną. Używa jej okrutnie z premedytacją. Do tego stopnia pastwi się nad tą mową ojczystą i czytelnikiem zarazem, aż czuję jakbym pił znowu tego portera, jakby mi straszny przesyt aromatów, goryczy, alkoholu pysk wykręcał. Myślałem w trakcie pierwszych dwudziestu stron, że nie zdzierżę, tych zdrobnień, tych ślaczków w ślaczkach, tych haftów misternie wydzierganych w skali mikroskopowej. Jednak, ciało kompensuje, mózg się adaptuje, po dwudziestu stronach wsiąkłem w tą opowieść hippiczną, wcale nie hippiczną, opowieść medyczną, stomatologiczną, nekropolitarną, co to jest w ogóle za opowieść. Jak ten zbiorek w ogóle zmienia tempo, znowu jakieś woltyżerskie metafory mnie prześladują, pierwsze opowiadanie to jest przemoc literacka, drugie jakby na ręce usiadł motyl. Usiadł i się zesr... Kiedy na karty wszedł muzyka Pieter Piec, wsiąkłem już całkowicie, a jego kronika odejścia to jest taki fragment literatury, że we mnie krew wzbiera ponad krawędzie. Ile w ogóle w tym małym tomiku jest treści, miesiąc mnie trzymał jak w cugu. Jaka to jest inna jakość czytania niż te nibyksiążki z interlinią, marginesem i wielkością czcionki które się sumują do liczb niewymiernych. Nie rozumiem, nie rozumiem zupełnie, dlaczego wszyscy znają Twardocha, Masłowską, Pilcha, Myśliwskiego, niektórzy znają Barta, Rylskiego, a kiedy pytam się całkiem oczytanych znajomych czy wiedzą kto to jest Marian Pilot, to się mnie pytają czy to jakiś debiut. Więc mówię: Marian Pilot to jest najlepszy żyjący polski pisarz. Wszystkim tym którzy po takiej rekomendacji by tą książkę wzięli i po 10 stronach wyrzucili przez okno: spróbujcie najpierw tej sztuczki z porterem.

Miałem kiedyś ochotę na portera. Porter to jest takie gęste, mocne piwo, na palonych słodach, przeplatają się w nim mroczne materie i nokturnowe nuty, piję go głównie zimą. Flaszka którą kupiłem miała zdecydowanie nieodpowiednią temperaturę, wstawiłem ją do zamrażalnika i porwał mnie świat na godzinę albo dwie. Kiedy przypomniałem sobie o butelce w zamrażalniku, trunek był...

więcej Pokaż mimo to

avatar
122
81

Na półkach:

Bardzo nostalgicznie i smutno. Czytając, miało się wrażenie że autor pisze swój testament. Ale później przyszedł sukces "Pióropusza"... chyba trochę niespodziewanie i dla samego autora, taka nagroda pocieszenia za całe życie, co dało Pilotowi "drugą młodość".
Zamykające książkę krótkie opowiadanie "Podupadłe gospodarstwo kamieniarskie" oddaje dobrze ducha i nastrój całego zbioru.

Bardzo nostalgicznie i smutno. Czytając, miało się wrażenie że autor pisze swój testament. Ale później przyszedł sukces "Pióropusza"... chyba trochę niespodziewanie i dla samego autora, taka nagroda pocieszenia za całe życie, co dało Pilotowi "drugą młodość".
Zamykające książkę krótkie opowiadanie "Podupadłe gospodarstwo kamieniarskie" oddaje dobrze ducha i nastrój całego...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    13
  • Chcę przeczytać
    9
  • Posiadam
    6
  • Literatura piękna i poezja
    1
  • Literatura piękna polska
    1
  • Polska
    1
  • Czekają
    1

Cytaty

Więcej
Marian Pilot Na odchodnym Zobacz więcej
Marian Pilot Na odchodnym Zobacz więcej
Marian Pilot Na odchodnym Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także